Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

[Skarga/organizacja MONGOLS PACIFIC COAᛋT] boa


boa

Rekomendowane odpowiedzi

Hej, ze strony opiekunów półświatka chcielibyśmy poruszyć tutaj kilka kwestii i ustosunkować się do całości. Jest to nasze wspólne stanowisko, byśmy nie musieli się duplikować 😊

 

1.       Faktyczna „wielkość” klubu, a realia serwera

Fakt faktem, granie dużych klubów motocyklowych jak Mongols, czy Hells Angels jest tematem ciężkim. Poza utrzymaniem odpowiedniego poziomu, by klub nie wyglądał jak marna parodia Sons of Anarchy, mamy tu chociażby element tego, jak sporymi markami w świecie MC są takie organizacje.

RolePlay i to jak działa serwer z wiadomych powodów nie pozwala na odwzorowanie gry dużych klubów z takim impaktem, jak miałoby to miejsce w realnym świecie. Prawdziwy problem jednak polega właśnie na temacie tego „bycia o wiele większym klubem.”

 

Ogółem tu już nadmienię, że planujemy wprowadzić regulację tego tematu i usystematyzować jak będzie działać na serwisie:

1.       Pozyskiwanie bottom rockera stanowego

2.       Usystematyzowanie nazewnictwa (by nie rozbijać się na San Andreas/Cali, czy Vinewood/Hollywood)

3.       Różnicę między MC realnymi, a autorskimi

4.       Granie dużych klubów

 

Według nas, oczywiście – biorąc pod uwagę czym jest Mongols, nie podlega wątpliwości, że to duży klub z potężną historią. Jak teraz przekłada się to na grę?

Przypomnijmy, że poprzednie „oddziały,” kończyły różnie. W tym chociażby ostatni, gdzie zabito prezesa i kilkoro członków. Został rozbity. Wasz oddział formuje się na nowo, przejmując wybrzeże. Działacie pod Mongols itp., ale nie macie jako ten konkretny oddział takiej reputacji.

 

Czyli – respektować klub warto, w końcu to moloch, ale szanować Was nikt nie musi tak naprawdę. To jak z Rosją. Jest duża, groźna, może zrobić kuku, ale nie musi się jej lubić, szanować, czy uważać, że Stalin wielkim człowiekiem był.

 

Dodam też, bo przemknęło mi – nie wiem skąd pomysł, że Reapers jest z innego kraju, ale chyba znamy aplikacje dwóch innych organizacji.

 

2.       Kwestia naszywki stanowej.

Ogółem kwestia terenu jest dość istotna. Podkreślę to któryś raz, ale MC to nie jest gang i mamy tu więcej papierologii i zasad niż by się chciało. Dlatego też, granie konfliktów i naszywek jest tutaj elementem kluczowym.

 

Konkretny Stan może podlegać pod jedno/kilka MC. Jak większość wie, można tu przytoczyć wojnę Hellsów z Mongołami. Z racji, że są rzeczy jak RICO, coraz łatwiej o wyłapywanie tak naprawdę akcji przestępczych, kluby zeszły ze swoimi działaniami do podziemia bardziej. Stąd mamy masę akcji charytatywnych, samo rejestrowanie MC jako organizacji non-profit itp.

Gdy mamy dany teren, większy klub mający bottom rocker z nazwą Stanu „rządzi terenem.” Co się dzieje, gdy powstaje nowy klub? Są dwie opcje.

1-      Daje sobie takowy i liczy się z tym, że dużemu się to nie spodoba i zacznie się tłuczenie

2-      Dogaduje się z większym MC, by nie obrywać zbędnie

 

Osobiście, nie rozumiem grania autorskiego klubu i rzucania się na bycie Stanowym z buta, gdzie można byłoby to sobie ustawić jako punkt honoru, by taki zdobyć i tym samym kreować rozgrywkę. Czy tak samo w graniu realnego klubu, gdzie można by ograniczyć się do terenu zajmowanego w danym momencie.

 

Niemniej, wracając. Na ten moment, na serwerze brakowało pewnego rodzaju regulacji tematu, bo też wychodziliśmy z założenia, że gracze decydujący się na granie takiego rodzaju org, wiedzą co robią i jak w ogóle działa taki typ ZGP.

Mamy tu dwa problemy:

- wielkość mc „realnego”

- czas powstania organizacji

- założenia mc „autorskiego”

 

Jak jednak określiłam, claimując dany teren, w Waszym biznesie jest, by ludzie Was szanowali i by faktycznie ten respekt był nie tylko z obawy o to, że przyjdzie wsparcie z innego chapteru. Dlatego granie tego z głową i smakiem jest ważne, czego tu zabrakło.

 

Zacznijmy więc od podstaw, pozwoliłam sobie rozrysować mapę, by też zobrazować pewną rzecz.

 

image.png?ex=65d7a71a&is=65c5321a&hm=975

 

Na wybrzeżu mamy Mongols

Na Mirror Park mamy Reapersów

 

 

Dla podglądu łopatologicznego, pozwoliłam sobie dodać kreski obrazujące odległości (wybaczcie, że nie po drogach itp., ale nie mam na to aż tyle czasu.)

 

1.       Mongols wpada na kanapkę do Reapers

I teraz tak… zaczynając. Organizacja z wybrzeża wpada na Mrror Park, by… pressować mniejszy klub, o którym „nigdy nie słyszeli.” W porządku, z racji, że obydwoje rościcie sobie prawa do całego Stanu, można uznać, że to była podstawa do spiny.

 

Kwestią które były przytaczane, to granie na siłę, że kanapki chujowe, jakieś nawiązywanie do nicku dziewczyny, która grała w barze, czy finalnie… temat wlepek.

MC jedzie, szmat drogi, pressować mniejsze mc, gdzie finalnie spotykają bodaj jedną? Osobę i barmankę, robiąc pokaz siły. Dla mnie tu już zaczął się moment, gdzie cała Wasza spina IC zaczyna nabierać smaku rocznej kanapki.

Też nadmienię, samo pressowanie się jest spoko, o ile robicie to z głową. U Was sam temat wlep wyszedł nawet nie IC, a drogą /w, gdzie mogę zakładać, że to było bo „hehe będzie śmiesznie.”

Członek Reapersów podszedł i chciał ustalić, by jednak się ogarnąć. Była poruszana kwestia, że wypadałoby uprzedzić o pokazaniu się – pewnie. Bo jeśli wiemy, że na danym terenie jest klub, to się po prostu zdobywa informacje i działa. Nie mówcie mi, że Mongols ma potężne siły, a nie umie tego ogarnąć.

 

2.       Reapers wpada na baseball i ASG do Mongols

 

Tu ponownie odsyłam dla przypomnienia do mapki i tego jaką odległość mamy między Waszymi organizacjami. MC w odwecie za wizytę i wlepki, wpada do clubhouse/baru Mongols z kijami i karabinami. Tyle dobrego, że nie było to w kamizelkach, bo teraz byście mogli mi wysyłać do szpitala kwiaty, bo padłabym chyba na zawał.

 

Bar i osoby w środku zostają piłkami baseballowymi (dostają wpierdol), a karabiny służą jako ochrona „gdyby tamci” sięgnęli po broń. Okey.

 

Co do tematu przestępstwa:

Doozan prowadzi śledztwo, jeśli określił, że go nie potrzebuje, bo uzyska informacje i tak, to my jesteśmy z tym okey. W tym momencie jesteśmy na wykończeniu aktualizacji tematu przestępstw, więc ten argument jest oddalony.

 

3.       Podsumowanie

W świecie gry, mimo, że obydwa kluby dały sobie rocker San Andreas, znaczycie w tym momencie gówno. Wasze projekty są w bardzo początkowym stadium i nawet będąc członkiem większego klubu oddziały powinny zbudować mocniejszy grunt pod sobą, niż rzucać się od razu do rozdawania kart.

Tak przypomnę:

image.png?ex=65d7a6ee&is=65c531ee&hm=809

image.png?ex=65d7a6f3&is=65c531f3&hm=dd4

 

Więc to, że fabularnie se macie coś, a faktyczne znaczenie Waszych chapterów to zupełnie inna bajka. To, że macie se koneksje z innymi ekipami, nie oznacza, że jesteście potęgą, bo w świecie gry jesteście na ten moment świeżymi oddziałami, które stabilizują swoją pozycję, by zaraz nie wylecieć w powietrze.

Dodatkowo, jeżdżenie do siebie taki kawał na marne prowokacje, czy odgryzanie się… wybaczcie, ale dla mnie to śmiech. To trochę jakby ekipa z Harmony nagle robiła rajdy na Davis, by tłuc się.

 

Rozpisując to prostolinijnie:

- prowokacje, akcje z wlepkami – słabe

- wbicie z kijami i karabinami – słabe

 

To są akcje bardziej pasujące mi na Davis dla czarnoskórych org niż dla klubów motocyklowych, gdzie obydwie grupy określają się jako już te większe i mające przeszłość.

 

Mogliście to zagrać na wiele innych sposobów, wybraliście najmniejszą linię oporu. Takie sytuacje niestety pokazują też, że jako opiekunowie musimy niestety wprowadzać regulacje, skoro gracze nie potrafią się dogadać w kwestii podstaw kooperacji klubów (zaznaczę, że każda z Waszych stron uważa, że ma potężne doświadczenie w tym klimacie).

 

Nim ktoś mi powie też „no wrzucanie wlepek na teren innego MC to gruba sprawa.” – tak zgadzamy się z tym. Niemniej, wbicie też z karabinem do lokalu z cywilami też jest średnie, chyba, że chcecie szybko mieć agencje rządowe na karku, spoko.

 

Pozwolę sobie tu przytoczyć w sumie mądre słowa @boa z pierwszej strony tego tematu:

 

Cytat

No to może faktycznie mój błąd, że nie doczytałem gdzieś o tym, że potęga klubu z IRL przekłada się automatycznie na gierkę. Myślałem, że gramy w sektorze gdzie na swoją pozycję trzeba zasłużyć poprzez odpowiednią gierkę.

 

Cóż, tak. Trzeba, bo gracze nie będą traktować z szacunkiem i strachem kogoś, kto faktycznie nie wyróżnił się na tyle.

Dla nas obydwie strony mają swoje za uszami, całość konfliktu/interakcji mogła zostać zagrana z większym taktem i smakiem, zwłaszcza patrząc, że to nie są pierwsze Wasze projekty tego typu

 

 

image.png.5cb8aa22c8b19db3c3f177627bc6f119.png

VEA1ykW.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Osobiście, nie rozumiem grania autorskiego klubu i rzucania się na bycie Stanowym z buta, gdzie można byłoby to sobie ustawić jako punkt honoru, by taki zdobyć i tym samym kreować rozgrywkę."

 

W mojej opinii brak regulacji odnośnie tego jest kluczowy. Gdy nasza aplikacja została zaakceptowana byliśmy trzecim MC na serwerze z czego jedno działa w Sandy Shores. Brak regulacji zmusza nas po części do tego żeby grać odrazu San Andreas, ponieważ nie wyobrażam sobie sytuacji, że gramy przykładowo dwa miesiące, jesteśmy oficjalną organizacją, mamy wyrobione strefy wpływu i nagle wjeżdża nowy projekt MC z bottom San Andreas i roszczy sobie jakieś prawa do naszych terenów, bo on jest tym wielkim stanowym klubem. Tutaj sami podstawiamy komuś materac i mówimy - zrób fikołka, no zrób.

 

"Tu ponownie odsyłam dla przypomnienia do mapki i tego jaką odległość mamy między Waszymi organizacjami. MC w odwecie za wizytę i wlepki, wpada do clubhouse/baru Mongols z kijami i karabinami. Tyle dobrego, że nie było to w kamizelkach, bo teraz byście mogli mi wysyłać do szpitala kwiaty, bo padłabym chyba na zawał."

 

Dokładnie tak było. Mieliśmy taką samą drogę do nich jak oni do nas. W pierwszym poście jasno zaznaczyłem co nami kierowało żeby akcja wyglądała tak jak wyglądała. Dodam jedynie krótko, że to co Mongols zagrało IC było plucie nam w ryj. Rozważaliśmy dwie opcje. Pojedziemy tam i zrobimy w ich knajpie to samo co oni w naszej - odpowiedź 1:1. Albo wyślemy jasny przekaz, że wkurwili nieodpowiednich gości - odpowiedź 2:1. Środowisko przestępcze a szczególnie klubów motocyklowych to nie jest piaskownica gdzie za zabranie hotwheelsa drugi dzieciak odpowiada tym samym. Twardo pozostaje przy tym, że nie zrobiliśmy niczego co byłoby nieadekwatne do czynów Mongolsów.

 

"Więc to, że fabularnie se macie coś, a faktyczne znaczenie Waszych chapterów to zupełnie inna bajka. To, że macie se koneksje z innymi ekipami, nie oznacza, że jesteście potęgą, bo w świecie gry jesteście na ten moment świeżymi oddziałami, które stabilizują swoją pozycję, by zaraz nie wylecieć w powietrze."

 

Skrupulatnie kreujemy swoją gierkę krok po kroku. Nie śpieszy nam się. Nigdy nam się nie śpieszyło a na pewno nie do DMu, który zabija chęci gry i zamiast siedzieć teraz w grze bronie naszych racji na forum. Chce Ci przypomnieć, że nam się żyło bardzo dobrze bez koleżków oddalonych od nas o ~70km (jeśli już tak bardzo chcemy być immersyjni i bawić się w Los Angeles).

 

"Takie sytuacje niestety pokazują też, że jako opiekunowie musimy niestety wprowadzać regulacje, skoro gracze nie potrafią się dogadać w kwestii podstaw kooperacji klubów (zaznaczę, że każda z Waszych stron uważa, że ma potężne doświadczenie w tym klimacie)."

 

Szło by się dogadać jak dorośli faceci, gdyby nie natychmiastowe wyzwiska w naszą stronę. Przy okazji jak już o tym mowa chce przypomnieć, że skarga dotyczy jeszcze innych złych rzeczy.

 

Piszę to w obronie naszego projektu, nie mam zamiaru Ci dosrywać @Sava. Zdaje sobie sprawę, że nie wszystko jest tak kolorowe jak może to wyglądać z perspektywy gracza.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, boa napisał:

Piszę to w obronie naszego projektu, nie mam zamiaru Ci dosrywać @Sava. Zdaje sobie sprawę, że nie wszystko jest tak kolorowe jak może to wyglądać z perspektywy gracza.

na luzie, nie odbieram tego tak.

 

Cytat

W mojej opinii brak regulacji odnośnie tego jest kluczowy.

 

Dlatego temat wskoczył na naszą listę tematów do zaopiekowania.

Cytat

Skrupulatnie kreujemy swoją gierkę krok po kroku. Nie śpieszy nam się. Nigdy nam się nie śpieszyło a na pewno nie do DMu, który zabija chęci gry i zamiast siedzieć teraz w grze bronie naszych racji na forum. Chce Ci przypomnieć, że nam się żyło bardzo dobrze bez koleżków oddalonych od nas o ~70km (jeśli już tak bardzo chcemy być immersyjni i bawić się w Los Angeles).

 

Nie neguję tego.

Sparafrazuję - dla nas po prostu jedna i druga strona mogła zagrać całość inaczej.

macie do siebie kawał drogi, finalnie jesteśmy w dziwnym momencie.

 

To jak to już zostanie rozwiązane IC nas nie interesuje, dopóki nie łamiecie regulaminu. Zostawiamy też pole popisu dla LEA.

 

Jak dla nas po prostu jest to kwestia do poprowadzenia już IC, a czy postanowicie się tłuc, czy dogadacie się - to już decyzja dwóch stron.

 

Zaś co do toksycznych zachowań itp - jak okresliliśmy na początku, przejaw takich jest po prostu spotykany z karami i tyle, po każdej stronie. I nie będzie nas interesowało, czy ktoś zaczął czy nie.
Ta gra ma przede wszystkim sprawiać frajdę, a nie być powodem kłótni.

 

Spinanie się na DC, czy na /b nie powinno mieć miejsca. Każdy rozumie emocje, że chce dla swojego projektu jak najlepiej, niemniej też można się normalnie dogadać.

 

Dodam tylko, że przychanki na PW nas nie interesują, bo Wasze prywatne relacje to Wasza sprawa.

 

IMG_7772.png?ex=65d7c1b4&is=65c54cb4&hm=

image.png.5cb8aa22c8b19db3c3f177627bc6f119.png

VEA1ykW.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Th3Pitterr napisał:

Okej. Postaram się być jak najbardziej rzeczowy i odpowiedzieć na zarzuty ze strony @boa. Zaskakujące jest to, że prowadząc ofensywne działania w stronę Mongols MC in game, jednocześnie próbujesz rozwiązać konflikt na forum. Podjąłem rzuconą nam rękawicę i z wielką radością chciałbym kontynuować konflikt naszych organizacji. Nie rozumiem dlaczego postanowiłeś wylać jakieś żale i paranoiczne wizje w dziale skarg, zamiast kontynuować grę. Ale nie to jest tematem twojej skargi, więc krok po kroku przejdę przez nią i wyjaśnię brednie.

Po kolei:

"Hipokryzja i lore serwera. Lider Mongols za każdym razem, gdy wypowiada się o naszym fikcyjnym MC dodaje wiele kąśliwych określeń, by pokazać swoją pogardę dla naszej koncepcji gry. Chce zaznaczyć, że stosujemy się do lore serwera i przestrzegamy zasad, które panują na serwerze. Nie gramy LA, Hollywood ani IRL klubów z silną pozycją w realnym świecie w przeciwieństwie do naszych przyjemniaczków z pacific coast. Jeśli lore serwera byłoby /worldowe/ to byśmy się do niego stosowali tak samo jak stosujemy się do /vajbowego/. Jest to nie na miejscu żeby jakiś wkurwiony facet interpretował i klasyfikował nas jako gorszych, bo nie jesteśmy tacy "amełykańscy". Grają IRL klub i przekładają jego potęgę na gierkę co jest niesamowitym fikolkiem i nie powinno mieć to miejsca. Gdyby jeszcze ich gra swojej wyimaginowanej pozycji serwerowej opartej na klubie z IRL zamykała się w ich kółku wzajemnej adoracji to nie stanowiłoby to problemu tak w naszej opinii narzucanie narracji statusu i wielkości ich organizacji jest jawnym PG na cały półświatek przestępczy, nie tylko MC grające na serwerze. W rozumowaniu Mongols, wszystkie organizacje oficjalne powinny się kłaniać im, ponieważ w RL liczebność klubu jest o wiele większa niż projektów autorskich na serwerze. Streetcredit na tym serwerze zdobywa się poprzez grę IC, a tworzenie tworu, który występuje IRL nie daje z góry statusu potęgi."

Za każdym razem gdy wypowiadam się o waszym fikcyjnym MC dodaję wiele kąśliwych określeń, bo tak jak błyskotliwie wyczytałeś moje intencje, gardzę waszą koncepcją gry. Tak samo jak gardzę wieloma innymi koncepcjami gry, które według mojego gustu są po prostu warte pogardy. Niestety, za opinię i brak szacunku do gry jakiś autorskich tworów nie mogę zostać ukarany. A to czy się ze mną nie zgadzasz i prezentujesz zupełnie przeciwną wizję kreacji czegokolwiek na serwerze pozostaje w swerze opinii i głoszenia jej.
Jak możesz stosować się do lore i zasad, których ten serwer nawet nie określa ściśle w żadnych publikacjach. Tutaj mamy potwierdzenie z ust a raczej spod palców opiekunki, że jednak:
mSgXIXt.png

Nie gracie IRL klubów z silną pozycją w realnym świecie, bo najzwyczajniej w świecie gryzie się to z waszą wizją na autorski klub motocyklowy z mother-chapter w Teksasie, którego jeden osamotniony oddział-macka wykwita w San Andreas w styczniu tego roku i w niespełna miesiąc pozyskuje prawo do bottom rockera SAN ANDREAS.
To jest dopiero nie samowity fikołek fabularny, który poruszył nawet obecnych opiekunów półświatka do wprowadzenia zasad, które pozwolą zwalczyć tak niesamowicie bzdurne i przefantazjowane kreowanie klubów motocyklowych w serwerowych realiach.

QDPibt7.png

-

YAd8QP8.png

-

BnzNAz1.png

-

Ejvo8e9.png

-

aMLNHHE.png

-

4SiNkrF.png

-

4KIQZrg.png

(wycinki rozmowy Savy z graczami wybranymi do omówienia zasad serwerowych, najbliższych tym realnym; screeny oddzielone "-" jako osobne wątki, żeby nikt nie zarzucił mi fabrykowania rozmowy)
 

Sam napisałem, że zakładam oddział Mongols MC, nie po to żeby mieć z tego jakiekolwiek korzyści czy przywileje albo krótszą drogę do statusu Organizacji Oficjalnej, a po to żeby zgodnie z obecnym standardem grać jak najbliżej realiów Los Angeles i całego So-Cal. Gdybym czynił Power Gaming wyborem Mongols jako organizacji, już dawno miałbym supplierów. A jednak nasze dwa podania na supplierów zostały odrzucone. Odrzucony został nawet ticket z prośbą o zwiększenie limitu wytrychów na rzecz projektu zarobkowego kradzieży motocykli. Więc jakiekolwiek fantazjowanie o naszych intencjach przy zakładaniu organizacji, innych niż chęć gry jednego z oddziałów najbardziej ikonicznego i kultowego klubu z So-Cal, są wyłącznie fantazjami graczy cierpiących na syndrom Jaxa Tellera i Sons of Anarchy. 

5yBgzbu.png

 

Odnosze się tu głównie do tego:

Cytat

Jak możesz stosować się do lore i zasad, których ten serwer nawet nie określa ściśle w żadnych publikacjach. Tutaj mamy potwierdzenie z ust a raczej spod palców opiekunki, że jednak:
mSgXIXt.png

 

Mamy taki fajny temat, który rozpisał bardzo ciekawie @The White Car > 

 

image.png.7411a3ffee1b8234452a9bd8232fa5ff.png

image.png.6c187f206b1f3b1f35b5cc92003fb4d0.pngimage.png.96da390a882436b669a00b04412e19e7.png

 

Dodatkowe smaczki z tego co jak określacie - nie widnieje nigdzie

 

Cytat

Odgrywając stosuj realne nazwy, FIB = FBI. Na serwerze panuje zasada odzwierciedlania dlatego każdemu graczu przysługuje prawo do stosowania realnych nazw organizacji i instytucji, zachęcamy graczy do odgrywania realnych rzeczy na naszym serwerze i będziemy wspierać projekty które są wzorowane na tych z prawdziwego świata chętniej niż jakby były autorskim tworem. Działa to pozytywnie na odgrywane przez nas realia i pobudza wyobraźnie, szczególnie, że nie każemy nikomu grać według konkretnych schematów ale jedynie trzymać się kryteriów aby nie wyszły poza absurdalną abstrakcję na przykład członek Hells Angels MC który pędzi bimber i jest synem cyrkowca. Wolimy przyziemne rozwiązania i prostotę rozgrywki.

 

Dodatkowo, co do wycinków rozmowy z ludźmi, których zebrałam, by ogarnąć lore i jak to działa - nie było tam nic wiążącego. To co tam padło to moje opinie i graczy. To jak finalnie rozwiążemy sprawę oraz to, co obecnie jest na serwerze to też inne sprawy.

image.png.5cb8aa22c8b19db3c3f177627bc6f119.png

VEA1ykW.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpadłem odpowiedzieć głównie na te śmieszne zarzuty wobec mnie i moich 'przekrętow' wyciągnietych tutaj sprzed 2-3 lat. Otóż zaczne od tego, że jesteście łatwi do przeczytania jak 'Poczytaj mi mamo'. Wczoraj już to wiedziałem co tu wyciągniecie i pisałem o tym na naszym discordzie, bo to było do przewidzenia. image.png?ex=65d87e54&is=65c60954&hm=ced

Otóż od razu to sprostuję, ten wielki przekręt. W ekipie mamy zasadę, że tego typu rzeczy mamy za free - bo głupotą byłoby jeszcze płacić za coś takiego jak obiekty realne pieniądze, kiedy wykonujemy tu pracę i poświęcamy swój czas. Jest to oficjalne i każdy o tym w ekipie wie i może liczyć obiekty do swoich interiorów/projektów. Nie dalej jak przedwczoraj jeden z supporterów do mnie napisał i również otrzymał obiekty do swojego intka. To samo tyczy się konta premium, bo każdy członek otrzymujący rangę na serwerze z automatu otrzymuje konto premium - jak mówiłem, jest to forma 'wynagrodzenia' za wkładaną pracę w serwer. Oczywiście, napisałem tutaj by się tym nie chwalić bo inne organizacje zawsze mają o takie pierdoły ból i nie do końca to rozumieją co sami wiecie. Wiecie również to, bo ze mną graliście, że nigdy nic nie zespawnowałem dla swojej organizacji - nawet przysłowiowego naboju do broni i sami mieliście nie raz bekę z tego jak inni oskarżali nas chociażby w Redriders, że rzekomo pospawnowałem Wam motocykle. Nie ruszają już mnie tego typu oskarżenia, bo spotykam się z nimi na każdym kroku ja i nie tylko ja bo prawie każdy z ekipy, a ja sam wielokrotnie prosiłem Toyera o to, by mnie sprawdził i potwierdził moją prawdomówność. Wiadomym jest, że najlepszą obroną jest atak - problem jest taki, że do tego ataku używacie ślepaków. 

Wspomniałeś o tym, że boostowałem organizacje w której grałeś. Chętnie dowiem się w jaki sposób poza naprawianiem między innymi Tobie motocykla czy fury gdy rozwaliłeś się na lagu czy coś, lub teleportu bo łatwiej i szybciej Tobie było napisać do mnie na czacie grupowym prosząc o to, niz wyczekać kogoś na /report.  W tym punkcie po prostu pierdolisz, by pierdolić. 

Idąc dalej i wątek z White Order. Jak dobrze pamiętam to Ty i ja byliśmy jednymi z wielu, którzy chcieli to rozegrać inaczej niż w ten sposób - ale większość postanowiła inaczej i doszło do tego DMu. Każdy też kto ze mną gra/grał wie, że jestem ostatni, który decyduje się na akcje zbrojne, bo wolę konflikty rozwiązywać inaczej w grze, bo dla mnie jest to o wiele bardziej klimatyczne. Tutaj nie było inaczej, też miałem inny plan na akcję o czym wspomniał @boa, że to on był głównym inicjatorem tego jak to się potoczyło - więc kolejne pudło, Pyjter. Żadne moje ciśnienie nie doprowadziło do klęski, tylko fakt, że 3 graczy od nas dostało w trakcie crash, oraz to że zozimów poinformował pewien Pan na TS co jest potwierdzone o tym, ze jedziemy i byli gotowi. O tym, że Zozim gra nieczysto sam mówiłeś wtedy grając z nami, teraz odwracasz kota ogonem. Już zapomniałeś jak w Twoim wspaniałym Mongols v1 jako zastępca prezesa śpiewał zygzaka w Vespucci i srał do komina? Hipokryzja lvl hard. Nie wiesz kogo nienawidzę najbardziej na świecie, wiec się nie wypowiadaj. Wcale też nie dziwię się tonie Twoich postów, bo wiem z jakimi wafelkami się kruszysz i moja rada od serduszka, przyjacielu. Uważaj na te osoby, bo tak samo cisnęły po Tobie jak grałeś pierwsze Mongols tak jak teraz cisną po mnie - po prostu jak zawieje. 

Teraz przejdziemy sobie do mojej toksyczności. Pozwolę sobie pożyczyć Twoje skriny i je tu przytoczyć, bo sam na siebie bicz kręcisz chłopie. Szczerze mówiąc myślałem, że jesteś bardziej rozumny. Mogłem się mylić, jestem tylko człowiekiem. 

image.png?ex=65d880da&is=65c60bda&hm=bf5

Napisałem do Ciebie normalnie co widać. Wyzwałeś mnie pierwszy i tak jak cala ta Twoja banda - zawsze tak rozpoczynacie rozmowy, bo każdy z Was który do mnie napisał po tym jak poskładaliście sie jak scyzoryki po grze w baseball i zaspamiliście mi PW discorda (które jest moje prywatne notabene) to żaden z Was nie napisał tego w normalny sposób, by wyjaśnić sprawę tylko pluluście na monitor jak popłakane dziewczynki, którym mama zabrała jednorożca za nieposprzątany pokój. Chamom będę odpowiadał tak, jak na to zasługują. Ani razu do Was nie wyjechałem pierwszy w wulgarny sposób, ale na teksty "ty jesteś rozjebany" czy inne będę odpowiadał tym samym poziomem, bo jak wspomniałem wyżej - jestem też tylko człowiekiem i nie pozwolę sobie, by jakieś łby mi pluły na mordę. Co do Twojego ticketa to przyznałem rację savie na PW, że powinienem to olać. Ale tam również napisałem do Ciebie normalnie, bez przekleństw i wyzwisk - zacząłeś i dostałeś odpowiedź na równym poziomie. Owszem, mogłem nie odpisać już i zbanować Cię za obrazę administratora na oficjalnym discordzie sektora VIBE, ale wtedy znów spłakałbyś się jak mała dziewczynka, bo płakać to Ty potrafisz najlepiej co pokazalo chociażby Twoje ostatnie FCK, czy kara za MG którą dostałeś i poszedłeś obrażony w świat.  

Komentujesz moją grę i pieprzysz coś o syndromie Jaxa Tellera. Stary, jak ja bym tu miał wjechać z gównem jakie ty grasz od dłuższego czasu to bym musiał wziąć urlop w robocie by to wszystko spisać. Chociażby DePalmy i te inne - ale temat w ogóle nie jest o tym. Zagraleś ze mną tylko raz w Redriders i pieprzysz bzury jak mało który, po prostu zachowujesz się jak chorągiewa i jest to przykre z jednej strony i Ci współczuję szczerze. Gdybyś pograł ze mną więcej i nie sugerował się tylko paroma skrinami z gry może być zmienił zdanie, bo każdą postać prowadzę na swój sposób. A na pewno nie łamię nią żadnego regulaminu. I nie mów, że kto inny grał ze mną i to mówił - bo te osoby są w stanie zjeść gówno spod siebie by mi tylko w jakiś sposób dosrać xD

Nigdy nie podważałem Twojej wiedzy na temat MC, jak pewnie doskonale pamiętasz (albo i celowo zapomniałeś) przy tworzeniu naszego wspólnego projektu bardzo czerpałem z Twojej wiedzy, konsultowałem z Tobą wiele spraw i tak dalej - tego nigdy Ci nie ujmowałem. Problemem Twoim jest to, że tej wiedzy i ładnie opisanych tematów nie potrafisz odzwierciedlić w grze, co widać gołym okiem chociażby po stylu dialogów Twoich graczy jak i Twoich samych. Zarzucasz mi, ze gram tak samo, a sam w MC grasz zawsze latynoskie postaci bo nauczyłeś się pięciu słów po hiszpańsku - ktoś to komentuje? Nie, bo grasz to co lubisz i co Cię jara. Po prostu jak w/w problem leży z przełożeniem tej wiedzy i smaku do gry, co chociażby świadczy o tym, że w Mongols jeździły z Tobą typy w cylindrach niczym Slash z Guns n' Roses - nic z tym nie robiłeś i nie przeszkadzało Ci to. 

Owszem, wolę grać autorskie MC bo mam większe pole manewru. Dla mnie jest to wygodniejsze bo wolę grać autorskie MC, niż te IRL odwzorowywać nieudolnie. Możemy się tak przerzucać kupą gówna do usranej śmierci, bo każdy ma swoje racje. Póki co to najważniejsze na szybko napisałem w odpowiedzi na Twoje zarzuty i próbę oczernienia mnie jako osoby w oczach graczy, ale jestem na to odporny bo mam czyste sumienie i każdy kto mnie zna, każdy kto ze mną gra wie, ze nie może liczyć na żadne benefity z tego tytułu, że mam tu rangę. Wielu już próbowało mi to zarzucać, ale żaden mi tego nie udowodnił. Zmiana nicku w panelu komuś sprzed 2-3 lat? Żenua. Pozdrawiam cieplutko. Jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę, zaś boa odpowie Ci na resztę. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W odniesieniu do posta Pittera.

"Zaskakujące jest to, że prowadząc ofensywne działania w stronę Mongols MC in game, jednocześnie próbujesz rozwiązać konflikt na forum."


Nie wiem co jest zaskakującego w tym, że rozwiązuje konflikt na forum (zostałem odesłany na forum), jeśli w grze stosujecie nieprawidłową narrację i w oparciu o nią będziecie prowadzić wojnę. Dopuszczałeś do siebie myśl jaki będzie fikoł, jeśli Mongols zostaną rozbici przez /mniejszy/ klub? I tak wiem Pitter, że nie zjadą się Mongoly z całego świata żeby zemścić się za facetów, których w wielu przypadkach nigdy nawet na oczy nie widzieli. Ale rozbicie oddziału Mongols miałoby gigantyczny wpływ na całe środowisko. Miałoby to zostać zakończone jakąś narracją? Grajcie sobie Mongols, szanuje to i bacznie śledzę Mongols na social mediach. W mojej opinii nie możecie grać kogoś większego, tylko wspiąć się na wyżyny wyobraźni i uszanować to, że autorski klub może wchodzić w skład 'wielkiej piątki'. To wszystko rodzi się poprzez grę IC. Nigdy nie spotkałem się na RP z problemem bottom SA - wiesz dlaczego? Bo nigdy nie wchodziła nadinterpretacja swojej pozycji z racji barw na kamizelce. Odbija wam od tej immersji. W moim mniemaniu granie bottom SA nie jest niczym złym, ponieważ na serwerze liczba klubów motocyklowych zawsze oscyluje w liczbie podobnej do tej, która tworzy największą piątkę panującą w Califa. Mniejsze kluby? Oczywiście, że ich jest sporo. My nie jesteśmy w stanie tego odzwierciedlić na RP, bo pół serwera by musiało grać baikerow. Jeśli faktycznie ktoś chce grać bottom LS to niech sobie to gra. 

(W Nordheim v1 graliśmy bottom LS, nawet ktoś sadził się do nas, że to nieprawidłowe xD Później weszliśmy na wyższy lvl i zrobiliśmy bottom SA, wiesz jak się skończyło? Za nim nam wgrali aktualizacje kamizelki to projekt zamknęliśmy. Mimo wszystko jupa z bottom SA była ciągle na serwerze i posłużyła nam w nordheim v2 - choć i tak byliśmy oskarżeni o komunę przez Twoich ludzi, ale o tym później) 

Wyjaśniłeś teraz swój pogląd na to wszystko i dla mnie jest okej. Problem polega na tym, że nie przekłada się to 1:1 na gierkę. Pięknie opowiadać o naszych planach i podejściu do gry mogą dwie strony, ale to dalej piękne opowiadania, które w waszym przykładzie nie mają pokrycia.

Ciekawe jest zjawisko w którym piszesz "Miałem gdzieś, czy będzie tam jego oddział, czy nikogo nie będzie." by po pięciu linijkach napisać "Oczywiście, liczyłem że będą tam gracze z organizacji Karasia, bo jak każdy gracz rp i lider organizacji chciałem pokazać jak jesteśmy liczni i aktywni." Zostawiam to do własnej interpretacji dla opiekunów.

Skarga ma na celu stonowanie waszych zapędów do grania większych, bo to Cali, bo to Mongols. Prawdopodobnie gdybyś nie zaczął wyzywać Jacka od przygłupów i paranoików to byśmy rozwiązali to w tickecie - co i tak dla mnie powinniśmy rozwiązać na PW, tekstowo lub głosowo. W ssach z ticketa bardzo dobrze widać Twój ton wypowiedzi który wskazuje, że nie chcesz rozmawiać. Gdyby Twoi gracze nie zaczęli obrażać Jacka na PW to sam bym do Ciebie napisał żeby to wyjaśnić jak facet z facetem. Uznałem jednak, że jestem za stary żeby dyskutować z krzykaczami - tak, wrzuciłem Cię do jednego wora. Nie znam Cię, Ty nie znasz mnie. Miałem prawo sklasyfikować Cię jako krzykacza po choćby wcześniej wspomnianym tonie w tickecie.

Nie lękamy się wojny z wami na co dowodem jest nasza stanowcza odpowiedź za pogwałcenie dobrego smaku i zasad w relacjach między klubami. Zgadzam się z tym, że kluby nie muszą się lubić, ani szanować. Mają do tego pełne prawo, aczkolwiek nie może być okazywany brak szacunku z racji tego, że Mongols to duży klub, a my jakieś krzaki z wypidziejewa w waszym mniemaniu. Spróbuj odwrócić sytuacje do góry nogami i postawić się na miejscu Mongols, które by było źle potraktowane przez /mniejszy/ klub. Pisałem już o tym wcześniej w odpowiedzi dla Sava - to nie jest piaskownica w której za buchnięcie hotwheelsa drugi dzieciak odpowiada tym samym.

Wytłumaczę Ci również krótko na czym polega mój zarzut apropo PG. W momencie kiedy uważacie się za większy klub bo IRL to Mongols robicie POWER GAMING. Nie mów mi, że tak nie jest, bo z wypowiedzi goldona jasno wynika, że gdzie my próbujemy coś do Mongols... To obrazuje wasze podejście do tematu i jeśli Ty inaczej na to patrzysz to może ustalcie między sobą jak w końcu jest.

Pytałeś się mnie również jak klasyfikuje MG. MG to wykorzystywanie informacji OOC w IC. W momencie kiedy mówisz komuś co ma robić/użyć na /w to robisz metagaming a nie dajesz koledze dobre rady. Apropo tego pomówienia o banie to posypuje głowę popiołem i przepraszam za to. Powiedziano mi, że to był ban i moim błędem jest, że nie zweryfikowałem tego.

Temat PK zostaje zamknięty. Wszystko jest jasne.

Co do wyzwisk z naszej strony na /b nie miałem o nich pojęcia i mimo to, że nasi nie zostali dłużni waszym to nie powinni się tak zachowywać. Osobiście zweryfikuje, którzy to od nas i rozpierdole ich za to.

Wrócę jeszcze do tej kamizelki i komuny, którą pośrednio zarzuciłeś. (Proponuję Ci założyć osobną skargę odnośnie tej sprawy) Przykład kamizelki z Nordheim v2 wytłumaczyłem wyżej. Wiesz co osoby, które teraz grają u Ciebie gadały? Że komuna, że admin, że tamto i sramto. (to wszystko uwypukla zarzucone przekładnie złości z OOC na IC) Nie grałem w Redriders, więc nie wypowiadam się o tym co tam było, aczkolwiek hipokryzją jest wypominanie czegoś Jackowi o co sami go prosiliście jako /koledzy/. Gdy dokładał wszelkich starań żeby wgrali wam jak najszybciej kamizelki do obecnego projektu Mongols to też było to komuną, robione po znajomości? - może zrobił to specjalnie, bo jest paranoikiem i chciał was jak najszybciej tłamsić, dlatego nie szukał z wami interakcji przez prawie miesiąc czasu. Wiedzieliśmy, że macie dużo żalu do Jacka i wiedzieliśmy, że skończy się to skargami, dlatego nie chcieliśmy nawet z wami cokolwiek grać. Przypomnę poraz kolejny, to wy przyszliście do nas całkiem przypadkowo przejazdem. W momencie kiedy jest coś robione dla was to jest super, a gdy jest na odwrót to jest fu. Niestety taki los administratora - zawsze będzie dobry ubaw żeby mu dojebac. Nie myśl sobie jednak, że nie spodziewaliśmy się wyciągnięcia jakiś pierdół, które podgrzeją atmosferę i nastrój społeczności serwera. Nie jestem adwokatem Jacka i on osobiście odniesie się do zarzutów.


"Gdybym czynił Power Gaming wyborem Mongols jako organizacji, już dawno miałbym supplierów." 

Gdybyś miał na to wpływ śmiem twierdzić, że miałbyś znacznie więcej, niż supillerow. Wnioskuję po wypowiedzi Twojego kumpla (VCL?), który sam powiedział, że śmieszne to jest, że jakiś klubik z wypidziejewa podbija do Mongols. - widzisz? Większość rzeczy kręci się przy tej potędze, która jest głównym powodem dlaczego tutaj dyskutujemy. Mówisz o odrzuconych ticketach, a ja Ci powiem, że nam nie odrzucili ticketa (nie z powodu komuny, przyjemniaczki) - tylko dlatego, że go nie wysłaliśmy, bo uważamy, że jest zbyt wcześnie. Nie świrujemy wielkiego klubu i trak samo nie traktujemy was jako wielkiego klubu - MIMO, ŻE JESTEŚCIE MONGOLS. Na szczęście sprawa supillerow jest regulowana w porównaniu do bottom sa lub przekładania siły na gierkę. Być może macie dwie inne koncepcje z drugim liderem na prowadzenie projektu i ta Twoja jest bardziej przyziemna. Pisaliśmy o tym, że nie mamy nic przeciwko, jeśli ktoś gra IRL klub. Poruszony tutaj został temat tego, że potęga Mongols nie przekłada się na gierkę. Twój kumpel z takim rozumowaniem z automatu źle planuje gierkę i dowodem na to są wasze wybryki na naszym terenie.


Nie będę odnosić się do oskarżeń o Jax Tellera, bo są głupie i abstrakcyjne - dobrze wiemy, że jest to mem, który można fajnie użyć żeby dosrać komuś kto obraca się w tych klimatach. No i uważam, że nie powinno wciągać się w to tego świętego człowieka, którego portret mam wydziabany na sercu. Także uszanuj to, jeśli możesz.


Wymieniłeś 11 projektów, które grają cali. W porządku, powtórzę to jeszcze raz, każdy powinien mieć prawo grać co chce. Jednak nigdy nie słyszałem o tym żeby jakikolwiek projekt przekładał swoją siłę z IRL na gierkę. - ciągle kręcimy się wobec tego oskarżenia, które jest powodem waszego śmiałego sprowokowania nas. Odpowiedź była adekwatna do tego co zrobiliście i jako rzekoma (z opowieści) encyklopedia do spraw MC dobrze wiesz, że gówniane jest /pressowanie/ jakimiś śmiesznymi wlepkami lub sypanie tekstów, że to wasz teren będąc w centrum terenu, który należy do innego klubu, przecież to samobójstwo.


Poruszałeś jeszcze temat syndromu. Uważam, że macie syndrom Karacha. Ludzie, którzy są wyrzutkami, bo nie spełniają standardów zatruły Twój umysł i wciągnęły Cię w swoją bańkę. Dobrym przykładem jest ese (Patryk, pozdrawiam Cię przyjacielu, nic do Ciebie nie mam i liczę, że skoczymy jeszcze kiedyś na piwko), którego trzymasz w swojej ekipie mimo karygodnych logów. Jest jak skrzywdzony piesek ze schroniska po traumie, który gdy był u swojego Pana Jacka, nie pozwolił się do niego zbliżyć, pokochał go. Jednak gdy zaczął srać na dywan został oddany i jego misją życiową jest zniszczyć swojego poprzedniego właściciela. Jacula, Jacula, Jacula... "wszystko czego tylko dotkne ląduje w archiwum, KARAŚ KARAŚ" - nie znasz tego to poproś żeby pochwalił się. Jest więcej takich osób w Twoim projekcie i uważam wciąż, że przekładacie złość OOC na IC. Przemawia przez was zawiść personalna. Na dwa tygodnie przed awanturą między naszymi projektami IC już sobie robiłeś grunt pod to, że Ty nie masz zamiaru brać pod but Karasia - pokazałeś to w swoich screenach. Po czym wpadłeś po tych dwóch tygodniach i próbowałeś brać pod but Karasia. 


Może się do czegoś nie odniosłem do czego powinienem ale bardzo ciężko mi się czyta co chwile diagnozę eksperta o tym, że jesteśmy paranoikami. Ciężko mi jest po prostu odpowiadać komuś tak wyuczonemu, w dziedzinie psychologii i półświatka przestępczego w Kalifornii. Jestem zwykłym tirowcem i muszę spieprzać, bo jestem na rampie i ładują mi ostatnie palety. Dla mnie to już jest koniec wypowiadania się w tym temacie. Chyba że, dostane takie polecenie od opiekunów. Peace and love i dalej jestem otwarty żeby z Tobą rozmawiać Pitter na PW jak facet z facetem z zachowaniem odpowiedniego poziomu, a przynajmniej takiego do którego jestem w stanie Ci dorównać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ODPOWIEDŹ PODZIELONA NA DWA POSTY. CHYBA WYKORZYSTAŁEM JAKIŚ LIMIT.

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

Hej, ze strony opiekunów półświatka chcielibyśmy poruszyć tutaj kilka kwestii i ustosunkować się do całości. Jest to nasze wspólne stanowisko, byśmy nie musieli się duplikować 😊

 

1.       Faktyczna „wielkość” klubu, a realia serwera

Fakt faktem, granie dużych klubów motocyklowych jak Mongols, czy Hells Angels jest tematem ciężkim. Poza utrzymaniem odpowiedniego poziomu, by klub nie wyglądał jak marna parodia Sons of Anarchy, mamy tu chociażby element tego, jak sporymi markami w świecie MC są takie organizacje.

RolePlay i to jak działa serwer z wiadomych powodów nie pozwala na odwzorowanie gry dużych klubów z takim impaktem, jak miałoby to miejsce w realnym świecie. Prawdziwy problem jednak polega właśnie na temacie tego „bycia o wiele większym klubem.”

 

Ogółem tu już nadmienię, że planujemy wprowadzić regulację tego tematu i usystematyzować jak będzie działać na serwisie:

1.       Pozyskiwanie bottom rockera stanowego

2.       Usystematyzowanie nazewnictwa (by nie rozbijać się na San Andreas/Cali, czy Vinewood/Hollywood)

3.       Różnicę między MC realnymi, a autorskimi

4.       Granie dużych klubów

 

Według nas, oczywiście – biorąc pod uwagę czym jest Mongols, nie podlega wątpliwości, że to duży klub z potężną historią. Jak teraz przekłada się to na grę?

Przypomnijmy, że poprzednie „oddziały,” kończyły różnie. W tym chociażby ostatni, gdzie zabito prezesa i kilkoro członków. Został rozbity. Wasz oddział formuje się na nowo, przejmując wybrzeże. Działacie pod Mongols itp., ale nie macie jako ten konkretny oddział takiej reputacji.

 

Czyli – respektować klub warto, w końcu to moloch, ale szanować Was nikt nie musi tak naprawdę. To jak z Rosją. Jest duża, groźna, może zrobić kuku, ale nie musi się jej lubić, szanować, czy uważać, że Stalin wielkim człowiekiem był.

 

Dodam też, bo przemknęło mi – nie wiem skąd pomysł, że Reapers jest z innego kraju, ale chyba znamy aplikacje dwóch innych organizacji.

 

2.       Kwestia naszywki stanowej.

Ogółem kwestia terenu jest dość istotna. Podkreślę to któryś raz, ale MC to nie jest gang i mamy tu więcej papierologii i zasad niż by się chciało. Dlatego też, granie konfliktów i naszywek jest tutaj elementem kluczowym.

 

Konkretny Stan może podlegać pod jedno/kilka MC. Jak większość wie, można tu przytoczyć wojnę Hellsów z Mongołami. Z racji, że są rzeczy jak RICO, coraz łatwiej o wyłapywanie tak naprawdę akcji przestępczych, kluby zeszły ze swoimi działaniami do podziemia bardziej. Stąd mamy masę akcji charytatywnych, samo rejestrowanie MC jako organizacji non-profit itp.

Gdy mamy dany teren, większy klub mający bottom rocker z nazwą Stanu „rządzi terenem.” Co się dzieje, gdy powstaje nowy klub? Są dwie opcje.

1-      Daje sobie takowy i liczy się z tym, że dużemu się to nie spodoba i zacznie się tłuczenie

2-      Dogaduje się z większym MC, by nie obrywać zbędnie

 

Osobiście, nie rozumiem grania autorskiego klubu i rzucania się na bycie Stanowym z buta, gdzie można byłoby to sobie ustawić jako punkt honoru, by taki zdobyć i tym samym kreować rozgrywkę. Czy tak samo w graniu realnego klubu, gdzie można by ograniczyć się do terenu zajmowanego w danym momencie.

 

Niemniej, wracając. Na ten moment, na serwerze brakowało pewnego rodzaju regulacji tematu, bo też wychodziliśmy z założenia, że gracze decydujący się na granie takiego rodzaju org, wiedzą co robią i jak w ogóle działa taki typ ZGP.

Mamy tu dwa problemy:

- wielkość mc „realnego”

- czas powstania organizacji

- założenia mc „autorskiego”

 

Jak jednak określiłam, claimując dany teren, w Waszym biznesie jest, by ludzie Was szanowali i by faktycznie ten respekt był nie tylko z obawy o to, że przyjdzie wsparcie z innego chapteru. Dlatego granie tego z głową i smakiem jest ważne, czego tu zabrakło.

 

Zacznijmy więc od podstaw, pozwoliłam sobie rozrysować mapę, by też zobrazować pewną rzecz.

 

image.png?ex=65d7a71a&is=65c5321a&hm=975

 

Na wybrzeżu mamy Mongols

Na Mirror Park mamy Reapersów

 

 

Dla podglądu łopatologicznego, pozwoliłam sobie dodać kreski obrazujące odległości (wybaczcie, że nie po drogach itp., ale nie mam na to aż tyle czasu.)

 

1.       Mongols wpada na kanapkę do Reapers

I teraz tak… zaczynając. Organizacja z wybrzeża wpada na Mrror Park, by… pressować mniejszy klub, o którym „nigdy nie słyszeli.” W porządku, z racji, że obydwoje rościcie sobie prawa do całego Stanu, można uznać, że to była podstawa do spiny.

 

Kwestią które były przytaczane, to granie na siłę, że kanapki chujowe, jakieś nawiązywanie do nicku dziewczyny, która grała w barze, czy finalnie… temat wlepek.

MC jedzie, szmat drogi, pressować mniejsze mc, gdzie finalnie spotykają bodaj jedną? Osobę i barmankę, robiąc pokaz siły. Dla mnie tu już zaczął się moment, gdzie cała Wasza spina IC zaczyna nabierać smaku rocznej kanapki.

Też nadmienię, samo pressowanie się jest spoko, o ile robicie to z głową. U Was sam temat wlep wyszedł nawet nie IC, a drogą /w, gdzie mogę zakładać, że to było bo „hehe będzie śmiesznie.”

Członek Reapersów podszedł i chciał ustalić, by jednak się ogarnąć. Była poruszana kwestia, że wypadałoby uprzedzić o pokazaniu się – pewnie. Bo jeśli wiemy, że na danym terenie jest klub, to się po prostu zdobywa informacje i działa. Nie mówcie mi, że Mongols ma potężne siły, a nie umie tego ogarnąć.

 

2.       Reapers wpada na baseball i ASG do Mongols

 

Tu ponownie odsyłam dla przypomnienia do mapki i tego jaką odległość mamy między Waszymi organizacjami. MC w odwecie za wizytę i wlepki, wpada do clubhouse/baru Mongols z kijami i karabinami. Tyle dobrego, że nie było to w kamizelkach, bo teraz byście mogli mi wysyłać do szpitala kwiaty, bo padłabym chyba na zawał.

 

Bar i osoby w środku zostają piłkami baseballowymi (dostają wpierdol), a karabiny służą jako ochrona „gdyby tamci” sięgnęli po broń. Okey.

 

Co do tematu przestępstwa:

Doozan prowadzi śledztwo, jeśli określił, że go nie potrzebuje, bo uzyska informacje i tak, to my jesteśmy z tym okey. W tym momencie jesteśmy na wykończeniu aktualizacji tematu przestępstw, więc ten argument jest oddalony.

 

3.       Podsumowanie

W świecie gry, mimo, że obydwa kluby dały sobie rocker San Andreas, znaczycie w tym momencie gówno. Wasze projekty są w bardzo początkowym stadium i nawet będąc członkiem większego klubu oddziały powinny zbudować mocniejszy grunt pod sobą, niż rzucać się od razu do rozdawania kart.

Tak przypomnę:

image.png?ex=65d7a6ee&is=65c531ee&hm=809

image.png?ex=65d7a6f3&is=65c531f3&hm=dd4

 

Więc to, że fabularnie se macie coś, a faktyczne znaczenie Waszych chapterów to zupełnie inna bajka. To, że macie se koneksje z innymi ekipami, nie oznacza, że jesteście potęgą, bo w świecie gry jesteście na ten moment świeżymi oddziałami, które stabilizują swoją pozycję, by zaraz nie wylecieć w powietrze.

Dodatkowo, jeżdżenie do siebie taki kawał na marne prowokacje, czy odgryzanie się… wybaczcie, ale dla mnie to śmiech. To trochę jakby ekipa z Harmony nagle robiła rajdy na Davis, by tłuc się.

 

Rozpisując to prostolinijnie:

- prowokacje, akcje z wlepkami – słabe

- wbicie z kijami i karabinami – słabe

 

To są akcje bardziej pasujące mi na Davis dla czarnoskórych org niż dla klubów motocyklowych, gdzie obydwie grupy określają się jako już te większe i mające przeszłość.

 

Mogliście to zagrać na wiele innych sposobów, wybraliście najmniejszą linię oporu. Takie sytuacje niestety pokazują też, że jako opiekunowie musimy niestety wprowadzać regulacje, skoro gracze nie potrafią się dogadać w kwestii podstaw kooperacji klubów (zaznaczę, że każda z Waszych stron uważa, że ma potężne doświadczenie w tym klimacie).

 

Nim ktoś mi powie też „no wrzucanie wlepek na teren innego MC to gruba sprawa.” – tak zgadzamy się z tym. Niemniej, wbicie też z karabinem do lokalu z cywilami też jest średnie, chyba, że chcecie szybko mieć agencje rządowe na karku, spoko.

 

Pozwolę sobie tu przytoczyć w sumie mądre słowa @boa z pierwszej strony tego tematu:

 

 

Cóż, tak. Trzeba, bo gracze nie będą traktować z szacunkiem i strachem kogoś, kto faktycznie nie wyróżnił się na tyle.

Dla nas obydwie strony mają swoje za uszami, całość konfliktu/interakcji mogła zostać zagrana z większym taktem i smakiem, zwłaszcza patrząc, że to nie są pierwsze Wasze projekty tego typu

 

 

 

Pozwolę sobie przejść przez punkty, odpowiedzieć i wyjaśnić niejasności:

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

1.       Faktyczna „wielkość” klubu, a realia serwera

Fakt faktem, granie dużych klubów motocyklowych jak Mongols, czy Hells Angels jest tematem ciężkim. Poza utrzymaniem odpowiedniego poziomu, by klub nie wyglądał jak marna parodia Sons of Anarchy, mamy tu chociażby element tego, jak sporymi markami w świecie MC są takie organizacje.

RolePlay i to jak działa serwer z wiadomych powodów nie pozwala na odwzorowanie gry dużych klubów z takim impaktem, jak miałoby to miejsce w realnym świecie. Prawdziwy problem jednak polega właśnie na temacie tego „bycia o wiele większym klubem.”

 


Myślę, że utrztmanie odpowiedniego poziomu i dbanie, by organizacja nie wyglądała jak marna parodia Sons of Anarchy, The Sopranos czy Boyz n the Hood to podstawy podstaw w kreowaniu jakiejkolwiek roleplayowej organizacji przestępczej i nieważne czy jest to Mongols, Hells Angels, LCN, Crips, Bloods czy cokolwiek autorskiego.
Fakt legendarności marki w śwciecie MC jest wartością dodatnią. Dzięki temu, że Mongols czy Hells Angels są tak popularne, o wiele łatwiej w sieci o research, a ten przybliża nas do jak najwierniejszego odwzorowywania realiów kultury bikerskiej z So-Cal.

Roleplay i serwer nie pozwala na odgrywanie dużych klubów z takim impaktem, dlatego odgrywamy wyłącznie wycinek świata realnego. Poza tym co rozumiesz przez impakt? Nikt w roleplayu nie gra "wielkiej polityki klubowej". Półświatek ogranicza się głównie do działań lokalnych, skoncentrowanych na obszarze metropolii i pobliskich hrabstw. Fakt bycia o wiele większym klubem jest zwyczajnie poprawną narracją, opierającą się o realizm. Jednak fakt bycia o wiele większym klubem, nie wpływa znacząco na rozwój organizacji w lokalnym półświatku. Nadal będę trzymał się tego co pisałem wcześniej. Organizacja jest tak silna jak najsilniejszy jest jej najsłabszy członek. 

Dlatego, opierając dyskusję o nasz przypadek - Mongols Pacific Coast nie czuje potrzeby ustąpienia, czy jakichkolwiek obaw przed SRMC, gdyż status naszych organizacji w realiach serwera przynajmniej według nas jest niemalże w identycznym miejscu. Nie ma między nami znacznych różnic szczególnie stażowych (rozpoczęliśmy projekty w obrębie tego samego tygodnia). Nie słyszeliśmy od żadnych pochlebnych słów o dokonaniach SRMC czy ich pozycji w półświatku, co więcej słyszeliśmy za to wiele kpin z ust ludzi, z którymi przyszło nam już w grze działać.
Z tej racji, najzwyczajniej w świecie, w każdej naszej interakcji staramy się dominować, a już przynajmniej nie dawać sobą pomiatać. 
Dostosowujemy swoje podejście do sytuacji i do pozycji ekip, z którymi się przecinamy. Tych, których uważamy za wartych współpracy traktujemy z odpowiednim szacunkiem, a tych od których nie oczekujemy profitów traktujemy tak, by pressowaniem nich budować sobie pozycję.

Jeśli już wystarczająco rozjaśniłem nasze podejście do gry, to teraz postaram się jeszcze bardziej obrazowo rozjaśnić dlaczego użyłem nawiązania do realnej polityki OMGs, w mojej odpowiedzi na próbę zdominowania nas przez jednego z członków RSMC. Do naszej interakcji doszło w knajpie, którą RSMC claimują jako swoją i na terenie, który również uznają za swój. To zrozumiałe, nikt nie ma obiekcji i pretensji o to, że w taki sposób działają. Kiedy już tam się znaleźliśmy i graliśmy swoje, nie podejmując żadnej, najmniejszej interakcji z kimkolwiek z SRMC, liczyłem że faktycznie nasz pobyt tam zakończy się zupełnie neutralnie. Jednak, w pewnym momencie to członek RSMC postanowił wyjść z próbą pressowania nas. Zrobił to, spróbował. W odpowiedzi zakpiłem z niego, bo najzwyczajniej w świecie nie czuję potrzeby respektowania go z uwagi brak jakiejkolwiek przewagi organizacji RSMC nad organizacją Mongols Pacific Coast. Facet powołał się na "swój teren", więc ja powołałem się na realny stan rzeczy w mojej odpowiedzi, mówiąc że jego teren mnie nie interesuje, bo jestem na swoim terenie. Czy musiał się z tym zgodzić i przeprosić? Nic z tych rzeczy. Nie oczekiwałem, że Neal przyjmie punkt widzenia Maxa. Sednem poprawności czy niepoprawności całej tej rozmowy jest to czy ja próbuję wyznaczać jakieś tereny i wielkość mojego oddziału ze względu na wielkość Mongols MC, a jej sendem jest najzwyczajniej w świecie to, że zlekceważyłem Neala i jego próbę pokazania gdzie jest nasze miejsce.
Dlaczego pozwoliłem sobie na tak śmiałe odpijanie piłeczki? Było nas dziewięciu, on był w tym momencie sam. Był w knajpie, którą uważa za "jego", ale czy ktokolwiek jest zobligowany by to respektować? Regulamin półświatka nie wspomina o tym, by w biznesach, czy na teoretycznie wyznaczonym terenie danej organizacji, inna organizacja musiała przyjmować rolę zdominowanych i posłusznych. Oczywiście należy byś świadomym, że ofensywna postawa na terenie, który dana grupa uznaje za swój może wiązać się z dalszymi konsekwencjami wejścia w konflikt. No i chociaż nie jechaliśmy tam z zamiarem konfliktu, przez wrogie podejście Neala, zaognił się między nami niewielki konflikt.
Szczerze, ucieszyło mnie to, bo odwrotnie do poprzedniej postaci i organizacji, w której grałem, tutaj liczę na więcej gry ofensywnej i więcej sytuacji spornych, czy to z innymi organizacjami, czy z cywilami, czy nawet z LEA.

Żeby nie być gołosłownym i obalić teorię uwzięcia się wyłącznie na organizację Karacha, to przytoczę kilka wcześniejszych sytuacji, w których skonflikowaliśmy się z w/w grupami:
1. Zdarzyła nam się bardzo agresywna wymiana zdań z Park Rangers, zakończona pościgiem i zatrzymaniem przez nich.
2. Członek Mongols skonfliktował się z członkiem Comanchero MC.
3. Duża grupa członków Mongols MC uczestniczyła w bijatyce z grupą gangsterów z jednej z klik (wybaczcie, nie wiem której). Zakończonej napaścią jednego z bikerów na jednego z gangsterów w obecności PD. Finalnie, grupy te przecięły się jeszcze raz albo dwa razy w sposób agresywny.
4. Niezliczone akty agresji z pojedynczymi cywilami albo grupkami cywilów, wychodzące z bzdurnych i małostkowych powodów.

Takich sytuacji jest masa i często wplątujemy się w różne gorące sytuacje, bo gramy postacie agresywne. Nic w tym złego. To dość często przyjmowana taktyka wśród organizacji przestępczych.
 

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

Ogółem tu już nadmienię, że planujemy wprowadzić regulację tego tematu i usystematyzować jak będzie działać na serwisie:

1.       Pozyskiwanie bottom rockera stanowego

2.       Usystematyzowanie nazewnictwa (by nie rozbijać się na San Andreas/Cali, czy Vinewood/Hollywood)

3.       Różnicę między MC realnymi, a autorskimi

4.       Granie dużych klubów

Tutaj nie mam się do czego odnosić, bo od tego mamy już wspólną grupę na DC, w której zebrani przez Savę gracze z wiedzą o OMG wymieniają się poglądami co do w/w punktów.

 

 

 

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

Według nas, oczywiście – biorąc pod uwagę czym jest Mongols, nie podlega wątpliwości, że to duży klub z potężną historią. Jak teraz przekłada się to na grę?

Przypomnijmy, że poprzednie „oddziały,” kończyły różnie. W tym chociażby ostatni, gdzie zabito prezesa i kilkoro członków. Został rozbity. Wasz oddział formuje się na nowo, przejmując wybrzeże. Działacie pod Mongols itp., ale nie macie jako ten konkretny oddział takiej reputacji.

 

Czyli – respektować klub warto, w końcu to moloch, ale szanować Was nikt nie musi tak naprawdę. To jak z Rosją. Jest duża, groźna, może zrobić kuku, ale nie musi się jej lubić, szanować, czy uważać, że Stalin wielkim człowiekiem był.

 

Dodam też, bo przemknęło mi – nie wiem skąd pomysł, że Reapers jest z innego kraju, ale chyba znamy aplikacje dwóch innych organizacji.


Dokładnie tak. Jak pokazuje ilość polubień mojej odpowiedzi, to chyba większość graczy zgadza się, że Mongols jest dużym klubem z dużą historią i używanie go jako fabuły i narracji własnej grupy jest tak samo dobre jak używanie LCN, La Eme, Crips, Bloods, PEN1, Armenian Power i całej masy innych realnych organizacji przestępczych. Właśnie, jak przekłada się to na grę?
Przekłada się tak, że używamy faktów świata realnego w naszych wypowiedziach i sposobie narracji. Jeśli ktoś zapyta moją postać "czy Mongols rządzi So-Cal?" zawsze odpowiem, że nim rządzi. Ale czy to ja mam w tym rządzeniu jakiś udział? Czy jestem decyzyjny w sprawie czegokolwiek? Czy całe Mongols MC to mój oddział? Czy mój oddział decyduje jakie inne kluby mogą claimować bottom rocker "San Andreas". No nic z tych rzeczy. Mój oddział może jedynie uprawiać czysty bragging i wożenie się na potędze Mongols MC. Ale czy ta potęga wszędzie będzie respektowana? Czy wogóle ta potęga nie jest tylko kwestią umowną liczącą się jedynie w "wielkiej polityce", nie tej realnej? Odpowiedź brzmi NIE. Jak dotąd nie spotkałem się z tym, by kiedykolwiek jakaś grupa odgrywająca oddziały Mongols czy Vagos próbowała zyskać nie wiadomo tylko i wyłącznie kartą "Potęgi klubu w So-Cal". Zawsze używało się realnych pozycji klubów takich jak Mongols i Vagos w narracji i jest to zupełnie na miejscu. Jeśli dana grupa odgrywająca oddział jakiegokolwiek MC chce wejśc w konflikt z inną grupą odgrywającą MC, to w ten konflikt wejdzie i czy będzie w nim użyty bragging o wielkości czołowych MC czy nie, to ta wielkość nie poruszy szali zwycięstwa w żadną ze stron. Finalnie przewagę wyznacza siła i pozycja zbudowana w lokalnym półświatku.

Nadal nie rozumiem próby oskarżania nas o power gaming. Gdybym chociaż napisał jeden ticket do opiekunów prosząc o nadanie narracji "Z powodu wielkości i dominacji Mongols MC. Cały stan zjechał się, by z karabinami i baseballami zaatakować SRMC w ich barze." albo "State President Mongols MC po naradzie z National Presidentem Mongols MC ustanowili, że przez atak na oddział Mongols Pacific Coast przez RSMC i zabójstwo jednego z członków Mongols, RSMC traci prawa do bottom rockera San Andreas." , wtedy można by mówić o moich próbach Power Gamingu. A nazywanie Power Gamingiem tego, że w rozmowie odnoszę się do realiów, jest idiotyczne.

Sava nie mogła ująć tego lepiej. Warto respektować Mongols MC, szczególnie grając w półświatku motocyklowym. Ale szanować go, a już tym bardziej szanować naszego loklanego oddziału nie musi nikt. Bez przesady, chyba nikt o zdrowych zmysłach nie uważa, że przez wewnętrzne konflikty i beefy oddziałów różnych MC, dochodzi do jakiś decyzyjnych działań i interwencji całego Mongols MC.
Tym bardziej, że RSMC jest klubem znaczenie mniejszym i nie oddziałuje na "wielką politykę terenową". Strzelaniny czy pobicia między jednym oddziałem Mongols a jednym oddziałem SRMC, mają wydźwięk jedynie lokalny. Nawet jeśli teoretyczna wojna między moim oddziałem a oddziałem Karasia zakończyłaby się faktycznym zdetronizowaniem jednej z grup, to nadal przemieszaczmy się wyłącznie w granicach serwerowego półświatka i nikt nie będzie wystosowywał konsekwencji z ramienia State czy National Presidenów. No bez przesady. To jest absurdalne, jakby czysto teoretycznie serwerowa Yakuza zdetronizowała  serwerowe AP, idąc anaglogiczną obawą przed graniem dużych marek, Yakuzę musiała by spotkać jakaś niespotykana agresja z ramienia rządzącego półświatkiem zachodniego wybrzeża La Eme, bo Yakuza doprowadziła do zdetronizowania AP, które jest zbrojnym ramieniem La Eme.

Dlatego uważam, że obawa i teorie głoszące, jakoby wybierając Mongols jako swojąorganizację, próbujemy wymuszać realne korzyści albo zabezpieczenie dla swojej organizacji są totalnie nie na miejscu. 

"Dodam też, bo przemknęło mi – nie wiem skąd pomysł, że Reapers jest z innego kraju, ale chyba znamy aplikacje dwóch innych organizacji."
Chyba doszło do jakiejś pomyłki. Jeśli odnosisz się do mojego posta. Napisałem, że SRMC jest klubem z Teksasu - z innego stanu, nie kraju. Jedynym oddziałem klubu z innego kraju obecnie jest Comanchero, którego gracze o dziwo respektuje realną politykę terenową w So-Cal.

 

 

 

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

Konkretny Stan może podlegać pod jedno/kilka MC. Jak większość wie, można tu przytoczyć wojnę Hellsów z Mongołami. Z racji, że są rzeczy jak RICO, coraz łatwiej o wyłapywanie tak naprawdę akcji przestępczych, kluby zeszły ze swoimi działaniami do podziemia bardziej. Stąd mamy masę akcji charytatywnych, samo rejestrowanie MC jako organizacji non-profit itp.

Gdy mamy dany teren, większy klub mający bottom rocker z nazwą Stanu „rządzi terenem.” Co się dzieje, gdy powstaje nowy klub? Są dwie opcje.

1-      Daje sobie takowy i liczy się z tym, że dużemu się to nie spodoba i zacznie się tłuczenie

2-      Dogaduje się z większym MC, by nie obrywać zbędnie


Dokładnie tak jak napisałaś. Konkretne stany dzieli wiele klubów i wiele klubów jeździ ze stanowym Bottom Rockerem. Najczęściej jeden albo dwa kluby claimują teren jako ci dominujący. Kalifornia jest podzielona między dwa kluby. Mongols claimuje SoCal (Połódniowa Kalifornia), a Hells Angels claimuje NorCal (Północna Kalifornia).

Bottom rocker z nazwą stanu nie oznacza tyle "rządzenia stanem", co "posiadania stanu", a to czyni bottom rocker bardzo politycznym aspektem klubów. W realnym świecie klubowym bottom rocker stanowi źródło konfliktów między klubami. Tak jak każda inna polityka (nie wiem czy jest inne lepsze polskie określenie na angielskie politics) może byc bardziej lub mniej respektowana przez dane grupy, a nawet pojedyncze jednostki. Sosa the Ghost ciekawie opowiada o tym temacie w swoich filmach odnośnie protokołów i polityki świata OMG. W obecnych czasach wiele klubów z nowym podejściem do polityki nie trzyma się tak sztywno zasad i samozwańczo nadają sobie bottom rockery. Old schoolowe kluby i old schoolowi bikerzy czynią znów z bottom rockerów rzecz świętą. Dlatego w świecie OMG dochodzi często do starć na tle politycznym. Starcia zachodzą między członkami danych klubów, między oddziałami, itp. Ale rzadko przyjmują formę na tyle globalną by oddziaływać na cały stan czy na całe USA. Dlatego słyszymy o największych konfliktach takich jak ten w Laughlin (Mongols vs HA) czy w Waco (Bandidos vs Cossacs). Te mają realny wydźwięk w wielkiej polityce.
Wszystkie inne starcia i konflikty, do których dochodzi w grze powinny być odpowiednio wyskalowane. Nawet jeśli konflikt opiera się o tereny i rządzenie czym kolwiek, to nadal należy brać pod uwagę to, że ten konflikt jest lokalny i dotyczy wyłącznie oddziałów biorących w nich udział, a jego konsekwencje są lokalne.  

Oczywiście zakładanie oddziału klubu w stanie, który jest claimowany przez duży klub nie może obyć się bez Blessingu ze strony tego dominującego klubu. Dlatego, warto wreszcie ustalić jakieś jasne zasady w półświatku.

Mogę powiedzieć jak to wygląda z naszej strony. Tworząc organizację odwzorowującą oddział Pacific Coast Mongols MC, zakładamy że oddział istnieje już wiele lat ale od pewnego czasu nie był aktywny przestępczo i tym dajemy sobie miejsce na budowanie swojej siły drogą IC jako grupa przestępcza, nie jako oddział Mongols MC. Jeśli gramy aktywny i jeden z wielu oddziałów, to kwestia zdobywania bottom rockera itp jest już ustalona i nie wymaga tłumaczenia.

Nasz pogląd na inne grupy grające oddziały klubów MC: Tutaj uznajemy, że jeśli dana organizacja ma panel i jest częścią półświatka, to narracyjnie musieli też dostać Blessing od Mongols MC - klubu dominującego w SoCal. Teraz, dlaczego dostali ten blessing? To już nie jest kwestią najważniejszą. Po prostu w jakiś sposób go dostali i tak jest. Więc koegzystujemy wszyscy w serwerowym SoCal i serwerowej Kalifornii czyli San Andreas.

Jaki jest nasz stosunek do danych klubów i oddziałów? Neutralny. Od samego początku gramy neutralnych w kontaktach z każdym MC w San Andreas. 

Swobodnie poruszamy się po mieście i stanie, bez konieczności wydzwaniania i zgłaszania, że o godzinie X i Y, będziemy zatrzymywać się na siku na ulicy XY, która leży na terenie danego klubu. Nie widzimy potrzeby, bo takich rzeczy się nie robi w tak małej skali jakim jest funkcjonowanie w obrębie jednego miasta, hrabstwa czy stanu.

Zarówno my byliśmy już w barze Comanchero i w barze Vandals MC, jak i Comanchero było w naszym barze. To kolejna kwestia. Czym innym jest wtargnięcie do domu klubowego a czym innym obecność w cywilnej knajpie, którą dany oddział uważa za swoją.

Ani ze strony Vandals MC, ani ze strony Comanchero MC nie spotkaliśmy się z negatywnym podejściem do naszej obecności w ich knajpie. Czy byliśmy tam mile widziani? Może nie byliśmy tam mile widziani, ale każdy zachował na tyle respektu i honoru, tak bardzo ważnego w świecie bikerskim, że nie robił rabanu o tak nieważną kwestię jak posiłek i napój w knajpie. Jeden z naszych członków poczuł się olany w barze Comanchero, co go zdenerwowało i nie darzy ich sympatią. No ale nadal, nie wyeskalowało to nigdy do żadnego poważnego konfliktu.

Nagle w knajpie na terenie SRMC, JEDEN osamotniony member postanawia wyrazić głośno swoje niezadowolenie naszą obecnością na ich terenie. Czy jesteśmy temu winni? Czy to my doprowadziliśmy do jakiejkolwiek interakcji z kimkolwiek z SRMC? Nic z tych rzeczy. Odpowiedziałem na atak w naszym kierunku. Po czym, dla zaznaczenia swojej pozycji i zaakcentowania mojej pogardy dla ataku w naszą stronę, jeden z naszych obdarował lokal wlepką głoszącą "Mongols State". O ile nie spodziewaliśmy się interakcji, o tyle wrzucenie wlepki było już celowym zabiegiem disrespectującym klub. Chyba mamy prawo disrespectować klub nawet na ich terenie, bo tak jak powiedziałem polityka terenowa jest polityką, a działania mogą się o nią opierać, ale polityka wcale nie musi nas ograniczać.
Poza tym, skoro dzielimy ze sobą stan, to wszyscy claimujemy ten teren jako swój i nikt nie jest w błędzie mówiąc o terenie jako o swoim.

 

 

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

Osobiście, nie rozumiem grania autorskiego klubu i rzucania się na bycie Stanowym z buta, gdzie można byłoby to sobie ustawić jako punkt honoru, by taki zdobyć i tym samym kreować rozgrywkę. Czy tak samo w graniu realnego klubu, gdzie można by ograniczyć się do terenu zajmowanego w danym momencie.


Osobiście, rozumiem dlaczego ktoś grając klub autorski narzuca sobie stanowy bottom rocker. Po prostu dodaje się do listy klubów aktualnie działających w Stanie i zwalnia się z gry polityki i pozyskiwania blessingu, itp. Dlaczego? Dla jednych jest to świetna okazja do tworzenia sobie fabuły, dla innych fabularne rozwijanie klubu od tak wczesnego etapu nie jest przyjemnością.

Ja sam wolę grać gotowy oddział z racji na swoje doświadczenie i doświadczenie moich graczy. Graliśmy już scenariusze tworzenia oddziałów od zera i po prostu nie chce nam się powielać znów gry formalności. Wolimy grać gotowy oddział i skupić się na budowaniu organizacji i jej statusu w grze. Bottom rocker nie ma znaczenia jeśli chodzi o faktyczny status i siłę grupy przestępczej jaką jest dany oddział klubu motocyklogo w lokalnym półświatku. 

Co byłoby najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji? Jasno określić jak działa logika stojąca za polityką klubów motocyklowych i wymagać, by w tematach organizacji grających realne oddziały danych OMG  zamieszczać część opisującą aktualny stan oddziału i to dlaczego nagle staje się aktywny i zaczyna walczyć o pozycję w lokalnej przestępczości. A w klubach autorskich zamieszczać informację o tym, w jaki sposób i od jakiego klubu ten oddział otrzymał Blessing.  Dwie proste informacje, które dają opiekunom pewność, że organizacje nie są nieuświadomione co grają i w jakiej polityce się poruszają.

Czym innym jest teren zajmowany w danym momencie, który ogranicza się do części miasta, kilku przecznic, danej ulicy, danych biznesów, a czym innym teren claimowany przez KLUB nie oddział.

Tak samo czym innym jest aktywne działanie i postowanie na terenie innego oddziału, a czym innym jest pojawienie się w neutralnym nastawieniu i bez intencji na terenie danego oddziału.

Mam nadzieję, że to wyjaśnia wiele dziwnych spekulacji i poglądów na temat funkcjonowania OMGs. 

 

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

Mamy tu dwa problemy:

- wielkość mc „realnego”

- czas powstania organizacji

- założenia mc „autorskiego”

 

To wszystko właściwie ująłem w akapicie wyżej. Nie byłoby problemów, gdyby gracze podejmujący się gry klubów, oprócz zasad serwerowego półświatka, rozumieli też zasady polityki OMGs.

Nie ma czegoś takiego jak problem wielkości realnego MC w odniesieniu do serwerowych realiów. Skoro jak sama zaznaczyłaś, serwerowe realia głoszą, że nasze lore to Cali i L.A, to oczywistym jest, że występujące w nich rozkłady sił danych grup przestępczych powinny być rozumiane. Rozumiane w narracji i świadomości graczy i postaci, ale nie muszą nikogo ograniczać ani nikomu wadzić w swobodnej walce o wpływy i o status danych organizacji.

Czas powstania organizacji wpływa na jej potęgę w lokalnym półświatku. Dlatego, jeśli SRMC byłby oddziałem stojącym na serwerze dwa albo trzy miesiące dłużej od mojego oddziału, wtedy zastanowiłbym się dwa razy czy nie przyjąć innej postawy. Ale jeśli jesteśmy w tym samym miejscu w tabeli, a przynajmniej tak mi się wydaje (mogę się mylić i to wydarzenia ic powinny mi to uświadomić a nie skargi na forum), to pozwalam sobie działać bezwzględnie w ich kierunku.

Serwer powinien dawać możliwość gry oddziału w każdy z trzech możliwych sposobów.
Autorsko - z uwzględnieniem fabuły świadczącej o tym, że autorski klub ma historię i status, a oddział rozgrywany na serwerze ma Blessing od dominującego OMG w stanie.
Autorsko - gra od zera. Tworzenie klubu od zera, co jest bardzo ciekawe ale wymagające uśpienia swojego ego i startowania w roli spisującej na bycie najniżej w polityce OMGs. Albo z przeszłością dotyczącą samego klubu, ale startowaniem nowego oddziału w Los Santos - wtedy znów trzeba chować ego i próbować otrzymać blessing w pierwszej kolejności od jednego z oddziałów aktualnie grających klubów, co potem doprowadzi do blessingu od state presidenta tego klubu. To długa i wymagająca kompromisu droga, na którą wielu graczy może nie stać, bo wiemy jak wielgachne ego potrafią mieć.
Realnie - tak jak gramy my. Wchodzenie w buty jednego z realnych oddziałów realnych klubów i gra w budowanie pozycji jako lokalna grupa przestępcza. Tutaj też jest miejsce na grę tworzenia od zera nowego fikcyjnego oddziału danego realnego klubu. Wtedy dodajemy sobie cały wątek pozyskiwania akceptacji oddziału od State Presidenta.


 

 

Teraz pora na mięsko:

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

1.       Mongols wpada na kanapkę do Reapers

I teraz tak… zaczynając. Organizacja z wybrzeża wpada na Mrror Park, by… pressować mniejszy klub, o którym „nigdy nie słyszeli.” W porządku, z racji, że obydwoje rościcie sobie prawa do całego Stanu, można uznać, że to była podstawa do spiny.

 

Kwestią które były przytaczane, to granie na siłę, że kanapki chujowe, jakieś nawiązywanie do nicku dziewczyny, która grała w barze, czy finalnie… temat wlepek.

MC jedzie, szmat drogi, pressować mniejsze mc, gdzie finalnie spotykają bodaj jedną? Osobę i barmankę, robiąc pokaz siły. Dla mnie tu już zaczął się moment, gdzie cała Wasza spina IC zaczyna nabierać smaku rocznej kanapki.

Też nadmienię, samo pressowanie się jest spoko, o ile robicie to z głową. U Was sam temat wlep wyszedł nawet nie IC, a drogą /w, gdzie mogę zakładać, że to było bo „hehe będzie śmiesznie.”

Członek Reapersów podszedł i chciał ustalić, by jednak się ogarnąć. Była poruszana kwestia, że wypadałoby uprzedzić o pokazaniu się – pewnie. Bo jeśli wiemy, że na danym terenie jest klub, to się po prostu zdobywa informacje i działa. Nie mówcie mi, że Mongols ma potężne siły, a nie umie tego ogarnąć.

 

 

 

Edytowane przez Th3Pitterr
ukasz, Grower, sewraino i 20 innych lubią to
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

1.       Mongols wpada na kanapkę do Reapers

I teraz tak… zaczynając. Organizacja z wybrzeża wpada na Mrror Park, by… pressować mniejszy klub, o którym „nigdy nie słyszeli.” W porządku, z racji, że obydwoje rościcie sobie prawa do całego Stanu, można uznać, że to była podstawa do spiny.

 

Kwestią które były przytaczane, to granie na siłę, że kanapki chujowe, jakieś nawiązywanie do nicku dziewczyny, która grała w barze, czy finalnie… temat wlepek.

MC jedzie, szmat drogi, pressować mniejsze mc, gdzie finalnie spotykają bodaj jedną? Osobę i barmankę, robiąc pokaz siły. Dla mnie tu już zaczął się moment, gdzie cała Wasza spina IC zaczyna nabierać smaku rocznej kanapki.

Też nadmienię, samo pressowanie się jest spoko, o ile robicie to z głową. U Was sam temat wlep wyszedł nawet nie IC, a drogą /w, gdzie mogę zakładać, że to było bo „hehe będzie śmiesznie.”

Członek Reapersów podszedł i chciał ustalić, by jednak się ogarnąć. Była poruszana kwestia, że wypadałoby uprzedzić o pokazaniu się – pewnie. Bo jeśli wiemy, że na danym terenie jest klub, to się po prostu zdobywa informacje i działa. Nie mówcie mi, że Mongols ma potężne siły, a nie umie tego ogarnąć.

 

W dniu 9.02.2024 o 11:45, boa napisał:

Ciekawe jest zjawisko w którym piszesz "Miałem gdzieś, czy będzie tam jego oddział, czy nikogo nie będzie." by po pięciu linijkach napisać "Oczywiście, liczyłem że będą tam gracze z organizacji Karasia, bo jak każdy gracz rp i lider organizacji chciałem pokazać jak jesteśmy liczni i aktywni." Zostawiam to do własnej interpretacji dla opiekunów.

 

Opisałem tę sytuację szczegółowo w poprzedniej odpowiedzi. Całą jej genezę i przejście. Muszę chyba jeszcze raz wyjaśnić moje podejście, bo prawdopodobnie mój skrót myślowy nie został do końca zrozumiany. Właściwie, nie dziwię się. Nie przeanalizowałem tego co napisałem. Więc uściślam:

In Character nasze postacie miały gdzieś to, czy będzie tam ktokolwiek z SRMC. Członkowie klubu nie jechali tam w celach innych niż wypad na klubowy przejazd w packu z nowymi memberami i przystanek w jednym z barów. No i tak też było. Gdyby Neal sam nie rozpoczął interakcji, stając mi za plecami i próbując swoich sił w pressowaniu nas na "swoim terytorium" (do czego oczywiście miał prawo, chociaż było to głupie), to żaden z nas nie miał ochoty na zamianę chociażby jednego słowa z nim czy z jakąkolwiek inną osobą (inną niż kelnerka z wiadomych przyczyn).

Za to OOC pojechaliśmy tam z intencjami pokazania swojej aktywności. NIE PROWOKOWANIA, NIE ZACZYNANIA JAKIŚ BURD, ITP. Po prostu, skoro wśród nielicznych knajp, akurat wasza była otwarta, to wybrałem ją, bo A - ma odpowiedni klimat, B - mogę pokazać, że żyjemy i jesteśmy aktywni i nie ograniczamy się do siedzenia w naszym interiorze.

Nie widzę w tym nic złego. Często wyświetlamy się na mieście, bo tak nam się podoba.


Gra na siłę, że nie smakuje kanapka? Chryste... myślałem, że nigdy w roleplayowej karierze nie przyjdzie mi bronić się w skardze o niesmakującą kanapkę... No dobrze. Skoro już muszę, to chciałbym bronić się odpowiednią grą In Character i stosowaniem się do narracji:

1ExrrUC.png

Gracz użyl komendy "/sprobuj...", która wprowadza element losowy w narracji, pozwalający na wyeliminowanie intencyjnej gry, która mogłaby zostać uznana za wynikającą z uprzedzeń gracza spożywającego posiłek do gracza przygotowującego posiłek.

le0aTl2.png

Gracz zastosował się do wyniku "/sprobuj..." i jego postać zareagowała stosownie na kanapkę, która mu niezasmakowała.
Niestety... doskonale rozumiem, że ani załoga na kuchni, ani kelnerka, ani właściciele knajpy dokładają wszelkich sił, by ich posiłki były smaczne, jednak los tym razem zadecydował, że Chrisowi Grahamowi nie zasmakowało. Może to wina jakiegoś składnika, którego nie lubi od dziecka. Może dzień wcześniej wypił za dużo i jego organizm jest bardziej wybredny. Ciężko stwierdzić, ale jest jak jest... Jednym smakuje, innym nie. Nie możecie stosować power gamingu, wymagając by każdy klient kochał wasze posiłki.

A teraz kolejny popis nadinterpretacji wynikającej z uprzedzeń względem moich graczy. Uwaga, będzie mocno. Nawiązywanie do nicku dziewczyny grającej w barze? Czy może używanie realnej nazwy miejscowości, w której żyjemy? Zostawiam stenogram z rozmowy członków Mongols MC Pacific Coast, która odbyła się tej feralnej nocy, Wysoki Sądzie. (No i mamy swój własny "Lil Dave Case" i analizę stenogramów. Szkoda tylko, że nie w sprawie współpracy z DEA, a w sprawie "Niesmakująca Kanapka Gate". Hahah...)

 

(Przypominam, że logi czytamy od dołu.)
UlrDp9G.pnggdPBB3R.png

 

No i creme de la creme - wlepka. Nie rozumiem dlaczego zostało to uznane za przejaw niepoprawnej gry. Rozumiem, że działania prowokacyjne, które nie opierają się o bieganie z Draco w skarpecie na głowie, wśród tutejszej społeczności odbierane są za te gorsze? Cóż, nie chcieliśmy eskalować naszego spięcia z członkiem RSMC w sposób agresywny. Oczywiście, jako potwierdzenie na nasze zdenerwowanie i nie godzenie się na zachowanie Neala, mogliśmy zareagować po "vibowemu" i wyciągnąć Draco spod bluzy. Ale uznaliśmy, że przyklejenie klubowej wlepki, będzie bardziej realistycznym rozwiązaniem, a już na pewno bardziej logicznym i sensownym. Ale cóż... faktycznie po odpowiedzi na nasz ruch, myślę że faktycznie mogliśmy dostosować się do standardów i przynajmniej wbić jakieś jedno czy dwa PK.

Kluby motocyklowe używają wlepek, podobnie jak robią to nasi (nie)kochani lokalni kibole. Wlepki mogą być różne. Mogą być suporterskie, mogą obrażać kluby, z którymi Mongols jest w konflikcie, mogą też głosić propagandowe hasła typu "Mongols State", "The State is Ours", itp. Niżej dowody rzeczowe:

zYTBlZR.pngLXMJLo1.png

 

 

 

 

 

 

 

Następnie, MC nie jedzie wcale szmat drogi. Przejeżdżają jedynie kilkadziesiąt kilometrów, co zajmuje im godzinę. Taki był plan. Pierwsza przejażdżka nowych memberów w tak zwanym pack. Jesteśmy bikerami, lubimy jeździć. O pressowaniu już napisałem, pojechaliśmy tam pić. OOC byliśmy świadomi, że może dojść do sytuacji, w której trzeba będzie pressować. Ale w tym świecie zawsze trzeba być gotowym na pressowanie. Finalnie spotykamy jedną osobę i barmankę, dokładnie tak. Co w tym złego? To chyba nawet lepiej. Przynajmniej nie skończyło się potężnym brawlem w barze.

 

No i temat wlepki... znów. Nic nie wyszło drogą OOC. Któryś z chłopaków wpadł na pomysł wklejenia wlepki i zainicjował to drogą IC.

 

wBe3TWl.pngH2eUQ8i.png


Ponownie:
1. Kevin Fuentes wpada na pomysł rzucenia im wlepki.
2. Wszyscy szukają wlepek po kieszeniach.
3. Angel Perra znajduje wlepkę.
4. Kevin rusza ją wlepić.
5. Wszyscy czujemy, że rozkręcamy beef.
6. Na samym końcu piszę pw do Funetesa, w której proponuję mu treść wlepki - NA KOŃCU! PO TYM JAK ON SAM JUŻ WPADŁ NA POMYSŁ WLEPY I PO ODBYTEJ AKCJI ZDOBYCIA WLEPKI.

Nie uważam to za Meta Gaming. Przynajmniej nie taki wpływający na rozgrywkę. Wlepka została już znaleziona i była w trakcie naklejania. Więc pojawiłaby się tak czy siak. Zaproponowałem jedynie jej treść. Gdybym tego nie zrobił sam fakt wlepienia wlepki i tak byłby dokonany. I nie, nie było to zrobione dla śmieszków OOC. Bylo to zapieczętowanie tego, że nasz oddział uważa stan za teren Mongols.

 

 

Członek SRMC podszedł i  chciał pokazać nam, że on tutaj rządzi, a my mieliśmy prawo mieć to gdzieś. Tym samym, godząc się na konsekwencje. Byłem świadomy, że może to zrodzić konflikt między naszymi grupami.

Wyżej opisałem politykę terenową i to, że dzwonienie do oddziału w celach uzyskania pozwolenia na skorzystanie z knajpy, z którą się identyfikują i którą uważają za swój teren, jest zwyczajnie głupie. Tak samo głupie jak dzielenie miasta na tak małe oficjalne tereny, które należy akceptować i wystosowywać papierologię. Jasne, byliśmy na ich terenie, ale byliśmy tam w neutralnej sprawie i w neutralnym nastawieniu. Co innego, gdybyśmy przyjechali z zaopatrzeniem dla lokalnych dealerów, albo założyli własny interes drzwi obok. Wtedy moglibyśmy mówić o pogwałceniu ich terytorium. Ale butelka whisky w knajpie? Gdyby nie fakt, że cała ekipa graczy z SRMC tak bardzo nafaszerowana jest nienawiścią do moich graczy i mnie, nie odszłoby pewnie do żadnej dyskusji między Nealem a mną. Jednak śmiem przypuszczać, że tutaj zagrała nienawiść OOC.

Śmieszy mnie to zarówno OOC, jak i IC zadrwiłem z tego:

nSEGpeD.png

 

Finalnie Neal zgodził się, byśmy kontynuowali zabawę w przybytku. Jednak zezłościł mnie swoją postawą i opuściliśmy lokal zostawiając wlepkę.

 

 

 

 

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

2.       Reapers wpada na baseball i ASG do Mongols

 

Tu ponownie odsyłam dla przypomnienia do mapki i tego jaką odległość mamy między Waszymi organizacjami. MC w odwecie za wizytę i wlepki, wpada do clubhouse/baru Mongols z kijami i karabinami. Tyle dobrego, że nie było to w kamizelkach, bo teraz byście mogli mi wysyłać do szpitala kwiaty, bo padłabym chyba na zawał.

 

Bar i osoby w środku zostają piłkami baseballowymi (dostają wpierdol), a karabiny służą jako ochrona „gdyby tamci” sięgnęli po broń. Okey.

 

Co do tematu przestępstwa:

Doozan prowadzi śledztwo, jeśli określił, że go nie potrzebuje, bo uzyska informacje i tak, to my jesteśmy z tym okey. W tym momencie jesteśmy na wykończeniu aktualizacji tematu przestępstw, więc ten argument jest oddalony.

 

Znów, odległość nie gra tutaj aż tak ważnej roli. Rozwścieczeni i pragnący zemsty, mogli bez problemu poświęcić 20 minut jazdy z Mirror Park do Chumash. Zgadzam się, odpowiedź na naszą zagrywkę była totalnie przesadzona. Nalot na Bogu ducha winną knajpę i pobicie ze skutkiem śmiertelnym... Damn, to gówno to otwarte drzwi dla Fedsów i RICO. Co jeszcze bardziej zabawne, akcja przeprowadzona w skarpetach na głowach i dresach. Haha, totalnie pokręcone. Zamiast wpaść do knajpy z odkrytymi twarzami i informacją, że RSMC nie daje sobie w kaszę dmuchać, postanowili zabawić się w terrorystów.
Boicie się trafić na dołek za dewastację mienia i pobicie? Nieźli z was bikerzy. Lepiej zdejmijcie z cutów diamenty 1% i skupcie się na organizowaniu zbiórek dla społeczności.

Jakie było założenie tej całej napaści? Zdewastować lokal, nastraszyć wszystkich klientów (dzięki Bogu nikogo nie było) widokiem trzech karabinów i co? Ani jasnej wiadomości, ani to honorowa walka o imię swojego klubu. Jedyne co zyskaliście to ośmieszenie się OOC i rozpoczęte śledztwo z trupem w roli głównej. Congratulations.

oodVtYN.png

 

Kije baseballowe dla wybicia z głowy przehajpowanej potęgi Mongols  i 7.62mm dla wybicia Mongols w razie gdyby było ich ciutkę więcej niż byśmy się spodziewali. HAHA!!! 
Nie łatwiej byłoby wysłać czujkę, która zrobiłaby wam odpowiednie rozeznanie? No ale cóż... zamiast tego dostaliśmy iście radzieckie ROZEZNANIE W BOJU. XDD


Niesmak tej akcji mógł faktycznie rozzłościć moich graczy, stąd poleciały niepochlebne komentarze i gorzkie słowa na PW. Cóż, mogę jedynie przeprosić za ich zachowanie i razem z wami liczyć, że nie następnym razem poczekają, aż lider wysmaruje odpowiedni post w skardze na Mongols.

Nie mam sobie nic do zarzucenia. Nasza gra w waszej knajpie nie była w żaden sposób prowokująca. Była nasza i zamykała się wyłącznie do nas i kelnerki, która z racji obsługiwania nas musiała być jej częścią. W jakim celu i z jakim zamiarem pojechały tam nasze postacie, już wyjaśniłem.

Nawet na ułamek sekundy nie przeszło mi, by pisać zażalenia do opiekunów, czy nawet wchodzić w polemikę z kimkolwiek z waszej organizacji. Nie szukałem wyjaśnień nawet po tym komicznym nalocie z kałaszkami. Przywykłem do tak przegiętych akcji, które nie niosą za sobą żadnych konsekwencji OOC. Przywykłem też do takich szarży, szczególnie w wykonaniu organizacji Karasia. Chciałem kontynuować grę dalej, bez zbędnych prób wyjaśniania błędów i flopów. Niestety, nawet w tickecie o pozwolenie na odpowiedź na ten atak terrorystyczny, Karaś zaczął wylewać swoje żale, co niestety przerodziło się w ostrą wymianę słów, której kilkukrotnie próbowałem unikać prosząc o zaprzestanie niepotrzebnego spamu, albo stworzenie osobnego ticketu.

 

 

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

3.       Podsumowanie

W świecie gry, mimo, że obydwa kluby dały sobie rocker San Andreas, znaczycie w tym momencie gówno. Wasze projekty są w bardzo początkowym stadium i nawet będąc członkiem większego klubu oddziały powinny zbudować mocniejszy grunt pod sobą, niż rzucać się od razu do rozdawania kart.

Tak przypomnę:

image.png?ex=65d7a6ee&is=65c531ee&hm=809

image.png?ex=65d7a6f3&is=65c531f3&hm=dd4

 

Więc to, że fabularnie se macie coś, a faktyczne znaczenie Waszych chapterów to zupełnie inna bajka. To, że macie se koneksje z innymi ekipami, nie oznacza, że jesteście potęgą, bo w świecie gry jesteście na ten moment świeżymi oddziałami, które stabilizują swoją pozycję, by zaraz nie wylecieć w powietrze.

 

I to mogłoby zamknąć skargę i temat. Cóż, musiałem niestety rozpisać to na czynniki pierwsze, bo widocznie tego wymaga sytuacja. Polityka terenowa jest polityką terenową i może stanowić dobry powód do drobnych spięć. Cóż, wjazd do cywilnej knajpy w godzinach jej otwarcia, z karabinami z zabójczą amunicją 7.62mm, która skutecznie powala w dystansie kilkuset metrów w Afgańskich górach, nie jest niestety smacznym i przyjemnym w odbiorze beefem, a jazdą na całego w wykonaniu organizcji, którą Opiekun określa jako świeże i będące w początkowym stadium w lokalnym półświatku przestępczym, powinna być obiektem tej skargi.

 

 

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:

To są akcje bardziej pasujące mi na Davis dla czarnoskórych org niż dla klubów motocyklowych, gdzie obydwie grupy określają się jako już te większe i mające przeszłość.

 

Bikerzy to też ludzie. Bez przesady. Żaden biker nie będzie zaszywać się w swojej willii na Vinewood i prowadził przemyślanych, skrytych i dywersanckich działań jak jakiś włoski mob. Między bikerami często dochodzi do różnego rodzaju potyczek, bijatyk i strzelanin.

A żeby nie być gołosłownym, znów zarzucam garścią materiału:

FAKE HELLS ANGELS PATCH TAKEN BY MONGOLS MC

Fight between Hell's Angels and Mongols 2021 #Fight #HA #MC #OutLaw

2 Crazy Men Hells Angels (MC) Harassing Little Lady And Got B!t@h slapped! Twitter.com/CervaJehanne

New video shows part of highway shooting between rival bikers

Bandidos Vs Mongols: Bikie shooting at Robina shopping mall caught on camera

Attack of a Group of an Armed Masked People (Allegedly Motorcycle Club Members) in Restaurant

 

 

 

 

W dniu 8.02.2024 o 20:01, Sava napisał:
Cytat

No to może faktycznie mój błąd, że nie doczytałem gdzieś o tym, że potęga klubu z IRL przekłada się automatycznie na gierkę. Myślałem, że gramy w sektorze gdzie na swoją pozycję trzeba zasłużyć poprzez odpowiednią gierkę.

 

Cóż, tak. Trzeba, bo gracze nie będą traktować z szacunkiem i strachem kogoś, kto faktycznie nie wyróżnił się na tyle.

 

Dopisuje się do tego i ja Th3Pitterr. Na szacunek trzeba sobie zasłużyć w grze. Bez względu na politykę klubów motocyklowych.

 

 

 

W dniu 8.02.2024 o 23:25, Sava napisał:

Zaś co do toksycznych zachowań itp - jak okresliliśmy na początku, przejaw takich jest po prostu spotykany z karami i tyle, po każdej stronie. I nie będzie nas interesowało, czy ktoś zaczął czy nie.
Ta gra ma przede wszystkim sprawiać frajdę, a nie być powodem kłótni.

 

Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nasi gracze nie będą obrzucać się gównem w wiadomościach prywatnych.
Ja też zaprzestaję batalii w tym temacie i rozkopywania brudów na Karasia czy upubliczniania tego co piszą do mnie gracze, którzy przez wiele lat z nim grali i wyrażają o nim jednogłośną opinię. Nie o to tutaj chodzi. W sumie, to sam nie wiem o co chodzi już w tej skardze. Szkoda, że zamiast napisać do mnie i przedyskutować sprawę niejasności, które zaszły przez moje używanie odniesień do realnej polityki klubów motocyklowych i przedstawienia swojego poglądu na naszą domniemywaną zaczepkę w postaci odwiedzin Highway Yard Inn, Boa musiał wysmarowywać całą skargę, a ja musiałem poświęcić tyle czasu, by wytłumaczyć logikę stojącą za grą. No nic, zdarza się. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Cześć,

Th3Pitterr, miałem nie wypowiadać się tutaj wcale, bo skarga nie dotyczy de facto sytuacji w barze, jednak wywołany kolejny raz do odpowiedzi nie mam innego wyjścia jak sprostować Twoje słowa, którymi próbujesz wciskać we mnie (moją postać) rzeczy, których nie było. Dodatkowo próbujesz przekuwać fakty na swoją korzyść, przedstawiając ich własną interpretację, która jest Ci wygodna. Nie mam do Ciebie o to pretensji, dlatego, że występujesz w tym temacie na stanowisku obrońcy swojej organizacji, więc Twój punkt widzenia, interpretacja oraz ogólny wydźwięk wypowiedzi są całkowicie dla mnie zrozumiałe.

Zacznijmy od początku, czyli od tego, czego nie widziałeś. Nie ma to koniec końców aż takiego znaczenia, jednak chcę Ci nakreślić tło fabularne. Moja postać, widząc Was w Highway Inn drugi raz (okej, pierwszy raz widziała Mongols pod Highway Inn, gdyż zwyczajnie właśnie się zamykało, ale uznajmy, że nie jest skończonym półgłówkiem i stwierdziła, że skoro faceci przyjechali pod bar i kierowali się do niego to raczej nie po to, żeby obejrzeć płaskorzeźby na drzwiach od zewnątrz), postanowiła zareagować. Od samego początku wmawiasz wszystkim tu zgromadzonym, że była to sytuacja ofensywna. Nie była, czemu? Neal przegadał ze znajomą z baru ten temat na krótko, informując ją jakie ma zamiar podjąć kroki i jak dziewczyna ma się w razie czego zachować, gdyż nie wiedział jaki będzie odzew ze strony grupy facetów w jupach. Dlatego, że nie jest idiotą/samobójcą/terminatorem. Postać wiedziała, jaką MAKSYMALNIE postawę może przyjąć, podchodząc do dużo liczniejszej grupy ze środowiska. I mimo tego, że charakter postaci jest taki a nie inny, schowała swoje wybujałe ego do kieszeni, udając się na rozmowę.

Co o tym świadczy? Postać podeszła do Was, rozejrzała się, wypatrując w grupie osób, które miał nadzieję tam zobaczyć – kogoś, z kim może pogadać, stąd moje pytanie na /do o patch presidenta. Zanim do tego doszło, zagrałeś, że Twoja postać nie lubi, gdy ktoś stoi jej za plecami. Nie wiem, czy pamiętasz, przesunąłem się wtedy na bok, w bardziej „korzystną” dla drugiej strony pozycję do rozmowy. Fakt, nie odegrałem tego, ale będę miał na uwadze, żeby następnym razem odgrywać przemieszczanie się postaci, bo w logach tego nie ma, a potem ktoś znowu może mi wciskać coś, czego nie zrobiłem. Tak czy siak, stanąłem nieco z boku, w miejscu, w którym moja postać nie stała za plecami Twojej. I wtedy nawiązała się rozmowa. Kurtuazyjne pytanie o smak skrzydełek jako rozpoczęcie rozmowy, okay, tu się chyba zgadzamy. Zwróć uwagę, że następne słowa, jakie padły, to próba wyciągnięcia Twojej postaci na stronę. Czemu? Bo Neal uznał, że będąc w tej rozmowie sam, przy grupie kolesi, nie ma kompletnie żadnych szans na DOGADANIE się/nawiązanie jakiegokolwiek dialogu, oraz przewaga liczebna, narażenie się na podśmiechujki czy krzywe spojrzenia stawia go z góry na przegranej pozycji. Dobra, zaraz powiesz, że gest z okazaniem tatuaży był próbą pressowania Cię na swoim terenie. Nie. Czemu to zagrałem? Dlatego, że gdyby podszedł do Twojej postaci jakiś random, w momencie, gdy ta siedzi z motorkowymi kumplami jak panicze w barze, Twoja postać zlałaby go totalnie. A tego chciał Neal uniknąć, wobec tego, była to niejako próba uderzenia w zainteresowanie Twojej postaci tym, co Neal ma do powiedzenia. No dobra, lećmy dalej. Twoja postać dała się skusić na miły dialog z moją, dołączyła też druga postać od Was, szczerze mówiąc, nie zwróciłem uwagi nawet kto to był IC oraz OOC (patch, pozycja, zakładam, że skoro dołączył to albo Wasz VP albo sierżant) – bez znaczenia. Pytanie o znudzenie wybrzeżem było już w innym tonie, jednak nie było ofensywne. W środowisku, maginesie społecznym, w którym obydwie nasze postacie się poruszają chyba tego typu teksty są na porządku dziennym, co? Jak miał rozpocząć rozmowę? „Cześć chłopaki, co tu robicie? Pyszne kanapeczki? Jak wam się podoba kolor ścian w Highway Inn, bo wydaliśmy na tę farbę sporo pieniążków.” - ???? Nie osłabiaj mnie tym argumentem, bo jest bez sensu.

Tak, zostaliście poinformowani IC jaki jest punkt widzenia Neala. Facet założył z góry, że Mongols nie są na tyle głupi i niezorientowani w mieście (które podobno całe jest ich terenem, co zaznaczyła Twoja postać), żeby nie wiedzieć o istnieniu Southern Reapers (czy jakiegokolwiek innego klubu, bez znaczenia jest tu rozmiar) oraz miejscu ich „przesiadywania” czy chociażby orientacyjnym terenie działalności. Jeśli gracie, że nie wiedzieliście tego, szczerze winszuję, bo rozmija się to z Waszą narzucaną narracją o tym, jak potężne i szanowane jest Mongols, którego oddział gracie. Silne, wpływowe, warte szanowania, jednak poruszające się po mieście jak dziecko we mgle, nie mające żadnych informacji o innych pasażerach tej karuzeli szczęścia. Nie osłabiaj mnie.

Neal oczekiwał, że będziecie się płaszczyć przed nim? To już jest książkowa nadinterpretacja. Neal przekazał informację, którą uznał, za niezbędną. Spotkało się to z wyśmianiem, drwinami, przyjęciem przez Neala Waszego stanowiska na tamtą chwilę. Dlaczego? Dlatego, że mimo iż czuł, że jest na swoim terenie, wiedział, że jest sam. Sam naprzeciwko 10 facetów (czy ilu Was tam było, nie liczyłem, dla uproszczenia załóżmy, że coś koło tego). Neal powiedział co miał do powiedzenia, odebrał reakcję ze strony Waszej postaci, po czym położył uszy po sobie. Widząc, że nic nie wskóra i nie mając na tyle odwagi, by startować do nich dalej, zasugerował im kontynuowanie zabawy (kwestia, którą Neal wypowiada - „Nah, kontynuujcie, bawcie się dobrze *skinął w kierunku stolika* to tyle.”). I co? Odszedł, po prostu. Wycofał się całkowicie, widząc, że nie ma tutaj o czym gadać. Podbił z zamiarem dialogu, niesiony nadzieją na wzajemne poszanowanie zasad w środowisku, gotowy w zasadzie na każdego rodzaju reakcję (to co napisałem na początku, poinformował koleżankę z baru, co ma robić, gdyby coś poszło nie tak). Otrzymał odpowiedź, taką a nie inną, wycofał się bo nie jest ani idiotą ani samobójcą. Wyszedł przed bar. Widział moment klejenia wlepy na drzwi (ajajaj, nie odegrałem /me patrzy na sytuację pod drzwiami, mój błąd, ale chyba się zgodzimy, że to widział), bo stał bardzo blisko. Mimo, że mógł odebrać to jako sporą prowokację i akt agresji, nie zrobił z tym nic, właśnie dlatego, że obawiał się eskalacji napięcia w tamtym momencie, co kompletnie nie było jego zamiarem i tym co chciał uzyskać.

Trochę mnie bawi fakt, że muszę tłumaczyć sytuację osobie, która, jak wynika z tego co tu piszecie, nie gra w zgp/mc/środowisku pierwszy raz i nie potrafi odczytać tak prostych sygnałów i dialogu, więc chwyta się koślawej interpretacji faktów. No ale trudno, taki znak tych czasów, wszystko trzeba wszystkim tłumaczyć i objaśniać jak krowie na rowie.

Nie chce mi się pisać więcej, zawarłem tylko sprostowanie Twoich słów na temat gry/zachowania mojej postaci. Na potrzeby swojej linii obrony, próbujesz mi tu przypiąć łatkę terminatora, co nie jest w porządku. I zaznaczam, że piszę to tylko dlatego, że poczułem się wywołany do tablicy. Opierasz się ciągle na tym, interpretując to maksymalnie na korzystny dla siebie sposób, co rozumiem, jednak nie mogę tego zaakceptować, gdyż osoby sprawdzające skargę/rozpatrujące sytuację jako całość mogą przyjąć Twoje stanowisko jako pewnik.

Życzę miłej niedzieli.

 

PS: Na szczęście to nie zawody na ilość lajków, więc jest szansa, że opiekunowie nie będą na tej podstawie wydawać werdyktu 😉 Poza tym, wyciągnięcie screenów na członka ekipy, nawet gdyby były kompletnie niezwiązane z tematem, zawsze zgarnia miliony polubień, nawet jakbyś dostawił je do posta z przepisem na sernik z rodzynkami.

PS2:

To jest chyba przykład terminatorstwa bardziej, tak mi się wydaje. Gość wyciągający maczetę z kieszeni będący na muszce karabinów. A nie gadka gościa, będącego na swoim terenie do innych. Ale no offence, nie mnie to oceniać tutaj.

https://streamable.com/c78fdh

Edytowane przez inpursuit
poprawki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.02.2024 o 10:46, Synthol napisał:

Pozwolę sobie wtrącić swoje 3 litry co do jedynie tego że Mongols gra że to ich teren, weźmy pod uwagę że Mongols w Cali ma potężny oddział i skoro odwzorujemy Cali to naturalne że na serwerze Mongols to również będzie potężny chapter, zwłaszcza że chłopaki grają organizacje która wpasowuje się w lore serwera, druga sprawa to jest to że skoro wy gracie mc które powstało w innym kraju, albo jest ich mało w Stanach to logiczne że Mongols będzie chciało was podporządkować pod siebie, tak to działa że największe kluby z OMG podporządkowują sobie mniejsze kluby pod siebie, z fartem! 

jezeli faktycznie mialoby sie grac w ten sposob czyli dokladnie odwzorowujac swiat real life, to na serwerze powinno sie zabraniac wielu rzeczy, ktore na Vibe sa wprowadzane jako ulatwienie dla graczy bo nie kazdy by sobie poradzil odgrywac prawdziwa ameryczke. patrzac tez pod tym wzgledem to na przyklad oddzial pagans mc ktory gral jakis czas temu na vibe i rzadzil sobie california ktora odgrywamy to raczej nie walczylby o bottom rocker california jak to chlopaki zrobili. tez grali pod lore serwera i co z tego wyszlo? niewiedza na temat mc. mozna sie klocic na ten temat, ale tutaj nigdy nie bedzie odgrywany real life, nie zorganizuje sie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, inpursuit napisał:


Cześć,

Th3Pitterr, miałem nie wypowiadać się tutaj wcale, bo skarga nie dotyczy de facto sytuacji w barze, jednak wywołany kolejny raz do odpowiedzi nie mam innego wyjścia jak sprostować Twoje słowa, którymi próbujesz wciskać we mnie (moją postać) rzeczy, których nie było. Dodatkowo próbujesz przekuwać fakty na swoją korzyść, przedstawiając ich własną interpretację, która jest Ci wygodna. Nie mam do Ciebie o to pretensji, dlatego, że występujesz w tym temacie na stanowisku obrońcy swojej organizacji, więc Twój punkt widzenia, interpretacja oraz ogólny wydźwięk wypowiedzi są całkowicie dla mnie zrozumiałe.

Zacznijmy od początku, czyli od tego, czego nie widziałeś. Nie ma to koniec końców aż takiego znaczenia, jednak chcę Ci nakreślić tło fabularne. Moja postać, widząc Was w Highway Inn drugi raz (okej, pierwszy raz widziała Mongols pod Highway Inn, gdyż zwyczajnie właśnie się zamykało, ale uznajmy, że nie jest skończonym półgłówkiem i stwierdziła, że skoro faceci przyjechali pod bar i kierowali się do niego to raczej nie po to, żeby obejrzeć płaskorzeźby na drzwiach od zewnątrz), postanowiła zareagować. Od samego początku wmawiasz wszystkim tu zgromadzonym, że była to sytuacja ofensywna. Nie była, czemu? Neal przegadał ze znajomą z baru ten temat na krótko, informując ją jakie ma zamiar podjąć kroki i jak dziewczyna ma się w razie czego zachować, gdyż nie wiedział jaki będzie odzew ze strony grupy facetów w jupach. Dlatego, że nie jest idiotą/samobójcą/terminatorem. Postać wiedziała, jaką MAKSYMALNIE postawę może przyjąć, podchodząc do dużo liczniejszej grupy ze środowiska. I mimo tego, że charakter postaci jest taki a nie inny, schowała swoje wybujałe ego do kieszeni, udając się na rozmowę.

Co o tym świadczy? Postać podeszła do Was, rozejrzała się, wypatrując w grupie osób, które miał nadzieję tam zobaczyć – kogoś, z kim może pogadać, stąd moje pytanie na /do o patch presidenta. Zanim do tego doszło, zagrałeś, że Twoja postać nie lubi, gdy ktoś stoi jej za plecami. Nie wiem, czy pamiętasz, przesunąłem się wtedy na bok, w bardziej „korzystną” dla drugiej strony pozycję do rozmowy. Fakt, nie odegrałem tego, ale będę miał na uwadze, żeby następnym razem odgrywać przemieszczanie się postaci, bo w logach tego nie ma, a potem ktoś znowu może mi wciskać coś, czego nie zrobiłem. Tak czy siak, stanąłem nieco z boku, w miejscu, w którym moja postać nie stała za plecami Twojej. I wtedy nawiązała się rozmowa. Kurtuazyjne pytanie o smak skrzydełek jako rozpoczęcie rozmowy, okay, tu się chyba zgadzamy. Zwróć uwagę, że następne słowa, jakie padły, to próba wyciągnięcia Twojej postaci na stronę. Czemu? Bo Neal uznał, że będąc w tej rozmowie sam, przy grupie kolesi, nie ma kompletnie żadnych szans na DOGADANIE się/nawiązanie jakiegokolwiek dialogu, oraz przewaga liczebna, narażenie się na podśmiechujki czy krzywe spojrzenia stawia go z góry na przegranej pozycji. Dobra, zaraz powiesz, że gest z okazaniem tatuaży był próbą pressowania Cię na swoim terenie. Nie. Czemu to zagrałem? Dlatego, że gdyby podszedł do Twojej postaci jakiś random, w momencie, gdy ta siedzi z motorkowymi kumplami jak panicze w barze, Twoja postać zlałaby go totalnie. A tego chciał Neal uniknąć, wobec tego, była to niejako próba uderzenia w zainteresowanie Twojej postaci tym, co Neal ma do powiedzenia. No dobra, lećmy dalej. Twoja postać dała się skusić na miły dialog z moją, dołączyła też druga postać od Was, szczerze mówiąc, nie zwróciłem uwagi nawet kto to był IC oraz OOC (patch, pozycja, zakładam, że skoro dołączył to albo Wasz VP albo sierżant) – bez znaczenia. Pytanie o znudzenie wybrzeżem było już w innym tonie, jednak nie było ofensywne. W środowisku, maginesie społecznym, w którym obydwie nasze postacie się poruszają chyba tego typu teksty są na porządku dziennym, co? Jak miał rozpocząć rozmowę? „Cześć chłopaki, co tu robicie? Pyszne kanapeczki? Jak wam się podoba kolor ścian w Highway Inn, bo wydaliśmy na tę farbę sporo pieniążków.” - ???? Nie osłabiaj mnie tym argumentem, bo jest bez sensu.

Tak, zostaliście poinformowani IC jaki jest punkt widzenia Neala. Facet założył z góry, że Mongols nie są na tyle głupi i niezorientowani w mieście (które podobno całe jest ich terenem, co zaznaczyła Twoja postać), żeby nie wiedzieć o istnieniu Southern Reapers (czy jakiegokolwiek innego klubu, bez znaczenia jest tu rozmiar) oraz miejscu ich „przesiadywania” czy chociażby orientacyjnym terenie działalności. Jeśli gracie, że nie wiedzieliście tego, szczerze winszuję, bo rozmija się to z Waszą narzucaną narracją o tym, jak potężne i szanowane jest Mongols, którego oddział gracie. Silne, wpływowe, warte szanowania, jednak poruszające się po mieście jak dziecko we mgle, nie mające żadnych informacji o innych pasażerach tej karuzeli szczęścia. Nie osłabiaj mnie.

Neal oczekiwał, że będziecie się płaszczyć przed nim? To już jest książkowa nadinterpretacja. Neal przekazał informację, którą uznał, za niezbędną. Spotkało się to z wyśmianiem, drwinami, przyjęciem przez Neala Waszego stanowiska na tamtą chwilę. Dlaczego? Dlatego, że mimo iż czuł, że jest na swoim terenie, wiedział, że jest sam. Sam naprzeciwko 10 facetów (czy ilu Was tam było, nie liczyłem, dla uproszczenia załóżmy, że coś koło tego). Neal powiedział co miał do powiedzenia, odebrał reakcję ze strony Waszej postaci, po czym położył uszy po sobie. Widząc, że nic nie wskóra i nie mając na tyle odwagi, by startować do nich dalej, zasugerował im kontynuowanie zabawy (kwestia, którą Neal wypowiada - „Nah, kontynuujcie, bawcie się dobrze *skinął w kierunku stolika* to tyle.”). I co? Odszedł, po prostu. Wycofał się całkowicie, widząc, że nie ma tutaj o czym gadać. Podbił z zamiarem dialogu, niesiony nadzieją na wzajemne poszanowanie zasad w środowisku, gotowy w zasadzie na każdego rodzaju reakcję (to co napisałem na początku, poinformował koleżankę z baru, co ma robić, gdyby coś poszło nie tak). Otrzymał odpowiedź, taką a nie inną, wycofał się bo nie jest ani idiotą ani samobójcą. Wyszedł przed bar. Widział moment klejenia wlepy na drzwi (ajajaj, nie odegrałem /me patrzy na sytuację pod drzwiami, mój błąd, ale chyba się zgodzimy, że to widział), bo stał bardzo blisko. Mimo, że mógł odebrać to jako sporą prowokację i akt agresji, nie zrobił z tym nic, właśnie dlatego, że obawiał się eskalacji napięcia w tamtym momencie, co kompletnie nie było jego zamiarem i tym co chciał uzyskać.

Trochę mnie bawi fakt, że muszę tłumaczyć sytuację osobie, która, jak wynika z tego co tu piszecie, nie gra w zgp/mc/środowisku pierwszy raz i nie potrafi odczytać tak prostych sygnałów i dialogu, więc chwyta się koślawej interpretacji faktów. No ale trudno, taki znak tych czasów, wszystko trzeba wszystkim tłumaczyć i objaśniać jak krowie na rowie.

Nie chce mi się pisać więcej, zawarłem tylko sprostowanie Twoich słów na temat gry/zachowania mojej postaci. Na potrzeby swojej linii obrony, próbujesz mi tu przypiąć łatkę terminatora, co nie jest w porządku. I zaznaczam, że piszę to tylko dlatego, że poczułem się wywołany do tablicy. Opierasz się ciągle na tym, interpretując to maksymalnie na korzystny dla siebie sposób, co rozumiem, jednak nie mogę tego zaakceptować, gdyż osoby sprawdzające skargę/rozpatrujące sytuację jako całość mogą przyjąć Twoje stanowisko jako pewnik.

Życzę miłej niedzieli.

 

PS: Na szczęście to nie zawody na ilość lajków, więc jest szansa, że opiekunowie nie będą na tej podstawie wydawać werdyktu 😉 Poza tym, wyciągnięcie screenów na członka ekipy, nawet gdyby były kompletnie niezwiązane z tematem, zawsze zgarnia miliony polubień, nawet jakbyś dostawił je do posta z przepisem na sernik z rodzynkami.

PS2:

To jest chyba przykład terminatorstwa bardziej, tak mi się wydaje. Gość wyciągający maczetę z kieszeni będący na muszce karabinów. A nie gadka gościa, będącego na swoim terenie do innych. Ale no offence, nie mnie to oceniać tutaj.

https://streamable.com/c78fdh

W sumie nie musiałeś się wypowiadać. Nie mam do ciebie pretensji o to co i jak zagrałeś. Reakcja była odegrana poprawnie. Czy była potrzebna? Według mnie nie. 

Nie mam zażaleń do ciebie. Chciałeś rozegrać to w taki sposób i rozegrałeś, miałeś do tego prawo. Tak jak my mieliśmy prawo tam przyjechać. 

Musiałem wytłumaczyć przebieg rozmowy naszych postaci, żeby obronić zarzuty o to, że to my szukaliśmy zaczepki na siłę i zarzuty o posługiwanie się power gamingiem mówiąc o realnej polityce terenów. 

All good, bracie. Nie mamy do ciebie złej krwi. Dzięki tobie i twojej reakcji na naszą obecność u was mogło dojść do fajnego beefu. To nie twoja wina, że Boa przeprowadził atak terrorystyczny w odpowiedzi na nasze drobne spięcie. 

 

P.S

Szanuję za Limp Bizkit z nagrania z ataku 👌

 

Edytowane przez Th3Pitterr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

PS2:

To jest chyba przykład terminatorstwa bardziej, tak mi się wydaje. Gość wyciągający maczetę z kieszeni będący na muszce karabinów. A nie gadka gościa, będącego na swoim terenie do innych. Ale no offence, nie mnie to oceniać tutaj.

https://streamable.com/c78fdh

No offence ale tutaj jest przykład, jak bardzo ludzie nie umieją grać z sensem i tworzą pryzmat tego wirtualnego świata jako afganistan, jeżeli świeża organizacja jest w stanie wykurwić atak zbrojny na spot cywilny innej organizacji za kanapkę i wlepkę. Dziwie się, że tego typu sytuacja nie została pociągnięta mocniej w świecie gry, bo to nie jest normalne, by z takich powodów jechać aż do innego miasta oddalonego X mil, by zrobić syf w miasteczku aglomeracyjnie 12k mieszkanców, pewnie gdzie jest z kilkadziesiąt biznesów, jest mocna turystyka (bo w końcu miejsce, które jest grany ich spot - to IRL turystyczna plaza) i pewnie szybsza reakcja LEO's ze względu na mniejszy obszar do patrolowania. To jest idealny przykład, dlaczego strefa cywilna tak bardzo nie chce grać z przestępczą i kolejnym gwoździem do tematu - czemu wgle ludzie wolą grać w interiorach zamiast w spotach ogólnodostępnych. 

lorenc, pdg, Wiktor i 22 innych lubią to
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin