Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

kierownikmojito

Gracz
  • Postów

    66
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kierownikmojito

  1. By Paramanga Sanou - DAILY GLOBE 22/04/2024 Primal Outlaw Showdown - jak wypadła dobrze zapowiadająca się impreza? Wielu z nas wprost uwielbia przeróżne wydarzenia publiczne, organizowane przez równie lubiane przedsiębiorstwa. Nic w tym dziwnego - pozwala to na chwilowe oderwanie się od codzienności i pójście w wir zabawy, u boku często niecodziennych atrakcji. W końcu hej! Nie mamy głośnych koncertów, buzujących emocjami gal sportowych, tudzież wyścigów pełnych karkołomnych wyczynów codziennie - prawda? A nawet jeśli mamy, w dalszym ciągu miło jest odwiedzić imprezy, które nas interesują. W końcu nie każdy lubuje się we wszystkim - i w wielu przypadkach odwiedza te eventy, które akurat przypadają mu do gustu. Tak czy inaczej, dziś omówimy sobie przebieg jednego, konkretnego wydarzenia jakim jest Pirmal Outlaw Showdown, które odbyło się dwudziestego kwietnia tego roku, a więc zaledwie dwa dni temu! Jak zatem wypadła wspomniana już impreza odbywająca się na torze Redwood Lights? Opowiemy sobie o tym pokrótce. Nim jednak zaczniemy a tym samym przejdziemy do meritum, warto zaznaczyć kto był organizatorem całego przedsięwzięcia. Primal Xtreme Motorsports, to właśnie ten klub sportowy powstały spod ramienia spółki Primal Xtreme był głównym odpowiedzialnym za to, jak mogliśmy bawić się w minioną sobotę. Całokształt wydarzenia zawierał w sobie wiele atrakcji, z czego główną z nich były wyścigi pojazdów oznaczonych jako ATV. Turniej organizowany był w systemie drabinkowym, a swoje miejsce w tabeli mógł zarezerwować każdy. Ba! Możemy powiedzieć więcej - co poniektóre przedsiębiorstwa, będące również sponsorami ów wydarzenia, postanowiły wystawić do pojedynków swoich reprezentantów. Wstępny rozkład wyścigów składał się z sześciu pozycji, a tym samym dwunastu zawodników - ponadto, dwóch wcześniej wylosowanych kierowców, ominęło wstępne kwalifikacje z racji nadmiernej ilości zawodników w pierwszej rundzie. Później? Jak to w systemie drabinkowym - kierowcy podejmowali rękawicę… A raczej kierownicę, kolejno eliminując swoich przeciwników, bądź samemu będąc eliminowanym - a temu wszystkiemu, sprawnie dogrywała idealnie wpasowująca się w motyw wydarzenia muzyka, która łączyła się z rykiem silników. (Źródło zdjęcia; Primal Xtreme Motorsports.) Jako że zaczęliśmy od tematyki głównej, a więc wyścigów - warto oznajmić w jaki sposób zapisały się wyniki końcowe całego turnieju. Na podium kolejno stanęli; Kai Watkins, reprezentant Manza Workshop na miejscu pierwszym, Jason Koller - zawodnik niezrzeszony, który dumnie zajął pozycję drugą, oraz dopełniający całość Adam Dawson, który na miejscu trzecim zareprezentował Ocean’s Bounty Bar. Jeżeli zastanawiacie się w jaki sposób rozstrzygnięta została kwestia trzeciego miejsca, to musimy Was zaskoczyć. Nie było wyścigu o miejsce trzecie, pod uwagę brany był czas z rund półfinałowych. Warto jednak zaznaczyć, że turniej to nie była jedyna atrakcja na omawianej imprezie. Mocnym hukiem odbił się również koncert zespołu Deception, gromadząc pod sceną masę świetnie bawiących się w rytm muzyki osób. Ponadto, w trakcie rozgrywania utworów przez muzyków, tuż za sceną praktycznie nad ich głowami, odbywał się pokaz kaskaderski szalonych wyskoków na motocrossach. Natomiast jeżeli ktoś widząc tak karkołomne wyczyny zgłodniał, mógł również zaopatrzyć się w smaczny posiłek bądź też napój w strefie gastronomicznej. Słowem końca, Primal Outlaw Showdown można uznać za zdecydowanie… Udany event w wykonaniu Primal Xtreme Motorsports. Miejsce, podkład muzyczny oraz sam charakter wydarzenia powodował, że przenosiliśmy się do nieco innej, luźniejszej i bardziej rozrywkowej rzeczywistości. Za swojego rodzaju zaletę możemy uznać również fakt, że na zawodach było dostatecznie dużo miejsca - przez co nie robiło się tłoczno. Jedyną rzeczą, która moim zdaniem może być uznana za dyskusyjną, to umiejscowienie sceny. Ta znajdowała się bowiem z dala od mety, przez co osoby znajdujące się w pobliżu centrum wydarzenia, nie mogły na własne oczy zobaczyć kto jako pierwszy dotarł do mety, a jedynie usłyszeć to od Richarda Sutliff, który bacznie komentował całe wydarzenie. Tak czy inaczej - impreza oraz jej atmosfera z pewnością należą do udanych, więc pewnym jest że wiele osób będzie czekać na kolejne atrakcje serwowane przez Primal Xtreme Motorsports.
  2. Manza Workshop - jak warsztat radzi sobie po zmianie właścicielki? Written by Paramanga Sanou - DAILY GLOBE 20/04/2024 Jeżeli jesteście typem osoby, która ma na co dzień do czynienia z motoryzacją. Jeżeli lubicie nawet z czystej ciekawości przejrzeć co do zaoferowania mają lokalni dealerzy samochodów używanych, bądź też dbacie regularnie o stan swojego pojazdu - z pewnością kojarzycie takie nazwy jak McKenzie Repair And Towing Service, bądź McKenzie Dealership. Są to dwa podmioty, utworzone przez Ashley McKenzie, które mocno zaakcentowały swoją pozycję w branży motoryzacyjnej. Jak podpowiadają same nazwy poszczególnych przedsiębiorstw, pierwszy z nich pełni funkcję warsztatu samochodowego, którego usługi oscylują począwszy od serwisu, a kończąc na pracach lakierniczych tudzież modyfikacjach pojazdów samochodowych. Drugi z nich natomiast, nie jest niczym innym jak komisem pojazdów używanych. Zastanawialiście się może, dlaczego nazwa McKenzie zniknęła z ulic oraz reklam? Nawet jeśli nie - już pędzimy z odpowiedzią. Jak się okazuje, przedsiębiorstwa spod szyldu McKenzie, wcale nie zakończyły swojej działalności, a nagłe zniknięcie charakterystycznego już przedrostka jest wynikiem niczego innego, jak zmiany właściciela zakorzenionych już przedsiębiorstw. I to właśnie z tego powodu, nie uraczymy już wcześniej wspomnianych nazw, gdyż od jakiegoś czasu zostały one zastąpione równie dumnym Manza Workshop oraz Manza Cars. Całe przedsięwzięcie jest dosyć świeże, gdyż do wykupienia spółki przez obecną CEO Sanchę Manzanedo, doszło zaledwie miesiąc temu. Czy ta zmiana niesie za sobą jakieś skutki, które mogą bezpośrednio dotknąć konsumenta? Aby to sprawdzić, udaliśmy się do Manza Workshop, by na własnej skórze ocenić jakość obsługi oraz samych usług. A więc skoro już znamy pochodzenie Manza Workshop - a tym samym wiemy co stało się ze znanymi nam dotychczas przedrostkami McKenzie, czas by przejść do sedna sprawy. Jak sprawuje się słynny warsztat, po roszadach na stanowisku CEO? Sytuacja ułożyła się na tyle korzystnie, że akurat miałem w zamiarze poddać swój samochód większym poprawkom lakierniczym, a bliżej mówiąc - zmienić odcień jego lakieru. Ze względów osobistych zdecydowałem się na nałożenie folii, w odcieniu który zwrócił moją uwagę - a co za tym idzie, to właśnie ta usługa posłuży nam za usługę przykładową, gdyż nie ma raczej sensu rozpisywać się o dotychczasowych wymianach części eksploatacyjnych, które swoją drogą za każdym razem były wykonywane poprawnie. Zacznijmy więc może od pierwszej, fundamentalnej kwestii. Jakie podejście do klienta reprezentują sobą pracownicy Manza Workshop? Ciężko jest opisać ogólnikowo jaka atmosfera panuje w warsztacie, gdyż z wiadomych względów nie mamy do czynienia ze wszystkimi pracownikami jednocześnie - natomiast osoby u których zamawialiśmy usługę nakładania folii na samochód, bez dwóch zdań godnie reprezentowały firmę w której pracują. Podejście pracowników do klienta było przede wszystkim niezwykle serdeczne. Chęć pomocy, doradzenia - czy najzwyklejszego odpowiadania na nurtujące pytania, naprawdę ułatwiają podjęcie rozsądnej decyzji. Nie możemy oczywiście zapomnieć o pełnym profesjonalizmie z zakresu papierologii. Oddając samochód do Manza Workshop możecie być pewni, że nikt nie zrobi niczego bez konsultacji z Wami - a wszystkie usługi (przynajmniej lakiernicze), są objęte dwutygodniową gwarancją. Jak natomiast wygląda jakość usług serwowanych przez Manza Workshop? Na ten moment, efekt końcowy prezentuje się nieźle. Folia pewnie leży na samochodzie, nie odkleja się - a całość naprawdę cieszy oko. Z resztą, nie ma w tym nic dziwnego - jeżeli słowa osób obsługujących były zgodne z prawdą, materiały których do oklein używa Manza Workshop należą do tych z górnej półki, a samo sprowadzenie ich na zamówienie, zajmuje nieco czasu. Jeżeli chcielibyśmy przejść do tematów kosztów, na jakie trzeba przygotować się przy takiej usłudze… Od razu pragniemy zaznaczyć - nie należą one do wyjątkowych. Koszt oklejenia całego samochodu w naszym przypadku wyniósł trzy tysiące dolarów. Czy to dużo? Mało? Raczej standardowo. Cena z którą spotkamy się w większości warsztatów w okolicy. Jak zatem ująć całokształt warsztatu Manza Workshop? Z pewnością można uznać to miejsce za godne zaufania, w które można ze spokojem oddać swój samochód. Usługi wykonywane przez pracowników są naprawdę dobrej jakości, a samo ustalenie szczegółów, tudzież zakresu pracy jest naprawdę klarowne. Bez dwóch zdań można liczyć na załogę tego miejsca gdy chcemy się o coś dopytać, czy nawet doradzić. Koszta… Najpewniej też nie będą zwalać nas z nóg, przynajmniej z zakresu napraw, prac lakierniczych czy modyfikacji wizualnych. Te mechaniczne, jak w przypadku wielu innych warsztatów - mogą szarpnąć naszymi portfelami. Jedno jest pewne - jeżeli rozmyślacie nad modyfikacją tudzież naprawą swojego samochodu, warto zajrzeć do Manza Workshop. Pracuje tam wiele prawdziwych fachowców, a samochody dumnie noszące miano muscle carów, to zdecydowanie ich specjalność.
  3. Written by Gugu Pafadnam - DAILY GLOBE 17/02/2024 Niespodziewany wyciek informacji dotyczący ByteBridge - co planuje spółka? Nieoficjalnie mówi się o tym, że w obecnych czasach aż osiemdziesiąt procent majątków posiadanych przez firmy - to nic innego, jak własność intelektualna. Biorąc pod uwagę czasy w jakich żyjemy, jest to na swój sposób zrozumiałe, dlaczego? Silna pozycja social mediów oraz wszechobecna cyfryzacja pozwala na rozszerzenie naszego wirtualnego produktu, w sposób, który co prawda nie jest namacalny, aczkolwiek jest możliwie najprostszą metodą dystrybucji naszego produktu, jakim może być; e-book, utwór opublikowany na platformie streamingowej, czy też popularne oprogramowania. Idąc tym tokiem myślenia, w żaden sposób nie powinien zaskakiwać nas fakt - iż to właśnie plany, pomysły czy też metody zarejestrowane jako “know-how”, często są kluczowymi dla Wielkich korporacji. Niestety, informacje do których dostęp w teorii powinien być ograniczony dla osób uprawnionych, nie zawsze udaje się zachować w tajemnicy - czasem jest to efekt ataków hakerskich, innym razem któryś z pracowników pod wpływem emocji postanowił wyrządzić szkody firmie w której pracuje, a w jeszcze innych przypadkach stanowi to mocny punkt zaczepny dla strategii marketingowej ów przedsiębiorstwa. I właśnie do takiego wycieku doszło parę dni temu, kiedy to strategia firmy ByteBridge planowana na najbliższe miesiące, ujrzała światło dzienne, pojawiając się na przeróżnych stronach internetowych. Jednak zacznijmy od podstaw. ByteBridge jest funkcjonującą od roku korporacją, która ogólnikowo mówiąc - zajmuje się wszystkim, co związane z elektroniką. W pewien sposób, można nazwać ją samowystarczalną spółką, gdyż do ich produktów zaliczamy nie tylko fizyczną elektronikę, ale również oprogramowania do wcześniej wspomnianych urządzeń elektronicznych, czy nawet gry komputerowe. Efektem tak szerokiego zakresu działań, jest równie dobrze kojarzona nazwa ByteCorp, która jest pewnego rodzaju uproszczeniem, mającym na celu zebrać w jednej nazwie wszystkie siedem podmiotów, na jakie dzieli się ByteBridge. Założycielem znanego już przedsięwzięcia jest nikt inny jak Travis Torres, który piastuje stanowisko Chief Executive Officera, a zarazem jedynego w całej korporacji udziałowca, mając tym samym pełną kontrolę nad losami ByteBridge. Natomiast funkcję Vice Chief Executive Officera, pełni obecnie Ray Bush, chociaż ten według oficjalnych informacji, nie posiada udziałów w firmie. Skoro określiliśmy już sobie sylwetkę ByteBridge, przejdźmy do sedna - a więc dokumentów, które niedawno wyciekły wprost do internetu. Już jakiś czas temu, bo 11 Lutego tego roku, na różnych forach internetowych pojawiły się przecieki odnośnie najbliższych planów ByteBridge. Informacje te pochodzić miały z dokumentów firmowych, a ich zawartość wskazuje na to, że w przeciągu najbliższych trzech miesięcy spółka ByteBridge ma zamiar pokazać światu dwa nowe oprogramowania oraz kolejne siedem zupełnie nowych urządzeń. Nie zapominajmy również o graczach, bo oni także mogą co nieco się dowiedzieć. Zacznijmy może od krótkiego opisu dwóch pierwszych pomysłów z naszej listy, a więc od oprogramowań. Pierwszych z nich, ma nosić nazwę ByteManaging - a więc jak sama nazwa wskazuje, będzie to oprogramowanie skierowane do przedsiębiorców. Według informacji przez nas uzyskanych, oraz tych które znalazły się w przeciekach - wyżej wymienione oprogramowanie, ma pomóc przedsiębiorcom w ogólnej formie zarządzania biznesem - zliczać przepracowane godziny, tworzyć statystyki odnośnie nadgodzin, a finalnie wyliczać adekwatne do ilości godzin wynagrodzenia oraz premie. Ponadto, kupując oprogramowanie ByteManaging, w komplecie mamy uzyskiwać również dedykowany terminal, który nie tylko nie będzie pobierał żadnych prowizji za transakcje bezgotówkowe, ale również obsłuży coraz to bardziej popularne w ostatnim czasie - kryptowaluty. Kolejnym systemem, który może się okazać niezwykle przydatny dla przedsiębiorców jest ByteFlow Augmented Commerce Platform. Długa nazwa, co? Tak czy inaczej, całościowo system ma na celu wspomóc łańcuch dostaw - pozwalając na regularne pozyskiwanie informacji odnośnie stanu magazynowego, a także sprawne składanie zamówień na brakujące nam artykuły. ByteBlox Education, właśnie tak nazywa się wyjątkowo praktyczna dla każdego z nas platforma, która już niebawem ma ujrzeć światło dzienne. Ma ona pełnić funkcję centrum dostępu do wszelkiej maści treści edukacyjnych - począwszy od wiedzy elementarnej, a kończąc na kursach online czy wiedzy wyspecjalizowanej dla danego zawodu. Dlatego więc, nie dajcie zmylić się nazwie - będzie to aplikacja potrzebna nie tylko najmłodszym - w końcu człowiek uczy się przez całe życie. Następny w kolejce jest ByteSky, czyli nic innego jak… Dron. Dron, którego docelowym zadaniem jest monitorowanie wyznaczonych przez nas obszarów, tudzież nagrywanie z lotu ptaka, w wysokiej rozdzielczości. Ten temat chyba nie wymaga od nas zbyt wielu słów, informacji na ten moment jest niewiele - a drony same w sobie są nam wszystkim znane. ByteBridge Drone Deliveries, czyli chyba najgłośniejsza ze wszystkich wcześniejszych informacja. Wcześniej wspomniany system, pozwolimy sobie nazwać go skrótem BDD, który ma być efektem kolaboracji ByteBridge oraz Ventre Technologies - jest zdecydowanie jednym z ciekawszych rozwiązań. Wedle tych nieoficjalnych informacji, ByteBridge ma zamiar wprowadzić system dostarczania paczek za pomocą dronów. Brzmi futurystycznie, co? Tak czy inaczej - na ten moment nie wiemy czy dostawa odbywająca się za pomocą dronów, ma dotyczyć jedynie produktów zakupionych w ByteBridge, czy też spółka w sposób ogólnikowy otwiera się w kierunku branży transportowej. Bez względu na to, która polityka okaże się być tą… Objętą, wniosek jest jeden. Będzie to niemałe zamieszanie w lokalnej branży logistycznej. I na sam koniec, jako wisienka na torcie - coś dla graczy. Dokumenty ujawnione w ostatnim czasie na forach internetowych, wskazują na to że ByteBridge, ma w planach niebawem wypuścić grę, opierającą się na wyścigach dronów. Rzekomo ma ona okazać się przełomowa pod względem zarówno fizyki jak i modelu latania - jednak czy tak faktycznie będzie? To już chyba ocenią gracze i sami recenzenci. Warto też napomnieć, że gra docelowo ma zostać wypuszczona zarówno na PC jak i konsole. Nie wiemy natomiast, czy z biegiem czasu, gra zostanie wypuszczona również na urządzenia mobilne. I na tym kończy się nasza lista dosyć szczegółowych jak na ten moment informacji, które niekontrolowanie wyciekły do internetu zaledwie parę dni wstecz. Czy informacje zawarte w przecieku są prawdziwe? A może są to jedynie zmyślone treści, których jedynym celem jest wywołanie medialnego zamieszania? Cóż - tego na ten moment nie wiemy, a sposobem na zweryfikowanie informacji jest… Najprawdopodobniej czekanie. Być może spółka ByteBridge zdecyduje się na zabranie słów w tej sprawie, stawiając swój oficjalny statement. A być może nam, jako konsumentom pozostaje jedynie czekać i z biegiem czasu weryfikować dotychczasowe informacje. Na ten moment tego nie wiemy, a co za tym idzie - jedynie czas pokaże czy informacje zawarte w leaku to rzeczywiste plany ByteBridge, czy może są to jedynie zmyślone informacje, których zamiarem było uzyskanie rozgłosu. Bez względu na to, który scenariusz okaże się być prawdziwy, jedno jest pewne - musimy uzbroić się w cierpliwość.
  4. By Gugu Pafadnam - DAILY GLOBE 11/02/2024 ICE PLANET stawia kolejny duży krok, oferując złote telefony i smartwatche. Jak już wiecie, biżuteria w naszym życiu często znaczy więcej, niż zgrabny dodatek. Wielu z nas traktuje ją, a w szczególności wysokiej klasy zegarki - jako część zabezpieczenia majątkowego. Czy to coś dziwnego? Absolutnie nie. Dobrej klasy zegarki potrafią nie tylko trzymać wartość, ale również ją zyskiwać. Ponadto, kupując zegarek z wyższej półki mamy pewność, że nie tylko będzie on nam służył przez długie, wręcz niezliczone lata - ale również będzie doskonale ozdabiał nasz wystrój, tudzież okazywał status. Dlatego też nie tak dawno w jednym z naszych artykułów, poruszyliśmy temat wywodzącego się od Paryskiego jubilera domu biżuteryjnego. Przybliżyliśmy w nim nieco sylwetkę Le Lapidaire, natomiast przede wszystkim skupiliśmy się na nowo powstałej kolekcji. Aby być konsekwentnym, w dniu dzisiejszym postanowiliśmy iść za ciosem - a zatem czas na kolejny sklep biżuteryjny, a tym samym kolejną dobrze zapowiadającą się kolekcję. Czas na niezwykle mocną konkurencję, jaką jest; ICE PLANET. Na samym wstępie, powiedzmy sobie krótko czym właściwie jest ICE PLANET - choć spora część z Was, z pewnością doskonale o tym wie. Jednak zacznijmy od początku. Przedsiębiorstwo noszące na sobie wcześniej wspomnianą nazwę, jest niczym innym jak domem biżuteryjnym, na którego decyzyjnym czele zasiada Avice Cousteu, piastująca stanowisko Chief Legal Officer. Co ciekawe, ICE PLANET które obecnie odwiedza wiele osób, oraz pod którym równie dużo celebrytów publikuje swoje zdjęcia ze świeżo nabytymi akcesoriami - zaczynało jako sklep internetowy, a dopiero po jakimś czasie otworzyło swój pierwszy, oficjalny lokal. I to właśnie przy lokalu, na moment się zatrzymamy. Na wstępie warto zaznaczyć gdzie znajduje się wspomniany przez nas sklep. Prosperity Street, San Andreas Avenue - to właśnie na skrzyżowaniu tych dwóch ulic, znajdziemy dumny szyld z napisem ICE PLANET, który wskaże nam wejście do wnętrza sklepu. Sklepu, który również wygląda bardzo dobrze - gustowne, opiewające elegancją wnętrze, wypełnione przez gabloty w których kryje się cała magia ICE PLANET - luksusowa biżuteria. A skoro mówimy o luksusie, warto napomnieć o widełkach cenowych, które zaczynają się od kilku tysięcy dolarów, w przypadku standardowych akcesoriów, a które kończą się natomiast na kwotach przekraczających nawet milion dolarów - w przypadku biżuterii wyjątkowej, sprowadzanej oraz często modyfikowanej na zamówienie. Ponadto można pokusić się nawet o złoty telefon tudzież smartwatch! W końcu nie dajmy zmylić się nazwie, oferta ICE PLANET nie kończy się jedynie na akcesoriach wyposażonych w diamenty. Czy nie robi to na Was wrażenia? Wracając jednak do samego przedsiębiorstwa. Dość ważnym momentem w historii ICE PLANET, była niedawna zmiana jednego z kluczowych inwestorów, która wywarła znaczny wpływ na dzisiejszą politykę firmy. Przejdźmy jednak do samej najświeższej kolekcji, na której w teorii powinniśmy się skupić. W ostatnim czasie dom biżuteryjny ICE PLANET ukazał najnowsze w swoim asortymencie akcesoria, do których należą wcześniej wspomniane złote, czy też platynowe telefony oraz smartwatche - które niewątpliwie są gratką dla osób chcących pokazać swój wysoki status, oraz posilić się o naprawdę wyjątkowy sprzęt. Jeżeli podejdziemy do tego bardziej szczegółowo, spośród oferty telefonów możemy wyróżnić trzy podstawowe warianty: Gold, Rose Gold oraz Platinum. W przypadku case’ów oraz smartwatchy, oferta poszerzona jest jeszcze o warianty uposażone w diamenty. Jaki z tego morał? Cóż - jeżeli planujecie nabyć dla siebie, bądź kogoś bliskiego ciekawą, ekskluzywną biżuterie, nietypowy case na telefon, a może nawet samego IFruita w zdecydowanie warto zapoznać się z ofertą ICE PLANET w tym zakresie.
  5. Written by Journalist - DAILY GLOBE 05/02/2024 VERSEU - świeżo upieczona kolekcja od La Lapidaire. Biżuteria mimo tego że traktowana jest jako dodatek do wybieranych przez nas outfitów, bez najmniejszych wątpliwości należy do niezwykle ważnych, wręcz kluczowych elementów - nie tylko ubioru, ale również i majątku. Bransoletki, naszyjniki, kolczyki, zegarki, sygnety; wszystkie z wymienionych przedmiotów służą do niczego innego, jak do uzupełnienia naszej garderoby o gustowne, często podnoszące prestiż naszego ubioru dodatki. Ponadto, nie sposób ukryć faktu, że znaczna część osób, posiada w swoim domu biżuterie pełniącą funkcję nie tylko dodatku, ale również i pewnego symbolu za którym często kryje się jakaś historia. Przykład? Sygnet przekazywany z pokolenia na pokolenie, pierścionek zaręczynowy, czy nawet zegarek który otrzymaliśmy na urodziny - bez wątpienia, za tymi przedmiotami kryje się nie tylko wartość materialna, ale również i symboliczna. W związku z tym, dziś przedstawimy zbliżającą się Wielkimi krokami, nową kolekcję biżuterii od Le Lapidaire - być może i Wy postanowicie niebawem przekazać komuś artykuł, który z czasem stanie się symbolem. A może wolicie dopełnić swój strój galowy? Tak czy inaczej - od początku. Jak powiedzieliśmy sobie wcześniej, Le Lapidaire w najbliższych dniach objawi nam swoją nową kolekcję biżuterii, jednak czym właściwie jest Le Lapidaire? Otóż to jest do dom biżuteryjny, którego historia jest stosunkowo krótka - gdyż całość została zapoczątkowana na początku obecnego wieku, w Paryżu. Marka ta została utworzona przez nikogo innego jak Josue Lasstere, miłośnika srebra, udoskonalonego o diamentowe dodatki. Firma założona przez Lasstere. co logiczne - zajmuje się niczym innym jak produkcją, a zarazem sprzedażą eleganckiej, gustownej biżuterii. Do ich asortymentu zaliczają się; zegarki, bransoletki, naszyjniki, kolczyki, obrączki czy też przepiękne pierścionki zaręczynowe. Brzmi kusząco - prawda? A więc skoro już wiemy czym zajmuje się La Lapidaire, a także wiemy jakie rodzaje biżuterii znajdują się w ich katalogach - czas przejść do meritum, a konkretniej zbliżającej się z każdym dniem, nowej kolekcji. VERSEU, to właśnie tak nazwano zbliżającą się kolekcję, która w swojej gamie zawiera aż osiem przeróżnych bransoletek. Pięć spośród nich to bransoletki damskie, natomiast trzy kolejne - stanowią wybór dla mężczyzn. Zakres cenowy elementów zawartych w nowej kolekcji zaczyna się od kwoty 6000 USD, natomiast górne widełki kończą się na pozycji 38.000 USD. Przedział robi wrażenie, prawda? Ponadto, warto zaznaczyć że wybór w najbliższej kolekcji należy raczej do… Szerokich. Spośród ośmiu artykułów jesteśmy w stanie wybrać coś kameralnego, cienkiego aczkolwiek świecącego, coś masywniejszego, dla osób chcących wyróżnić się swoją biżuterią, ale również dla fanów mroku, gdyż w ofercie znajdzie się zarówno standardowa bransoletka z czaszką, jak i całkowicie czarna z połyskującymi kolcami. Brzmi imponująco - nie sądzicie? I w ten sposób dotarliśmy do końca, czy nowa oferta od La Lapidaire Was przekonuje? A może to nie Wasz gust i wciąż musicie szukać inspiracji? Odpowiedź na to pytanie pozostaje już tylko po Waszej stronie.
  6. **Paramanga z zainteresowaniem przeczytał artykuł. Uważa że Diamond to wybitnie stylowy samochód, w głębi duszy licząc że kiedyś będzie go stać na kupno takiego modelu.**
  7. Dzięki @Kozovska @kouzak Teraz @4B3L @CzarnaWdowa @Ryder z patelni
  8. Written by Gugu Pafadnam - DAILY GLOBE 23/12/2023 "Join the Ritual" - nietuzinkowy koncert Soul Evisceration Wśród nas z pewnością jest wielu, ale to naprawdę wielu miłośników mrocznych, wyjętych wprost z horroru klimatów. Mroczne obrzędy? Okultyzm? Pochłaniający mrok? Cóż - niewątpliwie “mroczne klimaty” mają wiele twarzy, jednak dziś nie o tym. Ten tekst skierowany jest zarówno do wcześniej napomnianych miłośników mroku, ale też do osób które chcą być na bieżąco z tematami muzycznych wydarzeń. W końcu na tym temacie opiera się ten dział, prawda? A więc skoro w tematach mroku oraz muzycznych wydarzeń już jesteśmy, nie sposób pominąć faktu odbywającej się 20 grudnia tego roku imprezy, która nosiła majestatyczną nazwę “Join the Ritual”. Brzmi tajemniczo, a wręcz jak zaproszenie do okultystycznego obrzędu, nie sądzicie? A więc opowiedzmy sobie krótko, o czym właściwie mowa. “Join the Ritual”, który odbył się 20 grudnia tego roku, bez wątpienia zapadł głęboko w pamięć wszystkich uczestników i musicie nam uwierzyć, absolutnie nie można się temu dziwić! Jednakże zacznijmy po kolei. Wydarzeniem kryjącym się pod tą tajemniczą nazwą, był koncert zespołu Soul Evisceration, bo to właśnie oni odpowiadali za organizację całego wydarzenia, do którego słowo “koncert” niekoniecznie pasuje, a dlaczego? Cóż, głównym powodem dla którego słowo “koncert” to za mało jest to, że aranżacja zastosowana podczas tego wydarzenia, wybiegała o dobre parę kroków w przód spośród standardowych koncertów. Już samo miejsce oraz pora, bo mówimy tutaj o graniczącym z Vinewood Hills lesie, oraz późno-wieczornych godzinach, sprawia że jeszcze przed rozpoczęciem koncertu, wprawiamy się w niesamowicie klimatyczny nastrój. Przed sobą widzimy ciemny las, oraz ścieżkę, która wyznaczona jest przy pomocy niewielkich świec ustawionych na kamieniach. To właśnie ta ścieżka prowadziła nas centralnie pod scenę, która nie była sceną z definicji. Wyglądało to bardziej jak… Płonący ołtarz. Brzmi interesująco, nie sądzicie? Koncert zespołu Soul Evisceration rozpoczął się punktualnie, a do chwili rozpoczęcia, na miejscu zjawiła się pokaźna ilość osób. Jeżeli ważna jest dla Was aranżacja, a podczas koncertu przykładacie uwagę do rekwizytów oraz statystów - na “Join the Ritual” czulibyście się jak w innym świecie. Pod sceną masa osób tańczących w zbitym tłumie, a dookoła statyści wcielający się w rolę tajemniczych katów oraz zjaw. Na miejscu nie zabrakło również interakcji z fanami, którzy podczas poszczególnych etapów wydarzenia, mogli zostać pomalowani “krwią”, inaczej mówiąc - stawali się oni osobami biorącymi udział w ‘rytuale’. Na zakończenie natomiast, mogliśmy usłyszeć monolog, modlitwę ze strony członków Soul Evisceration - w której zgromadzeni pod sceną ludzie, brali aktywny udział. Po wszystkim zjawy oraz tajemniczy kaci powolnie rozeszli się po lesie, a ekipa Soul Evisceration zniknęła w głębi leśnego mroku. Imprezy odbywające się w takim “uroku”, z pewnością nie trafią do każdego - i nic w tym dziwnego. Bez dwóch zdań jest to specyficzny, a nawet bardzo specyficzny klimat. Spora część osób mogłaby uznać to wręcz za brutalne - co jest w pełni zrozumiałe. Niemniej jednak, całość w finalnym rozrachunku, pomijając indywidualne upodobania oraz poglądy, wypadła fenomenalnie. Efekt jaki został uzyskany przez organizatorów, z pewnością przekroczył wszelkie oczekiwania fanów. Ze strony czysto technicznej jak i organizacyjnej, całość wypadła bezbłędnie - bo dzięki aranżacji sceny oraz jej okolic, jak i zaangażowaniu statystów - całe wydarzenie było o wiele bardziej zjawiskowe, niż przeciętny rodzaj koncertu, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Chapeau bas.
  9. Written by Gugu Pafadnam - DAILY GLOBE 17/12/2023 Raczej nikt z nas nie będzie miał większych wątpliwości, jeżeli stwierdzimy, że znaczna część osób zamieszkujących Los Santos jest przyzwyczajona do ciepłej i słonecznej pogody. W końcu z racji położenia geograficznego tego jakże pięknego miasta, temperatury nawet w okresie zimowym, oscylują w granicach od 15 do 21, czy nawet 24 stopni celsjusza. W związku z tym, że znaczne spadki temperatur, bądź też opady śniegu są w stolicy filmowej rzadkością, gdyż do takich warunków pogodowych dochodzi średnio co kilka lat, moment w którym na ulicach Los Santos pojawia się śnieg, a temperatura spada poniżej 0 stopni, potrafi wywołać niemałe zamieszanie. Tak było również i tym razem, gdy ilość śniegu który spadł na Los Santos, była rekordowa od kilku lat. Dla niektórych mieszkańców Los Santos z pewnością było to duże zaskoczenie. Nie każdy zareagował na ten fakt spokojnie, gdyż dla większości osób biały puch pokrywający drogi, chodniki czy samochody okazał się być powodem do paniki. Jak wszyscy wiemy, panika nigdy nie niesie za sobą nic dobrego. Nie bez powodu elementarną kwestią, na którą zwraca się uwagę podczas udzielania jakiejkolwiek pomocy, czy też przeprowadzania jakiejkolwiek ewakuacji, jest apelowanie do obecnych w obrębie zagrożenia osób, aby zachowali spokój i nie ulegali panice. Nagły, bardzo silny lęk - który jest niczym innym jak paniką, kolokwialnie mówiąc “wyłącza myślenie”, a taki przebieg zdarzeń nieraz potrafi być tragiczny w swoich skutkach. Jednak czy aby na pewno da się zapanować nad panicznym lękiem? Cóż - jeżeli się da, z pewnością jest to bardzo ciężkie, szczególnie gdy na co dzień nie mamy do czynienia z sytuacjami stresującymi, czy też śmiertelnie niebezpiecznymi. Biorąc to pod uwagę, ciężko dziwić się komuś, że popada w panikę - często mówi się iż jest to w pewnym sensie, instynkt przetrwania, który jest u człowieka naturalny. Niemniej jednak, czasem wcześniej wspomniana panika pojawia się z powodów, które w teorii paniki wywoływać nie powinny - w sytuacjach które niekoniecznie są dla nas bezpośrednim zagrożeniem. To jakie są tego późniejsze efekty, można było zauważyć nocą z 11 na 12 grudnia tego roku. Zaskoczeni zarówno nagłymi jak i rekordowymi opadami śniegu mieszkańcy, w obawie o skutki przybyłej śnieżycy postanowili masowo zaopatrzyć się w benzynę do swoich samochodów. Pomimo późnych godzin wieczornych, stacja benzynowa miesząca się na Małym Seulu została w masowej ilości zalana kierowcami, którzy mieli na celu uzupełnienie braków paliwa w swoich pojazdach. Nie trudno się domyślić, że nagły, bardzo intensywny wzrost ilości klientów wywołał zamieszanie, które z biegiem czasu przekształciło się w masową awanturę. Pod natłokiem klientów, stacja benzynowa spod szyldu RON OIL stała się najzwyczajniej w świecie niewydolna - a ilość chętnych do zakupu paliwa klientów, znacznie wyższa od ilości dostępnych stanowisk, spowodowała zator, które efektem były kolosalne kolejki. A to dopiero początek problemów. Z każdą minutą, na stację RON OIL przybywało coraz to więcej kierowców chcących uzupełnić zapasy, a tym samym korek sięgający aż do głównej ulicy - wydłużał się. Po wielu minutach stania w kolejce, frustracja wśród zaniepokojonych mieszkańców wzrastała, a narastające wśród kierowców napięcie - doprowadziło do eskalacji przemocy wśród części oczekujących, wobec czego na miejscu interweniowały służby porządkowe, które tłumiły akty przemocy - jak i apelowaly do kierowców by Ci udali się na inne stacje paliw. Część obaw była wywołana doniesieniami zarówno o zawieszeniu sprzedaży paliw na stacji benzynowej, jak i informacjami o rzekomych brakach w zaopatrzeniu. Niedługo po tym zarząd RON OIL postanowił rozwiać wcześniej wspomniane wątpliwości w swoim oficjalnym oświadczeniu; Oświadczenie RON OIL Na szczęście sytuacja, która miała miejsce na stacji paliw w dzielnicy Mały Seul, nie niosła za sobą tragicznych skutków.
  10. Written by Paramanga Sanou - DAILY GLOBE 05/08/2023 Wieczorny wypad na rodzinną kolacje? Warto wziąć pod uwagę to miejsce. Każdy z nas, nawet najwięksi miłośnicy gotowania - prędzej czy później dochodzą do momentu, w którym sama myśl o przygotowywaniu obiadu bądź kolacji po wykańczającym dniu pracy, powoduje ciarki na plecach. I nie ma w tym nic w tym dziwnego! W końcu faktem oczywistym jest to, że przygotowywanie jakiegokolwiek posiłku wymaga od nas; zaangażowania, czasu, pomysłu - a co za tym idzie, nie zawsze jest to coś przyjemnego. Rozwiązaniem tego odwiecznego problemu są lokale gastronomiczne. Korporacyjne fast foody, wykwintne restauracje czy też ulokowane w różnych zakątkach miasta stoiska ze street foodem. Dziś pod lupę weźmiemy restauracje, w przypadku której bliżej będzie nam do wyjścia na romantyczną kolację, niż zamówienia posiłku do drzwi. A lokalem tym będzie; The Barrel o’ Beer. Na wstępie powiedzmy sobie może o lokalizacji tego lokalu, gdyż dla niektórych może być ona dyskusyjna. Konkretny punkt na mapie, w którym mieści się The Barrel o’ Beer to ulica North Rockford Drive, miesząca się w dzielnicy Morningwood. W teorii miejsce jest dobre. The Barrel o’ Beer jest ulokowany na całkiem przyjemnym dziecińcu, którego design owiewa wschodnim klimatem. Ściany w jasnych, pastelowych kolorach, płyty chodnikowe udekorowane pomarańczowo-niebieskim wzorem, dekorowane bramy - wszystko to zdaje się tworzyć wrażenie, jakbyśmy wchodząc tam, zdążyli opuścić Stany Zjednoczone, a przynajmniej Los Santos. Wszystko to wygląda naprawdę ładnie, jednak czy jest praktyczne? Otóż nie koniecznie. Z racji iż lokal jest umieszczony na “dziecińcu”, jest on najzwyczajniej w świecie schowany. Gdy zdecydujemy się trafić do ów restauracji przy pomocy nawigacji, ta doprowadzi nas jedynie do głównej alei, a ze znalezieniem wejścia musimy radzić sobie sami. To na pewno nie ułatwi sprawy osobom, które pojawiają się w okolicy po raz pierwszy. Przechodząc już do samej restauracji. Mocną zaletą jest możliwość skonsumowania posiłku zarówno wewnątrz lokalu, jak i przed nim - gdyż samo wejście ozdobione jest wystawionymi stolikami. Biorąc pod uwagę atrakcyjną architekturę otaczającą restauracje, można nazwać to, wręcz bardzo mocną zaletą. Przechodząc przez próg tego miejsca, naszym oczom ukaże się schludne, obrane w drewnianą podłogę oraz akcesoria wnętrze. Takie umeblowanie perfekcyjnie wpasowuje się do ścian pomalowanych białą farbą, ozdobionych w ciemne panele imitujące cegły. Mówiąc prościej - całokształt wystroju lokalu, z pewnością należy do tych przyjemnych oraz eleganckich. Aczkolwiek przy większej ilości osób, lokal może wydawać się nieco tłoczny. Przejdźmy zatem do meritum sprawy, a więc tego co oferuje The Barrel o’ Beer. Gdy zajrzymy do menu, praktycznie od razu naszym oczom okaże się zaskakująco bogata karta alkoholi, co zdecydowanie powinno zainteresować samozwańczych degustatorów trunków procentowych, dzięki czemu nie będą się oni nudzić odwiedzając to miejsce. Przechodząc o krok dalej na swojej drodze napotkamy mniejszą już ilość pozycji z karty dań. W głównej mierze są to stosunkowo popularne dania, takie jak charakterystyczne dla kuchni amerykańskiej Buffalo Wings czy burgery. Nie oznacza to jednak braku bardziej “wyjątkowych” dań. W menu możemy również dostrzec tak ekskluzywne pozycje jak wykonany z dobrej jakości wołowiny stek, czy też przeznaczony dla osób o większych żołądkach box szefa, który zawiera w sobie solidną porcję kurczaka, frytek oraz mniej obfitą sałatkę. Przechodząc zaś do następnych stron karty dań, natkniemy się na dania deserowe, które idealnie wykończą naszą wizytę w tym miejscu, niczym przysłowiowa wisienka na torcie. Jaki jest morał z tego wszystkiego? Cóż. Nie sposób ukryć, że The Barrel o’ Beer jest ciekawym lokalem. Począwszy od okolicy w jakiej się znajduje, podążając przez wystrój wnętrza - a finalnie kończąc na karcie dań. Posiłki spod ręki kucharzy pracujących w The Barrel o’ Beer są naprawdę dobrej jakości, więc możemy mieć pewność że idąc do tego lokalu, zjemy coś ze smakiem. A gdyby zalet było mało, z pewnością musimy pochwalić zawsze pogodny i chętny do krótszej bądź dłuższej pogawędki personel, przy którym czujemy się prawie jak w domu. Podsumowując - The Barrel o’ Beer to całkiem niezła pozycja na mapie Los Santos, którą naprawdę warto odwiedzić.
  11. Written by Paramanga Sanou - DAILY GLOBE 30/06/2023 Co dalej ze spółkami prowadzonymi przez Coco Choate? W ostatnim czasie świat mediów obiegła niezwykle przykra informacja mówiąca o śmierci 28-letniej Coco Choate. Świętej pamięci businesswoman zasłynęła w świecie biznesu jako osoba niezwykle pracowita, ambitna oraz utalentowana w swoim fachu. Do niedawna piastowała ona stanowisko Chief Executive Officer w jednej z największych w kraju grup holdingowych; Crown Holdings. Ponadto do dzieł jej sukcesów warto zaliczyć takie przedsiębiorstwa jak; Fuzzy czy Heallife. Jaka jest jednak przyszłość przedsiębiorstw które są dziełem Coco? Co się z nimi stanie gdy żal i łzy powoli zaczną opadać? Na ten moment jedyną rzeczą pewną odnośnie przyszłości przedsiębiorstw należących jeszcze niedawno do Coco Choate jest fakt, że w ramach spadku ich pełnoprawnym właścicielem zostanie siostra Coco - Valerie Choate. Wedle czystej teorii przejęcie przez Valerie Choate udziałów należących do jej świętej pamięci siostry Coco, nie powinno w żaden sposób wpłynąć na dalsze działania oraz rozwój firm. Szczególnie że zarówno w spółce Medicoin jak i również Heallife, Valerie piastowała stanowisko Chief Operating Officer. Jednak czy aby na pewno kwestia działania spółek w dalszym ciągu pozostanie bez zmian? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy wziąć pod uwagę kilka niezwykle ważnych kwestii. Pierwszą, a zarazem możliwie że również najważniejszą z nich jest kwestia inwestorów. Niczym zaskakującym nie będzie fakt, że naprawdę lwia część inwestorów kieruje się dwoma, podstawowymi aspektami; dochody oraz stabilność. O ile pierwsza kwestia wydaje się być dosyć oczywista, w końcu każda osoba mająca zamiar pompować gotówkę do spółki, robi to z intencją wyciągnięcia z firmy zysków, które z biegiem czasu będą znacznie przerastać wcześniejszy wkład, o tyle stabilność jest już nieco bardziej rozbudowaną kwestią. Inwestorzy raczej nie przepadają za firmami, które nie są stabilne - przede wszystkim dlatego, że istnieje mniejsze bądź większe ryzyko utopienia pieniędzy. Spółka której zyski w miarę regularnie rosną, jest atrakcyjnym kąskiem dla inwestorów gdyż daje ona perspektywę zarobku na przestrzeni czasu. Natomiast firma której przyszłość jest niepewna, wiąże się z ryzykiem wyłożenia określonej sumy pieniędzy na rozwój spółki, która z perspektywy czasu może zacząć przynosić jedynie śladowe zyski, czy nawet straty. W momencie gdy na czele danej spółki zasiada nowy Chief Executive Officer, firma dla wielu inwestorów staje niestabilna, gdyż nie są oni w stanie przewidzieć tego, jak nowy udziałowiec pokieruje firmą przez najbliższe miesiące. Kolejnym zagadnieniem są akcje poszczególnych spółek. Mówiąc możliwie najprościej akcje spółek, są odzwierciedleniem ich wartości. Im większa jest wartość danej spółki, tym większa jest wartość akcji. Co natomiast wpływa na wartość akcji? W głównej mierze wpływ ten wywierany jest przez zyski oraz inwestorów. Gdy dana spółka zaczyna odnotowywać zyski, staje się ona atrakcyjniejsza w oczach inwestorów. Gdy inwestor wprowadza pieniądze do spółki, daje on firmie pole manewru do wypracowania większych zysków, co finalnie przekłada się na wartość danej spółki. W momencie gdy inwestorzy nie są chętni do inwestowania w daną spółkę, jej pole manewru z powodu ograniczonego budżetu się zawęża. A w momencie gdy zyski danej firmy się zmniejszają, analogicznie zmniejsza się jej wartość. Analizując poszczególne czynniki, na ten moment nie jesteśmy w stanie uzyskać wyczerpującej oraz satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie o dalsze losy spółek, prowadzonych dotychczas przez Coco Choate. Nagła i niespodziewana zmiana Chief of Executive Officer z pewnością wytwarza dookoła nich niewielką otoczkę niepewności. Nie możemy oczywiście tym samym odejmować niczego samej Valerie Choate, gdyż z pewnością jest ona równie utalentowaną buisnesswoman jak jej świętej pamięci siostra - Coco. Niemniej jednak, na ten moment nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć zarówno najbliższych ruchów Valerie Choate, jak i reakcji inwestorów związanych z nagłymi zmianami w zakresie zarządów poszczególnych spółek. Słowem końca, musimy czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Chcesz dołączyć do zespołu działu What In Business? Kliknij w reklamę i złóż aplikację!
  12. Written by Paramanga Sanou - DAILY GLOBE 23/06/23 The Forge of Power - Miejsce przyjazne każdemu sportowcowi. Nie od dziś praktycznie na każdym kroku słyszymy niezwykle popularne stwierdzenie “sport to zdrowie”. Chociaż bez większego problemu znajdziemy grono osób, które z pełnym zaangażowaniem będzie negować to niezwykle popularne hasło, podczas finalnego rozrachunku ciężko się z nim nie zgodzić. Sposobów na aktywne spędzenie czasu jest wiele; jogging, kolarstwo, boks, trójbój siłowy. Chcąc wymienić wszystkie dyscypliny sportowe jakie jesteśmy w stanie uprawiać, musimy zarezerwować sobie naprawdę solidną ilość czasu. Z tego powodu skupimy się dziś nie tyle na sporcie, a na miejscu które daje nam niesamowity wachlarz możliwości, aby sport uprawiać. Pod tablicę więc postawiona zostanie siłownia, a konkretniej jedna z siłowni mieszczących się w Los Santos - The Forge of Power. Obiekt sportowy o którym będziemy dziś mówić mieści się w dzielnicy Mały Seul, na rogu skrzyżowania Vespucci Boulevard z Calais Avenue. To miejsce można by wręcz nazwać złotą lokalizacją, jest to w końcu w samym centrum miasta, co znacznie ułatwia dojazd do tego lokalu z każdego zakątka miasta. Jednak jak wszyscy wiemy wszystko ma swoje plusy oraz minusy, a w przypadku lokalizacji The Forge of Power, minusem jest brak pobliskiego parkingu. Niemniej jednak warto zaznaczyć że jest to kwestia tylko i wyłącznie infrastruktury, a nie samego przedsiębiorstwa. Ruszajmy więc do samej siłowni. W momencie gdy przekroczymy próg wspomnianej siłowni, natrafimy centralnie na recepcję co znacznie niweluje ryzyko zgubienia się. Już na pierwszy rzut oka dostrzec można to, jak bardzo lokal jest zadbany i komfortowy. Drewniana podłoga, subtelne oświetlenie, stojące przy wejściu kwiaty. Już sam widok tak urządzonego wnętrza sprawia, że wyciśnięcie z siebie siódmych potów w tym miejscu zdaje się być przyjemnością. Oczywiście, taki wystrój nie do końca wpasowuje się w gusta osób, które preferują siłownie w oldschoolowym “piwnicznym” stylu, aczkolwiek jest to tylko i wyłącznie kwestia wcześniej napomnianego gustu. Zawsze uśmiechnięta jak i chętna do rozmowy obsługa, praktycznie od samego wejścia do lokalu jest chętna nam pomóc, co jest naprawdę mocną zaletą dla osób, które planują dopiero zacząć swoją sportową przygodę na siłowni. Przy recepcji otrzymamy nie tylko standardowy dla każdej siłowni; karnet czy też kluczyk do zamykanej szafki znajdującej się w szatni, ale również jeżeli w trakcie swoich treningów stawiamy na odpowiednią suplementację, jesteśmy w stanie na miejscu zakupić naprawdę wiele przeróżnych suplementów, gdyż The Forge of Power ma ich naprawdę szeroką gamę. Oczywiście duży wybór tyczy się nie tylko suplementów, ale również i sprzętu dostępnego na siłowni. Kupując karnet w The Forge of Power mamy dostęp do gamy naprawdę wszelakiej maści sprzętu oraz maszyn potrzebnych do treningów, wliczając w to strefę wolnych ciężarów, strefę kalisteniczną jak i również strefę do treningów sztuk walki. Co zatem można w skrócie powiedzieć o The Forge of Power? Cóż, śmiało można stwierdzić że jest to naprawdę dobrze wyposażona siłownia, która pozwala nam na wykonanie wielu przeróżnych planów treningowych. Przyjemne, klimatyczne wnętrze prezentuje się naprawdę dobrze, dzięki czemu w trakcie treningu, możemy poczuć się komfortowo. Najbardziej istotnym jednak plusem jest wybitnie miła, otwarta, a również chętna do pomocy obsługa, dzięki której nie tylko będziemy mogli poczuć się jak w domu, ale również będziemy mieć pewność że nasz trening będzie bezpieczny. Chcesz dołączyć do zespołu działu What in Business? Kliknij w reklamę i złóż aplikację!
  13. Written by Paramanga Sanou - DAILY GLOBE 11/06/2023 Miyamoto's Art Den - Wytwórnia dzieł sztuki w przyjaznej atmosferze. Praktycznie każdy z nas chce w jakiś sposób wyrazić siebie, aby to zrobić mamy do dyspozycji wiele instrumentów. Pomijając najbliższy jak i najprostszy przykład, jakim jest “styl bycia” czy też nasze zachowanie, możemy również wyrazić siebie wizualnie. Służą nam do tego; różnie dobrane obuwia, wpadająca nam w oko fryzura jak i również tatuaże. Temat tatuaży jest zaskakująco ciekawy, gdyż tusz znajdujący się pod naszą skórą potrafi nie tylko dodać nam kolejnego aspektu wizualnego, ale może on być również formą zapisu historii, czy też życiowych przekonań osoby która nosi go na sobie. Tak czy inaczej, dziś nie będziemy zajmować się stricte tatuażami a miejscem w którym możemy je wykonać. Dziś pod lupę bierzemy studio tatuażu Miyamoto’s Art Den. Salon o którym mowa w tekście powyżej mieści się w jednym z centrów handlowych mieszczących się na Małym Seulu, dzielnicy która przez niektórych nazywana jest również jako Little Tokyo. Wchodząc do na pozór zagubionego wśród innych, mieszczących się obok przedsiębiorstw lokalu, ujrzymy niewielkie a zarazem dające poczuć swobodę studio tatuażu. Dobrze zaaranżowane wnętrze śmiało pozwala zrzucić nieco stresu przed zabiegiem tatuowania, co również można powiedzieć o jakże profesjonalnej obsłudze. Luźna atmosfera panująca wśród pracowników, doda nam naprawdę wielkiego komfortu w momencie gdy będziemy już “pod igłą”. Tatuatorzy od pierwszego etapu planowania, do finałowego zakończenia dzieła, oferują pełne wsparcie w zakresie tworzenia projektu, ulokowania tatuażu tudzież finalnych poprawek, mających na celu w pełni usatysfakcjonować potencjalnego nosiciela świeżo ukończonego tatuażu. Dzięki takiemu podejściu do klienta, studio tę można śmiało polecić zarówno dla osób które mają już na sobie parę dzieł, jak i dla osób które dopiero zamierzają zrobić swój pierwszy w życiu tatuaż. Obsługa Miyamoto’s Art Den pomoże Wam rozwiać wszelkie wątpliwości i chętnie poasystuje Wam w zaprojektowaniu idealnego dla Was dzieła. Kwestię jakości wykonywanych w studiu tatuaży, można śmiało nazwać perfekcją. Portfolio tatuatorów Miyamoto’s zapełniają tatuaże świetnie wykonane pod względem jakości, w których niezwykle ciężko jest dostrzec jakiekolwiek niedociągnięcia czy też nieprzychylne uwagi. Mówiąc prościej, załogę Miyamoto’s Art Den stanowią tatuatorzy, którym bez najmniejszego stresu można oddać się pod igłę. Tak więc, jeżeli planujecie w najbliższym czasie pierwszy, a może któryś już z rzędu tatuaż - tytułowa lokacja zdecydowanie jest jednym z lepszych miejsc, na podjęcie oraz wykonanie tej niełatwej decyzji. W szczególności gdy rozmyślamy nad tatuażem w japońskim stylu. Obsługa lokalu nie tylko zadba o to, aby projekt który umieścimy na swoim ciele w pełni zaspokoił nasze oczekiwania, ale również byśmy w trakcie podejmowania tej decyzji, czy również podczas finałowego etapu powstawania tatuażu jakim, jest wprowadzanie tuszu pod skórę, czuli się możliwie jak najbardziej komfortowo. Mówiąc możliwie najkrócej, warto zbadać to miejsce gdy planujemy w najbliższym czasie wykonanie tatuażu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin