Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

223. Jonathan Whebeley, Little Hope Orphanage - "Muszę dać z siebie wszystko i stworzyć dla dzieci jeszcze lepszy sierociniec, niż dotąd. I tak też uczynię."


puvtxr

Rekomendowane odpowiedzi

image.png

Written by Richard Sutliff - DAILY GLOBE, 19/02/2024

 


Dwudziestego dziewiątego stycznia byliśmy świadkami tragicznego zdarzenia. Sierociniec znajdujący się na Strawberry Avenue w Textile City stanął w płomieniach. Gapie z niedowierzaniem i strachem w oczach obserwowali działania dzielnych strażaków; dało się także dosłyszeć modlitwy. Więcej szczegółów przeczynacie w naszym artykule na ten temat: kliknij tutaj. 

Wczoraj o godzinie dwudziestej Richard Sutliff odbył rozmowę z Mr Jonathan Whebeley, dyrektorem Little Hope Orphanage. Słuchacze mogli usłyszeć szczerą rozmowę na temat odczuć dyrektora co do tragedii, pomocy udzielonej sierocińcowi, dlaczego panowały w nim trudne warunki i co dalej z tym miejscem. Prezentujemy całą rozmowę w formie tekstowej.

0hgaj1L.jpegRichard Sutliff: Dobry wieczór wszystkim słuchającym Daily Globe w dzisiejszy, niedzielny wieczór. Ja nazywam się Richard Sutliff i dziś porozmawiam z osobą, która jeszcze niedawno była na czołówkach newsów - szkoda, że w takich okolicznościach. Razem ze mną w studio jest Mr Jonathan Whebeley, dyrektor Little Hope Orphanage z Textile City - tego samego, które spłonęło dwudziestego dziewiątego stycznia. Dobry wieczór, sir.
Jonathan Whebeley: Dobry wieczór, panie Sutliff. Cieszę się, że mogę tu być, aczkolwiek ostatnie wydarzenia... Jeszcze nie skończylem ich przetwarzać.
Richard Sutliff: Wcale się nie dziwię. To co spotkało Wasz sierociniec to tragedia. Muszę o to spytać - był Pan jedną z dwóch osób, które odniosły rany w tym pożarze. Do drugiej, świeć Panie nad jej duszą, przejdziemy za chwilę. A jak się Pan czuje?
Jonathan Whebeley: Rany fizyczne się zagoiły. Żyję dzięki sprawnej akcji Fire Department. Szczególnie chcę podziękować Panu Kelly, który się mną zajmował. Jednak umysłowo - nadal budzę się po nocnych koszmarach.
Richard Sutliff: Drugą osobą, która odniosła obrażenia w tym pożarze była siedemnastoletnia Shelby Campbell. Po kilku dniach walki zmarła w szpitalu w skutek obrażeń odniesionych w pożarze. Za pewne był to wielki cios dla Pana i podopiecznych?
Jonathan Whebeley: Bardzo ciężki... Ja sam z czasem się pogodzę z śmiercią podopiecznej. Już jestem w podeszłym wieku, większość życia za mną. Lecz moi podopieczni? To na nich się teraz skupiam. Najmłodsi mają najłatwiej, zapomną o całej sprawie. Reszta chodzi na terapię. Dwójka, niestety, trafiła na oddział zamknięty. O nich się martwię najbardziej.
Richard Sutliff: Śmierć swojej znajomej, koleżanki, dla niektórych pewnie przyjaciółki - to mocny cios nawet dla dorosłych, a co dopiero dla dzieci...? Mr Whebeley - nie chciałbym zbyt mocno rozgrzebywać traumatycznych przeżyć, jednakże myślę, że ten temat jest warty poruszenia. Opinia publiczna do tej pory o tej tragedii wiedziała tyle, ile przekazało biuro prasowe Fire Department. Pan był w środku. Właśnie - jak to wyglądało tam?

w8LZ5v1.png
Jonathan Whebeley: Szczerze... Nawet w filmach wygląda to lepiej. Trzask palących się mebli, krzyk podopiecznych, którzy nie wiedzą co się dzieje, smród spalonych tapet i ubrań... To... Przepraszam, trudno to opisać w słowach. Najgorszy jest fakt, że centrum pożaru znajdowało się właśnie w pokoju Shelby. Dowiedziałęm się o tym po dokładniejszej inspekcji przez Fire Department. Do dziś rozmyślam nad tym, jak... i dlaczego. Dlaczego akurat tam.
Richard Sutliff: Biuro prasowe dało powód, a raczej źródło pożaru i przejdziemy do tego w późniejszym czasie. Mr Whebeley - na Waszej stronie na LifeInvader każdy post okraszony jest hashtagiem Shelby Campbell. Wspominacie o niej. Poświęciliście jej śmierci dość obszerny post, w którym opisaliście ją w kilku słowach... Jak mniemam stała się takim symbolem walki z przeciwnościami losu, Waszym... Patronem?
Jonathan Whebeley: Patronem? Tak można to ująć. Główna myśl przewodząca tym hashtagiem była inna. Każde dziecko u nas, nie oszukujmy się, jest nikim. Taka prawda tego świata. Staramy się jak możemy, aby dzieci zyskały nadzieję, że kiedyś staną się "kimś". Shelby niestety utraciła tę szansę. Ale nadal jest cośco możemy dla niej zrobić - możemy o niej pamiętać. Nieważne czy w hashtagach, na postach LifeInvader czy podczas konwersacji - dopóki imię Shelby Campbell jest wypowiadane, dopóty nie zniknie ona nam z pamięci.
Richard Sutliff: Jej śmierć, jak i sam pożar Waszego sierocińca naprawdę poruszył opinię publiczną, jak i zmotywował wiele osób do niesienia pomocy. 180.000 dolarów z zbiórki zorganizowanej przez COMANCHERO MC, 100.000 dolarów od Stan White oraz nie podana publicznie kwota od Kenny 'KELLY' Whitfield... Czy może Pan zdradzić jaką kwotę postanowił ten artysta przekazać na Wasz sierociniec? I jakie myśli miał Pan w swojej głowie widząc aż takie wsparcie?
Jonathan Whebeley: Mogę to podać. Kenny Whitfield przekazał okrągłe 100.000 dolarów na odbudowę. Ale zrobił oprócz tego coś więcej. Dał dzieciom szansę na wykazanie się w branży muzycznej. Planujemy małą wizytację studia, padły również pomysły wspólnego kawałka z moimi podopiecznymi, którzy są również wielkimi fanami KELLY'ego. Niemniej jednak najbardziej cenię sobie jego bliskość do dzieci, pokazał im nowy świat. Oprócz tego dopiero wczoraj doszła nowa darowizna. Całe 250.000 dolarów od Pani Larocque z Larocque Investments. Tej samej, która prowadzi Le Foundation. Te wszystkie kowty wprawiają mnie w radość, jednak również czuję na sobie ciężar obowiązku. Z takimi funduszami muszę dać z siebie wszystko i stworzyć dla dzieci jeszcze lepszy sierociniec, niż dotąd. I tak też uczynię.

ls6ltS7.png
Richard Sutliff: Trzymam za słowa, Mr Whebeley, ponieważ muszę poruszyć kwestię mniej przyjemną... Licząc na szybko Wasz sierociniec otrzymał do tej pory sześćset trzydzieści tysięcy dolarów. Czy to będzie wystarczająco by odbudować sierociniec, ale i by zapewnić lepsze warunki? Jak wiemy - pożar rozpoczął się w pokoju Shelby od zapalniczki benzynowej. I jak wiemy, mnóstwo dzieci nie miały prądu w swoich pokojach, co jest trudne do wyobrażenia sobie w tych czasach. Możliwe, że Shelby chciała się pouczyć czy poczytać książkę... I skończyło się to tragicznie, naprawdę tragicznie. Czy "dzięki" tej tragedii będziecie w stanie zapewnić lepsze warunki dla podopiecznych, aniżeli te, w jakich żyły dotychczas?
Jonathan Whebeley: Na pewno ta tragieda dała nam nauczkę, którą zapamiętamy do końca życia. I na pewno za te pieniądze odbudujemy sierociniec od podstaw. Ale zapewnienie na stałe lepszych warunków? Tutaj muszę apelować do ludzi, którzy nas słuchają. Drodzy słuchacze - to od Was zależy czy miejsca takie jak Little Hope Orphanage będą oferować dzieciom najlepszą pod słońcem opiekę. Jesteśmy zdani na Wasze darowizny, jesteśmy zdani na Waszą pomoc. W zamian możecie oczekiwać, że jeśli Wasze dzieci znajdą się w trudnej sytuacji bez wyjścia - zaopiekujemy się nimi. Bo to właśnie to co robimy. Nie tylko my, ale i wiele innych placówek. Pomagamy...
Richard Sutliff: Jak wyglądała w takim razie sytuacja finansowa Little Hope Orphanage do tej pory? Czy darowizny były czymś częstym czy musieliście liczyć każdy dolar, który zamierzacie wydać?
Jonathan Whebeley: Darowizny nigdy nie są czymś częstym, niestety. Do tej pory radziliśmy sobie - dzieci miały ciepłe posiłki, chodziły do szkół. Robiliśmy małe wypady do Paleto Bay. Jasne, mogło być lepiej. Ale mieliśmy siebie - to nam wystarczało. Niezły paradoks, prawda? Dopiero gdy nieszczęście już zawita do drzwi - takie pomoce schodzą niczym anioł z nieba. Ale nie obwiniam nikogo, wręcz przeciwnie. Jestem wdzięczny, stokrotnie wdzięczny, za każdy przekazany cent.
Richard Sutliff: Jak aktualnie wygląda sytuacja z dziećmi - dwudziestego dziewiątego stycznia miał miejsce pożar, zbliżamy się do pierwszego miesiąca od tej tragedii - gdzie mieszkają aktualnie Wasi podopieczni?
Jonathan Whebeley: Ci których adopcja była w końcowej fazie oddaliśmy w ręce rodzin zastępczych. Najmłodsi trafili do innych placówek, z któymi żywimy dobre relacje. A najstarsi zostali zakwaterowani w motelach oraz mniejszych domkach po kilka osób. Odwiedzamy ich aby dostarczać produkty, ciuchy oraz żywność. Lecz, o dziwo, nie potrzebują naszej opieki. Nawet lepiej, korzystają z tej sytuacji i uczą się samodzielnie utrzymywać własne mieszkanie. Sprzątają, uczą się i gotują razem.
Richard Sutliff: Dobrze słyszeć, że podopieczni radzą sobie... Porozmawiajmy jeszcze chwilę o odbudowie. Planujecie rozpocząc prace mające na celu postawienie od nowa budynku w miejscu starego? Czy jednak Little Hope Orphanage czeka przeprowadzka?
Jonathan Whebeley: Czekamy na ekspertyzę od naczelnego architekta oraz statyka, który sprawdzi czy budynek nadaje się do remontu. Mamy nadzieję odbudować ponownie Little Hope Orphanage w tym samym miejscu. Łączy nas z tym miejscem wiele dobrych wspomnień, których nawet plama tej tragedii nie zmaże.
Richard Sutliff: I na sam koniec - chcę oddać Panu mikrofon, oddać Panu antenę - niech podzieli się Pan czymkolwiek chce z naszymi słuchaczami.
Jonathan Whebeley: Jeśli już mam coś mówić to będę prosić Was, drodzy słuchacze. W Los Santos panuje bezdomność większa niż gdziekolwiek. Jeśli zobaczycie gdzieś dzieci, bez dachu nad głową, błagające o pomoc. Nie ignorujcie ich. Wystarczy jeden telefon, aby ich życie zmieniło się na lepsze. Jedna Wasza inicjatywa może doprowadzić do uratowania czyjejś przyszłości. My jedynie pomagamy, to Wy jesteście bohaterami. Wierzymy w Was.
Richard Sutliff: Dziękuję bardzo za tę rozmowę. Moim i Państwa gościem był Mr Jonathan Whebeley, dyrektor Little Hope Orphanage. Ja nazywam się Richard Sutliff i dziękuję za Waszą obecność, dobranoc Państwu.


tvLC7Fm.png

Chcesz dołączyć do zespołu działu Daily News? Kliknij w reklamę i złóż aplikację!

Edytowane przez puvtxr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

**Stan White z zadowoleniem przeczytał artykuł, który potwierdził jego nadzieje co do planów swojego starego znajomego, Jonathana. Jest wdzięczny, że poza nim we wsparcie sierocińca zaangażował się Kelly, jak i Comanchero MC, którzy pokazali swoje wielkie serce. Ta wspólna determinacja daje mu wiarę w pozytywny rezultat. Słuchając rozmowy w radiu, jak i czytając artykuł, cieszył się, że historia ta dociera do coraz większej liczby ludzi.**

puvtxr, yungg i TaOwca lubią to

gif2.gif.2164ebad06edf0a30511550ff45ed18b.gif

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin