Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

oficer

Gracz
  • Postów

    12
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

2 obserwujących

Informacje dodatkowe

  • Discord
    oficer#7751

Ostatnie wizyty

1 009 wyświetleń profilu

Osiągnięcia oficer

  1. oficer

    Sofia Milosevic

    Sofia Milosevic to dwudziestoletnia dziewczyna urodzona w stanie Minnesota w małym miasteczku Byron, położonym na obrzeżach Rochester. Jej rodzicami byli sprzedawca części samochodowych Viktor Milosevic i pracownica fabryki tekstylnej Marija Šuštar. Mając 16 lat, podczas konkursu miss nastolatek miasta Rochester została dostrzeżona przez grono jury i zajęła drugie miejsce. To było niewielkie zwycięstwo, ale jednocześnie wielkie wskazanie, że Sofia ma coś wyjątkowego. Zainspirowana tym doświadczeniem postanowiła poświęcić się swojej pasji i rozwinąć swoją karierę jako modelka. Po ukończeniu szkoły średniej zdecydowała się przeprowadzić do Los Santos, przekonana, że to miejsce pełne możliwości pomoże jej zrealizować marzenia o karierze w świecie modelingu. W nowym, w pewnym sensie zniszczonym już światłem fleszy mieście, Sofia zaczęła swoją podróż od podstaw. Początki nie były łatwe. Los Santos to miejsce, gdzie nawet najpiękniejsze i najzdolniejsze dziewczyny muszą walczyć o swoje miejsce w branży. Sofia zdawała sobie sprawę, że konkurencja jest ogromna, ale jej determinacja nie słabła. Przez pierwsze miesiące przyjęła każdą możliwą pracę, aby zdobyć doświadczenie i zbudować swoje portfolio. Nocami pracowała nad swoim stylem, chodziła na castingi, a każde odmówienie traktowała jako szansę do nauki i doskonalenia się. Wraz z innymi początkującymi modelkami dzieliła mieszkanie, tworząc zgrany zespół, gotowy wspierać się nawzajem w trudnych chwilach. Jednak prawdziwe wyzwanie pojawiło się, gdy Sofia dostała swoją pierwszą szansę na wybiegu podczas lokalnego pokazu mody. Napięcie i zdenerwowanie w dniu wydarzenia były ogromne, ale gdy Sofia wyszła na wybieg, poczuła, że to miejsce jest dla niej. Choć jeszcze nie była rozpoznawalną twarzą, to ten moment był dla niej kluczowy. Nie zamierzała zatrzymywać się na zdobytych laurach. Jej historia w Los Santos dopiero się zaczyna, a ona jest gotowa podjąć każde wyzwanie, by wspiąć się na szczyt światowego fotomodelingu. W pełnym blasku świateł miasta aniołów, młoda modelka marzy o tym, by stać się inspiracją dla innych, którzy, podobnie jak ona, mają odwagę podążać za swoimi marzeniami. SOCIAL MEDIA: Sofia Milosevic
  2. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  3. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  4. **Dnia 17.07.2022 o godzinie 6:00 PM odbyło się drugie wydanie programu publicystycznego pt. "Evening Talks with Madeleine Brooks", prowadzonego na antenie Self Radio. Drugim gościem programu był wicelider Partii Republikańskiej w Los Santos, James Morningwood. Zapis wideo z rozmowy znalazł się na stronie internetowej radia oraz w serwisie Lifeinvader.** (MB - Madeleine Brooks, JM - James Morningwood) MB: Dobry wieczór Państwu, kłaniam sie nisko. Z tej strony wasza ulubiona Madeleine, a moim dzisiejszym gościem jest James Morningwood - wiceprzewodniczący Partii Republikańskiej w Los Santos. Pan Morningwood - opalony, i jeszcze młody! **uśmiechnęła się do kamery, po chwili zwróciła się do gościa** Fantastyczne zdjęcia z muzeum. Nadawałyby się do przyklejenia nawet na moją lodówkę. Miło patrzeć na tak uśmiechnięte twarze, gdyż trudno o to zazwyczaj w polityce. JM: **śmieje się wesoło** Dziękuję, też uważam że były udane. Może i jesteśmy politykami, ale przede wszystkim również ludźmi. W wolnym czasie staram się o lepszy kontakt z moimi partyjnymi kolegami. Mogę powiedzieć że jesteśmy niemalże jak mała rodzina. MB: A z oponentami politycznymi jak dwa zwaśnione rody - jak w Romeo i Julii? JM: Tutaj to bardziej jak ogień z wodą. Nie miałem jeszcze styczności z konkurencją na poziomie niepolitycznym. Zwykle każde spotkanie kończy się dłuuugą dyskusją. MB: mówi: Jak mniemam, szczególnie z Panią Yermanov? Zgodnie z jej radami, powinien Pan udać się do szkoły. Przypomina to trochę stosunek matki do syna, gdy ta nakazuje mu założenie plecaka i wymarsz do szkoły. To zazwyczaj matki posyłają swoje dzieci do szkoły, a nie ktoś z przeciwnej partii. JM: **uśmiecha się** Tak, pani Yermanov to szczególny przypadek. Ale myślę, że intelektualnie niczego mi nie brakuje. A błędy na LI (Lifeinvader - przyp. red) ... no cóż. **skierował swoje dłonie na wysokość twarzy** Mam.. troszkę... duże palce. Po dniu pracy często nie uważam, i jeden czy drugi błąd się pojawia. Za to przepraszam każdego. MB: Nie ma Pan powodu do wstydu. A niech mi tam, niech będę Pana pocieszycielką. Każdemu się zdarza - taka różnica, że polityk według społeczeństwa musi być idealny, więc taki błąd będzie postrzegany jako rana na wizerunku. JM: Jak już mówiłem na początku - my też jesteśmy ludźmi. Po prostu istnieje ta różnica, że nasza pracą i ambicjami chcemy zmieniać Los Santos na lepsze. Nieważne czy demokrata czy republikanin - obie partie chcą zmian. MB: Czyli zamiast ponownego pójscia do szkoły, wybrał Pan pójście do muzeum razem z Panem Pagano, gdzie rozmawialiście o ekologii. Jak przebiegała ta rozmowa? Oprócz rozmowy były jakieś praktyczne działania, typu.. nie wiem, zbieranie śmieci, segregowanie ich, czy coś w tym stylu? JM: Owszem, mieliśmy w planach w ramach kampanii Antonio zorganizować akcję razem z Jie Recycling. Niestety Antonio opuścił miasto przedwcześnie. Rodzina go potrzebowała, wrócił do Włoch. Jednak nadal rozmyślamy z resztą kolegów nad ekologią oraz możliwościami sprowadzenia Los Santos na bardziej zielony szlak. MB: A jak wyglądała ta rozmowa? Po prostu przyjacielska pogawędka o tym, co możecie razem zrobić dla bardziej zielonego świata? JM: Nie, nie... jeśli już o czymś gadaliśmy to o rzeczach, które da się zrealizować. Nic nie daje gadka szmatka, miasto potrzebuje czynów. Głównie rozmawialiśmy nad możliwościami pomocy dla przedsiębiorstw - przerzucenie się na zieloną energie nie jest tanie, a to właśnie przedsiębiorstwa generują - zaraz za spalinami aut osobowych - najwięcej zanieczyszczeń. Oprócz tego regularne akcje sprzątania Los Santos, poczynając od plaży przy Vespucci. **sięgnął po kubek kawy i napił się** MB: Brzmi dobrze. Chyba każdy życzy sobie czystszych ulic. Ale o ekologii w swoim programie piszą również demokraci. Jak Pan się na to zapatruje? Czy jest możliwe wypracowanie jakiegoś wspólnego programu dla natury Los Santos? JM: Oczywiście, że jest. Tylko znając partię demokratyczną to będą chcieli wpierw spisać wszystko na dziesięciu kopiach, i miną miesiące nim zaczniemy robić coś w praktyce. Przypomnę, że Partia Demokratyczna nie od dziś jest w mieście i póki co nie stawiała poważnych kroków, chowając się za biurokracją. Ostatnia "afera" (afera tamowa - przyp. red) tylko potwierdziła mnie w przekonaniu, że nie ma co liczyć na demokratów. Jeśli chcę coś zmienić, to muszę się sam za to zabrać. I to nie tylko ja... każdy z nas. MB: O tym porozmawiamy za chwilę. A współpraca z Partią Libertariańską? Czy zna Pan 'żółtych' działaczy, i czy są Panu bliscy poglądowo? JM: Znam tych ludzi. I powiem szczerze - gdybym miał wybierać współpracę z nimi, lub z Astrid Yermanov, to wolałbym jednak sięgnąć po pomoc mojej "konkurentki". Partia Libertariańska nigdy i nigdzie nie była partią górującą i nią nigdy nie zostanie. Dlaczego? Bo życzą sobie za dużo. Gadają też dużo, ale nie mają pojęcia o tym jak działa świat. MB: Oczywiście, panuje u nas system dwupartyjny i prawdopodobnie żadna partia oprócz demokratów i republikanów nie dostanie się do władzy. Ale jednak chyba warto byłoby przyciągnąć do siebie aktywnych działaczy z tamtej partii, bo z tego co słyszę, to przewiduje Pan szybki upadek tej formacji. JM: Polityka tak nie działa. Tylko ludzie żądni władzy oraz zemsty zmieniają partie jak parę kaloszy. Oni mają inne poglądy. To jak starać się o dogadanie z post religijną sektą. Oni mają swoje cele zakorzenione głęboko w duszy i nie odpuszczą tak szybko. MB: Post religijną sektą? No chyba nie jest Pan aż takim 'wrogiem' wolności. JM: Nie jestem wrogiem wolności, nigdy nim nie byłem. Wiem jednak, że przyjęcie resztek z 'żółtej' partii nam nie pomoże, a bardziej zaszkodzi. Moi koledzy i ja jesteśmy teraz jak dobrze naoliwiona maszyna, dodatkowi politycy z Partii Libertariańskiej mogą nam bardziej zaszkodzić niż nam pomóc. MB: No to wróćmy do sprawy tak już osławionej afery tamowej.. Jak to wyglądało z Pana perspektywy? Mógłby Pan wytłumaczyć naszym widzom, jak to właściwie wyglądało z Pana strony? JM: Mój pogląd na tę sprawę jest prosty. DigiByte otrzymało zlecenie, wykonało je razem z pomocą innych spółek. Niestety, okazało się, że DigiByte i reszta padły ofiarą oszustwa. Partię Demokratyczną to nie obchodzi, osiągnęli swój cel i pomieszali całą aferę stawiając GOP w złym świetle. Zagranie poniżej pasa według mnie. MB: Jaki w tym cel, według Pana, miała partia demokratyczna? Postawienie GOP w złym świetle? JM: Zapewne. Jeżeli byłoby inaczej, to czemu Astrid Yermanov miałaby twierdzić, iż projekt renowacji hydroelektrowni był przedsięwzięciem zaplanowanym przez GOP? MB: Obie strony zachowały się bynajmniej dziwnie. Pan twierdził, że Pani Yermanov ma demencję, a ona odpowiedziała równie.. pejoratywnymi słowami. Rozumiem obecne trendy w polityce, ale wciąż - taki język i inwektywy nie powinny przystoić osobom o bardziej publicznej randze. JM: **wzdycha krótko** Racja, nie zachowałem się odpowiednio do mojej pozycji. Danie się tak sprowokować było dziecinne. Pani Yermanov ma rację, powinienem wrócić do szkoły i to zrobię. Ale... jako część mojej kampanii. Uważam, że młodzi powinni dostać większą wiedzę na temat polityki. Każdy ma prawo wiedzieć o czym tak naprawdę mówią ci ludzie w garniturach przy mównicach, nieprawdaż? MB: Dobry pomysł. Daję mu A z plusem. No dobrze.. Chciałabym Pana dopytać o Starway Consulting. Jak idzie współpraca z biznesem? Udało się już pomóc jakimś przedsiębiorcom? JM: Owszem, ledwo wystartowaliśmy i już zdążyliśmy pomóc jednemu z młodych przedsiębiorców. Nie wyjawię jego imienia, to poufne, lecz mogę potwierdzić, że dzisiaj rano dostał pismo o pozytywne rozpatrzenie jego nowego przedsiębiorstwa. MB: Załóżmy, że jestem młodą przedsiębiorczynią. No cóż, może nie wyglądam.. to już zostawiam Pana ocenie.. **zaśmiała się** ale musi Pan sobie to wyobrazić. Chcę założyć biznes, powiedzmy.. klub. Tak, klub będzie świetny. Chcę uzyskać więcej informacji o tym jak prowadzić biznes, jak w ogóle go założyć, i jak odprowadzać podatki. Wtedy udaje się do Pana, rozmawiamy przez chwilę i już wszystko wiem, tak? JM: I to nie tylko. Pomagamy również od początku, zaczynając od pomysłów, gromadzenia kapitału oraz wypełniania dokumentów. Również po pozytywnym otworzeniu biznesu na prośbę pomagamy przy marketingu, szukaniu pracowników oraz. jak pani wspomniała, przy podatkach. W wielu przypadkach zastępujemy HR, HRT oraz PR w danym przedsiębiorstwie. MB: Szlachetna inicjatywa. JM: Owszem... uznałem, że jeśli chcę pomóc, to musze zaciągnąć rękawy i samemu się za to zabrać. Tak wygląda moja praca jako polityk. MB: Pomagają w tym pańscy koledzy z partii? JM: Pomagamy sobie nawzajem, każdy z nas jest inny i ma inne podejście. Nathan Hawk używa swojego statusu przedsiębiorcy aby pomagać ludziom, Austyn zaczyna od początku i aktualnie robi staż w Self Radio, a Raven Hauser nie jest stricte politykiem, ale jej umiejętności zarządcze i dobra pamięć pomagają nam w planowaniu terminów i eventów. Stąd jest nasza sekretarką. Każdy z nas ma swoje dobre i gorsze strony, ale razem... Razem, mam wrażenie, że jesteśmy w stanie osiągnąć wszystko. MB: Jak drużyna pierścienia. JM: **śmieje się głośno** O tym nie pomyślałem. Bardziej nas porównywałem z Drużyną A. MB: Wróćmy do polityki. Czy partia republikańska w najbliższym czasie zamierza opublikować swój program? Demokraci was chyba wyprzedzają. JM: Wyprzedzają, wyprzedzają... ale czy to dobrze? Dopinamy wszystko do ostatniej litery, zresztą - w przeciwieństwie do demokratów - jesteśmy ludźmi czynów. Zamiast siedzieć za biurkiem wolimy wyjść do ludzi, pogadać z nimi, zapytać się czego potrzebują. Tylko słuchając problemów ludzi możemy odpowiednio zareagować jako rząd, oraz jako partia. Wracając.. Jeszcze nie mamy gotowego programu, ujawnimy nasze plany w przeciągu tego tygodnia. MB: Planuje Pan spotkania w terenie? JM: Owszem, dbam o różnorodność. Łatwiej przychodzą pomysły gdy stoi się przed problemem a nie na sali konferencyjnej. Dobry architekt również odwiedza budowę i sprawdza, jak wygląda jego projekt. MB: Co możecie zaproponować klasie średniej? JM: Lepszą ochronę. Przestępczość bierze w górę. Całkowicie jej nie usuniemy ale możemy zainwestować w większą ilość jednostek na ulicach. Większe wynagrodzenia za nadgodziny powinny zmotywować funkcjonariuszy. I nie wiem czy pani zauważyła ale... ceny paliw poszły w górę. Tym chcemy się zająć, im więcej aut elektrycznych w mieście tym mniej benzyny trzeba. Myślę, że punkty wypożyczania aut elektrycznych oraz rowerów też mogłyby zaradzić temu problemowi. No i ostatecznie... program "Młody inwestor". Przygotowania już zacząłem, Starway Consulting będzie należeć do części tego programu. Oprócz tego więcej możliwości przeszkolenia. Fryzjer nie musi być do końca życia fryzjerem, za niewielką dopłatą. Powinien mieć możliwość przebranżowienia się na na przykład mechanika. MB: Brzmi ciekawie. Będzie Pan do tych pomysłów przekonywał demokratów? JM: Zapewne spróbuję. Ale moje zdanie pozostaje to samo - jeśli pomoc demokratów ma oznaczać miesiące opóźnień i stos papierów to dziękuje, nie. Wolę się sam za to zabrać. MB: Na sam koniec.. JM: Zamieniam się w słuch. MB: Jakie ma Pan zdanie na temat obecnej kultury politycznej w Los Santos? Od ludzi, po idee. JM: Bardzo ciekawe pytanie. Uważam, że obecna kultura polityczna przypomina europejski kościół katolicki w czasach krzyżackich. Mało kto rozumie politykę, ludzie nie przejmują się co się do nich mówi. Wybierają na chybił trafił osoby, które według nich wydają się sympatyczne. To jest błąd edukacyjny któremu musimy zaradzić. Polityka stała się zbyt trudno do zrozumienia. Dlatego uważam też, że szkoły powinny bardziej nauczać w tym temacie, a politycy powinni rozmawiać otwarcie, bez użycia języka, który nawet nie przypomina angielskiego. Tylko będąc szczerzy i otwarci możemy dać obywatelom nadzieję na to, że polityka idzie w dobrą stronę. MB: **uśmiechnęła się do gościa, potem przerzuciła wzrok na kamerę i skierowała do niej twarz** To był Pan James Morningwood, wiceprzewodniczący partii republikańskiej w Los Santos. Ja byłam Madeleine, przewodniczącą tego programu. A wy byliście świetną widownią, i widzimy się już niebawem! Ciao! **W tym momencie w telewizorze zaczęło lecieć outro programu. Dźwięk został zagłuszony przez muzykę, ale na outro można zobaczyć, jak Madeleine wraz z Jamesem pozują do wspólnego zdjęcia i rozmawiają po programie. Outro potrwało równe 15 sekund, po czym transmisja została przerwana.**
  5. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  6. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  7. Written by Madeleine B - DAILY GLOBE, 28/05/2022 Przedwczoraj około godziny 5 AM na stacji benzynowej znajdującej się na Mirror Park znaleziono martwego wokalistę zespołu Dick in Dixie, Dicka Flame. Jego ciało znajdowało się w kabinie toaletowej. Sekcja zwłok artysty, której wyniki zostały udostępnione za zgodą rodziny, wykazała, że powodem była niewydolność serca połączona z niewydolnością oddechową. W swoim raporcie zastępca koronera zeznał, że badania krwi denata wykazały obecność substancji psychoaktywnych, takich jak kokaina i heroina. Na ironię, taka mieszanka dwóch substancji narkotycznych, z których jedna nazywana pobudza centralny układ nerwowy, a druga działa depresyjnie, nazywana jest speedballem. Speedball jest dobrze znaną strategią pozwalającą na zwiększenie efektu działania kokainy (rush), przy jednoczesnym złagodzeniu nieprzyjemnego uczucia i depresji (crash), które pojawiają się po zakończeniu działania kokainy. Praktyka jednoczesnego zażywania tych substancji została opisana w 1982 przez Office of National Drug Control Policy (ONDCP). Z relacji przypadkowych osób znajdujących się na miejscu wynika, że Dick miał zachowywać się nadzwyczaj dziwnie – jak określa to jedna z nich, „był ewidentnie nagrzany”. Spytał o możliwość skorzystania z toalety. Po dłuższej nieobecności pracownik stacji zaniepokoił się, postanowił wejść do męskiej toalety i zmierzył się z okropnym widokiem, jak z horroru – drzwi były zamknięte. W środku Dick trzymał się za serce i z nadmiernym trudem próbował łapać powietrze. Był spocony i blady. Pracownik od razu podbiegł do mężczyzny w celu pomocy, jednak był zbyt przestraszony, aby podjąć działania ratownicze. Po nieudanej próbie ratowniczej wezwał służby. Po dziesięciu minutach zjawiło się LSPD. Stwierdzono, że Dick zmarł i wezwano koronera. Zabezpieczono woreczek strunowy, w którym znajdowały się śladowe ilości kokainy. Dotarliśmy do pracownika stacji i przeprowadziliśmy z nim krótką rozmowę: MB - Madeleine Brooks, PS - Pracownik stacji MB: Czy wiedziałeś, że mężczyzna, który poprosił cię o dostęp do toalety był frontmanem kapeli Dick in Dixie? PS: W pierwszej chwili nie skojarzyłem jego twarzy, ale wydawała mi się znajoma. Dopiero jak dotarłem do domu po nocnej zmianie i emocje ze mnie opadły, to zacząłem szukać w internecie jakichś informacji na jego temat i tak odkryłem, kim był ten człowiek. MB: Co dokładnie zobaczyłeś w łazience? PS: Mężczyzna długo nie wychodził z łazienki. Słychać było jakieś jęki, co mnie zaniepokoiło. Drzwi były zamknięte na klucz, jednak posiadałem zapasowy, którym je otworzyłem. Leżał na kafelkach, zwijając się i bełkocząc coś bez sensu. Próbowałem nawiązać z nim rozmowę, jednak nic do niego nie docierało. Pomyślałem, że jest pijany lub pod spływem środków odurzających - co okazało się prawdą. Zaczął wymiotować, a jego stan się pogarszał. Byłem rozdarty, bo w sklepie czekali klienci, których musiałem również obsłużyć. To wszystko tak strasznie się dłużyło, że miałem wrażenie, jakby trwało wieki. MB: Czy po Dicku było widać, że jest pod wpływem narkotyków? PS: Tak, tak. Zachowywał się bardzo dziwnie, poza tym miał rozszerzone źrenice. Niemal od razu się zorientowałem, że coś zażył. MB: Przez jak długi czas próbowałeś podejmować działania mające na celu uratowanie mu życia? PS: Siedziałem z nim do przyjazdu departamentu, jednak nie miałem wiedzy na temat pomocy osobie odurzonej narkotykami. Nie wiedziałem, jak mogę mu pomóc, on również nie współpracował. MB: Jak zachowywał się przed wejściem do toalety? PS: Koniecznie chciał skorzystać z toalety, więc pomyślałem, że goni go za potrzebą. Był roztrzęsiony, wykonywał gwałtowne ruchy, rozchwiany. Dla mnie to nic nowego. Pracuję na stacji od kilku lat i taki widok nie jest czymś nadzwyczajnym. Przy Dicku znaleziono także list pożegnalny. Według nieoficjalnych informacji list miał być napisany przez Speedballa – basistę, współzałożyciela kapeli oraz prywatnie przyjaciela Dicka. Treść listu na razie została utajniona. Funkcjonariusze na podstawie listu wywnioskowali, że Speedball pragnął w ten sposób pożegnać się ze swoim dobrym przyjacielem. Gdy służby przyjechały do jego domu w Sandy Shores, ponownie – spotkano się z widokiem jak z najgorszego koszmaru – na podłodze leżało zimne i martwe ciało. Dom zastano w kompletnym bałaganie. Zabezpieczono heroinę, sprzęt do iniekcji, folię aluminiową i łyżeczki do podgrzewania narkotyku. Ostatecznie list został przekazany Lennemu Maguireowi – gitarzyście kapeli. Warto nadmienić, że Patrick Sohrani cierpiał na AIDS i możliwe, że była to bezpośrednia przyczyna śmierci. W dodatku przedawkowanie Dicka mogło być najprawdopodobniej bezpośrednią reakcją na śmierć Speedballa. Funkcjonariusze wykluczyli, by była to świadoma akcja samobójcza. Po dziwnej, nieprawdopodobnej serii zgonów w kapeli jedynymi żyjącymi członkami zostali gitarzysta Lenny Maguire oraz pianista Terry Watson, o którym słuch ostatnio zaginął. W swojej twórczości inspirowali się różnymi gatunkami muzycznymi. Nie obce były im rockabilly, punk rock czy swing. Na koncie mieli jeden LP „Nuthin’ to lose” oraz jedną EP „Nation on Fire”. Znani byli również z „Get busy livin’ or get busy dyin’”, czy „Rhythm and Booze”. W maju tego roku ranking NORM100 umieścił Dick in Dixie na pierwszym miejscu w kategorii rock/metal. Zespół Daily Globe, a w szczególności ja, Madeleine Brooks, fanka zespołu, składamy wyrazy głębokiego współczucia oraz słowa wsparcia i otuchy dla Rodzin artystów Dick in Dixie, którzy zapragnęli tworzyć świetną muzykę dla swojej niszy, a przy tym integrować ludzi.
  8. Written by Madeleine B - DAILY GLOBE, 23/05/2022 Według służb ratunkowych, tuż przed godziną 23:00, dnia 21 maja, wybuchł pożar w lokalu gastronomicznym znajdującym się na Strawberry. Informacja o wybuchu pożaru została niezwłocznie przekazana stacji FS23. Na miejsce udały się jednostki Engine, Truck oraz Rescue Ambulance wraz ze wsparciem medycznym EMC. Strażacy dotarli na miejsce po trzech minutach od odebrania zgłoszenia o pożarze. Gdy przybyli, cały budynek płonął. Z relacji strażaków wynika, że zadymienie sięgało wysokości budynku. Z miejsca zostały ewakuowane osoby znajdujące się w środku. Z osób znajdujących się wewnątrz nikt nie został poważnie ranny. O godzinie 23:08 czasu lokalnego centrala LSFD otrzymała kolejne zgłoszenie do pożaru komisu samochodowego Mossleys Auto. Część jednostek z sąsiedniego pożaru została przekierowana do pożaru komisu. Na miejscu zostały podjęte działania gaśnicze. Strażacy odłączyli media, takie jak prąd, czy woda. Podczas próby gaszenia pożaru został ranny jeden funkcjonariusz Departamentu Ognia w Los Santos. Jego stan jest stabilny. Ze względu na prowadzone dochodzenie, nie zostało powiedziane o dokumentacji – w tym ubezpieczeniu – budynku. W związku ze zdarzeniem wszczęto dochodzenie. Jednostka ARSON współpracuje z innymi departamentami w celu zbadania okoliczności pożaru. Pożar na Strawberry to kolejne tego typu tragiczne zdarzenie w Los Santos w ostatnim czasie. Na szczęście dla lokalnej ludności, w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu zjawili się odpowiedni ludzie. Dla każdego przedsiębiorstwa zaleca się zakup dodatkowych systemów przeciwpożarowych. Daily Globe ostrzega. Jeżeli widzisz sytuację niepokojącą lub wprost zagrażającą Twojemu zdrowiu bądź życiu bądź osób trzecich w Twoim pobliżu, skontaktuj się z operatorem 9-1-1. Przedstaw się, podaj swoją lokalizację i krótko, lecz treściwie opisz zagrożenie. Nie obawiaj się informować służb o otaczających Cię problemach.
  9. Written by Madeleine B - DAILY GLOBE, 21/05/2022 Wczoraj zespół Dick in Dixie zamieścił na swoim profilu w serwisie Lifeinvader informację o śmierci dwóch członków – Roya Stevensona oraz Harryego McPhersona. Saksofonista Harry McPherson (32 lata) od dawna cierpiał na złośliwego guza mózgu, o czym wiedzieli niektórzy z jego znajomych. Informacja jednak nie została podana opinii publicznej, ze względu na chęć zachowania prywatności. W zeszłym tygodniu WAV poinformował, że Struna był hospitalizowany – powód jednak nie został ogłoszony. Kilka dni temu sam artysta parę dni temu opublikował na Lifeinvader informację, że czuje się znacznie lepiej i zamierza wyjść ze szpitala w sobotę. Dnia 19 maja pozostali członkowie zespołu, tj. Dick Flame, Roy Stevenson i Patrick Sohrani znany szerzej jako „Speedball” odwiedzili nieszczęśliwie chorego Harryego w Medical Center znajdującym się na Davis. Z zeznań obecnych w szpitalu wynika, że mężczyźni zachowywali się hałaśliwie i prawdopodobnie byli pod wpływem substancji psychoaktywnych. Od Roya czuć było alkohol, a sam jego wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Z kolei Dick miał być nienaturalnie pobudzony po zażyciu narkotyków. Pielęgniarka próbowała wezwać Police Department, jednak nie doczekała się interwencji i była zdana tylko na kolegów i koleżanki z personelu medycznego. Po krótkim pobycie we wnętrzu szpitala muzycy przenieśli się na zewnątrz. Chory na raka Harry zabrał ze sobą lekki, aluminiowy stojak na kroplówkę. Złośliwi twierdzą, że zamiast substancji odżywczych w kroplówce mogły znajdować się substancje psychoaktywne. Kamery nagrywające wejście do szpitala uchwyciły moment, w którym wszyscy wspólnie spożywali alkohol. W pewnym momencie Roy Stevenson źle się poczuł i padł na ziemię. Znajdujący się wokół niego sądzili, że po prostu zatruł się alkoholem i zaliczył „zgona”. Roy jednak nie reagował na żaden bodziec. Dwóch ratowników rzuciło się na pomoc. Niestety, po krótkiej próbie odratowania Roya stwierdzono, że jego funkcje życiowe uległy zanikowi. Zaraz potem pojawili się również paramedycy, którzy przez dłuższy czas próbowali poddać go reanimacji. Członkowie bandu mieli się z nimi kłócić. Wyglądali na bardzo zszokowanych przez całą sytuację. Wszyscy byli cali we łzach. Roya zabrano do kostnicy. W badaniach pośmiertnych wykazano, że mierzył się z nierozpoznaną na czas marskością wątroby. Od dawna jednak był znany z nadużywania alkoholu. Gdy ponad dwa lata temu przepadł, kapela pojechała szukać go do jego rodzinnego Angel Pine. Siostra Roya, również już nieżyjąca Daphne wmówiła zespołowi, że brat zapił się na śmierć, a jego prochy zostały zatopione w butelce po whisky. Roy zmarł w wieku 42 lat. Data pogrzebu nie jest jeszcze znana. Harry wrócił do swojej sali w szpitalu. Miał narzekać na bardzo silne bóle głowy. Zgodnie z powiedzeniem, że nieszczęścia lubią chodzić parami, nad ranem znaleziono go martwego. O piątej nad ranem miał dostać wylewu krwi do mózgu. Co ciekawe, trzy dni temu Dick in Dixie zamieściło nowe zdjęcie w tle na Lifeinvaderze. Przypomina to lakoniczną zapowiedź nowego projektu. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, można przypuszczać, że teoretyczny projekt zostanie wstrzymany. Los Santos, 21.05.2022 Kochani czytelnicy, z najgłębszym smutkiem i żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Roya Stevensona oraz Harryego McPhersona. Informacja ta zrobiła na nas przygnębiające wrażenie. W imieniu zespołu redakcyjnego DAILY GLOBE przesyłam nasze najszczersze kondolencje rodzinie zmarłych i przyjaciołom. Na zawsze pozostaną w naszych sercach jako otwarci, pełni pasji ludzie. Niech Bóg ma Was w swojej opiece i otoczy Was Pokojem. W imieniu zespołu redakcyjnego DAILY GLOBE
  10. Written by Madeleine B - DAILY GLOBE, 16/05/2022 W niedzielę, w godzinach wieczornych, na moście znajdującym się nad drogą Catfish View miała miejsce próba samobójcza. Gdy tylko Los Santos Fire Department dowiedział się o młodym mężczyźnie, zamierzającym skończyć życie skacząc z wysokości, natychmiast została wysłana jednostka na miejsce. Tam dostrzegli samobojcę. Niestety, nie udało się uratować samobójcy – zmarł w wyniku obrażeń po upadku. Z ustaleń Daily Globe wynika, że suicydent miał jedynie piętnaście lat. Prawdopodobnie podjął tak drastyczną w skutkach decyzję po kłótni z najbliższą rodziną. Ofiara utrzymywała złe stosunki z członkami rodziny. Sprawę skomentował jeden ze strażaków LSFD: Jednostka T-5 zaraz po przybyciu rozpoczęła rozkładanie skokochronu, a reszta departamentu dokładała wszelkich starań, aby nie doszło do tragedii. Zbyt często spotykamy się ze zgłoszeniami o próbach samobójczych podejmowanych przez młode osoby. Śmierć tego chłopaka to istna tragedia – brak wsparcia ze strony rodziny na pewno się do tego przyczyniła, lecz nie możemy szukać tutaj winnych. Za tę śmierć odpowiada całe społeczeństwo. Zapytałam również, jak wpływa to personalnie na osobę zajmującą się ratowaniem samobójców: Takie sytuacje pozostawiają ślad na psychice strażaka, często wielu strażaków po wielu latach pracy musi uczęszczać na terapie. Niestety, dane dotyczące samobójstw ujawnione przez amerykańską agencję federalną ds. chorób i ich zapobiegania nie napawają optymizem. Samobójstwo znajduje się na dziesiątym miejscu wśród najczęstszych przyczyn śmierci, a w grupie wiekowej 15-34 – na drugim. Na pierwszym miejscu wśród powodów wymieniane są problemy w relacjach (42 proc.). Inne czynniki to nadużywanie substancji psychoaktywnych (28 proc.), problemy zdrowotne (22 proc.) oraz finansowe lub zawodowe (16 proc.), a także utrata mieszkania (4 proc.). Nasze systemy psychiatrycznej opieki zdrowotnej są niewydolne w całym kraju – powiedziała Julie Cerel, prezes Association of Suicidology. – Nie radzimy sobie z kształceniem specjalistów od zdrowia psychicznego.
  11. Written by Madeleine B - DAILY GLOBE, 14/05/2022 Ostatnia EPka „Nation on Fire” autorstwa zespołu Dick in Dixie odbiła się szerokim echem. Pierwszy longplay zespołu, „Nuthin’ to lose”, wyszedł piątego lutego, po dość długiej przerwie wydawniczej. Oczekiwania po nowym minialbumie były spore, zwłaszcza że znów nie było wiadomo, w jaką stronę pójdzie zespół. Czy będzie kontynuował mocno punk rockowy kierunek, czy jednak – zgodnie z fałszywymi informacjami – pójdzie w kierunku techno. Muzycy zdecydowali się jednak na bezpieczne rozwiązanie i nagranie czegoś podobnego do pierwszego albumu. „Nation on Fire” to EPka, będąca swego rodzaju podsumowaniem dotychczasowego dorobku grupy. Początek jest całkiem obiecujący, gdyż tytułowy utwór „Nation on Fire” – będący jednocześnie kawałkiem promującym album – zaskakuje. Utwór jest intrygujący i wnosi coś nowego do twórczości Dick in Dixie. Tekst został napisany w przypływie emocji, a właściwie to pod wpływem frustracji po śmierci Daphne Stevenson, którą zastrzelił podczas kontroli zastępca szeryfa. Warto zwrócić uwagę na teledysk. Został zrealizowany przez producenta filmowego Rogera Dunswortha, który to w latach 80s tworzył w Vinewood filmy akcji z ojcem Dicka. Sceny przedstawione w teledysku oddają charakter utworu i pozwalają się jeszcze bardziej w niego wczuć. Uważam, że część utworów wypada lepiej na żywo. W studiu zespół postawił na trochę wygładzoną produkcję, która wciąż brzmi bardzo dobrze. Jednak przy takiej dawce energii i ciekawym pomyśle na swój styl, nie ma to większego znaczenia. Zespół znalazł się w miejscu, w którym będzie musiał zdecydować jak będzie wyglądał ich następny krążek. Zapewne EPka to jedynie przedsmak tego, co będziemy mogli usłyszeć w przyszłości. Artystom Dick in Dixie udało się nagrać coś, co trafia zarówno do wielbicieli punka, jak i może zainteresować słuchaczy awangardowego swingu. Udało mi się nawiązać kontakt z wokalistą zespołu. Z Dickiem spotykamy się w moim samochodzie. Spokojny, ciepły wieczór. Mój rozmówca jest w trakcie spożywania posiłku – żeberka i piwo. Całość wywiadu dostępna jest poniżej: MB - Madeleine Brooks, DF - Dick Flame MB: Jako, że jestem fanką zespołu, zdarza mi się śledzenie rankingów w których prowadzicie. Jednym z takich rankingów jest ranking NORM 100, w którym wasz zespół zajął pierwsze miejsce w kategorii rock/metal. To jakieś szczególne osiągnięcie, czy jedno z wielu? DF: To jest zajebiście ciekawe osiągnięcie, z dwóch powodów. Po pierwsze, nie gramy za bardzo rocka ani metalu. Jakbym miał przypisać naszą muzykę do jakiegoś gatunku.. to byłoby jakieś dziwaczne połączenie rockabilly, punk rocka, swingu… Zresztą Speedball, nasz basista, ukuł takie fajne powiedzonko o nas. Że jesteśmy jak big band z lat 30-tych, któremu ktoś wcisnął speed i kazał grać punk rocka. I to ma chyba sens, ale jeżeli chodzi o drugi powód.. No to proszę Cię kurwa, z kim my tu mamy konkurować w tym mieście? Znasz jakieś inne kapele w Los Santos? MB: Mimo wszystko nie brałabym drugiego powodu pod uwagę. Wiele osób z undergroundu zapewne próbuje swoich sił w tworzeniu muzyki, a, jak widać, nie przebijają się – lub nie zostają na scenie dłużej. Jak myślisz, skąd wzięło się akurat zakwalifikowanie do kategorii rock/metal? Wspominasz o tym, że wasza muzyka to hybryda. Nieświadomość organizatorów, czy coś innego? DF: Może. Może wcisnęli tam wszystko co nie wychodzi od raperów i pop gwiazdek. Może wszystko co ma gitary w tle kwalifikuje się u nich jako rock albo metal. To ich trzeba spytać. Ale jest fajnie, nie narzekam. MB: Dla wielu fanów powody o których wspomniałeś nie są oczywiste. DF: No. Fajnie, że się wstrzeliliśmy. Zobaczymy.. zobaczymy co dalej. MB: Jak wyglądała praca nad waszą najnowszą EPką? Było łatwo i bezstresowo, czy może w studiu pojawiały się jakieś napięcia? DF: Ekhm.. mieliśmy swoje problemy, ale nie będę was zanudzał detalami. Ale generalnie mówiąc mieliśmy się tą płytą wyżyć, rozumiesz? Dać upust całemu.. wkurwieniu z ostatnich miesięcy. Trochę było roboty przy klipie, musieliśmy ogarnąć pod to sporo rzeczy. Pomógł nam z tym Roger Dunsworth. MB: Zważając na to, ile dajecie od siebie energii na koncertach, tych emocji musi być naprawdę dużo. DF: Nawet jest ich w cholerę, ale my na naszych koncertach staramy się zawsze zrobić dobre widowisko. Oczywiście na pierwszym miejscu stoi muzyka, ale staramy się zawsze zadbać o ten element wizualny. MB: Zdradzisz choć jedną sytuację zza kulis? Na pewno musiało dziać się coś zabawnego podczas pracy nad nią. DF: Nagrania wyglądały dość standardowo, miały miejsce w naszym studio w Harmony. MB: Nie wiem... kot usiadł na gitarze. Naprawdę, zdradź chociaż jedną sytuację. DF: Oi, mieliśmy kiedyś kota. Ale to było dawno temu, jak jeszcze graliśmy w Blueberry, ze dwa lata temu. Cholerny sierściuch przegryzał nam okablowanie. MB: Żyje? DF: Cholera wie, może spłonął z całą salką. MB: Wy to zawsze macie pecha. DF: A to nawet nie był czarny kot, oi. Ale, ale... Miałem o EPce. MB: Tak. Naprawdę, nie uwierzę Ci że nic się nie działo. W końcu jesteście DICK IN DIXIE. DF: Ludzie chyba myślą, że jak mamy DICK IN DIXIE w nazwie, to zawsze na siłę szukamy guza albo afery. To jest raczej na odwrót. Gramy taką muzykę i obracamy się w takim towarzystwie, że problemy...no jakoś same nas znajdują. DF: Była taka jedna sytuacja, ale czy śmieszna to nie wiem. Jak obejrzycie klip, to zauważycie, że w scenach, gdzie gramy jako kapela na instrumentach nie widać w ogóle Roya. Wiązało to się z tym, że zawalił transport i nie przywieziono nam na plan perkusji i fortepianu. Czasu było mało i trzeba było coś wymyślić. Powiedzieliśmy więc Terry'emu i Royowi żeby udawali, że grają - zrobi się odpowiednio bliskie ujęcia i nic nie będzie widać. Stąd te dziwaczne zbliżenia na Terry'ego, gdzie krzywi się, jakby nie mógł się wysrać od dekady, oi. No ale Roy nie zamierzał się bawić w takie pierdoły, powiedział że to pierdoli i zamiast uderzać pałeczkami w niewidzialne gary, zaczął napieprzać kijem w samochód, co zresztą widać pod koniec. Ot, taka historyjka. MB: Hahaha, mam nadzieję że samochód nie ucierpiał! Wróćmy do EPki. Przesłuchałam całej i powiem Ci, że naprawdę doceniam. DF: Zajebiście to słyszeć. Który kawałek najczęściej katujesz? MB: „Shit out of luck”. DF: A, to Speedballa. Ale wybór dobry, też go lubię. MB: Jak wygląda proces pisania tekstów? Tekst „Shit out of luck” jest dość niecodzienny.. pisanie o tym, że narkotyki są Bogiem? DF: Nie mogę tu mówić za Speedballa. Ale mimo wszystko, radzę spojrzeć na ten kawałek przez krzywe zwierciadło. Nie będę tutaj ukrywał, używki zdarzało się brać i to z różnych powodów. Ale nie wiem, chyba przez to mamy do tego jakiś dystans? Zresztą ten temat przewinie się jeszcze niedługo, ale o tym na razie gadał nie będę. MB: To jak w twoim przypadku wygląda pisanie tekstów? DF: Wygląda to różnie. Raz coś Cię trafia nagle i musisz coś z tym zrobić, przelać na papier bo inaczej szlag cię trafi. Czasami to zbiera się dłużej, wiesz.. jak flegma. I dziubiesz ten tekst kawałek po kawałku aż wygląda to w miarę przyzwoicie. MB: Natchnienie? DF: Czasami po prostu robimy na żywca próbę z chłopakami, oni grają a ja próbuję coś na szybko pod to wymyślić. Kawałki piszę głównie ja, Speedball i Roy. MB: Najbardziej podobają mi się teksty Speedballa. Ten człowiek.. jest specyficzny, ale przy tym naprawdę da się polubić jego ‘kreację sceniczną’. DF: On tego nie kreuje.. on taki jest.. chociaż.. kurwa. Mniejsza. Co znasz jeszcze Speedballa? MB: Ostatnio wracałam do waszych starych kawałków. DF: Pewnie Rhythm and Booze? MB: Taak, to też. DF: Yeaaah, to jest kawał kawałka. Zawsze robił pierdolone wrażenie. MB: Z ostatniej EPki spodobało mi się też Judge nor Jury. Twojego autorstwa. DF: Aaa, tak. Historia z życia wzięta. Stety lub niestety. MB: Nie będę poruszała tego tematu.. Dzięki, że odpowiedziałeś na moje pytania – część z nich pozwól, że zadam kiedy indziej. Ostatnie słowa należą do Ciebie – co z okazji nowej EPki chciałbyś przekazać czytelnikom Daily Globe? DF: Pewnie niektórzy z was się będą zastanawiać, co Dick in Dixie robi w rozmowie z dziennikarką Daily Globe. Ale chyba czasami zapominamy, że niezależnie jak zepsute jest ciało, zawsze się tam znajdzie jakiś zdrowy organ. I to działa w dwie strony. Nie zapominajcie o tym ludzie. Trzymajcie się, pojeby.
  12. Written by Madeleine B - DAILY GLOBE, 13/05/2022 Kto nie słyszał o Love Fist? Ten Legendarny zespół jest już z nami (a raczej był) od kilkudziesięciu lat. Jestem przekonana, że większość naszych czytelników zna ten ‘staroć’ jedynie z opowieści swoich ojców. Każdy stereotypowy Robert opowiadał swojej córce o zamierzchłych czasach, kiedy to koncerty wyglądały zupełnie inaczej niż teraz. Zawsze musiał odwoływać się przy tym do Love Fist. Co by o nich złego nie mówić, wydaje się, że to właśnie oni wyznaczali przez pewien czas standardy ówczesnej muzyki. Podczas swojej wieloletniej kariery mieli wiele wzlotów i upadków – pojawiali się, po czym nagle znikali. Co ciekawe, kilka dni temu znowu pojawili się w Los Santos, gdzie dwóch background players – Duke Harvey oraz Matthew Pitcher rozdawali limitowane płyty z okazji swojego nowego minialbumu. Na miejscu pojawili się fani, którzy bili się o choćby jedną płytę zespołu. Prowadzący wydarzenie odpowiadali na masę pytań zadawanych przez publiczność. Oświadczyli m.in., że ‘zespół, który przez wielu był uważany za wymarły, powrócił’. Jeżeli faktycznie tak jest, to umowną datę 9 maja można uznać za wskrzeszenie łazarza. Wielu starych miłośników było zdziwionych powrotem wymarłego zespołu. Według oficjalnych wiadomości podawanych przez największe czasopisma związane z heavymetalem band rozpadł się w późnych latach 80. Euforia, w której trwali wszyscy zgromadzeni w czasie wydarzenia daje nadzieję na to, że być może tym razem zespół się nie rozpadnie. Eksperci uważają, że comeback zespołu w postaci wydania nowych utworów jest wręcz pewny. Tym bardziej że podobno czołowych członków zespołu, czyli Jizzyego oraz Dicka, widziano w Atlancie, niedaleko tamtejszego studia nagraniowego. Czyżby to zapowiedź czegoś większego? Czołowy publicysta, znawca środowiska metalowego Christopher Cunningham z portalu www.screamnow.com twierdzi: „Różne gatunki metalu mają w gruncie rzeczy to samo źródło. Zespoły typu Love Fist miały ogromny wpływ na to, co działo się w tej muzyce i stanowią jakiś wspólny mianownik. Myślę, że jest niewielu fanów nieoczekujących powrotu zespołu, który słynął z wielu kontrowersji. Kto jednak dzisiaj pamięta ich dziwne akcje? Nikt. Uważam, że zaczynają z czystą kartą. I dobrze.” Przypomnijmy, że zespół Love Fist został założony w latach 80. Swoją historię rozpoczął właśnie w Los Santos, w nieczynnym już dziś barze Tequi-la-la na zachodnim Vinewood. Zyskali tam popularność, po czym ze względu na niekorzystne okoliczności przenieśli się do słonecznego Vice City. Tam, grupa zyskała już ogromną popularność. Była powszechnie znana i lubiana. W 1989 grupę opuszcza Willy McTavish. Odejście Williego uznaje się za oficjalny, dziesięcioletni rozpad zespołu. Wracają na krótki okres dopiero w 2008, po czym znowu się rozpadają. Jako entuzjastka tego typu muzyki, żywię nadzieję, że tym razem nie zawiodą swoich wyznawców i powrócą na więcej niż rok. Czy tak będzie? Zobaczymy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin