Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

przekadzia

Gracz
  • Postów

    42
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez przekadzia

  1. PODSUOMOWANIE MIESIĘCZNE: 1. Zakup siedziby od Państwa Adams 2. Nawiązanie współpracy z architektem w celu zaprojektowania siedziby spółki 3. Spotkanie wewnętrzne zarządu w celu omówienia dalszych działań 4. Remont siedziby spółki 5. Stworzenie oficjalnej strony spółki na LI [link] 6. Spotkanie z CEO Green Energy w celu doprowadzenia energii z elektrowni wodnej 7. Dopięcie umowy z Green Energy 8. Spotkanie z CEO Venture w celu omówienia występu w wywiadzie 9. Udzielenie wywiadu przez CEO SUN MUNCHIES dla magazynu Venture [link] 10. Zabezpieczenie budynku spółki przez firmę SecureSens 11. Nawiązanie współpracy z lokalem 310 Basement i wprowadzenie produktów do ich oferty WYDATKI: $802500 SS Z GRY:
  2. Informacje o zleceniodawcy: Dane firmy: SUN-MUNCHIES Adres: La Mesa, Los Santos, San Andreas Kontakt: [email protected] Terminy: Data rozpoczęcia przetargu: 10.03.2024 Data zakończenia przetargu: 15.03.2024 Informacje o zleceniu: SUN-MUNCHIES ogłasza przetarg, w celu wyłonienia firmy zajmującej się montażem zabezpieczeń alarmowych, systemu monitoringu oraz zabezpieczeń antywłamaniowych i przeciwpożarowych. Wszelkie systemy ujęte w przetargu będą wykonywane w głównym budynku firmy, gdzie znajduje się przestrzeń biurowa oraz hala produkcyjna wraz z magazynem. Wymagania: - Dane firmy; - Kosztorys; - Wstępny termin realizacji zlecenia.
  3. HISTORIA POWSTANIA: Początek marca 2024 roku to data narodzin nowego gracza na mapie lokalnego rynku w produkcji chipsów i innych słonych przekąsek na terenie słonecznego Los Santos. SUN-MUNCHIES wkracza na rynek z gorącą pasją do smaku i świadomym zobowiązaniem do jakości swoich produktów, prezentując nie tylko znakomite, dopracowane blandy smaków tradycyjnych chipsów, ale także z wyraźnym zaangażowaniem, przywiązaniem do zdrowia i innowacji. Młoda właścicielka spółki - Maya Summer ma świetlane plany wyjścia naprzeciw wygórowanym oczekiwaniom koneserów przekąsek, które oferować będą wyjątkowe połączenia tradycyjnych smaków wraz z innowacyjnymi rozwiązaniami dzięki nowoczesnym technologią produkcji. Przedsiębiorczyni świetnie zdaje sobie sprawę, że jedynie dzięki najwyższej jakości oferowanych przez nią produktów będzie w stanie zadowolić podniebienia swoich przyszłych klientów, mieszkańców Los Santos. Cel, Plan który od dłuższego czasu rodził się i ewoluował w głowie Mai Summer, powoli staje się rzeczywistością wchodząc w życie. Kobieta finalnie postanowiła wziąć się w garść, odważyć się i przyjąć na siebie ciężar zarządzania, wielką odpowiedzialność prowadzenia swojej własnej spółki po długich namowach jej bliskich i wziąć się do pracy. Aby zapewnić bezpieczny i pewny start swojej inwestycji, właścicielka zadecydowała dobrać jeszcze jedną parę pomocnych rąk do zarządu - od razu kierując się myślami na pewną doświadczoną osobę, mianowicie Laurentino którego miała już okazję sprawdzić w przeszłości pod kątem umiejętności, zaangażowania i doświadczeniu w pracy, za czasów początku działania spółki McGuire & Foster Limited Company, której był pracownikiem działającym pod nikim innym jak Mayą Summer. ZAŁOŻENIA SPÓŁKI: Firma w najbliższej przyszłości zamierza skupić się nad innowacyjnymi recepturami, aby wprowadzić na rynek zdrowe przekąski oparte na dobrze znanych każdemu chipsach. Opierać się będą nie tylko na jednym podstawowym warzywie, ale też na pozostałych w akompaniamencie wszelakich różnych mieszanin przypraw i smaków. Spółka również będzie miała na uwadze problemy, z jakimi codziennie boryka się nasza strudzona planeta, dlatego też podejmie każde możliwe kroki w kierunku zrównoważonej produkcji minimalizacji wpływu na środowisko. W tym celu ma zamiar współpracować z dostawcami, którzy również przyświeca podobna idea. LOKALIZACJA: ZAŁOŻENIA OOC: Hej, wraz z @Zgrywu wychodzimy z pomysłem stworzenia spółki zajmującej się produkcją chipsów oraz słonych przekąsek. Oboje już mieliśmy do czynienia w prowadzeniu spółki i wiemy jak ten kawałek chleba ugryźć i zjeść. Wychodzimy z pomysłem produktów, które z jednej strony wydają się być dość oczywiste, banalne, zaś z drugiej naprawdę fajnie można będzie stworzyć pole do gry zarówno pracownikom, jak i osobom, które będą chciały nawiązać z nami współprace w przyszłości. Również nie chcemy od razu rzucać się w wir jako mała lokalna spółka i uderzać do największych graczy, lecz wszystko tworzyć stopniowo, przez co można będzie odnieść wrażenie że spółka rozwijać będzie się dość powoli. Stawiamy przede wszystkim na faktyczną grę, gdzie będziemy chcieli pokazać trudności jak i sukcesy dopiero raczkującego przedsiębiorstwa. W pierwszej kolejności skupimy się nad wypuszczeniem podstawowych wariantów smaku naszych chipsów, a następnie sukcesywnie będziemy chcieli wprowadzać kolejne wariacje smaków oraz nowych produktów. A co do reszty ruchów? Czas pokaże i nas zweryfikuje co z tego się ukształtuje. DANE REJESTRACYJNE SPOŁKI: Nazwa: SUN-MUNCHIES Adres: La Mesa Członkowie zarządu: CEO: Maya Summer COO: Laurentino Diocleziano Udziałowcy: Maya Summer - 50% Laurentino Diocleziano - 50% Kapitał: $250,000
  4. **Na oficjalnej stronie Weazel News pojawił się nowy materiał. Użytkownicy aplikacji mobilnej otrzymali powiadomienie. Artykuł poza samym tekstem zawiera pliki audio oraz wideo. Możliwość komentowania została włączona z podstawową moderacją** I. PIERWSZA STYCZNOŚĆ ORGANÓW ŚCIGANIA Z LUDNOŚCIĄ ŻYDOWSKĄ 23 lutego 2024 roku w różnych mediach społecznościowych pojawiło się krótkie nagranie, gdzie można zauważyć kilka osób z ludności żydowskiej, która zostaje aresztowana przez RIOT ze strony LSSD podczas modlenia się przez nich pod budynkiem firmy McGuire & Foster Limited Company. Obecni na nagraniu są dodatkowo przedstawiciele LSPD, którzy również prowadzili działania wobec przedstawicieli diaspory żydowskiej. Na nagraniu można usłyszeć wykrzykiwane przez protestujących hasła, które nawołują do oddania im budynku, ponieważ według ich słów został im on zabrany nielegalnie dziesięć lat temu. Samo wideo przedstawia moment związany bezpośrednio z ich aresztowaniem i nie pokazuje przebiegu całej sytuacji od jej początku. Kilka godzin później, okoliczny Rabin z Textile City zarzucił LEA naruszenie prawa w postaci łamania wolności religijnej i dokonania zamachu na kulturę żydowską. Dodatkowo miały miejsce pomniejsze zamieszki na terenie miasta, a w szczególności pod City Hall. Następnego dnia, kilka profili prowadzonych przez osoby żydowskiego pochodzenia opublikowały wpisy, gdzie zarzucali prowadzącemu wówczas negocjację Senior Lead Officer Harvey Hayden wprowadzenie obecnych tam osób w pułapkę, tym samym łamiąc zasady pokojowych negocjacji i przyzwalając na naruszenie wolności religijnej, a zarazem zamachu na ich kulturę. Nie kryją oni oburzenia w stosunku do oficera Harvey Hayden, ponieważ początkowo to właśnie obecni wówczas przedstawiciele ludności żydowskiej poprosili go o przybycie i rozmowę. Domagają się oni ukarania wszystkich LEO za naruszenie ich praw. Nasza redakcja nawiązała kontakt z LSSD, kierując pismo z prośbą o udzielenie informacji na temat prowadzonych tam działań. Pion medialny odpowiedział na pytania redakcji i przedstawił on swoje stanowisko: Redakcja Weazel News jako jedyna uzyskała dostęp w tej sprawie do zapisów nagrań z bodycamów zastępców biorących udział w incydencie z 24 lutego 2024 roku pod budynkiem należącym do McGuire & Foster Limited Company: II. EMOCJONUJĄCA KONFERENCJA PRASOWA LOS SANTOS POLICE W dniu 25 lutego 2024 roku o godzinie 19:00 na stacji numer dwa Los Santos Police Departament na Mission Row odbyła się konferencja prasowa dotycząca zatrzymania ludności żydowskiej na terenie Textile City. Zwołanie konferencji nastąpiło po tym, jak do sieci trafił filmik z momentu zatrzymania ludności żydowskiej przez RIOT oraz LSSD. Samo nagranie nie przedstawia pełnego zarysu sytuacji i wywołało dość duże emocje wśród internautów. Na konferencję stawiło się wielu dziennikarzy z różnych środowisk. Równo o godzinie 19:00 zgromadzonych w sali konferencyjnej przywitał Commanding Officer of Media Relations Desmond Jackson oraz Senior Lead Officer Harvey Hayden, co lekko zaskoczyło zebranych, gdyż jak wiemy ze wpisów w internecie osoby ze społeczności żydowskiej zamieściły informację, że oficer Harvey Hayden uczestniczył tamtej nocy w rozmowach i wprowadził tamtejsze społeczeństwo w pułapkę. Po oficjalnym przywitaniu do sali weszła również pokaźna delegacja przedstawicieli Diaspory. Prowadzący konferencję, ku zaskoczeniu zebranych dziennikarzy nie przedstawili na samym starcie przebiegu wydarzeń oraz stanowiska departamentu w tej sprawie i od razu przeszli do pytań od dziennikarzy. Samo to nie mogło przejść obojętnie i właśnie o sposób prowadzenia konferencji padło pierwsze pytanie ze strony mediów. Jak mogliśmy usłyszeć od Desmonda Jacksona: “Oficjalne stanowisko od LSPD HQ będzie do państwa dyspozycji niedługo po zakończeniu naszej konferencji, jednak aktualnie trwa wewnętrzne śledztwo w Los Santos Police, aby wykluczyć wszelkie nieprawidłowości i możliwe naruszenia naszego Senior Lead Officer, Harvey Hayden." Pragniemy zwrócić uwagę, że do dnia dzisiejszego do naszej redakcji nie dotarło owe oświadczenie. Również wątpliwości budzi fakt, że oficer, co do którego jest prowadzone wewnętrzne śledztwo, bierze udział w konferencji. Zwykłe niedopatrzenie czy nieumiejętne ratowanie swojego PR’u? Oficer Jackson podkreślił fakt, że cała akcja została przeprowadzona przez LSSD i że nie chcą wychodzić z wnioskami zbyt pochlebnie. Następnie padło już pytanie o szczegóły rozmów, jakie były prowadzone na miejscu, które wywołały największą burzę w internecie i wśród Diaspory. Odpowiedź oficera Haydena bez dwóch zdań PR’owo była przygotowana znakomicie, niejeden polityk chyliłby kapelusz za to wystąpienie, jednak nie wyjaśniała wszystkiego, co tamtej nocy się działo. Cytując jego słowa: “...odpowiem tutaj szczerze oraz z prawdą, jaka się zdarzyła tamtej nocy na Textile City, owszem zostałem wezwany przez ludność Diaspory będąc w mieszkaniu próbując zasnąć, dostając telefon od sierżanta, z ramienia Sheriff's Department, postanowiłem zerwać się z łóżka oraz jak najszybciej udać się na miejsce zgromadzenia, w którym dochodziło do protestu związanym z odzyskaniem nieruchomości. Znajdując się na miejscu starałem się dowiedzieć jak najwięcej informacji o całej sytuacji, aby uniknąć eskalacji konfliktu. Postanowiłem zabrać megafon oraz schować swoją odznakę, by okazać grupie Diaspory swoje współczucie oraz chęć pomocy, podczas całej rozmowy pomiędzy mną a panem Joziah Lichtman. Byłem spokojny, pozytywnie nastawiony do negocjacji oraz chętny udzielenia im jak największej pomocy, zawołaliśmy również właściciela budynku Lawrence Bonneville, aby na miejscu dowiedzieć się jak najwięcej w tej sprawie, faktycznie od mojej strony proponowałem ciepłe posiłki oraz napoje dla grupy diaspory chcąc się nimi zaopiekować podczas oczekiwań na dalsze informacje, nie miałem na celu urażenia uczuć religijnych osób tam obecnych, ale tak samo nie chciałem żadnej osoby skrzywdzić tamtej nocy, moja decyzja o oddzieleniu reszty grupy od trójki osób z Diaspory były podjęte względem możliwości eskalacji protestu w zamieszki, MDT na samym końcu ukazało wyniki trójki zatrzymanych. Okazało się, że według wyników w systemie, byli już wcześniej karani za bójki.” Oficer odniósł się również do tego, dlaczego wcześniej nie było ostrzeżenia do opuszczenia terenu budynku przez osoby, które się tam znajdowały, stwierdził, że nie miał jak tego zweryfikować i działał w teraźniejszości, chcąc jak najszybciej doprowadzić do deeskalacji konfliktu. W tym momencie obecni przedstawiciele Diaspory zabrali głos, zarzucając oficerowi Haydenowi kłamstwo i porównując jego poczynania względem ich społeczności do dyktatora III rzeszy. Oficer przeprosił obecnych przedstawicieli, tłumacząc, że jego zdaniem było jak najszybsze obniżenie możliwości niebezpieczeństwa i konfliktu oraz podkreślił, że jest mu przykro, że ciąg zdarzeń potoczył się właśnie tak. Również stwierdził, że przez pryzmat czasu wszystko mogło zostać lepiej wyjaśnione i nie musiało dojść do eskalacji konfliktu. Diaspora odebrała te słowa jako przyznanie się do winy oficera, a emocje na sali wzięły górę. Przedstawiciele oburzeni wyjaśnieniami oficera Haydena nazwali go antysemitą i zbulwersowani zaczęli opuszczać pomieszczenie, w którym odbywała się konferencja. FOTORELACJA: III. NIETYPOWY MANIFEST PRZEDSTAWICIELI DIASPORY POD STACJĄ MISSION ROW Tego samego dnia po burzliwym wyjściu przedstawicieli diaspory żydowskiej z sali konferencyjnej doszło z ich strony do nietypowego aktu protestu oraz sprzeciwu wobec stanowiska Los Santos Police. Kilka minut po opuszczeniu konferencji, pod stację numer dwa Los Santos Police Department na Mission Row, podjechała biała ciężarówka, a w niej osoby żydowskiego pochodzenia, którzy nie tak dawno postanowili opuścić teren konferencji. W międzyczasie pojawili się również pozostali przedstawiciele, którzy zaparkowali swoje pojazdy na ulicy i poprowadzili ciężarówkę prosto pod schody głównego wejścia na stację. Osoby tam zebrane wykrzykiwały hasła mobilizujące, aby otworzyć drzwi ciężarówki, z której następnie zostały wyrzucone białe dywany z elementami czerwonej farby. Dodatkowo można było zauważyć oraz wyczuć odór nieczystości, które znajdowały się wewnątrz zwiniętych dywanów. Cała sytuacja nie trwała długo, ponieważ czas wykonania aktu protestacyjnego oraz sprzeciwiającego się trwał zaledwie kilka minut. W tym samym czasie na miejscu byli obecni dziennikarze Weazel News, którzy rozpoczęli audycji na żywo z zastanej tam sytuacji. Gdy cały manifest dobiegał powoli końca, na miejscu pojawili się pierwsi oficerowie ze stacji, którzy obserwowali całe zdarzenie i czekali na rozwój sytuacji. Niestety, ale po opuszczeniu miejsca przez wcześniej zebranych tam protestujących, oficerowie spytali się obecnych tam dziennikarzy, gdzie udała się biała ciężarówka. Tym samym nie podjęli oni żadnych czynności mających na celu zabezpieczenie dywanów, z których unosił się coraz mocniejszy odór nieczystości w postaci prawdopodobnie zwierzęcych odchodów. Obecny tam LEO pokusił się nawet o wyciągnięcie telefonu i zadzwonieniu do nieznanej osoby, po czym wrócił dalej do przyglądania się pracy nadającym dziennikarzom. Gdy dziennikarze Weazel News zakończyli audycję na żywo dla odbiroców, skierowało się do nich kilku oficerów, którzy kazali opuścić teren. Tłumacząc się tym, że zajmują miejsca, gdzie mogą jedynie przebywać pojazdy oraz osoby, które chcą zgłosić sprawę na stacji Mission Row. Oficer Bakker powiedział również, że jeśli chcą zrobić wywiad, to mają udać się prosto do swojej siedziby. Oczywiście dziennikarze nie dokonywali łamania prawa stanowego, czy też utrudniania pracy LSPD. Wymiana zdań, pomiędzy jednym z dziennikarzy, a mianowicie Hans Preslar oraz oficerem Bakker i Connelly doprowadziła do skierowania w stronę obecnych tam pracowników mediów sformułowania: “Nie widnieje tu taka informacja, ale wykonuj nasze polecenia.” ~ Oficer Connelly “Pieprzy mnie to, co sobie myślisz.. pieprzą mnie Wasze media, po prostu ślizgajcie stąd gdzie indziej.” ~ również Oficer Connelly “A ja mam prawo, by Ci kazać byś odjechał. Jak powiedział Ci oficer, znajdź inne miejsca, by udzielać informacji do TV.” ~ dodał później Oficer Bakker Dziennikarz Hans Preslar powoływał się na stan faktyczny zaistniałej sytuacji, gdzie nie dokonali oni w żadnym stopniu złamania prawa, czy też nieetycznego utrudniania pracy organom ścigania. Oficerowie po dość krótkiej i treściwej wymianie zdań wycofali się bez żadnego słowa na teren stacji Mission Row. Przeprosiny za działania oficerów wobec dziennikarzy skierował obecny od samego początku na miejscu Police Officer Desmond Jackson, który prowadził wcześniej konferencję medialną i próbował deeskalować prowadzone przez jego partnerów z departamentu poczynania przeciwko obecnym dziennikarzom. Rozmowa była prowadzona przez niego w sposób spokojny, kulturalny oraz ludzki. Zadeklarował on, że skieruje sprawę do odpowiednich wydziałów w departamencie, aby zajęły się całą sytuacją. Niedługo potem, gdy media zaczęły opuszczać miejsce minionego już manifestu, zadzwonił po LSFD, które niedługo potem przybyło na miejsce i wykonało niezbędne czynności. WIDEO Z ZAISTNIAŁEJ SYTUACJI: IV. NIESPODZIEWANY WYBUCH Dwa dni po incydencie pod McGuire & Foster Limited Company, doszło do ponownego zdarzenia z udziałem diaspory żydowskiej. Dnia 27 lutego 2024 roku przyjechali oni przy pomocy autokaru, aby rozpocząć modlitwę pod firmą, którą już poprzednio, a dokładniej dnia 25 lutego oblegali oraz wykrzykiwali pod nią roszczenia mające na celu oddanie im nieruchomości. Doszło wówczas do aresztowania kilku z nich przez organy ścigania działające na terenie Los Santos. Na miejscu działały już patrole LSSD oraz LSPD, które zabezpieczały całą sytuację z przybyciem pod budynek McGuire & Foster Limited Company ludności żydowskiej. W trakcie działań, dwóch oficerów z LSPD udało się do środka, aby sprawdzić, czy wewnątrz obiektu nie ma żadnych osób. Podczas prowadzenia przez nich modlitwy doszło do wybuchu z białego Mule (red. ciężarówka transportowa z dużą przestrzenią ładunkową), który spowodował następnie pożar najbliższej okolicy, a w późniejszej fazie samego budynku. Na miejscu niezwłocznie zjawiły się jednostki LSFD, przystępując tym samym do działań ratowniczo-gaśniczych mające na celu ugaszenie pożaru oraz udzielenie pomocy poszkodowanym. Na szczęście nikt podczas pożaru oraz samego wybuchu nie został ranny, zaś szkody były tylko materialne, w postaci poważnego uszkodzenia budynku. Po całym incydencie pod McGuire & Foster Limited Company organizacje żydowskie wydały oświadczenia, gdzie przedstawili swoje stanowisko, a mianowicie, że nie stoją oni za tymi działaniami, ponieważ stosowanie aktów przemocy jest sprzeczne z ich religią oraz są one niemoralne. Dodali oni również, że sam budynek należy do nich i twierdzą, że nie dokonaliby zniszczenia swojej własności, ponieważ byłoby to irracjonalne. Zarzucili oni faktycznym i prawnym właścicielom firmy McGuire & Foster Limited Company, że to właśnie oni stoją za całym wybuchem, ponieważ nie chcą im oddać ich własności, a zarazem mieli oni na celu wymordowanie wszystkich obecnych tam członków społeczności żydowskiej.
  5. **Na oficjalnej stronie Weazel News pojawił się nowy materiał. Użytkownicy aplikacji mobilnej otrzymali powiadomienia o wywiadzie z Aishą Huxley, który został przeprowadzony przez Gabrielle Mills. Całość jest dostępna w formie wideo oraz transkrypcji. Możliwość komentowania została włączona** Gabrielle Mills: Witam Los Santos! Prosto ze studia Weazel News kłania się Państwu Gabrielle Mills. Dzisiaj mam przyjemność po raz kolejny porozmawiać z osobą, która nie raz nas zaskakiwała i która ma wiele talentów. Miło mi gościć ponownie w naszym studiu prawie po roku Aisha Huxley! Witaj, cieszę się, że dzisiaj tutaj z nami jesteś. Powiedz, jak to jest znowu się znaleźć tutaj po takim czasie? Aisha Huxley: Hejka, dzięki za gościnę Gabrielle. Jak to się znaleźć w studio po takim czasie.. dziwnie? Głównie ze względu na to, że pierwszy raz w karierze jestem na wywiadzie nie mając w zanadrzu jakiegoś ciekawego materiału do wydania. Gabrielle Mills: Pierwszy raz kiedyś musiał nastąpić, czyż nie? *zaśmiała się* Chociaż nie powiedziałabym, że nie masz żadnego materiału. W końcu od premiery Twojego najnowszego krążka nie minęło aż tak wiele czasu. Aisha Huxley: Racja, że dużo nie minęło, ale utarła się u mnie taka zależność, że wpadam do studia na wywiad zawsze, kiedy planuję coś wydać.. teraz planuję spokój. Dlatego to wszystko jest tak niecodzienne — wiesz, zwalnianie tempa, odpoczynek. Gabrielle Mills: Właśnie! W swoim ostatnim wywiadzie coś o tym wspominałaś jednak nie wchodziłaś za bardzo w szczegóły. Czy jesteś w stanie zdradzić nam skąd taka decyzja u Ciebie? W końcu jesteś dość młodą osobą, która zapewne ma sporo energii do działania. Aisha Huxley: Tu nie chodzi o energię, a bardziej o sam fakt zmęczenia tematami. Nie chce pisać o tym samym, nie chce tworzyć tego samego. Ta przerwa jest tak potrzebna i niezbędna, bo chcę odkryć nowe brzmienia, pisać o czymś innym, dojrzalszym na pewno z każdym projektem staram się i będę się starać podnosić poprzeczkę — dla samej siebie. FRONTIER sam w sobie był bardzo eksperymentalny i skręcił w klimaty radiowe, jeśli chodzi o brzmienie. Następny album ma być bardziej klimatyczny, wciągać. Gabrielle Mills: Więc jeżeli dobrze rozumiem ta przerwa przede wszystkim ma Ci służyć do szukania nowej siebie w innym wydaniu, tak? Aisha Huxley: Bardzo dobrze rozumiesz, o to w tej przerwie chodzi. No i na pewno lepiej poczekać dłużej i dostać album z dwudziestoma kawałkami, niż kolejny trzydziesto-czterdziesto minutowy projekt. Nowy album ma być doświadczeniem, ma wciągać słuchacza. Gabrielle Mills: Dość ciekawe, bo to co teraz mówisz wpisuje się w Twoje słowa, które tutaj przed rokiem wypowiedziałaś. Powiedziałaś... *zerknęła w tablet i zaczęła cytować* "Robię to co robię, bo mam z tego fun — to jest dla mnie najważniejsze. Jeśli jestem w stanie połączyć pracę z czymś co sprawia mi przyjemność to biorę to w ciemno i idę za tym." Czy to właśnie będzie szukanie tego funu oraz czy te słowa dalej mają dla Ciebie taki sam wydźwięk jak wtedy? Aisha Huxley: No na pewno, kto normalny wspinając się na szczyt chce wjechać na niego kolejką? Staram się wspinać szukając nowych rozwiązań i bawiąc się tym co kocham robić. W tym temacie nic się nie zmieniło, chociaż.. no w niektórych kwestiach pewnie nie zgodzę się z młodszą Aishą. Jakby nie patrzeć to przez ostatni rok przeszłam bardzo dużo i naprawdę dojrzałam — widzę i rozumiem więcej niż wcześniej. Gabrielle Mills: W to nie wątpię. Sama również mam miłe porównanie po naszej rozmowie rok temu, a teraz. Widać, że jesteś bardziej świadoma tego co się wokół Ciebie dzieje. Wspomniałaś również o trudnym roku... straciłaś właśnie w ubiegłym roku przyjaciela, osobę, która jak kiedyś wspominałaś dała Ci motywację do działania. Mówię tu o Baby Rayu, powiedz czy z biegiem czasu uporałaś się z tą stratą? Aisha Huxley: Wiesz, ja nie straciłam tylko Braylona, a też — Prince, Blake, Monty — ta lista może się ciągnąć i ciągnąć. Przejść przez coś takiego w tak krótkim czasie jest naprawdę ciężko, tym bardziej że mówiłam rok temu, że od dziecka zmagam się z problemami. Gabrielle Mills: Wiele osób, które miały wpływ również i na Twoją karierę. Aisha zdaje sobie sprawę, że ten temat jest dla Ciebie ciężki i uszanuję, jeżeli nie będziesz chciała go ciągnąć, jednak ciekawi mnie jaki wpływ na Ciebie miały te straty? Aisha Huxley: Hm.. no na pewno miały, nie jestem w stanie tak po prostu stwierdzić jaki, ale no moja twórczość niewątpliwie się zmieniła przez te wszystkie wydarzenia. Dlatego też następny album będzie poważniejszy, a ja sama staram się podchodzić do życia inaczej. Gabrielle Mills: Zapewne to musiało odcisnąć piętno na Tobie. Mówisz, że masz inne podejście do życia. Czego to dokładnie się tyczy? O podłożu muzycznym już mówiłaś, a prywatnie? Aisha Huxley: Jestem bardziej zdystansowania — do wszystkiego. Ciężko to tak stwierdzić podczas wywiadu i bardziej czuje się to wszystko w praktyce. Staram się ograniczać, jeśli chodzi o życie towarzyskie i dopiero niedawno zaczęłam znowu wychodzić z domu. W sensie, wiesz — tak częściej i aktywniej. Tak to głównie siedziałam w środku sama ze sobą, staram się otwierać i więcej pokazywać. Gabrielle Mills: Co pokazuje jaką silną kobietą jesteś, że pomimo tak wielu trudności losu dalej potrafisz wyjść do ludzi i tworzyć. Jeszcze bym chciała pozostać przy trochę cięższych tematach i poznać Twoje przemyślenia na pewne zjawisko, które w dzisiejszych czasach jest dość powszechne. Działałaś jako dziennikarka teraz muzyk i na pewno musiałaś się spotkać z hejtem. Miałaś jakąś sytuację, gdzie hejt Cię mocno dotknął? Aisha Huxley: Wiesz co.. na początku na pewno mnie to wszystko bardziej martwiło, alee.. od początku kariery byłam gotowa na to, że hejt nadejdzie, bo w intrenecie to normalne. Działając publicznie godzimy się na takie rzeczy. Osobiście nie przejmuje się takimi rzeczami, staram się działać po prostu w stu procentach nad sobą. Nie używam aż tak aktywnie sociali od długiego już czasu, więc negatywnych wiadomości nawet nie mam jak przeczytać — wychodzi mi to na dobre. Gabrielle Mills: Innymi słowy masz zdrowe podejście do tego i nie śledzisz czy ktoś o Tobie napisał tak czy siak. Mimo to masz zapewne wielu młodych fanów, którzy w codziennym życiu mają styczność z hejtem, co byś im doradziła, żeby mieli łatwiej? Aisha Huxley: Szczerze? Ja tak osobiście uważam siebie za ostatnią osobę, jeśli o doradzanie komukolwiek chodzi. Nie chcę gadać rzeczy, które powiedziały setki tysięcy osób na świecie. Jak na moje na to wszystko trzeba znaleźć swoje własne rozwiązanie i tyle. Gabrielle Mills: Bezpieczna odpowiedź, ale też się zgodzę tutaj z Tobą, że każdy musi wypracować swój osobisty złoty środek. Aisha chyba pora zejść na trochę luźniejsze tematy, bo zaraz tu za poważnie się zrobi, nie sądzisz? *zaśmiała się pod nosem i spojrzała w tablet* Aisha Huxley: Racja. Ja ogólnie nie lubię doradzać ludziom używając swojej pozycji w sieci, bo to nie ma sensu, a sama nie uważam się za osobę odpowiednią do tego. W końcu nadal jestem gówniarą jakby nie patrzeć. Gabrielle Mills: Mimo wszystko przeżyłaś już więcej niż nie jeden trzydziestoparo latek. Szanuję, że tak stawiasz sprawę. I tak mnie zastanawia, skąd przekonanie, że FRONTIER to największe wyzwanie w twojej karierze? Aisha Huxley: To totalnie inny styl niż to co zaprezentowałam pierwszym albumem, który się przyjął, album wychodził też po najgorszym okresie w moim życiu. Cały projekt robiłam praktycznie sama starając się rozwijać na każdym kroku, aby stać się samowystarczalna. FRONTIER to podwaliny tak właściwie pod przyszłość mojej kariery. Może statuetek nim nie wygram, może nie zaproszą mnie na galę rozdania nagród, ale nie to się liczy — mam dużo przed sobą, a ten album mi pomoże to osiągnąć. Gabrielle Mills: Widać, że to totalnie inny projekt niż Twoje poprzednie. Tylko Aisha, nie boisz się rzucać takich słów w przestrzeni publicznej? Co, jeżeli po Twojej przerwie wrócisz z nowym albumem i wtedy stwierdzisz e.. to jednak on jest najważniejszy? Trochę ryzykujesz takimi stwierdzeniami i możesz wpaść w pułapki słowne w wielu mediach. Aisha Huxley: A to nie jest normalne? Czas płynie, a priorytety i spostrzeżenia się zmieniają — i to stale. Przecież nie powiedziałam, że ten projekt będzie tak ważny do końca mojej kariery, tylko w danym momencie. To logiczne, że im dalej idziemy i im oczekiwania musimy spełnić to wyzwanie jest większe a coś staje się bardziej wyczerpujące i stawiamy to wyżej w rankingu — no chyba, że ja po prostu funkcjonuję inaczej. Gabrielle Mills: Przed programem groziła, że zacznie zadawać mi pytania i tak też się stało. *zaśmiała się* Bardzo ciekawie to rozwinęłaś, patrzysz na to co jest teraz a nie wybiegasz w przyszłość. Jeszcze trochę o krążku. Dość mocno widać inspirację dzikim zachodem, czym było to spowodowane? Kręcą Cię tamte klimaty? Aisha Huxley: Widzisz.. zaraz zmienimy się miejscami i to ja przejmę inicjatywę. Uważaj! Dlaczego dziki zachód? Grałam w Red Dead Redemption i mnie to wszystko zainspirowało, głównie też w sumie dlatego, że moje poukrywane profile, gdzie wrzucam muzykę tak bardziej incognito nawiązują do dzikiego zachodu — szukałam inspiracji i ją znalazłam. Gabrielle Mills: Wiesz liczę, że jednak zachowam swoją posadę przynajmniej do końca naszej rozmowy. A wracając, więc klimat gry Ci podpasował. Osobiście nie grałam, ale słyszałam wiele dobrego o tym wydaniu. Myślisz, że po tym Twoja twórczość bardziej zwróci się w stronę country i podtrzymasz tą zajawkę i inspirację? Aisha Huxley: Niee, to bardziej jednorazowa akcja — każdy album staram się trzymać w innej tematyce, a że gra mi się spodobała to padło na dziki zachód. Następny zrobię.. nie wiem o starożytnej Grecji. Gabrielle Mills: Nie mów, że teraz ogrywasz Assassin's Creed Odyssey, że ciągnie Cię do antycznej Grecji! Aisha Huxley: Nie jestem fanką nowych Assasinów akurat. Jak już to może inspirowałabym się historią o piratach albo rewolucji francuskiej. Tak szczerze to strzeliłam pierwszym co przyszło mi do głowy. Gabrielle Mills: Album inspirowany piratami nie byłby zły, przemyśl to. I w sumie to dobrze, że nasza rozmowa trochę zeszła na świat wirtualny. Miałaś przyjemność wziąć udział w wirtualnym koncercie, prawda? Aisha Huxley: Yup, nadal jestem dumna z tego, że Byte chciało zrobić ze mną taki projekt. To tak właściwie spełnienie marzeń, bo od zawsze gram w gierki komputerowe. Gabrielle Mills: Powiedz jak Ci się pracowało robiąc taki projekt. Jak bardzo to się różni od zwykłego koncertu? Aisha Huxley: Noo w sumie można zobaczyć to na vlogu — moja praca kończyła się na tym, że musiałam potańczyć i porobić jakieś ruchy w takim śmiesznym kostiumie z lampkami do robienia animacji — resztę zrobiła ich ekipa. Gabrielle Mills: Widziałam ten vlog i odniosłam wrażenie, że wiele funu to Ci przyniosło. Myślisz, że takie występy za kilka lat staną się normalną rzeczą. Wyobrażasz sobie, że zamiast występu face to face z fanami robisz to tylko w wirtualnej rzeczywistości? Aisha Huxley: Przecież to już teraz jest normalne. Jak się nie mylę to nawet BLACKPINK encore swojej trasy ma zrobiony tak, że idzie go obejrzeć w VR. Koncerty wirtualne to normalność, ale jednak show na żywo to totalnie co innego i tego się nie pozbędziemy. No chyba, że da radę przenieść emocje i atmosferę tak podświadomie przez takie okularki - inaczej nie widzę na to opcji. Gabrielle Mills: Technologia idzie do przodu, kto wie co za parę lat wymyślą. Aisha mam do Ciebie na ten wieczór ostatnie pytanie, które trzymam od samego początku. Czy ten wywiad jest swoistym pożegnaniem Twoim z fanami przed Twoją przerwą? Aisha Huxley: Tak jak pisałam pod ogłoszeniem mojego odejścia z Astaroth — schodzę ze sceny na dłuższy czas, z invadera pewnie też zniknę, albo się wyciszę, więc tak — to pożegnanie. Gabrielle Mills: Okey, w takim razie jak to już u mnie jest tradycją daję Ci ten ostatni raz wolną rękę i jedna z kamer jest Twoja. Przekaz do fanów, do znajomych. Masz teraz okazję. Aisha Huxley: Powiem to krótko, bo nie chce mi się rozgadywać. Do zobaczenia pod koniec roku - TIL FURTHER NOTICE. Gabrielle Mills: Tak krótkiego wystąpienia to jeszcze tutaj nie miałam. Chyba zacznę robić konkurs, żeby następni goście Cię przebili. Aisha, dziękuję Ci bardzo za tą rozmowę, życzę udanego odpoczynku i liczę, że wrócisz z czymś naprawdę mocnym, z nową dawką energii. Życzę wszystkim widzom oraz słuchaczom dobrego wieczoru i do usłyszenia wkrótce. See ya!
  6. **Na stronie głównej Weazel News pojawił się nowy artykuł na temat amatorskiego turnieju LSBA, który przyciągnął wiele osób i wzbudził nie małe emocje. Weazel News było patronem medialnym wydarzenia. Możliwość komentowania z podstawową moderacją została włączona** W dniu 18 lutego 2024 roku w Colosseum Gym, znajdującym się na Mission Row fani sportów walki, a zwłaszcza boksu mieli swoje małe święto. W mieście zaczęło być głośno o White Collar Tournament II, amatorskim turnieju, gdzie zawodnicy mogli pokazać swój zapał do walki oraz talent. Już chwilę przed startem turnieju, sala treningowa była zapełniona. Każdy miłośnik boksu chciał zobaczyć swoich faworytów. Minęła godzina 7 PM, a na ringu pojawił się prowadzący turniej Hans Preslar, który przywitał wszystkich zgromadzonych, organizatorów oraz sponsorów takich jak: Bean Machine, We Are Success, Pacific Combat Club, Colosseum Gym, Ink Inc oraz Le Lapidaire. Po tym przywitaniu, Hans zapowiedział start pojedynków. Na ten wieczór zostało przewidzianych 7 walk - 4 ćwierćfinałowe, 2 półfinałowe i ostanie finałowe starcie. Zasady zapytacie? Nic prostszego! Czysty boks, zakaz kopania, używania łokci, jeżeli któryś zawodnik złamałby zasadę zostaje uznany faul zaś obaj zawodnicy zostają cofani do swoich narożników. Na pierwszy ogień na ring zostali wywołani Ace Bidman, który przede wszystkim znany jest z Muay Thai oraz były pięściarz przez wielu kojarzony z występami w VFF Tione Carter. W pierwszej rundzie sędzia już musiał reagować i cofnąć zawodników do narożników po faulu Ace'a, a po wznowieniu walki zawodnicy nie szczędzili sił. Runda się zakończyła i zdecydowanie przewagę w niej miał Ace. Druga runda przebiegła sprawnie i w trzeciej decydującej obaj zawodnicy nie odpuszczali. Gdy tylko walka dobiegła końca nie pozostało nic innego jak czekać na decyzję sędziego, gdzie ostatecznie Tione Carter został okrzyknięty zwycięzcą. Nie czekając prowadzący przeszedł do zapowiedzi drugiej walki, w której na przeciw siebie stanęli Mick Malik, który brał udział w pierwszej edycji tego turnieju oraz Jacob Colin, również uczestnik poprzedniej edycji, w której zaszedł do finału, lecz przegrał swoją walkę. Pierwsza runda, tak jak w poprzedniej walce była dość wyrównana i po chwili zawodnicy zostali cofnięci do narożników. Kolejne dwie rundy pokazały wolę walki obu zawodników, ale również to, że Malik nie miał cały czas chłodnej głowy, popełniając coraz więcej błędów i faulując przeciwnika. I właśnie to wiele kosztowało Malika, który po jednym z kolejnych fauli został zdyskwalifikowany, a zwycięsko na ringu pozostał Jacob Colin. Walki ćwierćfinałowe zbliżały się powoli ku końcowi, publiczność czekała na nie, głodni byli widowiska jakie dawali im zwodnicy tego wieczora. Hans ponownie pojawił się na ringu, by zapowiedzieć trzecią walkę, gdzie w przeciwnych narożnikach stanęli Marcus Colin oraz Jack Krieger, który tego wieczora debiutował. Na początku walka była dość wyrównana, lecz debiutanta zaczęły zżerać nerwy i popełniał coraz więcej błędów faulując swojego przeciwnika, a sędzia dał mu ostatnie ostrzeżenie. Dzięki temu Kreiger chyba się opamiętał i do końca rundy mogliśmy podziwiać wspaniałe popisy obu zawodników na ringu. Pozostałe rundy przebiegły bez fauli i zaś zawodnicy dli publiczności niezłe show, lecz gdy trzecia runda się zakończyła to Markus Colin mógł zapisać na swoje konto dziewięćdziesiątą piątą wygraną nie dając debiutantowi żadnych szans. Turniej nabierał coraz bardziej rozpędu i czekała już ostatnia walka ćwierćfinałowa, która miała wyłonić czwartego zawodnika w półfinałach. Czy do wielkiej czwórki dostanie się kolejny debiutant Barry Fisher? A może to jego przeciwnik, pochodzący z Vice City Marquis North pokaże, że to właśnie on powinien znaleźć się w półfinale? Publiczność wtedy jeszcze tego nie wiedziała i z niecierpliwością czekała na rozstrzygniecie. Pierwsza runda ruszyła i wydawało się, że całą walkę pod kontrolą ma North jednak popełnił faul, przez co Fisher mógł złapać oddech. Mimo faulu North nie stracił koncentracji i cały czas napierał na Fishera, dzięki czemu na koniec rundy do narożnika to właśnie North schodziła zwycięski z tej rundy. Mimo podbramkowej sytuacji Fisher zmobilizował się na ostatnią rundę i posłał Northowi niesamowitą kombinację, która go powaliła. Sędzia nie miał innego wyjścia jak ogłosić zwycięzcą Barrego Fishera. Z każdą walką publiczność była coraz bliżej odpowiedzi na pytanie: Kto w tej edycji będzie triumfował? Nadszedł czas na walki półfinałowe, została czwórka, a wśród nich jest osoba, która dzisiaj z Colosseum Gym wyjdzie okrzyknięta mianem zwycięzcy. Hans przed zapowiedzią pierwszej walki półfinałowej podziękował każdemu zawodnikowi, który tamtego wieczoru startował w turnieju. Następnie bez zbędnej zwłoki zaprosił ponownie na ring Tiona Cartera oraz Jacoba Colina. Gdy zawodnicy dostali sygnał do walki od razu na siebie ruszyli, po wymianie ciosów Tione dokonał faulu przez co obaj musieli wrócić do narożników. Mimo tego potknięcia Carter zachował skupienie i zdominował pierwszą rundę. Chwila wytchnienia i start drugiej rundy... i co można powiedzieć? Zdecydowanie ta walka była jedną z najszybszych tego wieczora i pokazała dominację Cartera nad swoim rywalem. Po wymianie ciosów Carter posłał Colina na deski co skutkowało, że wygrał swoją walkę i jako pierwszy wszedł do wielkiego finału. Jedna walka dzieliła publiczność oraz samych zawodników od poznania triumfatora tamtego wieczoru. Markus Colin czy Barry Fisher, kto z tej dwójki stanie twarzą w twarz z Carterem w finale? Pierwsza runda i Fisher pokazują swoją szybkość zadając przeciwnikowi szybką kombinację co skutkuje położeniem Colina na deski. Druga runda kilka wymian i faul Fishera, zaczynają w narożnikach, Colin bardzo defensywnie czekając na okazję i wyprowadzenie kontry co mu się udaje i posyła przeciwnika na deski. Ostatni runda, obaj zawodnicy chcą dotrzeć do finałów. W trzeciej rundzie ponownie widzimy schemat z poprzednich rund jednak role się odwracają i to Colin zadaje serię ciosów, a Fisher w defensywie czekał na swoją okazję, co mu się opłaciło, po niecelnej serii Colina, Fisher posłał go na deski i tym samym wszedł do wielkiego finału. Emocje zostały rozgrzane już do czerwoności. Hans z ringu poinformował publiczność, że nie będzie jednej a jeszcze dwie walki, gdyż przegrani w półfinałach skrzyżują rękawice w walce o trzecie miejsce. Po tym komunikacie fani walk również mogli usłyszeć, że Phil Fama w marcu będzie brał udział w zawodowej walce, a jego przeciwnikiem będzie Marcus Chambers. Po tej informacji zapowiedziano walkę o trzecie miejsce, gdzie naprzeciw siebie stanęli Colinowie - Jacob oraz Marcus. Obaj zawodnicy podczas tej walki pokazali charakter, wolę walki i szli równo. Nie zabrakło również gestów fair play co pokazuje, że sport potrafi ukazać zdrową rywalizację i motywować. Po trzech rundach to finalnie Jacob okazał się lepszy i i wywalczył sobie miejsce na podium. Walka finałowa, na nią cały wieczór czekała publiczność oraz sami zawodnicy. Tione Carter i Barry Fisher. Pierwsza runda i można było zobaczyć, że Carter ma większe doświadczenie i nie daje szans debiutantowi. Posłał mniej doświadczonego kolegę na deski. Publiczność podekscytowana i runda druga się zaczęła. Determinacja i chęć wygranej zapewne dały debiutantowi sporą motywację, bo to właśnie on podczas tej rundy dominował i udało mu się zdominować Cartera. Trzecia runda, zawodnicy już zmęczeni po poprzednich walkach, w każdy cios wkładają wszystkie swoje siły, wymiana ciosów i nagle celne trafienie Cartera, który posyła przeciwnika na deski tym samym wygrywając cały turniej. Na sali wiwaty, radość zwycięzcy. Pozostaje jedynie wręczenie nagród i pucharów. Przypominamy, że zwycięzca tamtego wieczoru zainkasował $70.000, Fisher, debiutant dochodzący do finału za drugie miejsce otrzymał $45.000, a Jacob Colin dzięki wygranej w ostatniej walce i zajęcie trzeciego miejsca wyszedł z Colosseum GYM bogatszy o $25.000. Słowami zakończenia, bez dwóch zdań LSBA pokazało, że wielkie emocje można wzbudzać nawet jeżeli walczą amatorzy, turniej pokazał jak wielu zdeterminowanych mamy zawodników, którzy za jakiś czas mogą błyszczeć w zawodowych galach. Fani sportów walki powinni śledzić ich następne ruchy, bo jak pokazał nam niedzielny wieczór emocji nie brakowało i każdy mógł poczuć zastrzyk adrenaliny, gdy ich faworyci toczyli zacięte batalie na ringu. Fotorelacja z wydarzenia: BY GABRIELLE MILLS | 19.02.2024
  7. **Na oficjalnej stronie Weazel News pojawił się nowy materiał. Jest to zapis z wywiadu, który odbył się na żywo w dniu 29.11.2023, prosto z tarasu w mieszkaniu Luiselle DeLazzari. Materiał dostępny jest w formie wideo oraz transkrypcji. Możliwość komentowania włączona** Gabrielle Mills: Witam Los Santos! Mówi dla was Gabrielle Mills i dzisiaj mam przyjemność rozmawiać z kobietą, która dopiero stawia swoje kroki w naszym mieście, bardzo miło mi przywitać CEO LOSARI oraz blogerkę modową Luiselle DeLazzari. Witam cię i mam nadzieję, że dobrze wypowiedziałam twoje nazwisko i niczego nie przekręciłam. Przede wszystkim chcę podziękować, że zgodziłaś się z nami tutaj dzisiaj być przy tych pięknych widokach jakie mamy. Powiedz również czy stres jest przed tą rozmową? Luisella DeLazzari: Buonasera Los Santos, witam was serdecznie drodzy słuchacze! A przede wszystkim witam Ciebie droga Gabrielle w moich skromnych progach. To naprawdę zaszczyt móc spędzić ten wspaniały wieczór w taki sposób i w takim towarzystwie. Oh, przygotowując się do tego spotkania obiecałam sobie być w trakcie niego w stu procentach sobą, zatem odpowiem szczerze: ostatnio tak wielki stres czułam podczas końcowych egzaminów na studiach, od których poniekąd zależała moja przyszłość. Więc tak stres zjada mnie niesamowicie. Ale nie przejmujmy się tym, słyszałam, że to mija po pierwszym trudnym pytaniu. *zaśmiała się subtelnie* Gabrielle Mills: Dość dobrze słyszałaś, wielu moich gości mówiło mi, że z każdym kolejnym słowem było im o wiele łatwiej. Na początek może to nie będzie to trudne pytanie, więc co do zasady stres lekki z Tobą jeszcze pozostanie. Powiedz mi... a raczej nam wszystkim... W Los Santos jesteś od niedawna, a przybyłaś z Włoszech. Powiedz skąd decyzja o wyborze akurat Los Santos i dlaczego zajmując się modą, przenosisz się z kraju, który uważany jest za jedną ze stolic światowej mody? Luisella DeLazzari: Zgadza się, przybyłam z samego Neapolu. Cieszę się, że o to pytasz, bo w ten sposób będę w stanie, a przynajmniej postarać się o wybicie błędnie myślącym ludziom, że modę należy robić tam, gdzie biją jej serca. Nie, nie należy. Los Santos wraz z moimi ukochanymi, wspaniałymi siostrami: Saviną i Ottavią, które rzecz jasna serdecznie z tego miejsca ściskam, wybrałyśmy by może nieco stereotypowo sięgnąć po swój amerykański sen. Nuda? Być może! Dla nas to jednak ogromny krok, zwłaszcza, że tym sposobem jesteśmy w stanie poniekąd udowodnić, że Los Santos czy po prostu Vinewood nie słynie tylko z niesamowitej jakości produkcji filmowych czy muzycznych, ale może słynąć również z wysokiej klasy mody. Zapewniam, że LOSARI Diamond Jewelry to zaledwie zalążek tego co mamy w planie, ale tego niestety dziś nie zdradzę, nie ma takiej możliwości. *zaśmiała się cicho* Gabrielle Mills: Więc wasz główny cel to pokazanie, że obok branży filmowej i muzycznej również branża modowa może odgrywać kluczową rolę? Chcecie w naszym mieście zrobić rewolucje czy raczej ewolucję postrzegania mody? Luisella DeLazzari: To dość podchwytliwe pytanie kochana, punkt dla Ciebie! Wiesz, to co dla jednych jest rewolucją dla innych zaledwie ewolucją. Umówmy się tak, że nadal będziecie bacznie śledzić nasze poczynania, za jakiś czas spotkamy się ponownie i wówczas to Ty odpowiesz mi na to pytanie, ocenisz sama do czego na swojej drodze posunęły się siostry DeLazzari lub sama Luisella DeLazzari. Ja postaram się zrobić wszystko, by nie okazało się, że słowa o udowodnieniu czegoś innym są puste czy przyjmujesz to wyzwanie? *śmiech* Gabrielle Mills: Wyczuwam tutaj, że ktoś ma już chęć na kolejną rozmowę na naszej antenie. Czyżby komuś tutaj totalnie stres minął? *zaśmiała się cicho pod nosem* Luisella, nie boję się wyzwań i jak najbardziej się go podejmę. Z czasem i tak uzyskam odpowiedź na swoje pytanie. Jednak wracając do dnia obecnego i tematu twojej firmy. Czy ty oraz twoje siostry nie boicie się mieszać rodziny z biznesem. W wielu przypadkach kończy się źle i ktoś jest zawsze pokrzywdzony. Nie bierzecie pod uwagę scenariusza, w którym albo ty albo któraś z twoich sióstr poczuje się bardziej pewnie w firmie i będzie chciała, żeby zasługi przypadały tylko i wyłącznie jej? Luisella DeLazzari: Cieszy mnie twoja otwartość, a co do stresu to tak... Czuję, że powoli z mojej głowy zmierza prosto do drzwi wyjściowych tego apartamentu. Co do Twojego pytania... Cóż. Gdy planowałyśmy całe nasze LOSARI brałyśmy pod uwagę dosłownie każdy, nawet najczarniejszy z możliwych scenariuszy. Wiesz, porównałabym to z jazdą na łyżwach w obecności instruktora. Z jednej strony masz obok siebie człowieka, który cię asekuruje i ci pomaga, z drugiej... Nadal jesteście na śliskiej nawierzchni, gdzie któreś z was może się poślizgnąć. Lub co gorsza przed wami może pojawić się ktoś inny, przez którego się wywrócicie oboje... I tak dalej. Wiesz, pochodzimy z takiej rodziny i takiego domu, gdzie przede wszystkim uczono nas wzajemnego szacunku, szczerości i LOJALNOŚCI. Nasze dzieło tworzymy razem, jednak przewidujemy scenariusz rozejścia się w inne kierunki. To jest samo życie. Przykład czerpiemy z naszych rodziców, który będąc już małżeństwem trzydzieści lat od dziesięciu prowadzą własne przedsiębiorstwo oparte na projektowaniu i produkcji biżuterii właśnie, tam, we Włoszech. U nich nie ma małżeństwa w trakcie biznesu ani biznesu w trakcie małżeństwa. Należy to rozgraniczać, tak samo staramy się, uczymy się to robić w LOSARI. Ale jak wspomniałam: każdy scenariusz bierzemy pod uwagę, jednak nie ma prawa mieć to przełożenia na nasze prywatne, siostrzane relacje. Gabrielle Mills: Jak słyszę, jeżeli chodzi o biznes to jesteście przygotowane na każdą ewentualność oraz niespodzianki, które mogą was napotkać. Jeżeli jest, jak mówisz to wasze relacje są naprawdę przepiękne i fakt, że potraficie zachować dystans. Okey biznesowo jesteś przygotowana na wszelkie zaskoczenia. A co, jeżeli chodzi o sam odbiór Stanów Zjednoczonych? Czy na początku były takie sytuacje, które zaskakiwały? Oczywiście mówię o tym pozytywnym jak i negatywnym zaskoczeniu. Luisella DeLazzari: Co się wydarzy, jeżeli powiem, że wszystko? *zaśmiała się* Ouh... Tak na szybko, z głowy. Z pozytywów na pewno zaskoczyła mnie gościnność Amerykanów. Może nie tyle w samych Stanach, bo całych nie zwiedziłam, ale tutaj, w Santos za co wszystkim ludziom, którzy wyciągają do innych pomocną, przyjacielską dłoń z tego miejsca najserdeczniej: dziękuję. Ale skoro spytałaś również o negatywne rzeczy... Cóż. Z pewnością tutejszy Departament potrafi dać w kość. Nie zamierzam w żadnym stopniu kryć swojego stanowiska w tej sprawie, ponieważ uważam, że podejście oficerów do obywateli powinno ulec CO NAJMNIEJ poprawie. Gabrielle Mills: Czyżbyś piła tu do sytuacji, o której pisałaś w jednym z postów na LI gdzie podałaś, że zostałaś znieważona przez jednego z oficerów Departamentu? Luisella DeLazzari: Szczerze powiedziawszy, Gabrielle, ZNIEWAŻONA jest tutaj jak średnik. Znieważona może zostać kobieta w mini, gdy jej mąż powie jej, że wygląda tanio. Ja zostałam słownie skopana, będąc w sytuacji, w której byłam przerażona zajściem które miało miejsce przed klubem... Chciałam odjechać do domu, za zgodą jednego z oficerów, w zamian zostałam potraktowana wprost groźbami trafienia do aresztu. Departament w tym stanie i mówię to z pełną odpowiedzialnością, moim zdaniem jest zwyczajnie niewydolny. I mówi to osoba, która spędziła w tym mieście zaledwie miesiąc. To samo w sobie powinno dać do myślenia. Nie wyrobiłam sobie zdania tylko po sytuacji przed The Vault, dla jasności. Nie jestem też osobą, która kiedykolwiek oczekuje słowa PRZEPRASZAM, bo uważam, że wymuszone słowo przeprosin jest równe zeru, ale gdy zobaczyłam, że ta cała pożal się boże sierżant Perley w odpowiedzi na mój apel reaguje na mój post pozostawieniem pozytywnej reakcji, o jak na litość boską możemy tutaj mówić o minimalnej dawce szacunku do drugiego człowieka? Osobiście na jej miejscu przemyślałabym swoje zachowanie zanim posunę się do jakiejkolwiek reakcji. Jako świeża mieszkanka Los Santos mówię wprost: na chwilę obecną nie czuję się w tym mieście ani trochę bezpieczna choćby otaczał mnie dosłownie cały departament. Czułabym strach i obawę o to, że wydarzy się coś złego Z ICH STRONY, nie ze strony potencjalnego dla przykładu gangstera i choć zdaję sobie sprawę z irracjonalności tych słów to wystarczy zrobić niewielki research by wiedzieć, że osób takich jak ja jest w tym mieście OGROM. I to jest przerażające, że nie są to poszczególne jednostki czy małe grupy osób. Ta liczba nieustannie wzrasta. To.. *chwilowe załamanie głosu* po prostu przykre, okay? Przepraszam, zmieńmy temat, bo nie chcę się tutaj za chwilę rozkleić! Zwyczajnie boli mnie to, jak traktuje się niewinnych ludzi. Kontynuuj, Gabrielle. *Luisella DeLazzari potarła kąciki oczu palcami, tak by przypadkiem nie dotknąć włączonego mikrofonu. Napiła się odrobiny lemoniady ze szklanki.* Gabrielle Mills: Pewnie, jeżeli nie czujesz się na siłach to przejdziemy do innego tematu chociaż chciałam się dowiedzieć, czy masz zamiar podjąć jakieś kroki w tej sprawie czy wolisz nie zaprzątać sobie tym głowy...Ale skoro zmieniamy temat to widać, że nie jest Tobie obojętna krzywda innych ludzi i dość mocno angażujesz się w pomoc oraz obronę słabszych. Mam tu na myśli przede wszystkim twoją pomoc dla Ashley Ramirez oraz Sabrine. Powiedz co skłoniło cię do pomocy? Luisella DeLazzari: Jak już *ciche chrząknięcie* jak już wspomniałam. Pochodzę z dobrego domu, pełnego miłości, szacunku do ludzi, do siebie wzajemnie nie tylko jako rodziny, ale po prostu jako bliźnich. Gdy dowiedziałam się o sprawie Ashley i Sabrine nie mogłam stać obojętnie i przyglądać się sytuacji, bo jak to się mówi: mnie nie dotyczy. Nie róbcie tak ludzie, nie na tym polega człowieczeństwo. Nie na patrzeniu na czubek własnego nosa. Ale wracając. Przyznaję, że tutaj takim kolokwialnie mówiąc zapalnikiem do działania był Seth Dagaard, którego najserdeczniej pozdrawiam. Poszłam po prostu za jego przykładem. Wiesz, odnajdywanie się w nowej kulturze nie należy do rzeczy najprostszych, zwłaszcza, że żyjemy w tak dziwnych czasach, że to czasami kultura danego kraju jest w stanie odpowiedzieć ci na to z kim masz do czynienia. Doszłam więc do wniosku, że skoro osoba formatu Setha wykonała krok, to mi tym bardziej nie powinno nic stać na przeszkodzie. Mówiąc wprost: dodało mi to odwagi do działania, która na chwilę schowała się gdzieś w szufladzie. Dobre serce i odwaga to idealne połączenie, gdyby tylko ludzie zechcieli to pojąć i stosować w codzienności, byłoby pięknie! Gabrielle Mills: Gdyby każdy kierował się takimi przekonaniami to faktycznie ten świat by był inny. Również o swoim udziale w całej sprawie poinformowałaś na LI gdzie dziwiłaś się działaniom władz. I tu rodzi się pytanie czy nie obawiasz się, że twoje działanie napędzi złośliwców, którzy stwierdzą, że robisz to tylko po to, aby zaistnieć i żeby było o tobie głośno? Co byś powiedziała właśnie takim osobom? Luisella DeLazzari: Przede wszystkim chciałabym z miejsca sprostować Twoje stwierdzenie jakobym drwiła z władz. Nigdy nie drwiłam, nie drwię i drwić nie będę, bo jest to zbyt poważna kwestia. Ja jedynie podałam fakt i moją opinię jak to wygląda z boku. Złośliwcy? Byli, są i będą. Nie należy się tym przejmować. Zwłaszcza, że w takich sytuacjach, gdy wchodzi się świat showbiznesu trzeba być na to gotowym i zapamiętać jedną rzecz: głupim nie wytłumaczysz, mądrym nie musisz tłumaczyć. Dlatego kąsać mnie zwyczajnie nie warto, bo zapewniam, że hejt w sieci wystosowany w moją stronę to ostatnia rzecz na tym Bożym świecie, którą bym się przejęła. Gabrielle Mills: Faktycznie, źle ubrałam moje stwierdzenie w słowa, ale jak widać jesteś czujna. I również muszę się z Tobą zgodzić co do faktu, że złośliwcy byli są i będą i jedyne co nam pozostaje to nie zwracać na nich uwagi. Nie umniejsza to jednak twoim poczynaniom i chęci pomocy. Jak powiedziałaś wchodzisz w świat showbiznesu i to niesie za sobą pewne benefity takie jak udział na przykład w pewnym bankiecie. Powiedz, czy w tamtej chwili mogłaś już sobie powiedzieć, że zaczynasz liczyć się w Santos? Luisella DeLazzari: Oh... To był naprawdę niesamowity wieczór! *westchnęła z zachwytem* Tak, zdecydowanie mogłam i odczułam to, że nazwisko DeLazzari zaczyna być w mieście ważne. Korzystając też tutaj z okazji, chciałabym podziękować organizatorom bankietu, a przede wszystkim Panu Thomasowi DePalma za zaufanie mi i naszej marce LOSARI. To był dla nas bardzo ważny krok, cieszę się, że osoby pokroju Pana DePalmy wyciągają rękę do takich przedsiębiorstw jak nasze. Jest to idealny przykład na to, że warto i że można, oraz na to, że firma choć na rynku nowa to jak najbardziej wysokiej jakości! Gdyby było inaczej, zapewne nie pojawilibyśmy się wśród tak wyszukanego grona. To niebywale budujące uczucie. Gabrielle Mills: Bez wątpienia byłaś zadowolona, bo po samym bankiecie na swoim profilu opublikowałaś post z dość ciekawymi słowami, a mianowicie *sięgnęła po tablet i przytoczyła słowa* "Warto mieć marzenia, ambicje, mimo przeciwności losu iść przed siebie do wyznaczonych celów... By w pędzie za przyszłością nie zapomnieć o teraźniejszości" Czy te słowa czerpałaś ze swoich przeżyć oraz czy są skierowane do konkretnych osób? Bo jak ja je przeczytałam to serio te słowa są uniwersalną maksymą. Luisella DeLazzari: Wszystko co publikuję w sieci, każde ze słów, czy to osobiście złożone w zdanie czy zacytowane... Są częścią mnie, mojego życia. Słowa, które zacytowałaś fakt faktem były w oparciu o moje bardzo osobiste, prywatne przejścia z niedawnego czasu, bardzo bolesne i pozostawiające ślad w głowie na długo lub może na zawsze. Jednak są jakże jak powiedziałaś uniwersalne. Myślę, że każdy z nas czy to prywatnie czy zawodowo ma takie momenty, gdzie nie wie po co, dlaczego, co dalej. Warto zatem czasami zatrzymać się na chwilę, zadać pytanie, odpowiedzieć sobie na nie i iść dalej, życie nigdy się nie zatrzymuje niezależnie od tego co się wydarzy. Warto mieć to na uwadze i przede wszystkim ŻYĆ, po prostu żyć. Gabrielle Mills: I nie bać się podejmować ryzyko, żeby później nie musieć myśleć "A co by było, gdyby". Na pewno te słowa warto zapamiętać. Uff... nie uważasz, że zrobiłyśmy tutaj dość ciężką atmosferę? Chyba pora przejść to lżejszych tematów. *uśmiechnęła się nieznacznie* Oprócz tego, że wraz siostrami prowadzisz firmę to od jakiegoś czasu również prowadzisz swojego bloga. Kiedy ogólnie narodził się pomysł na stworzenie takiej strony? To pomysł z rodzinnych stron czy swój początek ma w Santos? Luisella DeLazzari: Taak, zdecydowanie pora rozwiać nieco chmur, które sukcesywnie napływają na nasze głowy! MyFashion miało powstać już przed moją przeprowadzką, aczkolwiek doszłam do wniosku, że zapoczątkuję to tutaj. Chciałam przede wszystkim uniknąć długiej przerwy w postowaniu. Szanuję każdą osobę, która ten blog odwiedza, więc musiałabym nie mieć sumienia by zadać czytelnikom taki cios tylko dlatego, że postanowiłam się przeprowadzić dziesięć tysięcy kilometrów od domu *śmiech* Gabrielle Mills: Fakt, mogłabyś się im narazić takim ruchem. W takim razie jakbyś przedstawiła swojego bloga osobie, która nigdy o nim nie słyszała. Albo raczej jakbyś sprzedała swój twór? Luisella DeLazzari: Oh, sprzedała brzmi strasznie, Gabrielle, upominam cię! *zaśmiała się* Jak możesz, lub możecie kojarzyć drodzy słuchacze, wchodząc na MyFashion możecie przeczytać tam między innymi słowa: "MyFashion to miejsce dla wszystkich bez względu na na płeć, rasę, pochodzenie, orientację seksualną". Uważam, że to jest już wystarczająco. Czytelnicy lubiący blogi wolą przestrzenie bezpieczne i przyjazne. Zatem słuchaczu: jeżeli zaliczasz się do tego grona, serdecznie zapraszam cię do mojego świata. Przyjdź, przekonaj się, sam oceń czy ta przestrzeń, to przestrzeń, w której chcesz zostać na dłużej. O, właśnie tak bym to zrobiła. *zaśmiała się, ciszej dodając* Hej, mówię poważnie, wpadnij. Gabrielle Mills: Okey, okey... przyjmuje upomnienie i postaram się już nie używać takich zwrotów. *podniosła na chwilę ręce w obronnym geście i zaśmiała się* A co do przekonania, myślę, że byś zachęciła osoby, które nie słyszały o MyFashion. I tak się zastanawiam czy ten blog to po prostu forma twojej pasji czy jakiś element układanki w celu rozwijania i przede wszystkim większego rozgłosu zarówno dla LOSARI oraz twojej osoby? Luisella DeLazzari: Ty chyba naprawdę lubisz podchwytliwe pytania, moja droga! MyFashion to przede wszystkim ja. To jest jedyna słuszna odpowiedź na tę chwilę w tym temacie, o. Gabrielle Mills: Ja i podchwytliwe pytania? Niee, omijam takie szerokim łukiem. *uśmiechnęła się szeroko* Okey, skoro tak stawiasz sprawę... w takim razie może powiesz mi czy w przyszłości będziesz chciała zająć się projektowaniem nie tylko biżuterii, ale i ubrań? Luisella DeLazzari: Istnieje na to prawdopodobieństwo, jak na wiele różnych innych spraw. Pozostawię te pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi, nie chcę obiecać za dużo, a nie chcę też później wyskoczyć z czymś niespodziewanie. Czas jest bardzo dobrym elementem weryfikacji. Gabrielle Mills: Dajesz nam podczas dzisiejszej rozmowy strasznie dużo niedomówień i niewiadomych. Dosłownie pastwisz się nade mną oraz naszymi widzami! *zaśmiała się* Ale niech będzie. Postawmy to w takiej formie. Luisella powiedz lubisz wyzwania? Luisella DeLazzari: Nie lubię wyzwań. Ja je uwielbiam. Gabrielle Mills: To świetnie się składa. Poniekąd jesteś bardziej obeznana w tym świecie oraz trendach jakie teraz panują niż ja zwykły laik. Powiedz co byś zmieniła w mojej dzisiejszej stylizacji albo co byś dodała, jeżeli jakimś cudem jest w miarę okey wszystko? Luisella DeLazzari: Ostatnio, gdy powiedziałam coś na temat stylizacji mojej koleżanki pobiegła do domu się przebrać. Jaką mam pewność, że stąd nie wyjdziesz zostawiając mnie z tymi wszystkimi operatorami i technikami? *zaśmiała się* Gabrielle Mills: A nie spokojnie, jeżeli ja wyjdę to oni też więc nie będziesz musiała się z nimi użerać. *wybuchła śmiechem* A tak serio to potrafię znieść krytykę, więc gwarantuje ci, że nie mam zamiaru stąd uciekać. Luisella DeLazzari: *śmiech* W sumie... oh. Cóż. Przede wszystkim skupiłabym się na tym, o czym pisałam w ostatnim poście na MyFashion zatytułowanym: Minimalizm w czasach rozpusty. Jest w nim między innymi o zasadzie trzech kolorów. U ciebie dostrzegam czte... Pięć. Myślę, że powinnaś ograniczyć się do trzech, dobierać je tak by tworzyły całość, a nie być z różnych bajek i będzie bajecznie. Byłoby już odrobinę korzystniej gdybyś jako dodatek wybrała biżuterię srebrną lub z białego złota, niżeli złotą. Idealnie wkomponowałaby się w twoją cudowną kurtkę. Pomyślałabym też o mniej kontrastujących jeansach i będzie w porządku. To są szczegóły, ale bardzo istotne. Gabrielle Mills: Damn... chyba jednak wychodzę... a nie chwila. W pracy dalej jestem to nie mogę. *zaśmiała się* A tak na poważnie to wyzwanie jak najbardziej ci zaliczam i będę mieć twoje słowa na uwadze na przyszłość. A teraz tak na koniec jeszcze chciałabym poznać twoje zdanie na jeden temat. Mianowicie, jako że zajmujesz się projektowaniem biżuterii, to czy w projektowaniu są jakieś granice według ciebie? Luisella DeLazzari: Wiesz, Gabrielle. Ja jestem zdania, że my kobiety powinnyśmy się wspierać na zasadzie bezwzględnej szczerości. To jest najlepsze co kobieta może dać kobiecie, jeżeli ma to na celu poprawę jej wizerunku czy to wizualnego czy nie. Pora kończyć z słodkimi uśmieszkami i pochwałami na siłę byle kogoś podnieść na duchu, kłamiąc w żywe oczy, że wygląda coś super, gdy tak nie jest. To jest zwykłe oszustwo. I nie mylmy tego z jakimś dopiekaniem sobie wzajemnie, to dwie osobne kwestie. Natomiast jeżeli chodzi o granice w projektowaniu. A czy są granice w gotowaniu? Czy są granice w sporcie? Czy są granice w muzyce? Czy są granice w aktorstwie? Nie. Tak samo nie ma granic w projektowaniu. Przynajmniej ja ich nie dostrzegam. Gabrielle Mills: Co do twojej pierwszej części wypowiedzi. Tutaj akurat zgadzamy się w stu procentach. Lepsza jest najbrutalniejsza prawda niż słodkie kłamstwa, które są podtrzymywane przez długi czas. A jeżeli już chodzi o odpowiedź na moje pytanie, czyli ograniczeniem jest tylko i wyłącznie ludzka kreatywność, jeżeli dobrze cię rozumiem. A jak w takim razie postrzegasz rozwój technologii w tej dziedzinie? Czy to ułatwia czy jednak zabija pomysłowość projektantów? Luisella DeLazzari: Jeżeli pomysłowość danego projektanta da się zabić, niech jak najszybciej przestanie używać na sobie określenia projektant, bo to obraźliwe dla innych. Nie istnieje coś takiego jak zabicie pomysłowości osoby, która tworzy coś w rodzaju sztuki. Nie i już. Koniec. Jeżeli twoja kreatywność, pomysłowość może się wyczerpać to skończ robić to co robisz, bo marnujesz swój czas i swoje życie. Możesz mieć kryzys, ale nigdy nie wyczerpiesz potencjału JEŻELI urodziłeś się po to, by tworzyć. Natomiast co do samej technologii: ułatwia życie. Zdecydowanie. Gabrielle Mills: Mocne przesłanie dla wielu osób. Zdecydowanie nie żartowałaś na początku, że masz zamiar być szczera w stu procentach i pokazywać siebie. Luisella wszystko co dobre kiedyś się kończy, tak i nasza rozmowa chyli się ku końcowi. Jednak za każdym razem daje swoim gościom chwilę swobody z kamerą i nie ingeruję w wypowiedzi. I dla Ciebie właśnie nadchodzi ta chwila, więc śmiało, jeżeli masz coś do przekazania naszym słuchaczom to właśnie jest ten moment albo jeżeli po prostu chcesz kogoś pozdrowić. Luisella DeLazzari: Do przekazania mam tylko tyle, by oczy mieć zawsze szeroko otwarte, zbędnie nie ufać każdemu i po prostu: cieszyć się życiem, póki jest, tak, by liczył się każdy dzień. Pozdrawianych wymieniać nie będę, bo tych osób, które mnie jest naprawdę dużo. Te osoby wiedzą, że właśnie o nich mówię, więc na koniec: po prostu dziękuję. Spokojnej nocy i mam nadzieję, że do zobaczenia za jakiś czas! Gabrielle Mills: I ja również się z Państwem żegnam i życzę dobrej nocy, a tobie Luisella dziękuje bardzo za tą rozmowę. Jeszcze raz Santos dobrej nocy i do zobaczenia następnym razem. See ya!
  8. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  9. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  10. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  11. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  12. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  13. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  14. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  15. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  16. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  17. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  18. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  19. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  20. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  21. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  22. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  23. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
  24. Nie możemy wyświetlić tej odpowiedzi, ponieważ znajduje się w forum, które zabezpieczone jest hasłem. Wpisz hasło
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin