Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

aliszyja

Gracz
  • Postów

    46
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

4 obserwujących

Ostatnie wizyty

836 wyświetleń profilu

Osiągnięcia aliszyja

Współpracownik

Współpracownik (7/14)

  • Dusza towarzystwa
  • Wyjątkowo popularny
  • Mówca
  • Raczkujący
  • Stały bywalec

Najnowsze odznaki

467

Reputacja

  1. WHAT'S UP MUSIC to plebiscyt muzyczny realizowany w ramach WIMI (What in Music Industry) spod szyldu Daily Globe. Notowanie uwzględnia najpopularniejsze i najczęściej słuchane utwory artystów w niniejszej stacji radiowej. Kawałki wybierane są w oparciu o kilka czynników, a do najważniejszych z nich należą: liczba odtworzeń na serwisach strumieniowych, głosy oddane przez słuchaczy i ogólnopojętą popularność radiową. Odłamem WHAT'S UP MUSIC? jest przegląd muzyczny, który pojawia się co miesiąc i jest swoistą analizą i komentarzem do najciekawszych kawałków, jakie ukazały się w przeciągu ostatniego miesiąca.
  2. **Mad przeczytała artykuł czekając na samolot. Szczerze żałuje, że dała wkręcić się w bycie ghostwriterem dla serwisów plotkarskich. Pieniądze przestały jej już wynagradzać tępotę i próżność wątpliwej jakości gwiazdeczek, o których zmuszona jest pisać.**
  3. **Madeline zapoznała się z artykułem swojego podwładnego. Jest bardzo zadowolona z efektów jego pierwszego materiału.**
  4. Wzorowy przykład uderzenia wody sodowej do głowy czyli Aniyah Geovanney i jej tania kontrowersja Można by powiedzieć, że echa po ostatniej opublikowanej przez nas plotce o żałosnym zachowaniu producentki przy służbach mundurowych podczas interwencji zaczynają powoli iść w zapomnienie. Spokojnie... Nasza Aniyah już zadbała o to, aby tak się nie stało, ukazując swoje kolejne tanie sztuczki na to, aby być skupić na sobie całą atencję, a raczej sięgnęła po kolejną desperacką próbę, ale to potem. [AKT 1] KONSEKWENCJE PRAWNE MNIE NIE DOTYCZĄ! Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie popełnił wykroczenia na drodze i nie został przez to zatrzymany przez patrol policji... Tak jak myślałem. Skoro już doszło do tego spotkania no to cóż, trzeba się liczyć z tym, że mogą nas po prostu spotkać jakieś konsekwencje. Jednak czy rzucanie obelg w kierunku służb mundurowych jest na to idealnym środkiem? Otóż nie, jest to zwyczajny przykład prostactwa, braku szacunku do innych osób oraz brak jakiegokolwiek wychowania w kierunku moralnym. I tutaj jest mowa właśnie o Aniyah Geovanney, czy tam jak na siebie woła KayesTheProducer, która właśnie w taki sposób postanowiła rozwiązać interwencje, gdy do traffic stop został wywołany samochód, w którym podróżowała razem z Ansgar von Brauchitsch II - kierowca, Renee Tillery oraz niejaka Dakota Williams. Według relacji świadków każda z tych osób dała niezły show swoich prostackich manier, starając się tym sposobem przyciągnąć uwagę osób trzecich w okolicy i kto wie... Może akurat ktoś wyjmie ten telefon i to wszystko nagra i uda się trafić na social media! Tak o poczynaniach Aniyah i jej aroganckiej bandzie jeszcze niedawno pisaliśmy na naszym Li. Cóż w tym przypadku myślę, że możemy pogratulować Departamentowi Policji Los Santos, że wśród swojej kadry mają mundurowych, którzy mają wręcz nadmiar cierpliwości wobec takich roszczeniowych obywateli, którzy myślą, że jak udało im się osiągnąć coś medialnie to już zdobyli wszystkie szczyty świata, chyba pora Was uświadomić, że z takiej góry łatwo można zlecieć, a lawina na sam dół trwa dosłownie moment. [AKT 2] ROZSTAWIENIE NAMIOTU CYRKOWEGO POD PIZZERIĄ Długo nie musieliśmy czekać na kolejną próbę zwrócenia na siebie uwagi po linii najmniejszego oporu. Ile minęło dni? Może z dwa lub trzy i mamy kolejny pokaz tego, jak woda sodowa szkodliwa dla osób medialnych. Co tym razem takiego "ciekawego" się wydarzyło? Otóż nasza "wielka gwiazda producentka" postanowiła ponownie ze wspomnianymi wcześniej Ansgar von Brauchitsch II oraz Dakotą Williams szukać zaczepki pod jednym z lokali restauracyjnych na Havick. Uwaga tutaj mamy też wyjątkowego gościa specjalnego, czyli Gio Parris - jakby już trzech klaunów w cyrku to było za mało... Jaki więc był repertuar wieczoru w cyrku Geovanney, a na przykład zmuszanie nieznanego mężczyzny do robienia "specjalnych zadań", które miały zapewnić rozrywkę dla naszych "bohaterów", narażając go przy tym na ośmieszenie ze względu na to, że miało to miejsce na zewnątrz przy jednej z najbardziej obleganych ulic miasta. Co tam jeszcze było... A zaczepianie przypadkowych kobiet, po co? A tak dla zasady... Najwidoczniej ktoś ma tu niezłe kompleksy, które bardzo, ale to bardzo doskwierają niektórym naszym "uroczym" dziewczynkom. Aniyah, Dakota nie macie się o co martwić... Większości osobom po prostu nie dorównujecie do pięt pod każdym względem. Mam nadzieje, że moim komplementem podbudowałem Wam ego jeszcze bardziej. Dobra... Bo zaraz tutaj będę miał nadmiar cukru od tej słodyczy, jaki tu wylałem dla Was... Co tam jeszcze mieliśmy, a no na przykład próbę swatania Gio Parris z dziewczyną, którą zainicjowała Dakota, w sumie to tu raczej można mówić już o próbie wymuszenia takiego spotkania, jestem ciekawy czy jakby doszło do takiego spotkania to czy w razie czego moglibyśmy liczyć na kolejny statment ze strony Gio w razie gdyby jednak ta nowa "cudowna" relacja nie wyszła, chłopak już powoli ma w tym doświadczenie i pewnie niedługo będzie takie przemowy pisał na zamówienie... Pomyśl nad tym może co? Chociaż nie, raczej nic by z tego nie było, bo kpienie sobie z niewinnej dziewczyny to raczej nie jest dobry sposób na swatanie, no chyba, że Dakota tylko masz takie doświadczenie w relacjach... Jak tak to pozostało nam tylko Tobie współczuć, chociaż nie, należy Ci się - jak widać. Myślicie, że to koniec, no nie? Ohh.. jak bardzo się mylicie! Gdy "podrywana" próbowała jakoś wyjść z tej sytuacji, to wzbudziła tylko kolejnego demona wewnątrz naszej producentki kiczu i tandety, która postanowiła wystosować serię obelg w kierunku zaczepianej dziewczyny, nazywając ją między innymi "głupią pindą”. Nie wierzycie mi? Spokojnie, wszystko jest nagrane przez jednego z przechodniów, które Wam z wielką przyjemnością udostępnię, w końcu one też tak bardzo pragną rozgłosu. [AKT 3] FINAŁ I ROZCZAROWANIE Moi mili, mamy tu książkowy przykład tego, co rozpoznawalność oraz jakiś tam sukces w show-biznesie potrafi zrobić z człowiekiem. Aniyah Geovanney pokazała nam to wręcz wzorowo oraz udowodniła również to, jak ogromne uzależnienie wywołuje ta potrzeba atencji, by po prostu ktoś coś powiedział, cokolwiek. Chciałaś tego, mówisz i masz. Mam nadzieje, że tym, co napisałem dotrę do osób, które z Tobą współpracują i po prostu zastanowią się nad kolejnymi, przyszłymi ruchami. Pamiętaj może i masz talent, potrafisz stworzyć utwory i z Twoich usług korzystają znani raperzy, jednak to nie wszystko, bo też trzeba wiedzieć jak się prezentować i wiedzieć, kiedy powiedzieć stop. Kontrowersja jest fajna, ale tandetna i niesmaczna jest po prostu beznadziejna. A! No i oczywiście godnym uwagi (pogardy) zachowaniem Aniyah było jeszcze wyśmianie bezdomnego od "spłukańca" na uroczystej i pełnej snobów ceremonii zaślubin lesbijskiej parki - Nannie Larocque oraz Chenille Carter-Larocque. Dakota, przekaz dla Ciebie - w zasadzie to nie wiem kim jesteś, robiąc research o Tobie w sieci dowiedziałem się tylko tyle, że jesteś początkującą modelką i dopiero stawiasz pierwsze kroki w świecie reflektorów. Polecam Ci znaleźć innych znajomych, bo z takim start-upem w karierze to możesz zacząć już powoli rozsyłać CV po różnych firmach, szukając alternatywy dla swojej kariery zawodowej. Uświadom sobie, że nie masz ŻADNYCH osiągnięć, aby w ogóle próbować swoich sił jako kontrowersyjna gwiazdka, którą po prostu nie jesteś. Stanie przy boku Aniyah i przyklaskiwanie jej każdych słów to nie jest przepis na sukces, tylko na całkowite zamknięcie swojej ścieżki zawodowej.
  5. **Madeline obejrzała powtórkę, pomimo tego, że widziała całość na żywo. Z perspektywy czasu jest jej żal oficera prasowego, który musi nadstawiać policzek za partactwo swoich poprzedników i kolegów po fachu. Uważa, że jak na tak spontaniczne spotkanie - rzecznik zaprezentował się całkiem przyzwoicie. Finalnie i tak opowiada się po stronie Richarda, który rzeczową retoryką, argumentami i łapaniem za słówka w jej opinii zdecydowanie przodował w tej zażartej dyskusji.**
  6. Written by Madeline Beckett - DAILY GLOBE, 03/02/2024 Soul Evisceration o swoim filmie dokumentalnym, początkach zespołu, internetowych kontrowersjach i nowej płycie! Madeline Beckett: Szanowni widzowie, szanowni słuchacze. Madeline Beckett, pragnę Was powitać w najnowszym odcinku Night American Discussions. Znajdujemy się właśnie na Vespucci, gdzie panuje niesamowicie gorąca atmosfera. A to wszystko za sprawą moich dzisiejszych gości, którymi są członkowie zespołu Soul Evisceration. I to w pełnym składzie! Frontman, naczelny internetowy zadymiarz, Charles Manson sceny muzycznej - Eelis Forsberg. Eelis Forsberg: Miło tutaj gościć, nie ukrywam - nie jesteśmy częstymi gośćmi w studiach podczas wywiadów czy talkshow. Niemniej, mogąc gościć u Ciebie to czysta przyjemność. Madeline Beckett: Przede wszystkim fajnie pogadać w końcu na trzeźwo! Choć często przebywa wśród sztywnych to jej samej z pewnością nie można przypisać takiej cechy. Niech nie zmyli Was jej starcza siwizna, bo to prawdziwa kobieta dynamit - Fehu Skarsgard! Fehu Skarsgard: Dynamit? Cholera... Ciekawe określenie, można tak to ująć, ale tak. O dziwo, daleko mi jeszcze do wieku emerytalnego! Madeline Beckett: mam tylko nadzieję, że mi tu dzisiaj nie wybuchniesz. Zwinne palce zasuwające po strunach basu to nie jedyna wyćwiczona część jej ciała. Oprócz ekstremalnych brzmień - z zaangażowaniem promuje też sport - basistka Cecilla Morgan! ****Cecilla z uśmiechem wykonała lekki ukłon nad mikrofonem, wypowiedziała do niego kilka słów, które jednak nie zostały usłyszane na antenie ani przez gości siedzących na widowni. W trakcie programu wystąpiły problemy z dźwiękiem, pracownik stacji przybył do Cecilli z nowym mikrofonem, który pozwolił na kontynuowanie wywiadu w studio, jednakże jego transmisja w radio musiała zostać przerwana**** Cecilla Morgan: Hey, jest mi również miło że tu jestem. Wielkie dzięki za zaproszenie! Madeline Beckett: Swoimi pałkami uderza w bębny swojej perkusji, a słowem - w ludzką głupotę na łamach swojego Li. Perkusistka Soulsów, a od niedawna także podcaster - Noah Alexander.! Noah Alexander mówi: Hej wszystkim i hej Madeline. Dzięki za zaproszenie! Madeline Beckett: I ostatni, ale nie mniej ważny członek ekipy. Ciężko za nim nadążyć, jest równie elektryczny, jak gitara na której gra. Oprócz dobrej gry zaserwować Wam może ciepłe piwo i zimne przekąski w jednym z barów w LS. Gitarzysta - Wattie Reid! Fehu Skarsgard: I najlepiej polewa IRLANDZKĄ w całym Stanie! Wattie Reid: Yo, dzięki za zaproszenie. Zelektryzuje nie tylko gitarę, zobaczycie więcej na scenie! Fehu Skarsgard: O, patrzcie! To się docenia, laska przyszła wprost spod prysznica do nas! ****W tym momencie do studio wkroczyła kobieta w samym ręczniku, która jak gdyby nigdy nic, bez żadnego skrępowania zasiadła wśród pozostałych gości na widowni. Operator kamery dokonał zbliżenia na ten niecodzienny widok, a następnie okiem kamery powrócił na niekryjących zdziwienie członków zespołu. **** Noah Alexander: A już myślałem, że dali mi złe szkła do okularów i mam zwidy Fehu... Cecilla Morgan: Może nie chciała przegapić wywiadu, już ją szanuję i lubię. ****Skonsternowana i wyraźnie zestresowana prowadząca zastygła na moment, obserwując kobietę w ręczniku. Po chwili zawieszenia zadała pytanie gościom, nie komentując zaistniałej w studio sytuacji.**** Madeline Beckett: Wasz niedawno opublikowany dokument podbija serwisy streamingowe. Opowiedzcie proszę jak wyglądały jego kulisy. Długo Wam zajęła produkcja? Fehu Skarsgard: Też, też... w sumie, oryginalnie? Co do pytania... pshh... tyle długo, że momentami miałam wrażenie, że to już nasze mieszkanie. Eelis Forsberg mówi: Nie zajęła bardzo długo, sam proces zbierania zdjęć, filmów był cięższy. Same wypowiedzi były szybsze, każdy robił swoje dość spontanicznie, nie szykowaliśmy scenariusza, tekstu, każdy po prostu mówił to co przyszło mu do głowy, zwyczajnie. To nie był dokument o nas jako nie wiem, celebrytach, gwiazdach, a po prostu kulisy powstania zespołu i co się w nim działo. Stąd miało to też luźny charakter i po prostu, siadaliśmy przed kamerami, opowiadając. Fehu Skarsgard: Cóż.. rabini nie są zgodni co do długości czasu. Wattie Reid: Moja część zajęła mi tyle, co niektórym onanizacja czyli niewiele. Jestem od dość niedawna w kapeli, więc nie miałem sporo do dodania, mimo swoich przygód przed dołączeniem do Souls. Madeline Beckett: Onaninzacja to może później, po programie Wattie... Jak sami wskazaliście - film jest podsumowaniem Waszej blisko rocznej działalności. Na jakim etapie i w czyjej głowie zrobił się ten pomysł? Fehu Skarsgard: No kogo, kogo? Eelis dorwał kamerę, wydurnialiśmy się w Astaroth i wpadł pomysł. Szybko i sprawnie. Noah Alexander: To zdecydowanie był pomysł Eelisa, chyba też dzięki temu dokumentowi odkrył w sobie nową pasje. Od tamtego momentu cały czas lata z kamerą po studio. Madeline Beckett: A to już tłumaczy to, dlaczego wyglądało to tak amatorsko... Fehu Skarsgard: Zdradzę tyle, że w ofiarach mamy przy tym procesie jedną kamerę i godność osobistą. Taa... odkrył w sobie nową pasję. Czasem się obawiam, że zacznie nagrywać vlogi z każdej czynności. Wattie Reid: Stalkował nas w różnych etapach świadomości, by wyglądało to jeszcze bardziej surowo. Eelis Forsberg: Jest jak jest... po prostu potrzebowaliśmy małej odskoczni od ciągłej pracy przy albumie. To wydawało się czymś co odciągało myśli... ale halo, moje niedociągnięcia nadrabiali ludzie montujący finalnie materiał. Wolałem to zrobić osobiście nawet jeśli słabo, niż pozwolić komuś zrobić dobrze. To obrazuje w sumie Soulsów - nie lubimy dawać innym robić za wiele. Fehu Skarsgard: Masz coś do filmów typu amatour, Madeline? Madeline Beckett: Wprost przepadam za tą kategorią. To znaczy typem nagrań. Pół żartem, pół serio - wyszło to na dobre materiałowi. Nie dość, że zwiększyło to Waszą autentyczność to i pokazało Was jako zwykłych ludzi. Wyreżyserowane kadry raczej by się tak dobrze sprawdziły. ****W trakcie zadawania pytania przez prowadzącą między członkami zespołu doszło do wymiany kilku gestów, które zapoczątkował Wattie, pokazując w kierunku Fehu ustami gest symulujący seks oralny. Kobieta odpowiedziała mu ukazaniem środkowego palca, a ten odpowiedział jej uniesionym do góry kciukiem. Siedzący obok Noah ograniczył się jedynie do śmiechu, widząc poczynania obojga.**** Eelis Forsberg: Wyszło cudownie, zwłaszcza, że pierwsza kamera została zniszczona po kilku minutach... zresztą, widać to było na nagraniu. To nie było ustawione nagranie, potknąłem się o jedną ze skrzyń. Fehu Skarsgard: Taaa... Oczywiście, zamiast sprawdzić, czy jest cały, to skupiliśmy się na kamerze. Z resztą, lwia część materiału jest z koncertów i akcji jakie przerobiliśmy, jedyne reżyserowane są te gdzie nawijamy. Gdzie w sumie ciągle ktoś coś przerywał, panował chaos. Nie żeby było w tym coś złego, nie kojarzę, byśmy cokolwiek utworzyli w spokoju, pokoju, blablabla... Noah Alexander: Ja tam nawijałem akurat swoją kwestie spontanicznie, tak samo wyszło też z tym intro na bębnach... Madeline Beckett: Chaos to idealnie oddające Was słowo, co zresztą idealnie widać na załączonym obrazku. Tym też słowem wspominacie początki swojego zespołu. Patrząc na Was widzę pięć naprawdę mocnych i dominujących charakterów. Łatwo je było Wam ze sobą pogodzić? Fehu Skarsgard: Nie. Nie. Nie... chyba ja i Eelis najwięcej się żarliśmy przez całość trwania kapeli. W sumie pierwsze miesiące to głównie co padało między nami to "pie***l się.". Fehu Skarsgard: A Wattsona chciałam osobiście zamordować z dwadzieścia razy. ****Z widowni, na której siedział Jack Müller z zespołu Lost Emipre padło pytanie: „Jak można chcieć zamordować Wattiego?”.** Fehu Skarsgard: Jak? Normalnie, normalnie.. jak się wbije w swoją energię zodiakalną... Wattie Reid: Tak samo później chciała mnie przytulic trzydzieści razy, po prostu mamy swoja specyficzna relacje, czasami ciężko to zrozumieć komuś spoza tego grona. Fehu Skarsgard: Oj tak. Ja kocham whisky irlandzką, on do tego jeszcze nie dojrzał... No jest różnie między nami. Wattie Reid: Po prostu wiem ze nie masz gustu do szkockiego dominującego smaku drewna w rudej. Noah Alexander mówi: W sumie to pytanie jest pytaniem, w którym za bardzo nie mam o czym się wypowiedzieć. Dołączyłem najpóźniej. Fehu Skarsgard: Czy ja wiem, czy najpóźniej? W teorii najpóźniej dołączył nasz punk. Dominujące w tym jest potrzeba dolania ecoli, Wattie... Eelis Forsberg: Cóż... bywało równie, mamy mieszankę wybuchową. Także tą genetyczną pod kątem pochodzenia. Jeśli nie iskrzy, nie ma zabawy. Fehu Skarsgard: Póki nie musimy wnosić o zakazy zbliżania między sobą - jest okey. Wattie Reid: O ile jeszcze nikt mnie nie zamordował po różnych moich przygodach to nie zapiszemy się chyba w mrocznych klimatach metalu. Madeline Beckett: Apropo Waszej relacji ***przerzuciła wzrok na Eelisa i Fehu*** związek pomaga czy utrudnia Wam współpracę w zespole? Jak dajecie radę ze sobą wytrzymać? Bo nie wydaje się to być prostym zadaniem.. Fehu Skarsgard: Hm. Dobre pytanie? W sensie, każdy kto nas znał na początku, raczej myślał, że prędzej się zamordujemy wzajemnie niż będziemy razem. Bywa różnie, po prostu. Mamy ciężkie charaktery, jesteśmy uparci. Więc, no. Czasem to ułatwia, czasem utrudnia. Czasem daje opcje do plotek, jak to, że w pewnym momencie pewien durny serwis wytypował... y... Kilka potencjalnych kochanek Eelisa? W tym jego siostrę? Nie powiem, to było ciekawe, obstawiałam kiedy jego matka trafi do Lore Haremu Forsberga. Nie, Wattie. Ty nie jesteś w kategorii kochanki. Eelis Forsberg: Praca idzie nam do przodu, w studiu odpływamy i głównie skupiamy się na muzyce, podobnie na koncertach. Jakby, działamy na zupełnie innych obrotach i falach w pracy i poza nią. Jakoś dzięki temu to po prostu działa. Ale fakt, jesteśmy dość specyficznym połączeniem i nie ukrywam, kilkukrotnie myślę, że byliśmy na granicy odpieprzenia kolejnej historii pokroju Sida i Nancy, o ile wiesz o czym mówię. A co do kochanek... ta, był taki etap gdzie pismaki realnie widząc jakąkolwiek kobietę przy mnie dochodziły do wniosku... o, kolejna zdobycz Forsberga. Nadal nie rozumiem czemu - spójrz na moją twarz. Nie wyglądam jak playboy. Fehu Skarsgard: Bywa momentami krwawo, dosłownie. OJ TAK, też się zdziwiłam. W sumie nie wiem kto był bardziej w szoku, ja czy Eelis. Wattie Reid: Dla mnie Eelis zawsze będziesz piękny, pamiętaj. Fehu Skarsgard: Hamuj się... Noah Alexander: Podpinam się pod to również, co Wattie powiedział. Madeline Beckett: A jak to wygląda z punktu widzenia reszty? Wattie, Cecilla, Noah. Odczuwacie tego przykre konsekwencje? Zaburza to jakkolwiek jego pracę. Tylko z umiarem Wattie. Wystarczy, że mamy dziś problemy techniczne. Incydent pobicia nam zbędny. Wattie Reid: Wiesz Madeline, jesteśmy dorośli. Eozumiemy sporo różnych, specyficznych klimatów w związkach, więc sprawy ich związku zazwyczaj zostawały poza sprawami kapeli. Jesteśmy banda przyjaciół czasem tak specyficznych, że raczej jak wylewa się gówno to mówimy wprost. Noah Alexander mówi: Naah, jeśli chodzi o zespół i pracę związane z naszymi projektami to ja nie mam uwag Madeline. Cecilla Morgan: Yeah, mówimy wprost co nam nie pasuje, co przeszkadza i tak dalej. Komunikacja w zespole jest moim zdaniem bardzo ważna. Działa to też w drugą stronę, nie tylko chodzi o krytykę czy jakiś hejt. Potrafimy też siebie wzajemnie pochwalić. Fehu Skarsgard: Tak, a jak ktoś nie słucha werbalnego przekazu, to latają różne rzeczy. Od książek, po muzyków... z dachu. Wattie Reid: Jak dilda ze sceny. **Mniej więcej pod koniec wypowiedzi członków kapeli, w kierunku siedzącej za biurku prowadzącej, kobieta z widowni wystrzeliła z procy papierową kulkę. Ta zatrzymała się przed biurkiem, a wobec ww. zainterweniowała obecna na miejscu ochrona - SecureSense, która dokładała wszelkich starań, by wydarzenie przebiegło bez zakłóceń.** Madeline Beckett: Cóż, bardzo dyplomatycznie! Jestem pełna podziwu. Taaak, latają i to dosłownie ***zerknęła na lecącą w jej stronę papierową kulkę***. **W trakcie podjętej przez ochronę SecureSense interwencji wywiązała się słowna potyczka, siedząca na widowni kobieta w ręczniku wzbudziła nie lada sensację wygłaszając okrzyk: „”Ona ma broń!”** Fehu Skarsgard: Yeah, yeah. Bywa różnie z tym... broń? Cecilla Morgan: Niebezpieczna kobieta na sali? Fehu Skarsgard: Ekshibicjonizm, teraz broń... moi mili, czuję się jak na koncercie w Mordowni. Madeline Beckett: Na szczęście mamy ochronę, nie ma powodów do obaw **powiedziała bez krzty przekonania w głosie**. **Uwaga gości, jak również widzów została kierowana na siedzącą na sali kobietę, która dosłownie kilka chwil wcześniej strzelała papierowymi kulkami z procy i która rzekomo miała mieć przy sobie broń. Podczas, gdy ochrona dążyła do wyprowadzenia kobiety ze studia, Fehu odwróciła uwagę od całej sytuacji, wspominając niebezpieczne incydenty, jakich świadkami, a nawet ofiarami stali się Soulsi w ciągu swojej kariery.** Wattie Reid mówi: Czyżby ktoś próbował zamordować mnie przed klubem 27? Fehu Skarsgard : Jak Ty masz z 38 lat, Wattie. Nie, ma, nie ma. Przerobiliśmy Hakael. Tam? Czekaj, wyliczmy to gówno... Wzięcie barmanki na zakładniczkę - kochamy Cię Jess, potem nożowanie Weskera - irasie wisisz mi whisky za to dalej... Eelis potraktowany nożem... Morderstwo? Tak, rozstrzelano faceta w środku lokalu...Ogółem mieliśmy potem między znajomymi statystykę co się stało w Hakael - nie powiem, było pokaźnie. Więc jest chill. Najgorsze co może nam się tutaj stać, to ktoś zacznie opowiadać o wyższości Szkockiej nad Irlandzką. **Po stosunkowo krótkiej wymianie zdań, sprawiającą problemy kobietę wyprowadziła ochrona** Madeline Beckett: Sytuacja zażegnana. Apropo sytuacji z Jess z Lost Empire - wspominacie o niej w swoim dokumencie. Niedawno mieliście też niemały udział w ratowaniu rannych po strzelaninie. Co jest z Wami nie tak? To jakieś fatum? Mam wrażenie, że przyciągacie takie rzeczy**wyrzuciła z siebie pośpiesznie, kątem oka zerkając na wejście do sali*. Fehu Skarsgard: Z nami nie tak? Po prostu wychodzimy z domu! To miasto jest chore, ale w tym jego urok? Umówmy się, codziennie coś się dzieje, codziennie są strzelaniny. Yeah. Umówmy się, parę minut szybciej i możliwe, że to my byśmy tam leżeli, chuj wie. Nie wiadomo kto strzelał, czemu i po co. Eelis Forsberg: Tym razem byliśmy po fakcie, po prostu... czasami nie można przejść obok, tym bardziej nie wypada tego zrobić mi, gdy mam podstawy do pomocy i czuje się wręcz do tego zobligowany. Sytuacja była nieciekawa, sytuacji nie polepszały służby, zrobił się chaos... dawno nie byłem tak wściekły. Najważniejsze, że koniec końców nikt nie zginął, to pieprzony cud. Fehu Skarsgard mówi: Oj tak, tak. Ogółem, kręcimy się po różnych miejscach to człowiek się naogląda różnego syfu. Ba, czasem coś się dzieje obok nas i nawet o tym nie wiemy. Noah Alexander: Dokładnie, w sumie to też dobrze, że na nas wtedy trafiło, że tam byliśmy, zareagowaliśmy, pomogliśmy i zostaliśmy prawie przez to aresztowani. Fehu Skarsgard: Oj tak, drogie dzieci - pamiętajcie. Pierwsza pomoc, a potem rura, by Was nie przymknęli. Wattie Reid: Yeah, obecne czasy tez wyzwalają w ludziach coraz więcej agresji. Przepracowanie, problemy psychiczne - takie rzeczy zdarzają się co chwile na świecie, po prostu często są przemilczane. Madeline Beckett: Warto podkreślić, że duża była w tym Wasza zasługa. Także w medialnym nagłośnieniu całego zajścia. Słyniecie z ostrego języka i myślę, że nie będzie przesadą, jeśli powiem, że jesteście opiniotwórczy. Wasze słowa rzeczywiście powodują ogromne zmiany. Zastanawia mnie tylko czy takie podejście przysporzyło Wam już jakiś wrogów? Macie jakieś konflikty na scenie muzycznej? Wattie Reid: Ode mnie powiem ze pierd***ć cucktail. Fehu Skarsgard: Wrogów? Nie. Ludzie lubią pieprzyć za plecami, ale boją się mówić wprost, a jak zaczynają to robią to jak Kelly - na szybko, bez przyłożenia się. Z resztą, czasem nie musimy nawet się odzywać. Wystarczy zrobić VIP miejsce przed sceną dla pewnej laski, która robiła sceny o brak takowego w jakimś klubie. Buziaki Nannie. Noah Alexander: Raczej jak ktoś próbował skakać do kogoś z nas to wiadomo jak zazwyczaj kończył, jako przegrany. Daleko Madeline w sumie nie musisz szukać przykładu. Prowadziłaś ostatni wywiad z jedną osobą przecież. Brutalna prawda, zawsze będzie brana jako atak, gdy dla kogoś jest ona po prostu niewygodna. Eelis Forsberg: Pewnie nie jednego i nie dwóch. A pewnie w przyszłości jeszcze więcej, niemniej... nie jesteśmy ludźmi, którzy będą klepali każdego po ramieniu. Jak trzeba powiedzieć słowa prawdy, po prostu to robimy. Na ogół nie by kogoś zniszczyć, pogrzebać i wyciągnąć z tego coś dla siebie. Po prostu, nakierować jeśli robią coś źle. Wiesz, siła głosu celebrytów dziś jest ogromna. Social media, wszędzie huczy gdy cokolwiek palną albo zrobią. Jeśli wpaja się młodym ludziom chujowe wartości, po prostu trzeba na to reagować, tak by realnie ludzie odróżniali od tego co poprawne, a co nie, nawet jeśli gwiazdom można nieco więcej pod kątem wsparcia publicznego. Fehu Skarsgard: Szczerze mówiąc, się zawiodłam na Kellym. Liczyłam na coś konkretnego, a w sumie jak słuchaliśmy tego z Eelisem, to zrobił za nas robotę. Taaa... po prostu ludzie biorą nasze słowa za atak, a gadamy bezpośrednio. Jakby to było pierdolenie bez pokrycia? Spoko, mogę nadstawić i pysk na to, by dostać w niego. Tak? Zawsze mówimy wprost i tyle. Kogoś to urazi? Trudno, widocznie było celne. Eelis Forsberg: Ja też nie bez powodu nie poruszam dalej tematu Kelly'ego. Przeprosił, wycofał się - dla mnie temat skończony. Równie dobrze by był gdyby na początku usunął tamtą reklamę i powiedział, że faktycznie, przesada. Madeline Beckett: Burza jaką wywołaliście wokół Kellego faktycznie odbiła się szerokim echem. Chyba w największym stopniu przyczynił się do tego sam Eelis. Choć przez chwilę nie przeszło Ci przez głowę, że to co robisz jest za mocne? Że już wystarczy? Eelis Forsberg: A co zrobiłem za mocno? Na początku wytknąłem kwestie tej reklamy, która była... obrzydliwa, po prostu. Później odpowiedziałem argumentami na diss, który poszedł na mnie. To moim zdaniem rzeczowa forma z wytknięciem realnych błędów zamiast wyzywania kogoś w piosence. Bardziej dojrzała? W każdym razie, po tej wypowiedzi nie zrobiłem nic więcej. Odpowiedziałem na atak, który był wycelowany we mnie by odciągnąć opinię publiczną od tematu reklamy. Madeline Beckett: Argumentem nazywasz "Kenny to kur*wa, Kelly to lebiega", jak również *nachyliła się do notatek* "Kelly to kłamliwa różowa sztuczna piz*a"? Fehu Skarsgard: W sumie, Madeline ma racje... to nie argument, a opinia i fakt. W każdym razie na tamten moment, mnie to kupiło. Wattie Reid: Yeah, do tego można dodać, że promuje po części ćpanie benzodiazepinów, które są gorszym syfem niż opiaty. Eelis Forsberg: Pierwsze to przerobienie jego tekstu, drugie to podsumowanie tego co robił. Mimo wszystko, skupiłaś się na epitetach, pomijając dalsze części z argumentami **śmiech**.Powiedzmy wprost, ja uderzam faktami, ale lubię czasem do nich dodać kilka ostrzejszych, mniej dyplomatycznych słów. Po prostu, taki jestem. Nie noszę garnituru, cmon. Wattie Reid: A wybrałem Ci już Eelis taki piękny, z kaszmiru bro. Fehu Skarsgard: W kolorze indygo? Wattie Reid: Fehu, po prostu dobrałem to pod kolor jego aury. Madeline Beckett: Co do trafności reszty uwag nie mam. Jak chyba zresztą każdy, kto to czytał. Zastanawia mnie tylko czy walczenie z nim jego własną, choć zdecydowanie słabszą bronią było potrzebne. Czy nie lepiej było to zrobić... inaczej. Fehu Skarsgard mówi: Niby jak? Wziąć go na rozmowę? Ja jestem zdania, że jeśli ktoś idzie publicznie na potyczkę, to niech bierze na klatę konsekwencje. Tak jak ja zrobiłam kawałek "dancing in hell", gdzie mogłam wypunktować ludzi z branży i ich durne ruchy, tak Eelis użył tu po prostu medium, które wybrał Kelly. On sam ugruntował pole bitwy i je wybrał. Nie ma co się cackać, jak zaczął, był świadom raczej jak to się skończy. Eelis Forsberg: Wiesz, jak jestem wywołany do mównicy to do niej wychodzę. Nie ukrywam - jestem osobą, która lubi chaos i taplanie się w nim, stąd wywoływanie go na czyjeś życzenie... cóż, miód na moje serce. Wattie Reid: Oberwał obusiecznym mieczem, sprawa przycichła - tym lepiej dla niego, znając "nasze charaktery". Noah Alexander: Przynajmniej chłopak będzie miał nauczkę na przyszłość też przy doborze współpracy oraz wyborze sloganów reklamowych. Madeline Beckett: Nim ostatecznie zażegnamy temat Kellyego - teraz, gdy już nieco wody w rzece upłynęło od tej sytuacji. Jakie jest Wasze podejście do jego osoby? Uważacie, że po tym co zrobił zasługuje na dożywotnie potępienie? Czy jednak warto dać mu drugą szansę? Wattie Reid: Nie wiem, szczerze pie****i mnie jego tema,t niech robi swoje i znajdzie własna ścieżkę -tego mu życzę. Eelis Forsberg: Nikogo nie zabił, jedynie odpieprzył głupotę... zdarza się, każdy z nas uczy się na błędach. Tak długo jak nie będzie brnął w to samo - wszystko przed nim, cokolwiek. Fehu Skarsgard: Yeah, jego sprawa. Jest mi obojętny, zrobi z tym syfem co zechce, byleby po prostu następnym razem przyłożył się bardziej jak będzie chciał kogoś zaczepić, nim zmarnuje czas innej osobie na odpowiadanie. Albo z tego wyciągnie lekcje, albo wpadnie w pętle spierd*****a. Noah Alexander: Jest mi to kompletne obojętne, nikt go za rękę nie będzie prowadził. Wszystko zależy teraz od niego. Cecilla Morgan: Mi też sprawa jest obojętna, mam w to wyje***e. Niech robi co chce, byleby nie wrzucał już tak idiotycznych postów, mógłby też wyciągnąć wnioski i podszkolić w nagrywaniu dissów, bo ten nagrany na Eelisa nie wyszedł mu zbyt dobrze. Madeline Beckett: Ucinamy zatem ten temat grubą kreską. Wróćmy do Waszego materiału. Na samym końcu dokumentu zawarliście spis swoich dotychczasowych występów, które miały miejsce w czasie całej Waszej muzycznej działalności. Który z nich wspominacie najlepiej? A który uważacie za najmniej udany? O ile macie taki swój osobisty wyrzut sumienia. Fehu Skarsgard: Najbardziej udany? Join the Ritual, zdecydowanie. Miło też wspominam moje urodziny w Mordowni. Zagraliśmy koncert dla znajomych i osób, które chciały wbić. Wattie Reid: Będąc jeszcze ich przyjacielem, przed zespołem, zawsze dobrze wspominałem koncerty w Hakael, ale Join the riutal to był już inny poziom wyzwolenia swojej wizji artystycznej. Fehu Skarsgard mówi: O tak... nie ma to jak mord rytualny przed publiką. A najmniej udany... hmmm... kurwa, ciężkie pytanie? Chyba ten w Total Explode, ale to ze względu na zasłabnięcie Eelisa po tym. Eelis Forsberg: Tak, Join the Ritual najbardziej zapadało w pamięć. Cała ta otoczka, długość przygotowania, zrobienia na scenie prawdziwego przedstawienia i show. Niesamowite uczucie dla artysty, gwarantuje, choć jednocześnie kosztowało mnóstwo stresu i potu. Finalnie wyszedł pieprzony rytuał, był wyjątkowy. Co do najgorszego - ciężkie pytanie ale wydaje mi się, że będzie to Mudlands. Sporo zamieszania, organizacyjnie mogło być lepiej. Fehu Skarsgard: O taaa... Mudlands też. Był chaos, potężny i dziwne rozporządzenie line up. Samych artystów lubię, z którymi tam graliśmy, ale to jak nas połączyli było dziwne. Anyway, mogliśmy poznać wtedy Chase, czy Memphisa. Fajne wspomnienia. Eelis Forsberg: Druga rzecz - organizator niespecjalnie miał też chęć reklamy samego wydarzenia muzycznego podczas eventu. To mnie podirytowało, zwłaszcza na to kogo tam zebrali. Fehu Skarsgard: Taaa... Mudlands nie było praktycznie wcale reklamowane. Jakby liczyli, że jak dadzą znanych raperów to zrobi robotę. No, ku**a, nie. Noah Alexander: Jeśli chodzi o mnie to zawsze będę miał sentyment do występu na Alterdome Festival, w końcu to był mój debiut, ale teraz Join The Ritual zdecydowanie jest dominuje nad wszystkimi występami. A nieudany... No to Total Explode, wtedy się wszystko poje***o. Wattie Reid: Albo rysowanie im krwią wołową run. Fehu Skarsgard: Cóż, tu wołową, a często przed koncertami z Eelisem leciała ludzka. Zrobiłeś wersję rzeźnicką, Watson. Wattie Reid: Yeah, po prostu poleciałem z waszą wizja, dodałem trochę od siebie do spektaklu w sumie pełen spontaniczny ruch. Fehu Skarsgard: I co, u rzeźnika rzuciłeś "moi znajomi robią imprezę, ziomek, daj mi wiadro krwi?". Albo, nie, nie odpowiadaj. Wattie Reid: Yeah, dosłownie tak było. Fehu Skarsgard: Tak czułam... **zaśmiała się**. Madeline Beckett: O laniu krwi i to ludzkiej też co nie co w dokumencie zawarliście, ale bardziej zainteresowanych odsyłam do źródła. Nie będę zdradzać największych cliffhangerów. Głównie nawiązujecie do czynników niezależnych od Was. A czy kiedykolwiek było tak, że to któreś z Was zawiodło, nie podołało? Na przestrzeni tak długiego czasu, wielu występów chwila niedysponowania jest całkowicie normalna. Tak przynajmniej mniemam. Eelis Forsberg: Ja po Total Explode **parsknął śmiechem**. Fehu Skarsgard: Ja na Alterdrome. Niestety, wpadają czasem sprawy, które są niezależne od nas. u Eelisa było to zdrowie, u mnie kwestie związane z rodziną. Noah Alexander: Dalej mam żal do Ciebie Fehu, że nie byłaś na moim debiucie... Oczywiście żartuje Feh'. Jak widać - nie nawaliłem. Cecilla Morgan: A ja nie zdążyłam przyjść na próbę generalną przed Join The Ritual, byłam z tego powodu na siebie zła i obawiałam się że coś popsuję. Wattie Reid: Dwa razy kiedyś zastąpiłem czy to Cille czy Turnera jak jeszcze grałem w Social Therapy, więc nie zdarzało im się często "zawodzić". Eelis Forsberg: Witamy w soulsach, każdy zaczął rozliczać siebie zamiast innych. Fehu Skarsgard: Ja za to kompletnie nie żałuje. Rzuciłam wtedy "dajcie znać, jak nowy, bo jak nawali to przynajmniej go nie zamorduje". Noah Alexander: Jak widać - nie nawaliłem. Fehu Skarsgard: Cóż, każdy zna swoje przywary i to co zje**ł. Ja mogę się przyznać do jednego, to ja rozstroiłam gitary Wattiego jak raz przyszedł do nas na zastępstwo. Czy żałuje? Nie, bo zachowywał się wtedy jak dupek **śmiech**. Wattie Reid: Dużo się nie zmieniło, dalej nim jestem **śmiech** Fehu Skarsgard: Ta, to fakt, to fakt.. Ostatnio w ogóle doszliśmy do konkluzji, że mamy za mało amerykańskich nazwisk, pochodzeń w Astaroth... wiec no, zapraszamy do aplikowania i wysyłania Demo, bo zwariuje z tym szkotem. Wattie Reid: Ja za to mam inne talenty poza byciem muzykiem i jakoś nie zwariowałem od twoich mało fiordowych spraw... Madeline Beckett: Jeżeli już jesteśmy przy tych gorszych momentach. W dokumencie, co zupełnie zrozumiałe - skupiliście się głównie na pozytywnych migawkach. Ale jak zakładam - nie było tak zawsze. Który okres Soul Evisceration wspominacie najgorzej? Odejście Sinsa i Ulrika? Czy może coś zupełnie innego, o czym nie wiemy? Eelis Forsberg: Sytuacja po Total Exlode... mieliśmy kilka miesięcy przerwy przez moje zdrowie, nie byłem w stanie śpiewać ani grać. Po prostu, wszystko się roztroiło za sprawą mojego zdrowia, potem doszło kilka tragicznych wydarzeń i cóż... stagnacja trwała w najlepsze, bo nie dość, że zdrowie nawalało to dodatkowo jeszcze psychicznie nie byłem w najlepszej dyspozycji, a to wpływa na rekonwalescencję. Brak koncertów również zabija takie poczucie działania w muzyce... od zawsze byliśmy dla ludzi i kontaktu z nimi, bez tego gubiłem też sens muzyki, po prostu. Fehu Skarsgard: Yeah. Ale w sumie, wtedy poza akcjami ze zdrowiem i tak dalej, ten pierwszy peak sławy? Był chyba też utrudnieniem. Z imprezowego stylu wbiliśmy się w totalny pracoholizm. Koncerty, nowe projekty, tu coś, tu tam. Odbijało się to na tym, że momentami człowiek wkurwiał się o to, że nie ma czasu nawet na luźne piwo, bo było tyle do zrobienia. Potem sytuacja z Eelisem była jak chłodny kubeł wody na łeb, nie? Wtedy, nie wiem jak reszta, ale zrozumiałam, że ku**a... ch*j w tą sławę. To wypadkowa tego co robimy i jak robimy. Bawimy się tym, szalejemy. Temu ludzie się dziwią, ze czemu pieprzymy o prostych sprawach na LI, czemu jesteśmy w prostych barach? Bo to się nie zmienia. Ale ta, to był najgorszy i najwięcej niosący nauki okres. Wattie Reid: Yeah, pamiętając tamten okres czasami było to jak połączenie ognia i zaraz lodu, ciężko było nadążyć w tamtym czasie, sporo się działo w grupie naszych "brudów". Czasem myślę, że nasz hangar zwany mordownia dał nam poczucie jakieś większej stabilizacji psychicznej, gdzie mogliśmy odpoczywać od spraw związanych z karierami. Noah Alexander: Sytuacja z Eelisem też wtedy pokazała tak naprawdę co dla nas jest priorytetem. Zespół i sława, czy jednak zdrowie przyjaciela. Madeline Beckett: I w tym tkwi szkopuł, to chyba właśnie urzeka ludzi - Wasza normalność. W jednym fragmencie dokumentu nadmieniliście, że przy okazji Forever Damned mieliście szalony czas. W ciągu tygodnia dostawaliście po kilka propozycji koncertów. Zastanawia mnie tylko kiedy i czy w ogóle był okres w Waszej karierze, kiedy takie oferty w ogóle nie spływały? I nie mam tu na myśli początków. Eelis Forsberg: Na ogół nie narzekamy na możliwość gry, z reguły mamy dostępne oferty i dodatkowo swoje własne opcje. Wtedy nastąpił taki pierwszy boom gdzie potrafiliśmy grać dzień po dniu, dosłownie. Jeden koncert o ile się nie mylę... w piątek na rajdzie motocyklowym, w sobotę w Shaft, a przy okazji zaczynał się już temat chociażby Alterdrome. Fehu Skarsgard: Yeah. To było konkretne. Momentami w sumie mieliśmy tak, że musieliśmy serio zacząć pisać w pieprzonym kalendarzu co i kiedy się dzieje. Madeline Beckett: Wcześniej nadmienialiście o "Join the Ritual" - do tej pory ubolewam, że nie mogło mnie tam wtedy być. Ale same nagrania robią wrażenie - i to ogromne. Jest w Was pewnego rodzaju presja, by każde organizowane przez was wydarzenie było lepsze od poprzedniego? Fehu Skarsgard: Tak. Totalnie tak. Kocham, gdy można wyłapać coś, co nie działało wcześniej. W sumie zawsze mamy to, że rozkminiamy, jaki kawałek się nadaje, który nie. Jaki nastrój chcemy wprowadzić. Join the Ritual poza działaniem muzyką musiał być też rozpracowany miejscem, scenografią, światłami, aktorami... wszystkim. By nadać klimat, nie przesadzić też. Eelis Forsberg mówi: Taka presja jest zawsze, z drugiej strony - nie każdy koncert musi być artystyczny i w formie przedstawienia. Czasem też dobry jest klasyczny koncert w jakimś lokalu, po prostu. Nie można też przedobrzyć pod kątem przygotowań scenicznych, bo powiedzmy to sobie wprost, nie jesteśmy też takim Rammstein żeby wywalać przeogromne pieniądze na oprawę wizualną i pirotechnikę każdego wydarzenia. To wymaga całego sztabu ludzi, którzy to przygotują, kontrolują. Wtedy musielibyśmy grać raz pół roku by to dograć i dopieścić, a to mija się z celem bo oddalamy się od ludzi. Fehu Skarsgard: Yeah, wtedy to by straciło cały urok. Madeline Beckett: Pytanie, które mi umknęło, a osobiście stanowi dla mnie duża zagwozdkę. W Waszym materiale nie pojawiła się żadna wzmianka o Astaroth. Był to jeden z licznych materiałów, który zmuszeni byliście odrzucić czy zwyczajnie nie planowaliście w ogóle poruszać tego tematu? Eelis Forsberg: Osobiście wolałem skupić się na zespole i jego kwestii. Astaroth nie był zaskoczeniem czy czymś z czym wiązałaby się istotna historia. Po prostu, założyliśmy wytwórni, Soul stało się automatycznie jego częścią, to wszystko. Wytwórnia niewątpliwie miała wpływ na sam zespół ale i bez niej działaliśmy na pełnych obrotach. To raczej było wystawienie ręki do innych artystów i ułatwienie sobie pracy z dystrybucją. Fehu Skarsgard: Yeah. I Astaroth i Israfel w sumie powstały z tym zamysłem. Sami wiemy jak bywa cięzko na początku, chcieliśmy mieć coś stabilniejszego, zwłaszcza, że wtedy miasto głównie stawiało na raperów i piosenkarki. Madeline Beckett: W finale dokumentu zostawiliście niemały smaczek, bo zapowiedź nowego albumu, którego premiera już w Walentynki. Podejrzewam, że lepszego prezentu co niektórzy Wasi fani nie mogli sobie wymarzyć. Czy jest coś, czym podzielić możecie się już teraz? Fehu Skarsgard: Ta, tym, żeby kupić gumki, bo do tego albumu można się zajebiście pieprzyć. Noah Alexander: Może powinniśmy dołączyć komplet do albumu? Fehu Skarsgard: Myslę, że to dobry plan Noah, zajebisty. Madeline Beckett: Czyli premiera w ten konkretny dzień to nie przypadek? Eelis Forsberg: Może być coś na rzeczy, Noah. Na pewno zdradzić możemy tyle, że to zestaw mniej standardowych brzmień i coś co dokładnie przemyśleliśmy, kawałek po kawałku. Warto wkopać się w teksty, w całą konstrukcję muzyczną bo będzie sporo smaczków do odkrywa. Noah Alexander: Tak, to już jest zaplanowane. Nie zdziw się jak w listopadzie wzrośnie liczba dzieci z naszymi imionami. Eelis Forsberg: Odkrywania. Zalecam Ci to, Mad, na pewno się nie rozczarujesz choć nie wiem czy muzyka nie będzie dla Ciebie zbyt mocna i agresywna. **śmiech** Ale przynajmniej będę brzmiał jak Manson. Przypadków nie ma, serio. Madeline Beckett: Tym Mansonem mnie już przekonałeś. Na ile numerów możemy liczyć? Eelis Forsberg: Liczba była podana na sam koniec dokumentu, nadal bez nazw i podpowiedzi... łącznie jedenaście. Madeline Beckett: W takim razie będzie do czego kopulować. Nie zdziwię się jeżeli za 9 miesięcy w Santos będziemy mieli baby boom, a tak jak wspomniał Noah - świeżorodki nazywane będą Waszymi imionami. Co w sumie, byłoby fajną laurką. Fehu Skarsgard: Jak ktoś dziecko nazwie Evisceration, to wykupie pieprzoną wyprawkę. Wattie Reid: Dorzuce ojcu dzieciaka skrzynkę highlandera za to **śmiech**. Noah Alexander: Będzie boom tak samo jak na imię Daenerys swego czasu, gdy Gra o Tron była u szczytu popularności. Fehu Skarsgard: Mm... Khaleesi.. Eelis Forsberg: Tylko nie przechodź próby ognia, siwa. Twoje kudły nic nie znaczą. Fehu Skarsgard: Znaczą, ku**a, wiele. I nie, nie, wolę zdecydowanie lód od ognia. ****Fehu wskazała w tym momencie na Wattiego, zaś na Noaha**** Fehu Skarsgard: Nie komentuj. Ty też nie. Wattie Reid: Ja zawsze wolałem ogień na scenie, co mogę powiedzieć. Moje korzenie pochodzące z punku dodają więcej chaosowego brzmienia. Madeline Beckett: Na całe szczęście tę deklarację mamy nagrane. Może znajdzie się jakiś śmiałek. Wejście na tematy okołoerotyczne, onanizacje, kopulacje chyba znaczą tylko tyle, że czas powoli kończyć ten program. Nie słowa, a czyny! A pora jak najbardziej sprzyja. Ostatnie pytanie - kiedy będziemy mogli usłyszeć na żywo coś z zawartości nowego albumu, macie już chociażby orientacyjny plan? Termin? Fehu Skarsgard: Bardziej końcówka lutego? Zobaczymy, na pewno będziemy o tym wszędzie trąbić. Wattie Reid: Stay tuned, brzmienie może zaskoczyć stałych fanów, warto czekać. Eelis Forsberg: Tak, dokładnego dnia nie możemy podać, gdyż wszystko jest na etapie realizacji, a aktualnie naprawdę ciężko nam wyjść ze studia bo tyle pracy nadal przed nami. Jest ciężko, ale tak zawsze to wygląda przed wydaniem albumu. Noah Alexander: Myślę, że o brak informacji w tej kwestii nie będziesz musiała się martwić na zapas. Niejednokrotnie pokazaliśmy, jak się robi zapowiedzi czegoś. Madeline Beckett: W takim razie z rumieńcami na twarzy będziemy wyczekiwać. Mam nadzieje, że rozmowa z Wami poniekąd dostarczyła zainteresowanym nowych smaczków o Was. Pomimo wszechpanującego chaosu - miło było mi z Wami rozmawiać. Fehu Skarsgard: Dzięki też za zaproszenie, super było spotkać się w taki sposób i pogadać o tym wszystkim. Eelis Forsberg: Dzięki, że mogliśmy tu dzisiaj być, poważnie to doceniamy. To zawsze odstępstwo od normy i codzienności. Noah Alexander: Yup... Dzięki jeszcze raz za zaproszenie, miło było porozmawiać w takiej scenerii. Cecilla Morgan: Mam nadzieję że jeszcze się spotkamy w takich okolicznościach, dzięki jeszcze raz. Zleciał czas całkiem szybko. Wattie Reid: Yeah, miło było wpaść się pokazać, widzimy się jak zawsze - na scenie. Madeline Beckett: Moimi gośćmi byli **odparła siląc się na uśmiech i zaangażowanie** Noah, Fehu, Eelis, Cecilla i śpiący Wattie. W dwóch słowach - Soul Evisceration albo jak sami siebie zwykli nazywać - banda totalnych poje**w. Z czym po tym wywiadzie także się zgadzam. Dziękuję Wam za rozmowę i do prędkiego usłyszenia.
  7. Written by Madeline Beckett - DAILY GLOBE 01/02/2024 Madeline Beckett: Witaj, Kenny. Spotykamy się dziś w nietypowej formie - nie w studio, a przez łącze internetowe. Pozostaje mieć nadzieję, że w żaden sposób nie zaburzy to odbioru przez oglądających nas widzów. Miło Cię widzieć - po stosunkowo długiej przerwie. Jak Twoje samopoczucie? KELLY: Hej, cześć *uśmiechnął się lekko w stronę monitora* - Pierwszy raz chyba mogę powiedzieć, że ta przerwa nawet dobrze na mnie wpłynęła pomimo paru przeszkód na drodze które mnie napotkały, powiedzmy, że jest po prostu dobrze, bez fajerwerków. Madeline Beckett: Jest to pierwszy wywiad, którego udzielasz od czasu swojego kryzysu wizerunkowego. Twoja kampania reklamowa z marką Losari odbiła się szerokim echem nie tylko w naszym mieście czy stanie, ale stała się ogromną sensacją na skalę całego kraju. Opowiedz wreszcie, co tak naprawdę chciałeś osiągnąć tym nieszczęsnym postem na li? KELLY: Wiesz, co? Myślę, że tłumaczenie się z tego w tym momencie będzie słabe z mojej strony. Po prostu spieprzyłem po całości i z jednej strony mogłem się posłuchać pewnych osób - mogłem się po prostu przyznać do błędu i przeprosić, a z drugiej strony przechodzą przez moją głowę myśli, które mówią mi, że może i dobrze się stało, przynajmniej pewne osoby dotarły do mnie co ja tak naprawdę robię sobie i moim słuchaczom takim zachowaniem. Z tego miejsca pozostaje mi powiedzieć tylko: Przepraszam. Wiem że to może mało znaczyć dla części osób, ale wole tak niż tłumaczyć się jak to źle postąpiłem i wymyślać jakieś historyjki. Madeline Beckett: W Twoich początkowych działaniach w oczy rzucała się wyraźnie pochopność, brak przemyślenia konsekwencji pewnych ruchów, na które się decydowałeś. Widać było, że Twoje działania podyktowane były emocjami, a nie chłodną kalkulacją. Czemu nie zdecydowałeś się na skorzystanie z usług PRowca? KELLY: Jeżeli mam być szczery z tobą, z odbiorcami a przede wszystkim ze samym sobą to odpowiem Ci, że nie skorzystam z takich usług nigdy. Może to zabrzmieć śmiesznie po całej tej sytuacji, ale ja jestem po prostu sobą, popełniłem mnóstwo błędów i jeszcze popełnię ich wiele na pewno w swoim życiu. Po to chyba to wszystko się stało, żebym w końcu zaczął bardziej kalkulować to co robię, a przede wszystkim - jak to robię. Pozostaje mi po prostu wyciągnąć lekcje z tego wszystkiego i zacząć analizować każdy mój ruch. Madeline Beckett: Czujesz się w jakimś stopniu ofiarą tego, co Cię spotkało? Jak wygląda teraz Twoje podejście do tej całej dramy, hulającego w internecie hasztagu #kellyisoverparty i wszechobecnej niechęci do Ciebie, by nie powiedzieć nienawiści? KELLY: Na pewno nie jest to zbyt fajne, jak wstajesz rano i pierwsze co robisz to wchodzisz na sociale i widzisz wszędzie wyzwiska w twoją stronę i taki hasztag który tak naprawdę wszędzie zawitał, nawet w prywatnych wiadomościach. Wiem, że sobie na to zasłużyłem i żebym odpokutował za te błędy, musi minąć sporo czasu. A krótko mówiąc - Tak, czuje się ofiarą własnych błędów. Madeline Beckett: Jak postąpiłbyś teraz? Mając obecną wiedzę i doświadczenie. Uważasz tę całą sytuację za potrzebną? Czy wręcz przeciwnie - chciałbyś wymazać ten post i okres nie tylko ze swojej pamięci, ale też ze swojego życia? KELLY: Na ten moment, łatwo będzie mi powiedzieć, że po tym wszystkim - postąpiłbym inaczej, ale czy wymazałbym to ze swojej pamięci czy życia? Stanowczo, nie. Wszystko po coś się dzieje i dzięki temu albo i nie dzięki, spadł w końcu na mnie zimny prysznic i dzięki temu, mogłem przejrzeć na oczy. Madeline Beckett: Chwilę po tym, gdy wybuchła afera z Twoim udziałem wyjechałeś, a w zasadzie wyleciałeś z miasta obierając za kierunek swoje rodzinne strony. Było to dla Ciebie czymś w rodzaju ucieczki? KELLY: Poniekąd mogę powiedzieć, że tak. Szukałem na siłę miejsca dla siebie by odpocząć od tego wszystkiego, chciałem poukładać sobie to wszystko w głowie i zaznać chwile ciszy ale tak się nie stało. Madeline Beckett: W mediach pojawiła się informacja na temat pobicia, którego padłeś ofiarą w Toronto. Jesteś gotów by odnieść się do tego wydarzenia? Zdradzić nam jego kulisy? Sprawcy ponieśli odpowiedzialność za to, co zrobili? KELLY: Chyba nie będę miał problemu z odpowiedzią na to pytanie i jestem gotowy. Po prostu pojechałem na dzielnice, w której się wychowałem i do czego doszło to chyba każdy już wie. Co mogę więcej powiedzieć na ten temat. *przemilczał chwile i zaczął dalej udzielać odpowiedzi na zadane mu pytanie.* Myślę, że nie zasłużyłem sobie na przemoc fizyczną w taki sposób. Z tego co wiem, to ponieśli konsekwencje. Madeline Beckett: Choć przez chwilę pojawiła się w Twojej głowie myśl, że to koniec KELLYego? Koniec Ciebie? KELLY: Yeah, strasznie dużo razy siadałem w swoim pokoju i zatracałem się w myślach czy jest w ogóle warto jeszcze mieć coś do powiedzenia na tej scenie. Gdyby nie bardzo bliskie mi osoby to myślę, że poddałbym się po prostu w tym kierunku by wszystko ratować. Madeline Beckett: W swoim relatywnie niedawno wypuszczonym utworze o milczącym tytule „…” odnosisz się do Eelisa Forsberga w następujących słowach „Ktoś musiał mi wbić do głowy, jakie gówno z siebie zrobiłem. To nie psychiatryk, tylko gość - którego chciałem zabrudzić imię”. Jaki jest Twój obecny stosunek do Forsberga? Nie wierzę, że nie masz do niego żadnego żalu. KELLY: To niestety czy stety musisz uwierzyć, że nie żywię żadnej urazy do niego. Mam mieć żal do osoby która, tak naprawdę pokazała mi co z siebie robię na oczach ludzi? Myślę, że jakbym miał mieć do niego żal to musiałbym być skończonym hipokrytą, możliwe że dużo osób i tak napiszę, że nim jestem już - nie mam na to wpływu ale staram się być jak najbardziej szczery z tobą. Madeline Beckett: We wspomnianym utworze przyznajesz się do swoich błędów, a nawet zdobywasz na przeprosiny. Na ile były one szczere, a na ile wynikały z chęci uzyskania świętego spokoju? KELLY: Jestem osobą która żyje muzyką i zostawia wszystkie emocje w utworach, a przeprosiny były prosto z serca, nie przeszło mi przez myśl żeby uzyskać dzięki temu spokój. Zgotowałem sobie sam taki los i muszę z tym nauczyć się żyć a przede wszystkim wyciągnąć z tego wszystkiego lekcje, tak jak wcześniej o tym wspomniałem. Madeline Beckett: Afera z Twoim udziałem zweryfikowała w jakiś sposób Twoje znajomości i przyjaźnie? Dużo osób się od Ciebie odwróciło? W piosence wspominasz „straciłem w oczach brata”. Kogo miałeś na myśli? KELLY: Odpowiem na to krótko, po prostu zostali Ci prawdziwi i wspierali pomimo tego co odpieprzyłem a Ci którzy się odwrócili to widocznie mieli taką potrzebę. Odnosząc się dokładnie do wersu o którym wspomniałaś, to zawiodłem osobę, której z nami nie ma i chyba to największy ból, który w sobie noszę. Madeline Beckett: Myślę, że nie będzie przesadą stwierdzenie, że w pewien sposób dotknąłeś dna. Jaki masz plan na to, by się od niego odbić? KELLY: To prawda, dotknąłem dna - na moment nawet się tam przykleiłem i ciężko jest się od niego odlepić, ale co mogę Ci więcej powiedzieć. Po prostu dołożę wszelkich starań żebym mógł faktycznie odbić się od niego i odbudować w miarę możliwości zaufanie swoich odbiorców. Madeline Beckett: Twoja drastyczna zmiana wizerunku jest jednocześnie pewnym wyrazem Twojej wewnętrznej przemiany? Czy to jedynie ruch marketingowy poprzedzający Twoje planowane działania na ścieżce muzycznej? KELLY: Mój wygląd to tylko i wyłącznie ja, nie zmieniam swojego wizerunku dla ruchu marketingowego. Być może poprzednia wersja mnie była ciągnięta na siłę i robiłem to wszystko by być łatwo zauważalnym. Nie potrafię sam sobie jeszcze odpowiedzieć na te pytanie. Madeline Beckett: Jakie masz plany na najbliższy czas? Czym zaskoczy nas nowy KELLY? KELLY: Zaczynam sobie wszystko powoli układać w głowie i jak będę już gotowy to na pewno dam o tym znać, na ten moment nie chce nic obiecywać i opowiadać milion historii czym mogę zaskoczyć. Madeline Beckett: Czego życzyłbyś sobie najbardziej w tej chwili? KELLY: Życzyłbym sobie po prostu wytrwałości w tym wszystkim i mądrych decyzji w dalszych podejmowanych przeze mnie krokach. Madeline Beckett: W takim razie – również ja Ci tego życzę. W myśl słów bardzo zdolnego i mądrego człowieka - „Nie możemy zmienić kierunku wiatru, ale możemy inaczej postawić żagle”. Mam nadzieję, że po sytuacji, która Cię spotkała już wiesz, jak ustawić swoje żagle, a wiatr poniesie Cię już tylko w dobrą stronę. Wszystkiego dobrego, Kenny. KELLY: Dziękuje, że mogłem tutaj dziś być. Cześć.
  8. **Madeline z ogromnym zainteresowaniem przeczytała artykuł Vinniego. Jest pod ogromnym wrażeniem jego pracowitości i umiejętności posługiwania się słowem. Zaczyna układać sobie w głowie pewien plan, co do młodego dziennikarza.**
  9. *W Internecie pojawiły się pierwsze zapowiedzi wydarzenia, jakim jest wywiad, który ma zostać przeprowadzony przez dziennikarkę Daily Globe – Madeline Beckett wraz z członkami Soul Evisceration. Przyczynkiem do rozmowy ma być niedawno wydany przez muzyków film dokumentalny opowiadający o historii ich zespołu. Rozmowa przeprowadzona będzie 1 lutego o godz. 20:30 w studio Daily Globe w dzielnicy Vespucci. Każdy z zainteresowanych może zasiąść na widowni i obejrzeć wywiad na żywo. *Wydarzenie zostało także zapowiedziane na oficjalnym fanpage Daily Globe oraz social mediach dziennikarki.*
  10. aliszyja

    Madeline Beckett

    Do Madeline zgłosił się działacz społeczny – Vernon R. Fields @Mejaru, chcący nagłośnić sprawę szturmu jednostek LSPD i SWAT na lokal Beef’n Pistols, który był wówczas pełen cywili. Mad spotkała się także z innymi świadkami tego zdarzenia m.in. z właścicielami baru oraz aresztowanym wówczas na miejscu Astonem Millsem @rodeo. W celu uzyskania oficjalnego stanowiska władz porządkowych – wystosowała do ich rzecznika oficjalne pismo. Relacje świadków i odpowiedź z ramienia LSPD pozwoliły na jedynie połowiczne sfinalizowanie artykułu, który dziennikarka zdecydowała się opublikować. Informację o materiale udostępniła na swoim Li. Początkowe zapowiedzi konferencji prasowej ostatecznie spełzły na niczym, tym samym ucinając drogę do kontynuowania tematu – przynajmniej w tamtejszym odczuciu Madeline. Lapidarna odpowiedź rzeczników LSPD i LSSD, osobisty konflikt z jedną z kluczowych osób tego incydentu i brak dostatecznej wiedzy spowodowały, że Mad ostatecznie porzuciła chwytliwy temat, traktując go jako swoje pierwsze zawodowe niepowodzenie. 206. Szturm Los Santos Police Department i jednostek SWAT na lokal pełen cywili – czy funkcjonariusze narazili zdrowie i życie postronnych obywateli? W ostatnim czasie Madeline coraz intensywniej zaczęła spieniężać swoje umiejętności pisarskie jako ghostwritter. Częste przebywanie na różnego rodzaju wydarzeniach pośród których obecni są celebryci pozwala jej na zdobywanie pikantnych informacji, idealnie nadających się na łamy portali plotkarskich. Młoda dziennikarka ze względu na swój kąśliwy charakter i wrodzoną sympatię do wsadzania kija w mrowisko – doskonale się w tym fachu odnajduje. [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] Mad pojawiła się na gali VFF83, sporządziła z niej bogatą fotorelację, która pojawiła się na fanpage’u Daily Globe. Wydarzenie obfitowało w widowiskowe walki, ale nie zabrakło także sensacyjnych incydentów. Dziennikarka była świadkiem pobicia Cole Scott’a przez Tione Carter’a – informacje o tym zdarzeniu wraz z fotografiami sprzedała mediom plotkarskim. Mad uwieczniła także medialną parkę tj. Stormi Breedlove i Zaida Zarphyego na publicznym okazywaniu sobie czułości, czym również podzieliła się z serwisem plotkarskim za odpowiednią gratyfikacje pieniężną. Po gali odbyła krótką rozmowę z włodarzem federacji - Maurice Murdockiem. __________________________________________________________________________ Dziennikarka podjęła się także wypromowania owocu najnowszej współpracy Leona Baldwina @KaczX i Setha Daagarda @Summersby. Odbyła spotkania z mężczyznami, na których zapoznała ich z proponowanymi działaniami, które mogłoby się przełożyć na reklamę ich najnowszej książki. W tym właśnie celu zaprosiła Baldwina na transmisję live w ramach formatu Night American Discussions. Przedmiotem ich rozmowy była napisana przez niego biografia Setha Daagarda - „Acknowledge The Sins”. Mad w ramach promocji wywiadu – udostępniła informację o nim na swoim Li, podobnie uczyniła po zrealizowaniu rozmowy zachęcając do obejrzenia powtórki. 047. Leon Baldwin o owocu najnowszej współpracy z Sethem Daagardem – biografii „Acknowledge The Sins” Kolejnym etapem promocji wspomnianej biografii była rozmowa z Sethem Daagardem, podobnie jak z Leonem – została przeprowadzona w ramach Night American Discussions. Przed wzięciem swojego gościa w ogień pytań – Mad zapoznała się drobiazgowo z książką, chcąc wyciągnąć z niej jak najwięcej smaczków. W trakcie rozmowy żądna sensacji dziennikarka poruszyła kilka niewygodnych tematów takich jak kryminalna przeszłość artysty, popełnione przez niego błędy czy problemy na tle psychicznym, które doskwierały Daagardowi w przeszłości. Madeline zachęciła na swoich mediach do obejrzenia powtórki wywiadu. 048. Kryminalna przeszłość, błędy młodości i problemy psychiczne Setha Daagarda czyli wywiad o biografii artysty - „Acknowledge The Sins” Włożony trud i zaangażowanie w swoją działalność dziennikarską okazały się dla Madeline owocne w skutkach. Pracowitość dziewczyny została doceniona przez jej szefa Luisa Chorosteckiego @Ozianin, który awansował ją na stanowisko Supervisora. Do wielu dotychczasowych obowiązków Mad doszły kolejne w postaci nadzorowania pracy podległych jej dziennikarzy. Znaczące zmiany w życiu osobistym młodej dziennikarki spowodowały jednak, że postanowiła usystematyzować swoje priorytety. Z uwagi na kiełkującą relację – zwolniła obroty, tym samym angażując się w mniejszą ilość projektów i dążąc do tego, by ostatecznie mniej czasu niż dotychczas spędzać w pracy. Swoją uwagę w głównej mierze skupiła na oferowaniu pomocy młodym, nowoprzyjętym w szeregi Daily dziennikarzom w ich pierwszych medialnych zmaganiach. __________________________________________________________________________ Madeline wzięła udział w nowym formacie „Policing the Police” prowadzonym przez nowy nabytek Daily Globe – Richarda Sutliffa @puvtxr. Do owego projektu podeszła dość ambicjonalnie m.in. z uwagi na to, że to jej powierzono opiekę nad początkującym dziennikarzem, ale również dlatego, że przedmiotem pierwszego odcinka talk-show była sprawa, którą poniekąd zapoczątkowała. Szturm jednostek SWAT i LSPD na lokal Beef’n Pistols był tematem podjętym przez Mad w ramach artykułu dla Daily News. Zaangażowanie w przesadną ilość projektów, brak dostatecznej ilości czasu, wiedzy i dojść w środowiskach organów porządkowych, a w końcu osobiste uprzedzenia dziennikarki spowodowały, że nie wyczerpała ona dostatecznie tematu i zmuszona była pójść na skróty. Zagadnienie szturmu jednostek LEA na lokal pełen cywili Madeline zaczęła postrzegać jako swoją osobistą porażkę i duży wyrzut sumienia. Tym bardziej ucieszył ją fakt, że jej „podopieczny” wziął akurat ten temat pod lupę, co stanowiło szansę na doprowadzenie spraw do końca – czyli coś czemu ona sama nie podołała. Sporządzone przez Mad zdjęcia z przebiegu wydarzenia zostały zamieszczone na oficjalnym fanpage'u Daily Globe.
  11. Written by Madeline Beckett - DAILY GLOBE, 28/01/2024 Kryminalna przeszłość, błędy młodości i problemy psychiczne Setha Daagarda czyli wywiad o biografii artysty - "Acknowledge The Sins" Madeline Beckett: Z tej strony Madeline Beckett, witam Was gorąco z naszego studia Daily Globe. Dziś w ramach Night American Discussions wraz ze mną szczególny gość. Możecie kojarzyć go z ostrzejszych brzmień, działalności producenckiej w Astaroth, a od niedawna także za sprawą poczynionej piórem Leona Baldwina biografią o jego osobie pod tytułem „Acknowledge The Sins”. Seth Ronnie Daagard we własnej osobie! Seth Dagaard: Hey, witam uniżenie. Madeline Beckett: Książka o Tobie dokładnie tydzień temu trafiła do sprzedaży. Spływają do Ciebie już pierwsze recenzje? I jak do całości ustosunkuje się największy z krytyków – Twój wewnętrzny? Jesteś zadowolony z finalnej wersji, postaci książki czy może teraz z perspektywy czasu, chciałbyś coś w niej zmienić bądź poprawić? Seth Dagaard: Zacznijmy od tych recenzji, yeah, kilka czytałem nawet ostatnio - mamy ludzi, którzy są pozytywnie zaskoczeni, tych ciekawskich, tych którym się nie podobało z różnych powodów. Klasyczne opinie. Mi osobiście praca Leona zaimponowała. Niezbyt jest co tam zmieniać, głównie dlatego, że faktycznie zawarł to co powiedziałem, słowo w słowo. Do jego części pracy za mało się znam, żeby móc go w tej kwestii poprawiać. Madeline Beckett: Powiedz proszę, skąd pomysł na to, by opowiedzieć o sobie, swoim życiu właśnie w formie książki? Obecnie dużo większym zainteresowaniem cieszą się produkcje filmowe jak np. niedawna premiera dokumentu o zespole Soul Evisceration. Dlaczego Twój wybór padł właśnie na formę pisaną? Seth Dagaard: Leon odezwał się do mnie z tym pomysłem. Zwyczajnie spodobało mi się opisanie czegoś w książce, tak staromodniej nazwijmy to. A kolejny dokument, ktoś mógłby odebrać jako skok na pieniądze. Mamy ten o Soul, wcześniej o Dick In Dixie. Madeline Beckett: Jak zatem przebiegała Ci współpraca z Leonem Baldwinem? Wasze wizje były zbieżne czy może znacząco od siebie odbiegały? Fakt opowiadania o swoim życiu psychologowi stanowił wartość dodaną tej kolaboracji czy raczej dodatkowe utrudnienie? Seth Dagaard: Z początku miałem myśl, żeby zwyczajnie odmówić, ciekawość jednak wygrała. "Jak to może wyjść, co z tego będzie". Spotkaliśmy się, zacząłem się mu "spowiadać" no i wyszło, więc raczej poszło gładko - bez wojny o to czyja myśl jest lepsza. Koniec końców, da się rozmawiać z psychologami, kto by się spodziewał. Madeline Beckett: Czyli nie od samego początku byłeś przekonany co do tego pomysłu? Co tak właściwie wywołało w Tobie te początkowe wątpliwości i myśli, by odmówić Leonowi? Seth Dagaard: Skontaktował się ze mną poprzez LI, taki jakiś dryg się wyrobił, że po dostawaniu tysięcy propozycji i pomysłów od ludzi, człowiek się po prostu wyłącza na takie rzeczy. Ale popatrzyłem, posprawdzałem i ot jest. Jego poprzednie prace mnie przekonały. Madeline Beckett: Choć na chwilę nie zakiełkowała w Tobie myśl, że z tego typu publikacją należałoby się jeszcze wstrzymać? W końcu jesteś dość młodym artystą, nie umniejszając Twoim dokonaniom. Seth Dagaard: Była taka myśl, że w świetle ostatniego wydania, którym narobiłem sobie trochę za uszami - co powiem raz jeszcze, zjeb***m tym i nie wyszło jak miało, myślałem, że może to nie być dobry ruch. Ale tak samo mógł komuś pomóc, przekazaniem gdzieś zysku. Madeline Beckett: Zechcesz rozwinąć tę myśl? Odnośnie Twojej wpadki. Przybliżmy słuchaczom jej kulisy i przy okazji jeśli zechcesz - podziel się refleksjami, co do tego zajścia. Bo jak słyszę - takowe wyciągnąłeś. Seth Dagaard: Było multum sytuacji, w których nasz wspaniały departament namieszał komuś w życiu. Kilka osób ucierpiało na tym, bardzo. Chcąc bardziej nagłośnić sprawę niż tylko udostępnić post na Invaderze, wydałem utwór. Nie przyjął się zbyt dobrze, moja wina w tym taka, że faktycznie wygląda to po czasie jak skok na pieniądze i sławę, ale z ręką kur**a z ręką na sercu - nie. Głupi, nieprzemyślany ruch, ale z dobrym zamiarem. Powiedziałem więcej Leonowi, kasa leci na szpitale, reszta w książce. Chciałem to pociągnąć dalej z jednym moim znajomym, Jackiem Mullerem - obyś znalazł tę kłodę, ale... Skończyło się na pomyśle, przerosło mnie to kompletnie. Nie wiedziałem co zrobić, żeby to naprawić. Madeline Beckett: Otóż to. W tym miejscu należałoby podkreślić, że zrzekłeś się większości swojego honorarium uzyskanego ze sprzedaży książki na rzecz szpitala w Davis i Pillbox. Dlatego słuchaczy tym bardziej zachęcamy do wsparcia tej inicjatywy i zakupu Twojej biografii - przypomnę "Acknowledge The Sins". Czyli otwarcie przyznajesz, że wspomniany ruch jest czymś w rodzaju rekompensaty za winy? Seth Dagaard: Yeah. Wypomnieniu sobie błędów, naprowadzeniu kogoś na lepsze niż moje tory. Zrobiłem kilka znaczących błędów, przez co teraz mam łatkę kryminalisty, idioty, ćpuna i tak dalej. Więc czemu by komuś nie pomóc? Może pomyśli inaczej wiedząc jak było ze mną. Madeline Beckett: Apropo łatki kryminalisty. W Twojej biografii poruszony został także ten mroczny wycinek Twojego życia. Mowa o napaści, której się dopuściłeś wobec basisty nieistniejącego już zespołu "Mindless", do którego zresztą sam należałeś. Jak trafnie wskazał Leon - to wydarzenie zdefiniowało nie tylko losy zespołu, ale także Twoje własne. Czy po upływie pewnego czasu Twoje postrzeganie tej sytuacji się jakoś zmieniło? Seth Dagaard: Jedynie, że mogłem odpuścić w pewnym momencie. Nadal uważam, że zasłużył na to co go spotkało, nie będę się z krył i tłumaczył jakoś bardziej z obrony bliskiej mi osoby. Madeline Beckett: W Twoim singlu "Turning a New Leaf" w dość mocnych słowach rozprawiasz się z niejakim Johnym. Teraz już znamy genezę tej postaci i wiemy, że to właśnie jego pobicia się dopuściłeś. Czym dla Ciebie był ten utwór? I czy kierowanie życzeń śmierci wobec kogokolwiek (choćby w postaci muzycznej) uważasz za odpowiednie? Na to też według Ciebie zasługuje? Bo takie właśnie słowa kierujesz wobec niego w przytoczonym utworze. Seth Dagaard: Impuls, chciał ponownie wbić mi się z butami w życie i podkopywać to co sobie budowałem. To co ja stworzyłem, przypisać sobie. W muzyce różnie się słyszy, mi taka wizja zrodziła się w głowie więc taka powstała. Madeline Beckett: Wizja? Padły dość mocne słowa, cytując "A teraz zdychaj już sam", "obyś nie ujrzał dnia", "Życzę Ci żebyś sczezł Johny" i wreszcie "Obyś już ku**a zdechł". To nazywasz zatem muzyczną wizją? Seth Dagaard: Utworach Slayera mamy przytaczanie holokaustu i stwierdzenie, że podmiot w tekście życzy sobie aby ktoś w ten sam sposób zginął. Czy to automatycznie sprawia, że Slayer jest nazistowski i seryjnym mordercą? Madeline Beckett: Zatem chciałeś tym utworem wywołać kontrowersję idąc śladami innych? Metaforyczny wydźwięk utworów, nawet taki, który zakrawa o kontrowersję jest w przestrzeni publicznej zdaje się coraz bardziej akceptowalny. Usiłuje ustalić, ile w Twoim przypadku jest Twoich rzeczywistych emocji, a ile chęci osiągnięcia pewnej hiperboli. Bo to, że żywisz wobec tego delikatnie mówiąc - negatywne emocje jest w pełni zrozumiałe. Seth Dagaard: Nie, nie mam zamiaru go zabić i tak w pełni powagi na tym etapie życia mam tego człowieka w dupie. Chciałem wtedy zobaczyć co zrobi. Zapadł się pod ziemię więc tym bardziej nic już dla mnie nie znaczy. Madeline Beckett: Pokłosiem wspomnianego wcześniej incydentu był Twój wyrok. Czego nauczyły Cię mury więzienia? Zapewne nie najlepiej wspominasz ten czas, ale nie ukrywajmy - budzi on powszechne zainteresowanie w Twoim życiorysie. Ten okres Cię jakoś ukształtował czy wręcz przeciwnie? Jaką lekcję wyciągnąłeś z tego zdaje się, najmroczniejszego rozdziału nie tylko Twojej biografii, ale i Twojego życia? Seth Dagaard: Dowiedziałem się, że mam bardzo dobrą pamięć. Kilka utworów jakie wydałem wystukiwałem na stoliku w celi. A tak na poważnie to zrozumiałem, że problemy z agresją to nie rzecz, którą można zignorować, a rzecz, która mnie pochłonie. Madeline Beckett: Odnoszę nieodparte wrażenie, że tego typu problem zaczyna dotyczyć coraz szerszej części społeczeństwa. Ty postanowiłeś z tym jednak podziałać. W jaki sposób zacząłeś nad sobą pracować i czy odniosłeś pożądany efekt? Seth Dagaard: Przestałem dusić w sobie wszystko co mnie dotykało, żeby się nie gromadziło. Tak samo zamiast od razu na coś atakować staram się bardziej na spokojnie do wszystkiego podejść, nie zawsze się udaje niestety, ale jestem na dobrej drodze. Madeline Beckett: Z własnymi demonami udało Cię się uporać samemu czy zasięgałeś porady specjalistów? Seth Dagaard: Oba. Solo radzę sobie z tym, z czym mogę i nad czym mam kontrolę, z resztą rzeczy trzeba było się w kilka miejsc udać. Zapobiegając plotkom, nie - nie psychiatryka. Madeline Beckett: Nawet gdyby był to psychiatryk - stygmatyzacja problemów na podłożu psychicznym zdaje się odchodzić już na szczęście w cień. Nie chciałeś w żaden sposób poruszać tego zagadnienia na łamach książki? Z pewnością dla wielu swoich odbiorów stanowisz nie tylko autorytet, ale i inspirację. Z Twoimi problemami ludzie mogą się utożsamiać, podobnie jak i z metodami radzenia sobie z nimi. Zagadnienie to nie padło z uwagi na ograniczenia stronnicowe nakładane przez wydawnictwo czy z innego powodu? Seth Dagaard: Nie padło, gdyż obrałem lekko inną drogę. Opowiadając o tym co mnie spotkało, poszedłem w to co mam teraz i ten końcowy cytat. Przez to nie zmieni się to w poradnie psychologiczną, nadal zachowa swój cel, ale też może obudzić refleksje, o to chodziło. Madeline Beckett: W takim razie przekaz podprogowy spełnił swoją rolę w 100% - przynajmniej w moim odczuciu. Rozdrapywanie zabliźnionych ran z pewnością czeka Cię jeszcze niejednokrotnie, jednakże nie zamierzam Cię torturować dłużej niż to konieczne *śmiech* Zaintrygował mnie natomiast fenomen Twojej ostatniej współpracy. To, że podjąłeś się kolaboracji z Lost Empire chyba nikogo nie dziwi chociażby z Waszego wzajemnego upodobania do cięższych brzmień. Natomiast myślę, że nie mnie jedną zaskoczył fakt Twojej współpracy z MOXXXY. Był to dla Ciebie jednorazowy eksperyment czy może znacznie częściej planujesz tego typu poszerzanie swoich muzycznych horyzontów? Seth Dagaard: Yeah... To, że z ekipą Kłody współpracuję, ostatnio nawet częściej to mało zaskakujący fakt. Z Moxxxy zaczęło się od jej zaproszenia do swojego EP i nie powiem słowa, otworzyła mi nieco oczy na inne horyzonty. Co z tego wyjdzie nawet ja nie wiem. Madeline Beckett: W "Acknowledge The Sins" specjalny rozdział poświęcono opisowi Twojej twórczości. Czy mógłbyś w skrócie przybliżyć czy też nawet uchylić rąbka tajemnicy odnośnie do tego, jak na przestrzeni lat rozwijał się i klarował Twój proces twórczy? Seth Dagaard: Z początku było to granie losowych nut z Mindless aż coś się nie zaczęło kleić, a potem dopisywałem do tego jakiś równie losowy tekst. Teraz jest to trochę bardziej skomplikowane i zabiera więcej czasu, doświadczenie i wiek twórcy sporo daje. Madeline Beckett: Nasz czas antenowy niestety dobiega końca. Jednak finalizując nasz wywiad chciałabym zadać Ci jeszcze jedno pytanie. Czym tak naprawdę dla Ciebie jest muzyka? To pewien rodzaj terapii, sposób na życie czy może wiele składowych naraz? W książce nadmieniasz, że niektóre z Twoich utworów są niczym innym jak "Twoimi myślami. Bez żadnej cenzury". Takie obnażanie się ze swoich wnętrzności, przemyśleń, emocji nie powoduje u Ciebie żadnego dyskomfortu? Seth Dagaard: Nah, od dłuższego czasu w ten sposób uspokajam głowę. W tym przypadku jednak postanowiłem wydać to w świat i oto jestem. Madeline Beckett: Kilkukrotnie wspominałeś w trakcie wywiadu o "kłodzie" i zdaje się, że z uwagą słuchał naszej rozmowy. Otóż wspomniany słuchacz pyta, kiedy masz zamiar podrzeć się z nim do mikrofonu *śmiech* To jak? Kiedy możemy się Was znów spodziewać razem? Seth Dagaard: Nie byłoby wywiadu bez klasycznego, muzycznego powiedzonka. Wkrótce, stay tuned. Madeline Beckett: Kończąc już naszą rozmowę chciałabym Ci z okazji niedawnej premiery Twojej biografii życzyć przede wszystkim wydawniczego sprzedażowego sukcesu, ale również nieustającego pasma sukcesów w świecie muzycznym. Było mi niezmiernie miło Ciebie gościć Seth. Seth Dagaard mówi: To ja dziękuje za zaproszenie, przyjemnie się gadało.
  12. **Jako, że Mad lubuje się w najnowszych ploteczkach - czym prędzej przeczytała artykuł. Po lekturze poczuła lekkie zaniepokojenie obecnie panującym trendem wśród celebrytów polegającym na ciągłe popadanie w konflikt z prawem.**
  13. **Madeline obejrzała powtórkę, mimo, że była w studiu i oglądała program na żywo. Uwielbia intro programu. **
  14. **Madeline przeczytała artykuł. Wróży parce szybki koniec współpracy na gruncie zawodowym i bolesne rozstanie. Natomiast samo wdanie się w romans z kimś z pracy uważa za głęboko nieprofesjonalne.**
  15. **Madeline zakupiła dodatkowy egzemplarz w celu przygotowania się do wywiadu z Sethem Daagardem. Książkę otrzymaną w prezencie umieściła na zaszczytnym miejscu w swojej biblioteczce, zaś świeżo zakupioną wykorzystała do bezkarnego pisania po niej i zakreślania ciekawszych fragmentów. **
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin