Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

hagiroshy

Gracz
  • Postów

    12
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Informacje dodatkowe

  • Discord
    hagiroshy#5082

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia hagiroshy

  1. Rejestracja biznesu Pełna nazwa przedsiębiorstwa: BERARDO & FIORENTINO FUNERAL HOME Właściciel przedsiębiorstwa : Theodore Fiorentino Współwłaściciel przedsiębiorstwa: Peter Berardo Numer telefonu właściciela: 844436 Identyfikator przedsiębiorstwa: 938 Typ przedsiębiorstwa: Zakład pogrzebowy. Adres przedsiębiorstwa: Davis Ave. Kopia wniosku aplikacji o biznes:
  2. Jak wiadomo Los Santos to miejsce w którym jest spory współczynnik przestępczości, z którym wiąże się wiele zgonów. Dzięki ofercie zakładu BERARDO & FIORENTINO FUNERAL HOME opłakujące rodziny będą w stanie w spokoju opłakiwać wielką stratę, gdy profesjonaliści zajmują się niezbędnymi przygotowaniami na ostatnie pożegnanie. O zakładzie: Zakład pogrzebowy FIORENTINO & BERARDO FUNERAL HOME to miejsce, które z godnością zajmą się przygotowaniem klasycznego pochówku dla Twoich bliskich. Zakład zorganizowany jest na (adres) i operuje na terenie całego Los Santos z możliwością sprowadzania zwłok z zagranicy USA. Zakład zajmuje się: kosmetyką oraz rekonstrukcją zwłok, organizacją pogrzebów, relokacją zwłok oraz ich przechowaniem. Ten zakład pogrzebowy ma też swoją mroczną stronę, właścicielami są osoby powiązane z jedną z włoskich rodzin mafijnych. Nieliczni z ich bliskich wiedzą, że zajmują się oni przekrętami, przemytem narkotyków w ciałach, sprzedażą organów oraz pozbywaniem się zwłok grzebiąc je pod innym nazwiskiem. Cennik usług: Notka OOC: Witam wszystkich serdecznie. Razem ze Sklero wchodzimy z nowym projektem, mającym na celu umilić grę zarówno nam, jak i reszcie graczy. Tak jak było wspomniane wyżej, gramy w The Sclafani Crime Family. Chcemy dla swoich postaci dodać konkretny epizod, by móc kontynuować naszą zajawkę, a także dzielić się z nią innymi. Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z tematem oraz korzystania z naszych usług IC. Pozdrawiam! Lokalizacja: Czego potrzebujemy: -Karawan (Romero Hearse) -Obiekty pod biuro zakładu pogrzebowego
  3. ((za literówki z góry przepraszam, późno było))
  4. ** 14.10.2021r, Los Santos Stoję znów nad tym miastem, gdzie te dni spierdalają szybciej niż zając przed lisem. Akurat tutaj jednego widziałem, stąd to porównanie. Dawno tutaj nic nie pisałem… Nawet ciężko teraz znaleźć czas, żeby móc spokojnie pomyśleć z tej szerszej perspektywy, mieć widok z góry na siebie i swoje życie. Ostatnio u mnie się dużo dzieje. Zmieniłem swoje lokum. Takie o jakim nawet nie marzyłem, bo przecież byłem skazany na to, że będę spał kilka godzin w jakiejś norze z grzybem na ścianie. Ambicje mi nie pozwoliły na to by tak skończyć. Dlatego to mieszkanie jest moją nagrodą, że postawiłem się życiu niczym ruchomy mur nie do rozburzenia. No właśnie… Co do rozburzenia to powoli moja konstrukcja chyba siada. Widzę w oczach innych, że się zmieniłem, sam to widzę. Nie wiem co na to ma wpływ. Sinusoida chyba w końcu leci u mnie w dół. Przecież nie możemy być cały czas na szczycie, coś się musi spierdolić po czasie, kiedy się wszystko dobrze układa. Mamy nowych współpracowników, którzy okazują do nas szacunek i pokazują, że można im zaufać. A zyski? No właśnie, gdyby nie te zyski to dalej musiałbym mieszkać w swojej starej klitce. Wczoraj jednak wprowadziłem ich w błąd. Zdaje sobie sprawę, że to była zwyczajna pomyłka, ale chciałem z Nimi rozmawiać, jakbym to ja ustalał zasady tej gry, że to ja w końcu mogę dowodzić… To mnie chyba zgubiło i z generała sam się zdegradowałem na szeregowego plutonu Stanleya Berardo. To nie wszystko… Pojawiła się pewnego dnia pod Paddys rudowłosa kobieta, która rzucając swym spojrzeniem i wdziękiem oczarowała mnie. Była inna niż wszystkie… Pierwszy raz poczułem coś, czego nie da się opisać słowami. Pierwszy raz chciałem pokochać kobietę, a nie wykorzystać, jak szmatę, jak dotychczas to było. Uruchomiłem swoje kontakty – pomogła mi Lora. Pozwoliła mi nawet zlać się kurewsko drogimi perfumami Manzy'. Spotkaliśmy się z nią… okazało się, że ma na imię Valentina – piękne imię. Próbowałem być lepszy niż wszyscy, próbowałem pokazać się z jak najlepszej strony, ale jak się potem okazało to wszystko było na nic. Zwierzyła mi się tego wieczoru, że też przeżywa mocne wątki miłosne. Doradziłem jej jak przyjaciel – po prostu. Potem chciałem utrzymać dalszy kontakt. Spodziewałem się, że sama się do mnie odezwie, lecz nic z tego. Wywnioskowałem, że ona kocha w głębi duszy, podświadomie kogoś innego i Teddy' w tej sytuacji jedynie może zaprosić grubego Ala’ na obiad, a nie tą piękną okazałość, która pojawiła się nagle, tak znikąd. Czuję się, jakby mnie ktoś przywiązał i spuścił ze skarpy. Pojawiły się większe pieniądze i prawdziwe uczucia, które szybko mnie zweryfikowały. Zastanawiam się, czy nie wynająć jakiejś chaty zbitej deskami, by zamknąć się i na chwile opuścić miasto… miasto aniołów. **
  5. ** 22.09.2021, Los Santos Kilka dni temu przez przypadek trafiłem w to miejsce, jak musiałem spierdalać przed glinami. To był pierdolony fart, że tutaj trafiłem. Kiedy wychodziłem z tego domu, syreny wyły jakby były już koło mnie. Jechałem przed siebie i trafiłem tutaj – pod tą wielką scenę, która chyba była jakimś pierdolonym znakiem dla mnie. Nie wiem czy gość, którego opisze jest w ogóle wart tego tuszu, papieru i czegokolwiek. Ale było to na tyle dziwne i głupie, że chyba mnie samemu dało do myślenia. W akcji włamania towarzyszył nam Savoca – gość, który od początku wydawał się obsrany, ale nie chciałem negować zaufania do niego przez naszego Stanleya. Fakt, że uciekł nogami z miejsca, gdzie kradliśmy fanty był chory, owszem. Ale to, że wyskoczył z łapami na Luke’a, a później mnie i Alfiego było kwintesencją głupoty. Zdałem sobie chyba sprawę, że to poważna sprawa żyjąc z tymi ludźmi, w tym miejscu. Koleś dostał kulę w łeb. Cóż, nic dziwnego. Ale dziś… W sumie niedawno. Po tej rozmowie od razu chciałem zostać sam, przyjechać tu i wylać z siebie to wszystko. Dzisiaj razem z Alfim zostaliśmy wyróżnieni. Dostaliśmy zielone światło, żeby zwiększyć naszą działalność. Działalność drużyny Stanleya. Jak sam Larry powiedział: „dostaliśmy imię na tej ulicy”. Spierdolić to teraz… Równie tak samo mogę załadować 9’tke i jebnąć sobie w głowe – na to samo wyjdzie. Ten zeszyt to taka moja świątynia, gdzie gadam sam ze sobą. Gdyby ktoś to przeczytał, nikt by nie skumał po co to robię. Może ktoś inteligentny by się domyślił… W tej grze nie ma co za bardzo pokazywać uczuć, emocji, ale każdy człowiek je ma. Dzisiaj ja chcę podziękować Bogu, że tu jestem i daję sobie radę. Nie wiem za co, ale ktoś wyciągnął mnie z gówna i prowadzi do góry na szczyt. Czym ja niby zasłużyłem? Chuj go wie.. Dziwi mnie, że po drodze na ten szczyt, zabijam ludzi, a pnę się jeszcze wyżej. Mam świadomość, że ta moja filozofia nie ma wysokiego priorytetu w moim życiu. Znając odpowiedź, wszystko straciłoby sens. Jestem tu i teraz, ja i dzisiejszy dzień i każdy następny – to się liczy najbardziej. **
  6. ** 14.09.2021, Los Santos To był pojebany sen. Widziałem to, co widziałem dokładnie pare godzin temu. Gdy zatrzymam w umyśle kadr, tego co widziałem, tego co zrobiłem… Tego podziurawionego gliniarza i jego syna. Krew, która bryzgała obok, i to że to ja pozbawiłem ich życia. Wiem, że nie mogę się załamać. Widocznie ktoś tam na górze postawił mnie w tym miejscu po coś. Nie ma szans teraz na odwrót. Muszę cieszyć się tym, że zadanie zostało wykonane, a szacunek u Stanleya cały czas wzrasta. Jednak na pewno będę musiał jeszcze „odchorować” ten dzień. Trzeba przecież widzieć pozytywy - tak jak to było wcześniej! Biznes Stana już stoi. Mamy już swoje miejsce, zajebiste miejsce. Trochę się gostek musiał wykosztować na zakup tego miejsca, sprzętu i wszystkiego. Jedno jest pewne. Jak się tam jest, to pachnie ten pieniądz. Możesz tym smrodem śmieci się zaciągnąć, a i tak pachnie to jak perfumy Miss Dior twojej kobiety. Stanley coś wspomniał naszej trójce, że ktoś postrzelił jednego od Nas. Mówi się, że byli to ruscy. Musimy uważać i pilnować swoich miejsc, gdzie najwięcej czasu każdy z nas spędza, mieć oczy dookoła głowy. To kolejna powód dla którego musze być teraz skupiony i nie myśleć o tym co będzie, a o tym co jest teraz i tutaj. Carpe diem Theo, carpe diem… Nie wiem czy wczoraj jakaś kamera mnie złapała i nie pójdę siedzieć. Nie wiem czy zaraz nie wyniknie jakaś wojna uliczna, w której będę musiał brać udział. Wiadome jest mi jednak to, że się nie poddam. Skoro tu jestem, to widocznie tak miało być i do tego zostałem stworzony, by pomagać tym ludziom, żyć z nimi, oddychać tym samym powietrzem co oni. Co ma być to będzie. Nie ma tu czasu na wzruszenia, czy strach Theo… Jestem i tak z siebie dumny. **
  7. ** 09.09.2021, Los Santos Dni mijają dość szybko. Mam jakieś pojebane wrażenie, że wstąpiłem do tego miasta na chwilę, że popełnię jakiś jebany błąd i będę musiał znowu uciekać. Staram się do tego nie dopuścić. Dobrze mi tutaj. Mam wrażenie, że na Vinewood się urodziłem. Wszystko idzie po dobrej myśli. Gotówka się zwiększa, każdy dzień praktycznie to zyski. Na tyle wszystko idzie w dobrą stronę, że kupiłem swoje auto marzeń, takie jakie od zawsze chciałem, czyli pierdolonego SUV’a, Ballera – wysokie auto z zajebistym komfortem w jeździe. W końcu auto, gdzie zawieszenie nie siada, jak Fred do niego wsiada. Razem z tym debilem – Fredem oczywiście – kupiliśmy nową miejscówe, o której nikt nie wie oprócz nas i nikt się o niej nie dowie, nawet Stanley. Z racji, że hajsu nam przybywa, nie możemy tego trzymać na koncie. Musieliśmy znaleźć bezpieczne lokum, w którym będziemy gromadzić nasze zyski. Mam zaufanie do Grubego, on do mnie też, dlatego nie boję się tego trzymać razem w jednym miejscu. Jesteśmy jak pierdolona rodzina, śmiało znowu mogę o Tobie napisać Alfred, że jesteś moim bratem i cieszę się, że jesteś. Brzmi to jak jakieś romansidło, ale w tym świecie, w życiu które prowadzimy ten zeszyt jest po to, żebym mógł to powiedzieć. Czas mija spokojnie. Czekają nas nowe przygody. Stanley kupił nowe lokum. Zajebista jest ta miejscówa. Na pewno spędzimy tam dużo czasu, a to przyniesie zysk dla mnie i całej naszej drużyny. Stan wspomniał również o zlikwidowaniu jakiegoś gościa. Jedyne zło, które wyrządzałem ludziom to opierdalanie proszkowego gówna dla uzależnionych dzieciaków. Nie wiem czy jestem na to gotowy, ale chyba na tym polega ta gra. Mam zrezygnować? Nie wyjdę na tym zbyt dobrze. Potrzebuje paru dni, musze się na to nastawić, bo nie będzie to łatwe. Zachleje pewnie te pare dni po fakcie dokonanym, zanim zapomnę o tym co się stanie. Jest dobrze i będzie dobrze. Staram się wszystko analizować i przewidzieć – to chyba dobra droga, żeby się nadal świetnie trzymać. **
  8. ** 31.08.2021, Los Santos Niestety, starego dziennika nie odzyskałem po wyjściu z dołka w Liberty. Jeśli dobrze pamiętam… byłem tam za pobicie rudego Irlandczyka w barze. Od zawsze ich nie trawiłem. Więc oto jesteś od nowa, mój kajecie. Może to jakiś znak? Przecież prowadzę inne życie od dwóch tygodni. Praktycznie wszystko się zmieniło. Nadal kompletnie nie wiem co u mojej rodziny. Nie wiem czy w ogóle jeszcze żyją. Kuzyn Leo nic się nie odzywa, a tylko z nim miałem jakiś tam kontakt. Sam się dziwie, że o tej rodzinie jeszcze w ogóle myśle. Cóż… Taki już jestem. Wyrządzili mi piękło, a ja… Nie wiem czy to tęsknota czy zwykła ciekawość. Teraz jest o wiele lepiej. Dzięki Frediemu żyję, dzięki Peterowi Berardo mamy nowy dom. Los Santos – to miasto to raj i wielkie bagno jednocześnie. Można je kochać i nienawidzić. Porównując do Liberty, jest tu o wiele lepiej. Stanley to świetny gość. Pomaga nam jak może. Dba o nasze portfele. To miasto jest chore, to miasto ćpunów. Po zachodzie słońca panuje tutaj noc żywych trupów. Dobrze, że sam nie biorę, bo dołączyłbym do tego grona. A tak to tylko trzepie z nich siano – robię to do czego chyba zostałem stworzony, pracuje tak już od gówniarza. Zastanawiam się tylko, czy to co robię, jest tą drogą którą rzeczywiście powinienem iść. Ludzie w moim wieku, mają dom, swoją rodzinę. Jest sierpień, czas wakacji, a na jedynych wakacjach na których kiedykolwiek byłem to odsiadka.. Ostatnio za włamanie. Ale mimo wszystko… Dobrze mi tu, poznałem chyba nową rodzinę. Ci ludzie pokazują mi, że nie jestem sam. A bez tego ulanego skurwiela – Frediego, dawno bym już przepadł. Gdyby ktokolwiek zapytał mnie czy jestem szczęśliwy, śmiało odpowiem, że tak. Wszystko przede mną. Życie jak widać pokazuję, że ciężko jest samemu coś w nim zmienić. Los sam to robi za nas… Tod. **
  9. Imię i nazwisko postaci: Theodore Fiorentino Wiek: 27 Background: Tod urodził się w Nowym Jorku. Mieście, gdzie liczba mniejszości włoskiej jest najliczniejsza. Duże miasto, Stany Zjednoczone, duże perspektywy - tak widział to ojciec Theodore'a, który wyemigrował z małego miasteczka wyspy Sycylii. Tod od początku był wścibskim jedynakiem, który uważał, że wszystko może i wszystko mu się należy. Od najmłodszych lat traktował życie za przygodę, a będąc dojrzalszym przełożył to na codzienne imprezowanie, zabawę i dbanie o stały zastrzyk dawki dobrego humoru, w którym pomagały używki i dobre towarzystwo, nie zważając na konsekwencje takiego trybu życia. Jego rodzice nie wytrzymywali nacisku jego sposobu myślenia, spędzania czasu, wizji przyszłości, na której w sumie Tod nigdy się nie skupiał. Wachlarz problemów i skutków stylu bycia doprowadziły do zmiany adresu zamieszkania Theodore’a. Nie było lekkie dla niego poczucie świadomości bycia w stu procentach odpowiedzialnym za swoje życie. Przyjaciel ze szkolnej ławy Fred pomógł mu w zdobyciu odpowiednich kontaktów, by na własną rękę dotknąć ulicznego syfu. Zgarniając pierwsze profity apetyt chłopaka wzrastał. Udane transakcje przeprowadzone w ciemnych uliczkach napędzało większy głód pieniężny i pomysły na idealny plan życiowy z cyklu: „bawić się, zarobić i się nie narobić”. Wizja lokalu przesiąkniętego dymem papierosów i pułkami wypełnionymi alkoholem, przerodziła się w cel do zrealizowania. Jednakże aktualne opychanie szczylom dragów nie przybliżało go do sukcesu. Niespodziewanie z nieba spadła oferta nie do odrzucenia. Wystarczyło dorwać jednego z chłopaków ciemnych dzielnic. Na tyle, by nie mógł samodzielnie się po nich ruszać. Sama robota została wykonana z oczekiwanym skutkiem. Celem okazał się syn jednego z trzęsącego miastem iryjczyka. Niespodziewanym zdarzeniem dla młodych poszukiwaczy przygód był brak wynagrodzenia za wykonaną robociznę, która okazała się zwyczajnym wykorzystaniem ich. Tod i jego najlepszy kumpel Fred w zamiarze bycia bezpiecznym, musieli opuścić miasto i porzucić dotychczasowe miejsce zmagań z marzeniami. Następny rozdział ich życia rozpoczął się w mieście aniołów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin