Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

Xeen

Gracz
  • Postów

    36
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Aktywność reputacji

  1. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez Sava w REᛋPECT FEW FEAR NONE | MONGOLS PACIFIC COAᛋT   
    Po dłuższych dyskusjach w gronie opiekunowie + pomocnicy postanowiliśmy o zamknięciu projektu.
    Decyzja ta szła za nami dość długo, licząc, że pewne rzeczy ulegną poprawie i będziemy mogli faktycznie zobaczyć organizacje Klubu Motocyklowego na mocnym poziomie, zwłaszcza patrząc na to jak mocną ekipę i zakorzenioną w tym klimacie posiadaliście od początku.
     
    Obraliście sobie na grę Mongols MC - można by powiedzieć, że jedno z najbardziej kultowych oraz jeden z największych klubów motocyklowych jakie ten świat widział. Nie jest to prosta gra i wymaga taktu, wiedzy oraz działania z głową.
     
    Akcje typu rozstrzelanie człowieka na środku skrzyżowania (będąc w cutach), wyciąganie z imprezy ULSA siłowo rozpoznawalnego muzyka (również będąc w cutach) na zlecenie zranionej zakochanej laski, czy samo to w jaki sposób wyglądało egzekwowanie od Was wstawienia przestępstwa (czas + zgryźliwości). Skutecznie pokazaliście, że temu projektowi z boku bliżej bardziej do małej szajki niż reprezentantów takiego molocha w świecie MC jakim jest Mongols.
     
    Po dożywociu lidera podjęliśmy ponowną dyskusję co z Wami zrobić. Gwoździem do trumny były dzisiejsze wylewy na LI od członków klubu, pełne wyzwisk, gdzie można było poczuć się jakby oglądało się potyczki słowne dwóch Sebixów, a nie dorosłych bikerów, z poważnymi koneksjami w półświatku. Gdzie nakreślę, że przez chociażby koneksje z wytwórnia w branży mocno się naświetliliście i takie zachowania nie powinny mieć miejsca. Zwłaszcza po tym jak Wasz prezes trafia do aresztu, czy dożywocie. 
     
    Liczyliśmy, że pokażecie naprawdę solidny poziom gry klubu motocyklowego, który będziemy mogli wskazywać jako wzór, wyszło niestety zupełnie inaczej.
     
    W związku z tym projekt zostaje zamknięty.
  2. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez jjordan w Ruby Cooper   
    CHAPTER III |   A NEW DAWN FADES
    To był wyjątkowo ciepły, letni dzień. Matka wybudziła mnie jak co rano z głębokiego snu, wpierw dobijając się do moich drzwi, a potem drąc się - jak nie o tym, że spóźnię się do szkoły, to o syfie jaki panował w moim pokoju. Kacowy ból głowy nie pozwalał mi zasnąć ponownie, ale też nie zachęcał do pośpiesznego zaczęcia dnia. Spędziłam dobre dziesięć minut kontemplując za i przeciw, aż w końcu zebrałam w sobie na tyle sił, by zwlec się z łóżka na nogi miękkie jak z waty. Co ja robiłam dzień wcześniej...? Przez głowę przeleciało mi tysiąc wspomnień, aż w końcu zlokalizowałam to jedno właściwe - koncert. Mało tego, koncert, na którym byłam wraz z Cerys. Chwyciłam za koszulkę z ziemi i powąchałam ją, sprawdzając jej stan świeżości. Może nie pachniała najlepiej, ale nie było czasu na pranie; chciałam jak najszybciej ewakuować się z tego miejsca, nim moi rodzice znowu zaczęli na mnie wieszać psy. Nie wzięłam nawet śniadania. Kłóciliśmy się już od tygodni i niezbyt specjalnie chciałam patrzeć się im w ogóle w oczy. Nawet się nie pożegnałam, chwyciłam jedynie za klucze z miski i trzasnęłam drzwiami.
    Davis nie należało do najprzyjemniejszych miejsc. Codziennie musiałam przemykać obok lokalnych bezdomnych ćpunów, wykręcając się z dawania im jakichkolwiek pieniędzy. Niektórzy byli okej i rozumieli, że nic przy sobie nie mam, ale byli też ci bardziej nachalni, którzy rozumieli tylko przemoc. Ale nie tego dnia. Doszłam bez problemu do lokalnego 24/7 na skrzyżowaniu i kupiłam swoją ulubioną sodę, jak to miałam już w zwyczaju. Mimo migreny, mimo upału, czułam się... dobrze. Po raz pierwszy od długiego czasu.
    Gdy tylko wyszłam ze sklepu, poczułam czyjąś dłoń na swoim barku, której towarzyszył nieprzyjemny komentarz. "Hej, lala!", rzekła osoba za mną. Zlał mnie zimny pot, a każdy włos na moim ciele stanął dęba. Nie byłam gotowa, ale wiedziałam, co się szykuje. Obróciłam się gwałtownie, dzierżąc szklaną butelkę oranżady w dłoni jak pałkę, uniesioną nad głową i gotową do uderzenia. Dopiero wtedy zobaczyłam twarz Cerys; wykrzywioną w szyderczym uśmiechu, z trudem powstrzymującą napływ śmiechu. Odetchnęłam z ulgą, z wkurwieniem spychając jej dłoń. W głębi duszy jednak cieszyłam się jednak na jej widok, starając się ukryć swój uśmiech. Do teraz pamiętam jej długie, kasztanowe włosy, zadziorny nos i szeroki uśmiech, który potrafił topić nawet te najbardziej zlodowaciałe dusze. Gdyby nie jej pieszczochy i przekłute po całej długości uszy, nie wyróżniałaby się na tle innych nastolatek. Była jednak kimś zupełnie innym, niż wszystkie inne dziewczyny w jej wieku. Może właśnie dlatego tak dobrze się przyjaźniłyśmy.
    Stała przede mną, nawet nie wzdrygając się na moją próbę ataku. Moja przyjaciółka, moja bratnia dusza, mój anioł stróż. Znała mnie już na wylot i dobrze wiedziała jakich reakcji mogła się spodziewać.
    - "Jak życie, mała?" - usłyszałam - "Damn, wywinęłam na Tobie niezły numer wczoraj, co? Wyglądasz jak gówno, Ruby."
    Zaśmiała się. Dźwięk, którego nie słyszałam już od długiego czasu. Choć nie brzmiał tak jak zawsze. Brzmiał... inaczej, lecz dalej wzbudzał u mnie takie same uczucie ukojenia. Jak balsam na wszystkie moje zmartwienia.
    - "Pieprz dzisiaj tą szkołę, i tak już jesteś spóźniona. C'mon, Chris robi próbę w garażu. Nie chcesz tego przegapić, wierz mi." - powiedziała.
    Chwyciła mnie za dłoń i zaczęła prowadzić w kierunku garaży, które zdążyłam już dobrze poznać. W oddali spostrzegłam samochód mojej matki jadącej do pracy; jadącej w naszym kierunku. Szybko schowałam się za Cerys, nadal spoglądając za szkarłatnym autem. Nagle przestałam czuć jej ciepły dotyk. Spojrzałam przed siebie, widząc jedynie ciemność. Budynki, ludzie, samochody... wszystko zniknęło. Instynktownie spojrzałam za siebie, ale przywitała mnie jedynie ta sama pustka. Gdzie jestem...? Gdzie jest Cerys...? Co się dzieje...?
    C o  d a l e j . . . ?
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

    Otwierając oczy, znowu przywitała mnie ciemność; moja stara znajoma. Wyciągnęłam rękę i po omacku próbowałam chwycić za włącznik od lampy, choć sztorm panujący w mojej głowie skutecznie mi to utrudniał. W końcu jednak udało mi się odpalić światło, rozświetlając zmrok. Rozejrzałam się po pustym pomieszczeniu, sprawdzając czy nadal aby na pewno jestem w tym samym miejscu. Większość wydawała się znajoma - telewizor, futerał na gitarę, amplifikator, moja torba z ciuchami, moja gitara elektryczna... Ale były też elementy, których nie pamiętałam aż tak dobrze, jak pusta butelka tequili pod kanapą, czy pusta samarka i lufka leżąca na stole. Choć te wyjaśniałyby dlaczego wszystko tak okrutnie wiruje.
    Dobrze znałam ten sen, a mimo to nadal dawałam się mu nabrać. Koszmar, który nawiedzał mnie od lat, torturujący mnie jej twarzą i życiem, które już nie istnieje. Kiedy już zaczynam myśleć, że pogodziłam się z przeszłością, każda pobudka boleśnie przypomina mi, że tak nie jest. Całkiem to śmieszne - mówią, że czas leczy rany, lecz te nawet nie zaczęły się jeszcze goić. Co dzień przemierzam ląd z otwartą raną, na którą nalepiony jest jedynie plaster. W końcu nie mogłam się poddać. To jeszcze nie był mój czas.
     
    Co dalej... To pytanie siedziało mi w głowie od tygodni, spędzając sen z powiek. Pierwszym krokiem było wynajęcie pokoju i przeprowadzenie się spowrotem do Santos. W końcu ile można jeździć po całej Ameryce? Potrzebowałam odpocząć. Choć może mieszkanie przy Del Perro nie było najlepszym pomysłem... ale przynajmniej tanim i szybkim. Wynajęłam pokój z jakimś gościem - Jimmy'm. Cichy typ, raczej ma się ku sobie, a większość nocy i tak go nie ma, więc całe mieszkanie mam głównie dla siebie.
    Nastał jednak czas na coś więcej. Moje libacje i 'beztroskie' życie nabijały koszta, a wraz z nimi moje konto kurczyło się coraz bardziej. Jeszcze miesiąc, a zaczęłabym wracać do punktu, z którego startowałam kilka lat temu. Walenie w chuja z brzuchem do góry odpadało z moich planów na życie.
    Chwyciłam za swój stary tablet graficzny, odpaliłam nowy plik o rozmiarze A4 i zaczęłam mazać na nim plakat. Nic ekstrawaganckiego, ot po prostu coś bijącego w sedno. Pośpiesznie narzuciłam na siebie ciuchy, które od tygodnia leżały na krześle obok. Chwyciłam za klucze do minivana, portfel i plecak, zbiegając na dół. Nie miałam pewności, że mój plan zadziała, ale musiałam spróbować. Ten plan męczył mnie od lat, i czas najwyższy było go zrealizować. Dojechałam w końcu do drukarni na drugim końcu miasta, po drodze zgarniając jakąś małą pizzę na wynos. Weszłam do środka, dałam im plik do druku i... pozostało mi czekać.
     

     
    Świeżo wydrukowane plakaty wsadziłam do plecaka i ruszyłam spowrotem w kierunku domu. Byłam już ledwo przytomna - insomnia, alkohol, narkotyki; wszystko powoli zaczęło się kumulować i wyniszczać mnie od środka. Jeszcze do niedawna potrafiłam w taki sposób balować do białego świtu, a teraz? Wiek zaczął mnie doganiać. Humor nie zachęcał mnie nawet do odpalenia radia, więc mojej podróży towarzyszył jedynie szum opon trących po asfalcie i stukot kierunkowskazu. W końcu jednak dotarłam na miejsce - Vespucci Beach Parking. Chwyciłam za swój plecak, zamknęłam auto i dalej ruszyłam już na piechotę. Z plakatami i taśmą w dłoni przemierzyłam cały deptak, obklejając okoliczne słupy i stoiska swoim bohomazem. Wędrówkę kontynuowałam wzdłuż plaży Vespucci, aż w końcu dotarłam piechotą do domu, na Del Perro. Konałam. Bezsenność czy nie, czułam, że jeszcze kilka minut i po prostu stracę przytomność. Porzuciłam więc projekt i udałam się do swojej klatki, wymijając po drodze jednego z lokalnych skinheadów proponującego mi prochy w zamian za seks. Wtedy jakoś mi to już nie przeszkadzało. Nie dość, że było to normalne w tym rejonie, to byłam zbyt zmęczona na jakąkolwiek konfrontację. Wróciłam do mieszkania, zrzuciłam z siebie jedynie buty i plecak, a w reszcie ciuchów jebnęłam się jak długa na wersalkę usłaną brudnymi ciuchami.
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
     
    Plakaty okazały się całkiem niezłym trafem. Odzew był zdecydowanie większy, niż się tego spodziewałam. Nie robiłam sobie wielkich nadziei. Byłam raczej przygotowana na kolejną gorzką porażkę. Jednak tym razem na drugim końcu tunelu niemrawo tlił się mały płomyk, dzielnie stawiając czoła podmuchom.
    Pierwsza odezwała się Sloane Cuttler. Nie była do końca tym, czego oczekiwałam... ewidentnie laska, która dbała o siebie w ten czy inny sposób, schludnie i skromnie ubrana i nazbyt przyjemna w rozmowie. Nie wiem, czy to ja już tak przesiąkłam złym towarzystwem, czy to ona pchała się w nie to towarzystwo, które powinna. Mimo uprzedzeń, postanowiłam dać jej szansę. Nie byłam do końca w pozycji do wybrzydzania, więc chwyciłabym się nawet brzytwy jeśli bym musiała. Umówiłyśmy się na spotkanie w Total Explode - lokalnej spelunie, do której miałam zaledwie kilka kroków ze swojego bloku. Fatalny pomysł, jak się okazało, bo akurat tego wieczoru banda skinheadów postanowiła zorganizować koncert, a naszą gadkę co chwilę przerywały albo ćpuny, albo głośne krzyki napieprzonych w trzy dupy klientów przy barze. Ale wydawała się okej - miała doświadczenie i na perkusji, i na gitarze. Miała nawet wystarczająco dużo jaj, żeby wparować podczas koncertu na scenę i zastąpić niedomagającego perkusistę.
    Drugi odezwał się Dustin, basista. Koleś jednak chyba dostał zimnych nóg, bo gdy tylko ustaliliśmy jakieś miejsce spotkania, kompletnie przestał odpisywać. Trzeci z kolei odezwał się Caleb Javornick, którego demo odkładałam przez kilka dni nim w końcu je sprawdziłam. Było przezajebiste i nawet dość zabawne, jak śmigał na swojej desce i co chwilę rył twarzą o asfalt, ale... nie odpisałam. Nie chciałam mu robić nadziei, szczególnie z miejscem na perkusji obiecanym Sloane. Los jednak działa w zabawny sposób i dziwnym trafem spotkaliśmy się przez wspólnych... "znajomych". Ale do tego wrócę zaraz.
     

    Trzecią, niespodziewaną osobą okazał się niejaki Clayton, chociaż kazał nazywać się Nomad. Fuck, jakbym już wtedy wiedziała ile kłopotów ten gość ze sobą przyniesie, może nigdy nie brałabym go pod skrzydła. Ale to teraz nieistotne. Nie znałam go, a znalazł mnie w iście tajemniczy sposób. Zaczepił mnie w Vanilla Unicorn - najpopularniejszym klubem striptizerskim w całym stanie. Jak wylądowałam u striptizerek? Nie mam bladego, kurwa, pojęcia. Bynajmniej nie było to dla tancerek. Jedyne, co motywowało by mnie do wyjścia w takie miejsce to albo alkohol, albo biznes. A że byłam tam ze Sloane, pewnie załatwiałam obie rzeczy na raz. Z resztą, miałam ostrą potrzebę najebania się gdzieś indziej niż we własnych czterech ścianach, gadając sama do siebie pogrążona w pijackim delirium.
    Nomad był wypisz wymaluj anarchistą - nie tyle rebeliantem, co rewolucjonistą, a jak na mój gust był całkiem charyzmatyczny. Koleś miał jakąś przeszłość muzyczną, chociaż poza jego jednym kawałkiem nie byłam w stanie doszukać się o nim niczego więcej. Był pieprzoną zagadką. Może to właśnie dlatego aż tak mnie zaciekawił...? Wymieniliśmy się kontaktami i wypiliśmy kilka drinków, łapiąc przy tym wspólny język. Dołączył się do nas też jeden typ, od którego wyciągnęłam kilka gramów koksu - ten sam, u którego wylądowaliśmy na afterze w jakiejś melinie na El Burro, gdzie przespałam i przerzygałam całą noc. Okazało się, że kumplował się z nikim innym, jak z Caleb'em. Yeah, mówiłam, los potrafi nieźle napierdolić w życiu. Rzadko kiedy ktoś ma okazję popisać się dwa razy, lecz jemu akurat się to udało.
     

    Resztę nocy spędziliśmy na imprezowaniu najlepiej, jak umieliśmy - z instrumentami w łapach, oddani ekstazie, zgrzani i przepoceni. To była kompletna improwizacja; kilka znanych riffów i breakdown'ów starczyło, by się wyszaleć. Każdy z nas był i tak za bardzo wstawiony, by cokolwiek z tego pamiętać. Momenty takie jak te przypominają mi dlaczego w ogóle podniosłam gitarę w pierwszej kolejności. Dlaczego w ogóle nadal tak usilnie pchałam się w te grząskie bagno, które ciągnęło mnie w dół. Traciłam kontrolę, goniąc za marzeniem, które zawsze zdawało się uciekać gdy było już na wyciągnięcie ręki. Narkotyki uśmierzały jedynie ból, ale nigdy nie leczyły skutków. Nadal nie wiem, czy robiłam to wszystko dla siebie, czy dla niej. Czy chciałam zostawić po sobie jakiś ślad, nim odejdę? Czy może miałam światu coś do udowodnienia? Wiedziałam jedynie tyle, że to była już moja ostatnia ucieczka. Jedyny sposób, by ocalić to co jeszcze ze mnie zostało, zanim i mnie pochłonie ciemność.
     
    Miałam jednak bardziej niecierpiące zwłoki problemy, którymi musiałam się zająć. Dwóch perkusistów, a basisty brak. I kogo miałam, kurwa, wybrać? Oboje mieli pieprzony talent, którego nie chciałam marnować. Zaś bez kogoś ciągnącego za cztery struny mogłam równie dobrze pocałować marzenia o kapeli w dupę. Chociaż nawet wtedy znałam rozwiązanie problemów, mimo że ten pomysł cholernie mi się nie podobał.
  3. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez michal543 w [GRA/Sava] michal543   
    Link do Twojego konta globalnego: https://forum.v-rp.pl/profile/912-michal543/
    Nazwa postaci na którą nałożono karę: Hakan Karahan
    Rodzaj kary: (AJ/blokada/ban, itp.) blokada 
    Powód nałożenia kary: Właściciel pubu, a po nocach mordowanie i przesłuchiwanie ludzi. Gangsterka po cywilu + ogólny poziom gry w ostatnim czasie
    Członek ekipy nakładający karę: @Sava
    Wyjaśnienie sytuacji:Cześć. Jakkolwiek źle nie wygląda powód kary, tak uważam, że jest on przesadzony, a sama postać na blokadę nie zasługuje. Zacznijmy od gangsterki po cywilu - kilka nocy temu doszło do sytuacji, w której Ciro Giroud został zaatakowany przez osoby spod organizacji Rosjan - byli oni cywilami, a jedna z tych osób nie miała nawet godzin do wbicia sobie ck, do czego wrócę za chwilę. Jeden z napastników dostał bw, zaciągnięto go na zaplecze lokalu. Razem ze mną były dwie osoby z panelami organizacji - zajęły się one ogólnym przesłuchaniem napastnika. Dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że nie mam panelu, dlatego w trakcie przesłuchania napastnika ani razu nie zagrałem żadnej ofensywnej akcji w jego kierunku. Nie uderzyłem go, żeby wyciągnąć z niego informacje, nie celowałem nawet do niego z broni palnej. Przez brak panelu nawet nie chciałem odgrywać na nim akcji przeszukania - zrobiła to osoba z panelem. Napastnik w pewnym momencie odegrał, że wstaje z kanapy i kieruje się w stronę drzwi wyjściowych mimo tego, że osoby z panelem celowały do niego z broni. Dostał od nich bw, odegrał, że umiera na skutek odniesionych ran postrzalowych. Do incydentu trzeba było wzywać supportera, bo gracz nie posiadał nawet wystarczająco dużo godzin, żeby wbić sobie ck samemu - co w jego sprawie można nazwać gangsterką po cywilu za ofensywną akcję bez panelu. Koniec końców dostał ck na życzenie przez supporta, a moja postać z racji przeszłości w crime, w której grałem człowieka na zlecenie stwierdziła, że zajmie się zwłokami. Napisałem z tego przestępstwo, nie unikałem żadnych ewentualnych konsekwencji związanych z zatajaniem śladów IC. Na codzień zajmuje się biznesem, który jest fajnym, nieszablonowym spotem do gry dla wielu osób, za co ludzie po prostu lubią tu wracać. Podsumowując - uważam, że zostałem niesłusznie zablokowany. Nie wykonałem żadnej ofensywnej akcji na napastniku który nie miał nawet panelu, nie uderzałem go, nie celowałem do niego z broni, nawet nie chciałem go przeszukiwać przez to że tego panelu nie miałem. Sprzątnięcie zwlok dla postaci z akurat taką przeszłością nie powinna być podpinana pod gangsterkę po cywilu - chętnie zagram konsekwencje tego w gierce. Mam nadzieję, że wszystko dobrze sprostowałem, w razie czego odniosę się do czego trzeba. 
    EDIT: Dodam jeszcze, bo nie odniosłem się do "mordowania ludzi". To ludzie z triady pociągnęli za spust, nie moja postać. Nie odpowiadam bezpośrednio za żadne zabójstwo, pośrednio z resztą też nie, bo tylko sprzątnąłem ciało. 
    Ewentualne screeny/świadkowie: - - 
  4. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez jjordan w Ruby Cooper   
    PART 2
    Zdążyłyśmy nagrać ledwo jedną piosenkę, nim 101 Records się zamknęło. Blake Rawlings, właściciel studia, zarobił kulkę. W tamtej chwili czułam się jakby ciążyło nade mną jakieś pieprzone fatum, które śledziło mnie przez całe życie. Każdy zespół, w którym byłam, rozpadał się w góra kilka miesięcy, współprace kończyły się szybciej niż zaczynały, a teraz nawet nie mogłam dokończyć tego pierdolonego projektu z Judy. Nie wspominając o moim fatalnym życiu prywatnym i zawodami miłosnymi. Więc, yeah, miałam chwilę zwątpienia czy w ogóle dociągniemy to do końca. Powoli znowu zaczęłam się staczać i zataczać, zarówno po wynajętym pokoju, jak i we własnych myślach, gapiąc się w coraz to bardziej przejrzyste dno butelki. Wolałam to niż płakać komuś na ramieniu. W najlepszym wypadku mogliby mnie co najwyżej poklepać po plecach, uśmiechając się z politowaniem i zapewniając, że 'będzie okej', albo że 'rozumieją przez co przechodzę'. Pieprzony tupet. Moją jedyną opcją była Raven, ale nie chciałam, by znowu oglądała mnie w tym stanie. Przeszła przez wystarczająco dużo. Jakbym zwaliła się jej na głowę jeszcze ze swoimi problemami, byłabym niewiele lepsza niż jej sukowata, biologiczna matka. Uświadomiłam sobie po raz kolejny, że jestem sama. Gdyby Cerys tutaj była, rzeczy toczyłyby się zupełnie inaczej. Teraz jednak pozostają mi tylko wspomnienia...

     
    Potrzebowałam dwóch tygodni i cholernego cudu, by wyjść z tego mentalnego kurwidołka. Mój... 'cud' przyszedł w postaci Eelisa Forsberg - wokalisty tych okultystycznych skandynawskich świrów z Soul Evisceration, a teraz na dodatek głowy Astaroth Records. MOX dostała od niego ofertę zaledwie kilka dni po likwidacji 101 i to taką, której raczej nie mogła odmówić. Przynajmniej jeśli nie chciała zawiesić tego projektu na kilka następnych lat, skazując go na zbieranie kurzu w archiwum. Dostała pełną autonomię nad swoją twórczością, wolność słowa i kącik, w którym znowu mogła czynić swoją magię. Ja z kolei, w chwilach wolnych od picia i szukania miejsca na kolejny nocleg, napisałam kilka kolejnych tekstów pod sample. Całkiem to zabawne jak kreatywny człowiek się robi, gdy zaczyna tonąć. Plus, było kilka rzeczy które musiałam z siebie wyrzucić...
    '...ostatnim tchem, podniosę się
    ostatnim tchem, zabiję Cię...'

     
    Przy pierwszej wizycie w studiu okazało się, że moja reputacja jednak nadal mnie wyprzedzała... albo może jej brak? Eelis kojarzył moją facjatę z fiasku Velvet Bangtail, kiedy nieuchronnie władowałam się pod ostrzał w sam środek dramy między nimi a ich ex-gitarzystką. Co prawda robiłam to tylko dla pieniędzy, mimo że dzieciaki miały potencjał. Większym szokiem jednak był zaproponowany mi kontrakt - co prawda nie dosłownie, ale Eelis jasno na to wskazywał. Nie mogłam jednak odeprzeć uczucia, że coś tutaj śmierdzi. Był narwany, głodny talentu pod swoim skrzydłem. Wątpię, by po jednym moim przedstawieniu z Velvet był gotowy na taki ruch. Nie wydawał się na głupiego, więc raczej zaczął grzebać w mojej historii, w szczególności po tym w jakim świetle Brent przedstawił mnie w wywiadzie. Mimo to, jest jedna rzecz, której nauczyłam się w życiu - jeśli ktoś rozkłada przed Tobą czerwony dywan na powitanie, nie ma szczerych intencji. Nawet jeśli miało by tak nie być, to wolałam być w błędzie niż mieć rację rok później. Na razie musiałam skupić się na tym projekcie, skończyć co zaczęłam. Dopiero wtedy mogłabym zacząć rozważać jakiekolwiek opcje. W międzyczasie miałam tylko nadzieję, że Judy się na tym nie przejedzie. Jeśli kogoś byłoby mi szkoda w tym pojebanym mieście, to właśnie jej.
    Jakieś kilka tygodni później wpadłam do studia, by skończyć z Judy dwie pozostałe piosenki. Właśnie wtedy poznałam Seth'a Dagaard, przysypiającego na studyjnej kanapie z telefonem w ręku. Całkiem uroczy typ, chociaż był chyba równie zaskoczony co ja, że nie będę jedynym feat'em na tym krążku. Defacto Judy nic mi o tym nie wspominała, ale... jakoś mi to nie przeszkadzało. Im nas więcej, tym raźniej. A przy okazji miałyśmy trzecią głowę do pomocy.

    Wtedy już od tygodni głowiłam się jak dokończyć tekst do kawałka, który finalnie skończył z nazwą 'Broken Mirror'. Gdyby nie pomysły Setha i Judy, to siedziałabym nad tym jeszcze i dobre kilka kolejnych. I mimo, że efekt końcowy był naprawdę zajebisty, to sama już nie wiem... ta piosenka miała być moją terapią, wyrzuceniem z siebie tego co mnie trapi, w czym tkwię, a nie potrafiłam jej skończyć. Jakbym nie mogła zamknąć pewnego epizodu w swoim życiu bez czyjejś pomocy. Zawsze starałam się być samodzielna, sama stawiać czoła konsekwencjom i życiu, tak bym nie była nigdy nikomu dłużna. Tak było odkąd zostałam wykopana z gniazda, i tak miało pozostać - twardodupna JA kontra świat. Ale jak wspomnę wstecz, gdyby nie ludzie, nawet Ci których nie wspominam najcieplej, nigdy nie dałabym sobie rady. Może cała ta samodzielność tkwiła tylko w mojej głowie? Cały mój charakter, osobowość... może to po prostu figment mojej własnej wyobraźni, różniącej się od rzeczywistości? Może po prostu byłam tak zakochana w samej idei ciężkiego życia, że sama próbowałam je sobie utrudniać na każdym kroku?

    Albo, może, po prostu za głęboko się w to wczytuję. To tylko durna piosenka.
    -----------------------------------------------------------------------------------
    Data premiery Relics of the Past zbliżała się gigantycznymi krokami. Judy pracowała w pocie czoła, by postawić wszystkie kropki nad 'i' i dociągnąć każdy najmniejszy detal do perfekcji. Prace nad klipem do kawałka z Ronnie'm ugrzęzły na niepewnych wodach, a szkoda. Chciałam znowu zobaczyć swoją mordę w profesjonalnej kamerze, ale jednak nie było mi to chyba dane. Ale to nie to było ważne. Ważniejszy okazał się cel całego tego albumu.
    Kilka dni przed premierą Judy wyleciała do mnie z pomysłem, by cały zarobek oddać na chore dzieciaki w jej rodzinnym mieście.
    Wpierw byłam nieco wkurwiona. I nie jest to reakcja, z której jestem dumna, ale jednak... poświęciłam na ten projekt dużo czasu żyjąc w przekonaniu, że coś na tym zarobię, choćby tyle by przetrwać kolejny miesiąc. Ale w pewnym momencie coś mnie uderzyło. Czy potrzebowałam tej kasy? Nie. Idąc na swoją emeryturę Raven zostawiła mi spory 'spadek'. Pamiętam, że w tamtym momencie miałam ochotę ją zwyzywać od suk i wepchnąć jej ten czek do gardła, bo suma była zdecydowanie zbyt duża jak na mój wkład w jej karierę. Ale znałam ją dostatecznie dobrze - nawet po tym wsunęła by mi go pod drzwiami, albo wysłała go listownie. Albo użyłaby jebanych prawników z wytwórni, żeby siłą wpłacić je na konto z moim imieniem. Do dzisiaj nie lubię ich tykać, mimo że zapewniają mi pewien komfort psychiczny.
    Więc, koniec końców, przystałam na propozycję Judy. Nie byłam świadom, że chciała się zrzec SWOJEGO zarobku, zaś mi chciała zapłacić w pełni, ale podjęłam decyzję której nie zamierzałam zmieniać w żadnym stopniu. Inni potrzebowali tych pieniędzy bardziej, podczas gdy ja miałam wygodną poduszkę na wypadek jakbym spadła z cienkiej linii, na której balansowałam ostatkiem sił na własne życzenie.
    W głowie echem odbijało mi się jeszcze tylko jedno pytanie.
    Co dalej?
  5. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez jjordan w Ruby Cooper   
    PODSUMOWANIE #1
     
    Po dwóch miesiącach ciężkich prac, MOXXXY wraz z Ruby i Seth'em Dagaard ukończyli projekt zatytułowany Relics of the Past.
    Brzmienie EP'ki mocno odeszło od imprezowych brzmień, do której przywykli słuchacze MOXXXY, skupiając się tym razem na poważniejszych motywach dotyczących problemów trapiących współczesne społeczeństwo, jak i na wewnętrznych przeżyciach artystów. Zajmując cztery piosenki z sześciu, Ruby starała się odnaleźć w kompletnie nowym dla niej gatunku muzycznym, jednocześnie próbując tchnąć w nie punkowego ducha, jak i cząstkę siebie. Każdy jej tekst dotykał innego motywu, poczynając od krytyki wirtualnych rzeczywistości, poprzez krytykę elit, kończąc na bardziej osobistych motywach - prymitywnym instynkcie przetrwania, jak i bitwie o własny umysł pożerany przez jej otoczenie i przeżycia.
    Twórczość Ruby jednak odbiła się pustym echem, nie trafiając do odbiorców z zamierzonym efektem. Mimo to, sam projekt MOXXXY przyjął się pozytywnie wśród jej fanów. Wizerunek Ruby ocieplił się też za sprawą decyzji MOXXXY o oddaniu zysków z EP Relics of the Past na rzecz szpitala dziecięcego w Phoenix, co spotkało się z aprobatą nawet wśród magazynów plotkarskich ((page na LI usunięty, więc bez linku)).
     
    Poza krótką promocją singla '[DIS]CONNECTED' na swoim profilu Life Invader, jej media społecznościowe nadal są wyjątkowo ciche, a ostatnie posty jakich można się doszukać sięgają przeszło dwóch lat, do czasów swojej "świetności" na muzycznej scenie Santos. Niewiele wiadomo na temat jej obecnych planów. Krążą jedynie plotki o jej rzekomej wprowadzce spowrotem do miasta i obietnicach związanych z projektami muzycznymi wychodzącymi spod jej własnego imienia, choć ciężko doszukać się w nich jakiegokolwiek wiarygodnego źródła.
  6. BaamBaam polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w [16/01] The Blue Whale - Hero(ine)   
    **Raven natrafiła na piosenkę swojej kuzynki oraz jej ekipy. Nie przypadła jej wcale do gustu, ale chciała wyjść na miłą. Pozostawiła pozytywną reakcję.**
     
  7. xydhc polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w [16/01] The Blue Whale - Hero(ine)   
    **Raven natrafiła na piosenkę swojej kuzynki oraz jej ekipy. Nie przypadła jej wcale do gustu, ale chciała wyjść na miłą. Pozostawiła pozytywną reakcję.**
     
  8. Wedel polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w DIVEBOMB   
    **Divebomb tak szybko jak się dostało pod wytwórnię Astaroth to tak szybko z niej wyleciało przez feralną noc w którą kapela grała koncert na ulicy Amarillo, głównie dla zaprzyjaźnionych ćpunów. Trzech członków kapeli wylądowało przez to w szpitalu, frontman zespołu ''Noah Sherman'' przez owe zdarzenie zacznie się zamykać w sobie, popadać w ruinę. Zespół postanowił odezwać się do założycielki zespołu, aby porozmawiać. Nastroje wśród członków są raczej depresyjne, ale starają się wszystko naprawić... zaleczyć wewnętrzne konflikty.**



    **Tego samego dnia, środek nocy. Trzech członków zespołu pojechało na rozmowę, Raven oraz Keenan nie mogli ich pozostawić na pastwę losu. Obserwowali wszystko z daleka po wejściu na jeden z dachów. **



     
  9. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez lurkin w [RABUNEK 02.01.2024] Rabunek na Mirror Park   
    Około godziny 22:00 bardziej uważni mieszkańcy mogli zauważyć czworo motocyklistów, którzy kręcili się po ulicach Mirror Park. Przyszli napastnicy ewidentnie upatrzyli sobie ofiary, a były nimi: Avice Cousteau, Nevaeh Villacres oraz Raven Morgan. Ich uwagę przyciągnął supercar jednej z kobiet (A. Cousteau), który z zapalonym silnikiem stał na podjeździe do jednego z domów. Po około 15 minutach aktywnego obserwowania kobiet, troje motocyklistów wpadło na podjazd i natychmiast wyciągnęło bronie, którymi zastraszyli kobiety do pójścia na tył posiadłości. Jeden z napastników również wyciągnął A. Cousteau z jej samochodu, obchodząc się z nią w miarę ostrożnie. Przed wyciągnięciem kobieta zdążyła zatrąbić przez kilka sekund, co mogło przyciągnąć uwagę pobliskich sąsiadów. Po zaprowadzeniu kobiet do ogródka, każda z nich została przeszukana i okradziona z cennych przedmiotów oraz pieniędzy. Łącznie zostało zrabowane około czterdziestu tysięcy, trzy telefony oraz drogi zegarek Richard Millie. 
    Napastnicy byli zamaskowani, dwoje z nich posiadało rękawiczki. Odciski palców mogły zostać pozostawione przez jednego z napastników na drzwiach do pojazdu. Kamery na pewno uchwyciły trzy motocrossy Sanchez, które przyjechały na Mirror Park od strony autostrady. Cały rabunek miał miejsce na zakręcie przy zachodnim Mirror Drive. Żaden z motorów nie posiadał tablic rejestracyjnych. Po rabunku motory mogły zostać widziane jak zjeżdżają pod autostradę w kierunku kanałów. Ofiary to: Avice Cousteau, Nevaeh Villacres oraz Raven Morgan. Kobiety były traktowane bez przesadnej agresji fizycznej, napastnicy nie uderzyli, ani nie ciągneli żadnej z nich. Zrabowane przedmioty: $41.000, telefony (narracyjnie), zegarek Richard Millie.  
     
  10. thaZu polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w DIVEBOMB   
    **Divebomb tak szybko jak się dostało pod wytwórnię Astaroth to tak szybko z niej wyleciało przez feralną noc w którą kapela grała koncert na ulicy Amarillo, głównie dla zaprzyjaźnionych ćpunów. Trzech członków kapeli wylądowało przez to w szpitalu, frontman zespołu ''Noah Sherman'' przez owe zdarzenie zacznie się zamykać w sobie, popadać w ruinę. Zespół postanowił odezwać się do założycielki zespołu, aby porozmawiać. Nastroje wśród członków są raczej depresyjne, ale starają się wszystko naprawić... zaleczyć wewnętrzne konflikty.**



    **Tego samego dnia, środek nocy. Trzech członków zespołu pojechało na rozmowę, Raven oraz Keenan nie mogli ich pozostawić na pastwę losu. Obserwowali wszystko z daleka po wejściu na jeden z dachów. **



     
  11. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez xydhc w The Blue Whale   
  12. wroniec polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w DIVEBOMB   
    **Divebomb tak szybko jak się dostało pod wytwórnię Astaroth to tak szybko z niej wyleciało przez feralną noc w którą kapela grała koncert na ulicy Amarillo, głównie dla zaprzyjaźnionych ćpunów. Trzech członków kapeli wylądowało przez to w szpitalu, frontman zespołu ''Noah Sherman'' przez owe zdarzenie zacznie się zamykać w sobie, popadać w ruinę. Zespół postanowił odezwać się do założycielki zespołu, aby porozmawiać. Nastroje wśród członków są raczej depresyjne, ale starają się wszystko naprawić... zaleczyć wewnętrzne konflikty.**



    **Tego samego dnia, środek nocy. Trzech członków zespołu pojechało na rozmowę, Raven oraz Keenan nie mogli ich pozostawić na pastwę losu. Obserwowali wszystko z daleka po wejściu na jeden z dachów. **



     
  13. DeadHTTP polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w DIVEBOMB   
    **Divebomb tak szybko jak się dostało pod wytwórnię Astaroth to tak szybko z niej wyleciało przez feralną noc w którą kapela grała koncert na ulicy Amarillo, głównie dla zaprzyjaźnionych ćpunów. Trzech członków kapeli wylądowało przez to w szpitalu, frontman zespołu ''Noah Sherman'' przez owe zdarzenie zacznie się zamykać w sobie, popadać w ruinę. Zespół postanowił odezwać się do założycielki zespołu, aby porozmawiać. Nastroje wśród członków są raczej depresyjne, ale starają się wszystko naprawić... zaleczyć wewnętrzne konflikty.**



    **Tego samego dnia, środek nocy. Trzech członków zespołu pojechało na rozmowę, Raven oraz Keenan nie mogli ich pozostawić na pastwę losu. Obserwowali wszystko z daleka po wejściu na jeden z dachów. **



     
  14. Toksiak polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w DIVEBOMB   
    **Divebomb tak szybko jak się dostało pod wytwórnię Astaroth to tak szybko z niej wyleciało przez feralną noc w którą kapela grała koncert na ulicy Amarillo, głównie dla zaprzyjaźnionych ćpunów. Trzech członków kapeli wylądowało przez to w szpitalu, frontman zespołu ''Noah Sherman'' przez owe zdarzenie zacznie się zamykać w sobie, popadać w ruinę. Zespół postanowił odezwać się do założycielki zespołu, aby porozmawiać. Nastroje wśród członków są raczej depresyjne, ale starają się wszystko naprawić... zaleczyć wewnętrzne konflikty.**



    **Tego samego dnia, środek nocy. Trzech członków zespołu pojechało na rozmowę, Raven oraz Keenan nie mogli ich pozostawić na pastwę losu. Obserwowali wszystko z daleka po wejściu na jeden z dachów. **



     
  15. dzikqu polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w DIVEBOMB   
    **Divebomb tak szybko jak się dostało pod wytwórnię Astaroth to tak szybko z niej wyleciało przez feralną noc w którą kapela grała koncert na ulicy Amarillo, głównie dla zaprzyjaźnionych ćpunów. Trzech członków kapeli wylądowało przez to w szpitalu, frontman zespołu ''Noah Sherman'' przez owe zdarzenie zacznie się zamykać w sobie, popadać w ruinę. Zespół postanowił odezwać się do założycielki zespołu, aby porozmawiać. Nastroje wśród członków są raczej depresyjne, ale starają się wszystko naprawić... zaleczyć wewnętrzne konflikty.**



    **Tego samego dnia, środek nocy. Trzech członków zespołu pojechało na rozmowę, Raven oraz Keenan nie mogli ich pozostawić na pastwę losu. Obserwowali wszystko z daleka po wejściu na jeden z dachów. **



     
  16. Skateer polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w DIVEBOMB   
    **Divebomb tak szybko jak się dostało pod wytwórnię Astaroth to tak szybko z niej wyleciało przez feralną noc w którą kapela grała koncert na ulicy Amarillo, głównie dla zaprzyjaźnionych ćpunów. Trzech członków kapeli wylądowało przez to w szpitalu, frontman zespołu ''Noah Sherman'' przez owe zdarzenie zacznie się zamykać w sobie, popadać w ruinę. Zespół postanowił odezwać się do założycielki zespołu, aby porozmawiać. Nastroje wśród członków są raczej depresyjne, ale starają się wszystko naprawić... zaleczyć wewnętrzne konflikty.**



    **Tego samego dnia, środek nocy. Trzech członków zespołu pojechało na rozmowę, Raven oraz Keenan nie mogli ich pozostawić na pastwę losu. Obserwowali wszystko z daleka po wejściu na jeden z dachów. **



     
  17. Meph polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w DIVEBOMB   
    **Divebomb tak szybko jak się dostało pod wytwórnię Astaroth to tak szybko z niej wyleciało przez feralną noc w którą kapela grała koncert na ulicy Amarillo, głównie dla zaprzyjaźnionych ćpunów. Trzech członków kapeli wylądowało przez to w szpitalu, frontman zespołu ''Noah Sherman'' przez owe zdarzenie zacznie się zamykać w sobie, popadać w ruinę. Zespół postanowił odezwać się do założycielki zespołu, aby porozmawiać. Nastroje wśród członków są raczej depresyjne, ale starają się wszystko naprawić... zaleczyć wewnętrzne konflikty.**



    **Tego samego dnia, środek nocy. Trzech członków zespołu pojechało na rozmowę, Raven oraz Keenan nie mogli ich pozostawić na pastwę losu. Obserwowali wszystko z daleka po wejściu na jeden z dachów. **



     
  18. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez wroniec w DIVEBOMB   
    Grupa młodocianych punków, prócz poświęcania głównej uwagi piciu tanich trunków, zdążyła się ze sobą zżyć, a także wydać dwa single opublikowane w sieci.
     

     

  19. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez shadowheart w DIVEBOMB   
    Działajcie, zgłoś się na dc.
  20. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez xydhc w The Blue Whale   
    "Świat, który sobie wykreowaliśmy potrafi być piękny. Na tym pięknie skupiamy się bardziej niż na czymkolwiek innym. Lubimy wierzyć w sprawiedliwość i moralność innych ludzi; w baśniowy triumf dobra nad złem. Uwielbiamy czuć akceptację oraz przynależeć do czegoś wielkiego. Jednak w głębinach znanego nam świata nikt nie usłyszy wołania, i tak jak wieloryby, w akcie desperacji, wypływamy na mielizny tylko po to, by umrzeć w samotności, odrzuceni przez resztę stada."
    Autor nieznany
     
     
    The Blue Whale to amerykański zespół shoegaze'owy, powstały pod koniec roku 2023 z inicjatywy wokalistki i basistki - Anne Wells, gitarzysty Coltona Mitchella i Jany Mikešovej - perkusistki. Geneza nazwy nie jest do końca jasna, chociaż prawidłowo wiązano ją z grą, powstałą w 2016 roku, która wywołała moralną panikę w Rosji i na całym świecie. W jej głównym zamierzeniu uczestnicy mieli wykonać 50 zadań, składających się na samookaleczanie, oglądanie krwawych filmów Gore i horrorów o godzinach wczesno-porannych, a także niebezpieczne spacery na dachy wieżowców, krawędzie mostów i uczęszczane tory kolejowe, by oswoić w ten sposób graczy z celem gry, jakim było samobójstwo. 
    Nie jest to jednak historia o grze, która zabija; to opowieść o tragedii pewnego samobójstwa, które wykorzystano, by zebrać grupę niestabilnych psychicznie dorosłych i naiwne dzieciaki i manipulować nimi oraz wykorzystywać ich niestabilność po to, by zabawić się kruchym, ludzkim życiem dla własnej satysfakcji. Sytuacja ta natchnęła Anne do podjęcia tematu kruchości ludzkiego istnienia w utworach, przepełnionych melancholią i nostalgią; do czasów, gdy byliśmy jeszcze dziećmi; o sprawach komfortu i bezpieczeństwa jaki dawali nam rodzice, o romantycznej miłości z młodych lat, o braterstwu, empatii i zrozumieniu, ale przede wszystkim cała oprawa zachęcać ma słuchacza do kontemplacji; do zadumy i napawania się piękne otaczającego świata. Przede wszystkim utwory te mają za zadanie przekonać słuchacza, by docenić życie jakie otrzymał od losu - gdzie się narodził i w jakim otoczeniu przebywał.
     
    W obecnym składzie formacji pozostają na ten moment:
    Anne Wells - dziewiętnastoletnia wokalistka, basistka i autorka tekstów, pochodząca z Vice City. Pojawiła się w Santos razem ze swoim ówczesnym chłopakiem na przełomie lata i jesieni. Burzliwy związek nie przetrwał jednak próby czasu i dziewczyna została skazana sama na siebie. Prywatnie skrajny nerd, z zamiłowaniem do gier komputerowych.
    Tutaj poznała pozostałą dwójkę. Były to jedyne osoby czujące klimat, jaki chce ukazać w swojej twórczości. Jest kuzynką Raven Morgan.
     
    Jana Mikešova - osiemnastoletnia perkusistka czeskiego pochodzenia. Niezbyt wiele wiadomo o jej przeszłości, jednak dziewczyna podobnie jak pozostała reszta, obracała się w klimatach muzyki niezależnej. Jedna ze stałych bywalczyń skateparku na deptaku Vespucci, gdzie szpanuje swoimi umiejętnościami jeździe na BMXie. Podobnie jak mało o niej wiadomo, tak sama mało o sobie mówi. Typ introwertyczki, nieco zamkniętej w sobie - odpowiada tylko wtedy, jak jest to konieczne, jednak jest przy tym stanowcza i konkretna.

    Daithi Potter -

    Kellen Lara - dwudziestoczteroletni, lokalny biker z Vespucci o wybuchowym charakterze, oraz bliski kumpel Daithi Potter z którym dołączył do zespołu. Wychowywał się w subkulturze skejtowskiej jako podopieczny lokalnego sierocińca, trzymając przez długi czas z lokalnymi skejtami afiliującymi z poglądami neo-nazistowskimi. Ogromny fan cięższego brzmienia. Swoją karierę muzyczną rozpoczął od tworzenia coverów utworów swoich ulubionych zespołów. Ogromną zaletą, jaką cechuje się Kellen to bez wątpienia granie ze słuchu oraz multi-instrumentalizm, bowiem chłopak potrafi grać na kilku instrumentach.
     
    Lista utworów:
    -
    Lista albumów:
    - Hero(ine) [SP]
    Wzmianki:
    -
    Wyróżnienia:
    -
    Social Media:
    - Profil LifeInvader zespołu
    Wydarzenia:
    -
    Przynależność:
    -
     
    OOC:
     
  21. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez Sava w [06/12] Punkowy koncert w opuszczonym budynku   
    **wleciała lokalizacja**

  22. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez SteVixon w [KRADZIEŻ] 06.12.2023 - Zniknięcie Benefactor Krieger z Vespucci Canals.   
    [VESPUCCI CANALS, LOS SANTOS]


    Właściciel Benefactor Krieger na pewno zapamięta dokładnie środową noc, bowiem 6.12.2023 około godziny 23:30 został pozbawiony wozu. W mieście Los Santos na dzielnicy Vespucci Canals tuż obok parkingu na tyłach MOKA CAFE stał zaparkowany prawdziwy okaz. Na miejscu pojawił się pojazd z przyciemnionymi szybami, który na dodatek nie posiadał zamontowanych tablic rejestracyjnych. Był to szary Maibatsu Sunrise - wóz zajechał w jeden z zaułków nieopodal restauracji i czekał na swój znak. Akcja z boku wyglądała tak, jakby była z góry zaplanowana, a osoba działająca przy kradzieży nie wzięła się tam z przypadku. Na znak gotowości, Sunrise podjechał zaraz obok zaparkowanego "celu" - z auta sprawnie wyszedł zamaskowany mężczyzna w rękawiczkach z przygotowanym urządzeniem. Siedział on na miejscu pasażera, a kierowca pozostał w środku. Całość akcji przy wozie trwała poniżej minuty. Pobliskie kamery zarejestrowały Krieger'a oraz Sunrise'a odjeżdżające w głąb Vespucci Canals. Zaraz za tą dzielnicą wozy rozdzieliły się, a obiekt, który wpadł w ręce złodzieja był widziany na mieście w dzielnicy Little Seul, gdzie kierował się na wschód Santos. Przejechał również blisko komisariatu na Mission Row. Nieznajomy, który podjął się kradzieży wozu odpalił w nim zagłuszasz sygnału. Złodziej na miejscu zdarzenia nie pozostawił po sobie śladów kradzieży - została tam jedynie rozpacz właściciela pozbawionego wozu. Po puszczeniu informacji do mediów o kradzieży auta zgłosił się świadek, który tego dnia przechodził mostem i widział pojazd w godzinach nocnych kierujący się na La Mesa, niestety jednak ten szybko zniknął mu z pola widzenia.
     


    Najważniejsze informacje z całej akcji:

    - Wóz którym poruszał się kierowca wraz ze złodziejem to szary Sunrise z przyciemnionymi szybami, bez tablic rejestracyjnych;
    - Obie wyżej wymieniony osoby były zamaskowane, złodziej posiadał również rękawiczki;
    - Kradziony pojazd to Benefactor Krieger, który zniknął spod parkingu na tyłach Moka Cafe;
    - Pobliskie kamery zarejestrowały, że wóz odjechał w kierunku Vespucci Canals;
    - Obiekt poruszał się przez Little Seul i przejechał obok komisariatu na Mission Row;
    - Świadek zdarzenia zeznał, że ostatnia lokalizacja w jakiej było widać kradziony wóz, to okolica La Mesa;
  23. CoolNickname polubił odpowiedź w temacie przez Xeen w DIVEBOMB   
    **Ostatni czas dla Raven, jednej z członków kapeli był na prawdę burzliwy. Jej przyjaciółka oraz jej chłopak zostali zamordowani we własnym domu, dziewczyna zaczęła zamykać się bardziej w sobie, popadać w uzależnienie od narkotyków oraz alkoholu, aby chociaż na chwilę mroczne myśli przestały ją dręczyć. Z pomocą jednak przyszły jej bliskie osoby, które zaczęły nadzorować jej zachowanie. Kolejne dni dla Raven są trudne, ale robi co w swojej mocy, aby powrócić do normalnego funkcjonowania. Ma zamiar ożywić bardziej wszystkich członków kapeli oraz zorganizować jakieś miejsce pod koncert. **






  24. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez DeadHTTP w DIVEBOMB   
    **Dnia 5.12.2023 roku, grupa DIVEBOMB oficjalnie podpisała kontrakt z wytwórnią ASTAROTH RECORDS. Grupa ostatnimi czasy leci mocno do przodu, zyskując coraz ciekawsze kontakty które pomogą im wspiąć się na wyżyny**
     

    **W ten sam dzień został ogłoszony kolejny koncert grupy DIVEBOMB, ma być on większą domówką zorganizowaną przez dobrą znajomą kapeli. **
     

  25. Xeen polubił odpowiedź w temacie przez DeadHTTP w DIVEBOMB   
    **1 grudnia, najlepszy dzień dla zespołu który zadebiutował na scenie przy evencie organizowanym przez Rusty N Dusty. Cała kapela odnajdywała się bardzo dobrze na scenie, wszystko przechodziło sprawnie. Na koniec koncertu jeden z wokalistów "Noah Sherman" obsypał się koxem do ich niewypuszczonego kawałka jakim jest "Blow", facet wprost obsypał się gwiezdnym pyłem o którym zresztą śpiewali w piosence. 



     
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin