Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

[Autobiografia] Vivienne Altefeer


Deathcore

Rekomendowane odpowiedzi

QAwTtow.png


Vivienne Altefeer, dla przyjaciół Vivi, mam dwadzieścia trzy (prawie cztery) lata na karku. Pochodzę z Holandii, ale całe życie spędziłam we Fresno, dokładniej w siódmej dzielnicy, gdzie moi rodzice przeprowadzili się, zanim jeszcze się urodziłam. Piękne, duże miasto, jedno z większych w stanie San Andreas, które było i na zawsze pozostanie moim domem. Byłam główną cheerleaderką Fresno High Cheer w latach 2016-2018, a od 2017 roku zaczęłam zajmować się sztuką tatuażu. Ale zacznijmy od początku.

Dzieciństwo

Urodziłam się w zamożnej, dobrze prosperującej rodzinie. Mój tato, Floris Altefeer jest chirurgiem plastycznym, a moja mama Ellen jest kuratorką sztuki, pomaga też tacie w prowadzeniu prywatnej kliniki. I z tego wszystkiego powstałam ja – pokręcona metalówa, która dziara i wychodzi jej to nie najgorzej. Ale hej, można powiedzieć, że z obu moich starszych coś wzięłam. Dzieciństwo było spokojne, niczego mi nie brakowało, można śmiało powiedzieć, że mnie rozpieszczali, dostawałam co chciałam… I oczywiście się to na mnie w dorosłości odbiło, ale walczę z tym okej? Zwykła szkolna historia laski z bogatego domu, miałam sporo kolegów, koleżanek i wybujałe ego. Nie zliczę ile razy ucierałam komuś nosa, byłam okropna, ale czasu nie cofnę.

Dobrze się uczyłam, za co byłam nagradzana. Ale to nie tak, że uczyłam się tylko dla kasy i nowych zabawek – naprawdę lubię naukę, szczególnie zajęcia artystyczne i wszystko co z artyzmem związane. Taniec, muzyka, rysowanie – to moja bajka. Poza tym nauki ścisłe, od małego byłam sci-fi geekiem, bo mój tato to psychofan Star Warsów. No i stworzył taką samą psychofankę. Star Wars co prawda nie ma zbyt wiele wspólnego z faktyczną fizyką, ale mniejsza o to, zajebiste kino i historie. Tak samo, jak miłość do sci-fi, zaszczepił we mnie miłość do metalu.

Nastolatka

W okresie nastoletnim byłam jeszcze bardziej nieznośna, ale to też okres największych zmian. Tato często zabierał mnie na koncerty, chodziłam na zajęcia z tańca i rysunku. Coraz wyraźniej rysowała się moja przyszłość, bo obie te rzeczy kochałam nad życie, nie wiedziałam nawet co bardziej. Zapełniałam pierwsze szkicowniki, uczyłam się pierwszych choreografii, nic nadzwyczajnego. Problem pojawił się, gdy rodzice faktycznie zaczęli zwracać uwagę na to, co znajduje się w moich szkicownikach. Tak. Lubię mroczne klimaty, czaszki, węże, upadłe anioły, te sprawy. To tematyka mojej sztuki. Dark art, gore art, mój żywioł. Posłali mnie do szkolnego psychologa, ale to niewiele zmieniło, bo w głowie miałam względnie poukładane, poza byciem upartą, zadufaną w sobie egoistką, pf.

Przez mój styl życia nie obyło się bez problemów. W high school zadarłam z dzieciakami ze starszych klas i odbiło się na mnie to, co sama robiłam innym dzieciakom. Poniżali mnie, wyzywali, parę razy nawet wdałam się w bójkę, lubiłam rozrabiać – co też w końcu im zaimponowało. Zaczęli mnie bardziej poważać, szanować i lubić. Spodobało im się to, że nie daję sobie wejść na głowę, więc przez resztę szkoły miałam już z górki. Dostałam się do drużyny Fresno High Cheer, gdzie po roku zostałam główną cheerleaderką, zastępując kończącą szkołę kumpele. Fioletowo-złote pompony, obcisłe sukienki, znacie ten temat. Dopingowałyśmy szkolną drużynę futbolu amerykańskiego. Status głównej cheerleaderki przyniósł mi dużo korzyści i rozpoznawalności w szkole, więc reszta zleciała mi już bardzo spokojnie, poza częstymi imprezami i wracaniem do domu w kiepskim stanie. Rodzice tego nie pochwalali, często dawali mi szlabany, ale zawsze znalazłam sposób, żeby się wyrwać. Rebel nastolatka w okresie dojrzewania, kto by się spodziewał, hah.

Samo bycie główną cheerleaderką, która brała czynny udział w układaniu choreografii utwierdził mnie w przekonaniu, że taniec to nie do końca to, co chcę robić. Że to właśnie rysowanie, malowanie jest moim przeznaczeniem. Na siedemnaste urodziny rodzice sfinansowali mi kurs tatuażu od zera, potem kupiłam własną maszynkę, igły i tusze, by doskonalić umiejętności w domu, póki jeszcze się uczę – tatuowałam znajomych, często starszych, głównie za przysługi. Nie robiłam tego dla pieniędzy, bo miałam ich pod dostatkiem. Robiłam to dlatego, by rozwijać swoją pasję i przy okazji otwierać sobie wiele dróg u moich dłużników. Alkohol bez skończonych 21 lat? Nie ma problemu. Narkotyki? Nie ma problemu… I tak dalej i tak dalej. Zawsze miałam nosa do interesów.

Dorosłość

Gdy skończyłam szkołę od razu zaczęłam pracę w studiu tatuażu, z początku na stażu. Nie poszłam na żadne studia, bo już wiedziałam, co chcę robić. Fresno dało mi masę możliwości na rozwój w branży, żebyście wiedzieli, ile tutaj ludzi chce sobie zrobić dziarkę w stylu dark art czy gore, cała masa. Miałam zawalony grafik, ale dawało mi to masę satysfakcji. Byłam też w pierwszym poważnym związku, który nie przetrwał próby czasu, bo po roku uczucia zaczęły powoli wygasać, a ja sama skupiałam się bardziej na sobie i swojej przyszłości. Nie powiem, że nie, przykro mi było, to był porządny, dojrzały facet, ale cóż. Nie kliknęło. Podobało mi się, że był taki ogarnięty życiowo i często stawiał mnie do pionu. Jestem imprezowiczką, która nie stroni od używek – a on wręcz przeciwnie. Był managerem restauracji, do której często mnie zabierał, potrafił się dobrze ubrać, był zadbany. Może jestem na tyle popieprzona, że porządni faceci nie są dla mnie i powinnam sobie znaleźć takiego samego świra, jak ja?


iFZmRkQ.png

W8kykP4.png


W marcu 2021 roku wyprowadziłam się do Los Santos. Tak jest, miasto świętych, jak spełniać marzenia, to tylko tam. Ta.. Nie obyło się bez problemów, ale do tego zaraz przejdziemy. Los Santos od zawsze robiło na mnie spore wrażenie, szczególnie Vinewood i życie gwiazd. Jestem chorobliwie ambitna i zawsze chciałam być najlepsza, stąd to był dla mnie oczywisty kierunek. Zatrudniłam się w Los Santos Tattoo & Piercing w Mirror Park, moim szefem był Robert Brantley, członek lokalnego klubu motocyklowego Lost MC. Jako sprawdzenie moich umiejętności po pokazaniu portfolio, poprosił mnie, bym wytatuowała mu żniwiarza na prawej łydce. Prościzna. Facet był cały w dziarach i to było jedyne miejsce, gdzie taka dziara by się zmieściła, a jaki był zachwycony! Dostałam tą robotę i zaczęłam działać. Jedna dziarka, druga, trzecia, jedna impreza, druga, trzecia, jeden koncert, drugi, trzeci.. Bardzo szybko dałam się wkręcić w nocne życie Santos. Dużo za sprawą samego Roberta Brantleya, który poza byciem moim szefem, został moim przyjacielem. Chodziliśmy razem na koncerty lokalnego zespołu Dumpster Kids, gdzie poznałam jego braci z Lost MC, a także sam zespół DK. Kiari Bradford, Mia Parker… I ten trzeci, o którym zawsze zapominam. Z Kiarim imprezowałam na początku, ale później zaczął mnie zlewać, miałam takie wrażenie – ale nic nie szkodzi, bo Mia Parker, perkusistka Dumpster Kids, szybko wskoczyła na jego miejsce. Moja najlepsza kumpela. Nie zliczę ile imprez razem zaliczyłyśmy, ile krzywych akcji nas spotkało. Moja znajomość z Lost MC szybko jednak przestała być taka przyjemna. Byłam świadkiem paru strzelanin, sama nawet dostałam raz z noża. Nie polecam nikomu, mam ogromną traumę do dzisiaj, ech…

 

WnHEWwL.png


I wtedy też Robert Brantley pokazał mi, jak się bronić. Zabrał mnie na dziką plażę i zaczął uczyć obsługi broni palnej. Boję się broni, ale przy nim czułam się bezpiecznie. Zawsze czułam do niego coś więcej, niż przyjaźń. Niestety ten „raj” na ziemi szybko się skończył. President Lost MC, żonaty Otis Bidman zaczął spędzać ze mną coraz więcej czasu, co skończyło się rozwodem i wyznaniem mi swoich uczuć.. A ja nie czułam tego, co on. To był mój ogromny błąd. Była żona presidenta bardzo chciała mnie dostać w swoje ręce, a później także sam Otis. Musiałam uciekać z Los Santos. Robert próbował mnie jeszcze zatrzymać, mówił, że coś wymyśli, że znajdzie sposób, by ich przekonać. Że ma już nawet jakiś pomysł – ale dla mnie to było za dużo. Nie chciałam go zostawiać, nie chciałam ich zostawiać, ale cholernie bałam się o swoje i jego życie, gdy dowiedzą się, że ma ze mną kontakt… A jeśli plotki, które słyszałam to prawda, to Mongols MC dopięło swego i jedynie gdzie mogę ich odwiedzić, to na cmentarzu, ech.

Wróciłam do Fresno, założyłam swoje studio tatuażu i starałam się żyć tak, jakby nic się nie stało. Biznes szedł mi dobrze, znałam to miasto, miałam jakąś swoją starą bazę klientów. I tak minęły mi dwa lata – ciągle jednak czułam jakąś taką pustkę. Że zmarnowałam swoją szansę, że jestem w niewłaściwym miejscu. Postanowiłam, że spróbuję jeszcze raz. Pod moją nieobecność przekazałam pieczę nad salonem mojemu najlepszemu pracownikowi, doglądając biznesu zdalnie i ruszyłam. Kierunek Los Santos. Ciekawe co tym razem mi przyniesie.

 

Inspirowane użytkownikiem Bartas

Notka OOC od autora:

 

Spoiler

Cześć, wznawiam gierkę na starej postaci tatuatorki i będę tutaj opisywał jej historię w formie autobiografii, oczywiście nigdzie nie wypuszczonej w świecie IC. Zapraszam do komentowania, interakcji w grze i cóż - miłej lektury! 😄

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin