Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

049. Dick Flame w Daily Globe! Rozmowa o EP, rankingach i ostatnich wydarzeniach.


oficer

Rekomendowane odpowiedzi

logo.png

Written by Madeleine B - DAILY GLOBE, 14/05/2022


Ostatnia EPka „Nation on Fire” autorstwa zespołu Dick in Dixie odbiła się szerokim echem. Pierwszy longplay zespołu, „Nuthin’ to lose”, wyszedł piątego lutego, po dość długiej przerwie wydawniczej. Oczekiwania po nowym minialbumie były spore, zwłaszcza że znów nie było wiadomo, w jaką stronę pójdzie zespół. Czy będzie kontynuował mocno punk rockowy kierunek, czy jednak – zgodnie z fałszywymi informacjami – pójdzie w kierunku techno. Muzycy zdecydowali się jednak na bezpieczne rozwiązanie i nagranie czegoś podobnego do pierwszego albumu. „Nation on Fire” to EPka, będąca swego rodzaju podsumowaniem dotychczasowego dorobku grupy. 

okladka.png

Początek jest całkiem obiecujący, gdyż tytułowy utwór „Nation on Fire” – będący jednocześnie kawałkiem promującym album – zaskakuje. Utwór jest intrygujący i wnosi coś nowego do twórczości Dick in Dixie. Tekst został napisany w przypływie emocji, a właściwie to pod wpływem frustracji po śmierci Daphne Stevenson, którą zastrzelił podczas kontroli zastępca szeryfa. Warto zwrócić uwagę na teledysk. Został zrealizowany przez producenta filmowego Rogera Dunswortha, który to w latach 80s tworzył w Vinewood filmy akcji z ojcem Dicka. Sceny przedstawione w teledysku oddają charakter utworu i pozwalają się jeszcze bardziej w niego wczuć.

Uważam, że część utworów wypada lepiej na żywo. W studiu zespół postawił na trochę wygładzoną produkcję, która wciąż brzmi bardzo dobrze. Jednak przy takiej dawce energii i ciekawym pomyśle na swój styl, nie ma to większego znaczenia. Zespół znalazł się w miejscu, w którym będzie musiał zdecydować jak będzie wyglądał ich następny krążek. Zapewne EPka to jedynie przedsmak tego, co będziemy mogli usłyszeć w przyszłości. Artystom Dick in Dixie udało się nagrać coś, co trafia zarówno do wielbicieli punka, jak i może zainteresować słuchaczy awangardowego swingu.

Udało mi się nawiązać kontakt z wokalistą zespołu. Z Dickiem spotykamy się w moim samochodzie. Spokojny, ciepły wieczór. Mój rozmówca jest w trakcie spożywania posiłku – żeberka i piwo. Całość wywiadu dostępna jest poniżej:


MB - Madeleine Brooks, DF - Dick Flame

MB: Jako, że jestem fanką zespołu, zdarza mi się śledzenie rankingów w których prowadzicie. Jednym z takich rankingów jest ranking NORM 100, w którym wasz zespół zajął pierwsze miejsce w kategorii rock/metal. To jakieś szczególne osiągnięcie, czy jedno z wielu?

DF: To jest zajebiście ciekawe osiągnięcie, z dwóch powodów. Po pierwsze, nie gramy za bardzo rocka ani metalu. Jakbym miał przypisać naszą muzykę do jakiegoś gatunku.. to byłoby jakieś dziwaczne połączenie rockabilly, punk rocka, swingu… Zresztą Speedball, nasz basista, ukuł takie fajne powiedzonko o nas. Że jesteśmy jak big band z lat 30-tych, któremu ktoś wcisnął speed i kazał grać punk rocka. I to ma chyba sens, ale jeżeli chodzi o drugi powód.. No to proszę Cię kurwa, z kim my tu mamy konkurować w tym mieście? Znasz jakieś inne kapele w Los Santos?

MB: Mimo wszystko nie brałabym drugiego powodu pod uwagę. Wiele osób z undergroundu zapewne próbuje swoich sił w tworzeniu muzyki, a, jak widać, nie przebijają się – lub nie zostają na scenie dłużej. Jak myślisz, skąd wzięło się akurat zakwalifikowanie do kategorii rock/metal? Wspominasz o tym, że wasza muzyka to hybryda. Nieświadomość organizatorów, czy coś innego?

DF: Może. Może wcisnęli tam wszystko co nie wychodzi od raperów i pop gwiazdek. Może wszystko co ma gitary w tle kwalifikuje się u nich jako rock albo metal. To ich trzeba spytać. Ale jest fajnie, nie narzekam.

MB: Dla wielu fanów powody o których wspomniałeś nie są oczywiste.

DF: No. Fajnie, że się wstrzeliliśmy. Zobaczymy.. zobaczymy co dalej.

Zrzut_ekranu_2096.png


MB: Jak wyglądała praca nad waszą najnowszą EPką? Było łatwo i bezstresowo, czy może w studiu pojawiały się jakieś napięcia?

DF: Ekhm.. mieliśmy swoje problemy, ale nie będę was zanudzał detalami. Ale generalnie mówiąc mieliśmy się tą płytą wyżyć, rozumiesz? Dać upust całemu.. wkurwieniu z ostatnich miesięcy. Trochę było roboty przy klipie, musieliśmy ogarnąć pod to sporo rzeczy. Pomógł nam z tym Roger Dunsworth.

MB: Zważając na to, ile dajecie od siebie energii na koncertach, tych emocji musi być naprawdę dużo.

DF: Nawet jest ich w cholerę, ale my na naszych koncertach staramy się zawsze zrobić dobre widowisko. Oczywiście na pierwszym miejscu stoi muzyka, ale staramy się zawsze zadbać o ten element wizualny.

MB: Zdradzisz choć jedną sytuację zza kulis? Na pewno musiało dziać się coś zabawnego podczas pracy nad nią.

DF: Nagrania wyglądały dość standardowo, miały miejsce w naszym studio w Harmony.

MB: Nie wiem... kot usiadł na gitarze. Naprawdę, zdradź chociaż jedną sytuację.

DF: Oi, mieliśmy kiedyś kota. Ale to było dawno temu, jak jeszcze graliśmy w Blueberry, ze dwa lata temu. Cholerny sierściuch przegryzał nam okablowanie.

MB: Żyje?

DF: Cholera wie, może spłonął z całą salką.

MB: Wy to zawsze macie pecha.

DF: A to nawet nie był czarny kot, oi. Ale, ale... Miałem o EPce.

MB: Tak. Naprawdę, nie uwierzę Ci że nic się nie działo. W końcu jesteście DICK IN DIXIE.

DF: Ludzie chyba myślą, że jak mamy DICK IN DIXIE w nazwie, to zawsze na siłę szukamy guza albo afery. To jest raczej na odwrót. Gramy taką muzykę i obracamy się w takim towarzystwie, że problemy...no jakoś same nas znajdują.


unknown.png

DF: Była taka jedna sytuacja, ale czy śmieszna to nie wiem. Jak obejrzycie klip, to zauważycie, że w scenach, gdzie gramy jako kapela na instrumentach nie widać w ogóle Roya. Wiązało to się z tym, że zawalił transport i nie przywieziono nam na plan perkusji i fortepianu. Czasu było mało i trzeba było coś wymyślić. Powiedzieliśmy więc Terry'emu i Royowi żeby udawali, że grają - zrobi się odpowiednio bliskie ujęcia i nic nie będzie widać. Stąd te dziwaczne zbliżenia na Terry'ego, gdzie krzywi się, jakby nie mógł się wysrać od dekady, oi. No ale Roy nie zamierzał się bawić w takie pierdoły, powiedział że to pierdoli i zamiast uderzać pałeczkami w niewidzialne gary, zaczął napieprzać kijem w samochód, co zresztą widać pod koniec. Ot, taka historyjka.

MB: Hahaha, mam nadzieję że samochód nie ucierpiał! Wróćmy do EPki. Przesłuchałam całej i powiem Ci, że naprawdę doceniam.

DF: Zajebiście to słyszeć. Który kawałek najczęściej katujesz?

MB: „Shit out of luck”.

DF: A, to Speedballa. Ale wybór dobry, też go lubię.

MB: Jak wygląda proces pisania tekstów? Tekst „Shit out of luck” jest dość niecodzienny.. pisanie o tym, że narkotyki są Bogiem?

DF: Nie mogę tu mówić za Speedballa. Ale mimo wszystko, radzę spojrzeć na ten kawałek przez krzywe zwierciadło. Nie będę tutaj ukrywał, używki zdarzało się brać i to z różnych powodów. Ale nie wiem, chyba przez to mamy do tego jakiś dystans? Zresztą ten temat przewinie się jeszcze niedługo, ale o tym na razie gadał nie będę.

MB: To jak w twoim przypadku wygląda pisanie tekstów?

DF: Wygląda to różnie. Raz coś Cię trafia nagle i musisz coś z tym zrobić, przelać na papier bo inaczej szlag cię trafi. Czasami to zbiera się dłużej, wiesz.. jak flegma. I dziubiesz ten tekst kawałek po kawałku aż wygląda to w miarę przyzwoicie.

MB: Natchnienie?

DF: Czasami po prostu robimy na żywca próbę z chłopakami, oni grają a ja próbuję coś na szybko pod to wymyślić. Kawałki piszę głównie ja, Speedball i Roy.

MB: Najbardziej podobają mi się teksty Speedballa. Ten człowiek.. jest specyficzny, ale przy tym naprawdę da się polubić jego ‘kreację sceniczną’.

DF: On tego nie kreuje.. on taki jest.. chociaż.. kurwa. Mniejsza. Co znasz jeszcze Speedballa?

MB: Ostatnio wracałam do waszych starych kawałków.

DF: Pewnie Rhythm and Booze?

MB: Taak, to też.

DF: Yeaaah, to jest kawał kawałka. Zawsze robił pierdolone wrażenie.

MB: Z ostatniej EPki spodobało mi się też Judge nor Jury. Twojego autorstwa.

DF: Aaa, tak. Historia z życia wzięta. Stety lub niestety.

MB: Nie będę poruszała tego tematu.. Dzięki, że odpowiedziałeś na moje pytania – część z nich pozwól, że zadam kiedy indziej. Ostatnie słowa należą do Ciebie – co z okazji nowej EPki chciałbyś przekazać czytelnikom Daily Globe?

DF: Pewnie niektórzy z was się będą zastanawiać, co Dick in Dixie robi w rozmowie z dziennikarką Daily Globe. Ale chyba czasami zapominamy, że niezależnie jak zepsute jest ciało, zawsze się tam znajdzie jakiś zdrowy organ. I to działa w dwie strony. Nie zapominajcie o tym ludzie. Trzymajcie się, pojeby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin