Skocz do zawartości
Gracze online

 

 

przekadzia

Gracz
  • Postów

    42
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Aktywność reputacji

  1. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez Shadek w 010. "Nie można się wstydzić niewiedzy - wstydzić się trzeba braku chęci by tą wiedzę posiąść" Spencer Lloyd o planach inwestycyjnych dla Los Santos. Czy programy rządowe wspierające lokalnych przedsiębiorców nie spełniają swojej roli?   
    Na stronie głównej ujawnił się zapis z wywiadu z dnia 23.02.2024, przeprowadzonego na żywo na antenie Weazel News. Całość jest dostępna w formie wideo oraz transkrypcji. Możliwość komentowania jest włączona, z aktywowaną automatyczną moderacją nieodpowiednich komentarzy.
    Kayleigh Verlaineaux: Dobry wieczór Los Santos! Niezwykle miło powitać mi Was ponownie w naszym studiu, jak również niezwykle miło powitać mi naszego dzisiejszego gościa. Mówi do Was Kayleigh Verlaineaux, a ze mną Spencer Lloyd, CEO spółki Lloyd Investments! Jak Ci mija wieczór, Spencer? Wyglądasz jakbyś świeżo wyszedł z biura patrząc po Twoim obecnym stroju.
    Spencer Lloyd: Witam słuchaczy i oglądających, witam i Ciebie Kayleigh — można rzecz, że grafik bywa dość napięty stąd i ten formalny styl ubioru. Jak mija wieczór? Słońce zaszło za nieboskłon a księżyc wysuwa się zza gór. Jest dość ciepło jak na tą porę miesiąca — cóż mogę rzec — wieczór zapowiada się naprawdę świetnie, zwłaszcza, że mam możliwość być dzisiaj Twoim gościem.
    *Spencer uśmiechnął się szczerze do kamery zaraz później uśmiech przeniósł do Kayleigh*
    Kayleigh Verlaineaux: Poza byciem naszym gościem, jesteś także niezwykle interesującą osobą — przyjechałeś do nas aż z Europy, Wielkiej Brytanii, gdzie zajmowałeś się wieloma intrygującymi rzeczami — od służby jako pilot, po skończenie College na kierunku architektonika. Gdybym zobaczyła Cię na ulicy nie wiedząc nic o Twojej bogatej przeszłości, nigdy bym nie pomyślała, że niesiesz taki bagaż doświadczeń. Opowiedz nam, co sprowadza Cię do Los Santos, w którym prężnie inwestujesz czas w rozwój Twojej spółki, o której za chwilę również porozmawiamy.
    Spencer Lloyd: Zgadza się — przez kilka dobrych lat służyłem jako pilot w Royal Air Force biorąc tym samym udział wielu misjach sojuszu NATO — w tym na bliskim wschodzie. Ten czas pozwolił mi niejako *zamilkł na sekundę* wytworzyć swój kręgosłup moralny i dostrzec w życiu co tak naprawdę jest dla nas najważniejsze. Jak bardzo powinniśmy cenić to, że żyjemy z dala od konfliktów zbrojonych ciesząc się akceptowalnym dostatkiem i pokojem. Jak również wspomniałaś ukończyłem studia architektoniczne na University of Liverpool — po przejściu na emeryturę po służbie wojskowej z przyczyn osobistych postanowiłem podążyć ścieżką mojej matki i ojca, którzy również z pasją projektują dzieła architektoniczne w rodzimym Liverpoolu. Co właściwie sprowadza mnie do Los Santos? Po przejściu na emeryturę jako pilot i braku możliwości odnalezienia się po tym wszystkim w Zjednoczonym Królestwie postanowiłem nieco zmienić swoje życie i wyemigrować. Odłożony kapitał zainwestowałem w tutejsze Pole Golfowe. Za ciosem również chcąc rozwijać się w kierunku architektonicznym utworzyłem Lloyd Architecture. Wkrótce dotarł do mnie również mój brat Lucius — to dzięki jego smykałce do filmowania i montażu Lloyd Architecture zaczęło przedstawiać nie sesje fotograficzne a montowane filmy z wnętrz, które wykonujemy. Na początku lutego zrozumieliśmy z bratem, że to nie jest koniec naszych możliwości i powinniśmy przekroczyć kolejną granicę — tak zrodził się pomysł Lloyd Investments — spółki, która będzie wspierać inne przedsiębiorstwa w zakresie planowania strategicznego, marketingu i zarządzania przedsiębiorstwem mniejszych graczy na rynku. Chcemy służyć radą i pomocą by osiągnąć stabilność finansową tych firm i zapewnić im pełen wachlarz możliwości jakie możemy im zaoferować *uśmiechnął się i złapał za szklankę upijając łyk wody*
    Kayleigh Verlaineaux: Zarejestrowałeś niedawno wspomnianą spółkę, Lloyd Investments — ona sama jak mówisz ma w Twoich oczach świetlaną przyszłość, ale czy w przeszłości jest równie dobrze? Od czego właściwie zaczynasz? Znalazłeś już przedsiębiorców chętnych do wzięcia Twojej pomocnej dłoni w tych trudnych czasach?
    Spencer Lloyd: Zgadza się — stąd to odzienie. *zaśmiał się* Przybyłem do Ciebie świeżo ze spotkania z być może potencjalnym kontrahentem. Również sami wychodzimy z inicjatywą i wyciągamy rękę do potencjalnych przedsiębiorstw. Z racji prowadzonych negocjacji nie mogę zdradzić kto nim jest i na jakich etapach te rozmowy są prowadzone. Zalecamy śledzenie naszych mediów społecznościowych, gdy wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik. Od czego właściwie zaczynam? Jako przedsiębiorca cenię sobie stabilną infrastrukturę — dlatego, tutaj mogę zdradzić — jesteśmy o krok od ukończenia kompleksu biurowego jakim jest Lloyd Office Complex mieszczący się w Śródmieściu na 3 Alta Street. Ten wspaniały wieżowiec to nie tylko siedziba Lloyd Investments — chcemy z niego stworzyć centrum przedsiębiorczości Los Santos. Dlatego na rzecz tego tworzymy biura przystosowane do wszelkich potrzeb naszych potencjalnych dzierżawców. Kompleks również będzie posiadać przestrzeń handlową by słowo "przedsiębiorczość" nie było afiszem do siedzib biur, ale faktycznej wymiany handlowej pomiędzy producentami, handlowcami a konsumentami. Inwestujemy też w samorozwój - stawiamy mocny nacisk na marketing i social media oraz uruchomiliśmy naszą stronę internetową by zwiększyć grupę odbiorców naszych ofert. Interesujemy również się działalnością charytatywną oraz wydarzeniami masowymi — jestem pewien, że nasi widzowie, słuchacze i Ty Kayleigh ujrzysz logotyp lwa z koroną w wielu miejscach *zaśmiał się*
    Kayleigh Verlaineaux: Liczę na to, że kompleks przyśpieszy proces pomocy mniejszym graczom na rynku.. porozmawiajmy o tym. Z informacji, które posiadam, Wasz plan inwestycyjny został nazwany "Funduszem Lloyda", dlatego muszę spytać, ile planujecie przeznaczyć na lokalnych przedsiębiorców, którzy chcą rozpocząć swoją działalność? Również, z jakimi projektami można zgłaszać się do Waszej spółki, aby uzyskać pomoc? Jesteście nastawieni na konkretny typ działalności?
    Spencer Lloyd: Na ten moment sprawa naszego funduszu pozostaje na drodze gorących dyskusji. Wspólnie z naszymi akcjonariuszami i radą nadzorczą musimy ustalić kwotę wydajną dla Lloyd Investments oraz możliwie sporą by udzielić wsparcia jak największej liczbie przedsiębiorstw, które się do nas zgłoszą. Fundusz Lloyda to twór, który ma pobudzić sektor usług w stan galopującego konia - przed przyznaniem środków finansowych musimy się spotkać z potencjalnym przedsiębiorcą, poznać jego potrzeby i możliwości oraz zweryfikować, czy posiada on jakiś własny plan inwestycyjny. Jeśli nie — Lloyd Investments pomoże taki stworzyć opierając się na potrzebach i wymaganiach klienta godząc to z warunkami na rynku. Nie nastawiamy się na konkretny typ działalności — to może być zarówno mała ciastkarnia jak i wielka fabryka samochodów Vapid — chcemy kształtować i budować gospodarkę dając wiedzę i możliwości tym sektorom, gdzie problematyka z aspektem wiedzy czy możliwości występuje. Gdy przezwyciężysz te problemy ujawnia się ogromna energia jak za sprawą erupcji wulkanu — wtedy, jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia i finanse. Chcemy doprowadzić borykające się z problemami przedsiębiorstwa do tego "boom'u" gospodarczego i dać im wiatru w żagle. *uśmiechnął się i upił łyk wody zwilżając gardło*
    Kayleigh Verlaineaux: Słysząc takie plany, pozostaje jedynie czekać na faktyczne ruchy, które zweryfikują założenia — nie uważasz natomiast, że jako pojedyncza spółka porywacie się na zbyt dużo? Jestem pewna, że lokalne władze z Waszą pomocą byłyby w stanie utworzyć szeroko dostępny program dla młodych przedsiębiorców. Rozważaliście taką opcję?
    Spencer Lloyd: Nie uważam, że porywam się na zbyt dużo Kayleigh — lokalne władze mogą dać pieniądze, ale oczekują od Ciebie wiedzy i umiejętności przedstawienia jasnego biznesplanu by taką dotację Ci przyznać. Co w sytuacji, gdy masz pomysł w głowie, ale nie możesz go przelać na papier w urzędowym słownictwie? No właśnie — szukasz kogoś do pomocy bądź rezygnujesz. Nie chce by ludzie rezygnowali ze swoich marzeń i planów. Jeśli mam możliwości im pomóc — chcę to robić. Na ten moment jesteśmy małą spółką, która weszła na rynek — sądzimy, że nasze możliwości spełniają standardy i nie jest to coś co nas przerasta. Co do porozumień z miastem — oczywiście, że jako spółka rozważamy wszelkie możliwości związane z pomocą młodym przedsiębiorcom jednak na ten moment nie mogę tutaj mówić o konkretach — rozważamy wszelkie możliwości i staramy się nakreślić stabilny, trwały plan działania na najbliższe miesiące. Uważam, że mamy spory potencjał. *uśmiechnął się*
    Kayleigh Verlaineaux: Więc Twoim zdaniem jesteście znacznie lepszą alternatywą dla programów rządowych, które obecnie są prowadzone przez władze?
    Spencer Lloyd: Oferujemy pomoc w kreowaniu planu strategicznego, pomagamy w zarządzaniu, jesteśmy obiektywnym obserwatorem badając sytuację przedsiębiorstwa na rynku, wskazujemy potencjalne ruchy marketingowe i wkrótce również będziemy mogli wspomagać finansowaniem - więc tak, uważam, że to znacznie więcej niż przyznanie rządowej dotacji i pozostawienie przedsiębiorcy samemu sobie.
    Kayleigh Verlaineaux: Twój pomysł i działania są bardzo szlachetne, ale powiedz, z czego wynikają? Utożsamiasz się jakoś z osobami, którym pomagasz? Byłeś kiedyś w ich sytuacji, gdzie nie wiedziałeś co zrobić i sam szukałeś specjalistycznej pomocy?
    Spencer Lloyd: Wiem, jak to jest nie mieć nic i zaczynać od zera. Mimo usytuowania jakie miałem w Zjednoczonym Królestwie, z własnej woli poszedłem do wojska. Później nabyłem odpowiednią wiedzę i utworzyłem biuro architektoniczne w Wielkiej Brytanii zarabiając pierwsze duże pieniądze. Potem wyemigrowałem tutaj, niejako mając bazę, ale też zaczynając od zera. Rzucają się kompletnie na głęboką wodę. Wiem, jak to jest mieć w głowie wiele pytań czy to się uda, czy warto, czy nie stracę, czy cokolwiek zarobię? Ale moim mottem są słowa Winstona Churchilla: "Nigdy nie rezygnuj z czegoś, o czym nie możesz przestać myśleć nawet na jeden dzień" — chciałem zostać architektem, teraz chce być przedsiębiorcą i pomagać innym, którzy dopiero raczkują w tym sektorze gospodarki. Nie można się wstydzić niewiedzy — wstydzić się trzeba braku chęci by tą wiedzę posiąść. Jeśli czujemy, że powinniśmy podwyższyć swoje kwalifikacje — zróbmy to. Nie tylko słowem, ale i czynem. Czujesz, że uda Ci się udźwignąć czasowo i nerwowo założenie czegoś własnego? Zrób to — jeśli się nie uda, zweryfikuj błędy, wyeliminuj je i spróbuj jeszcze raz — wojsko nauczyło mnie systematycznego dążenia do celu. Nie udaje Ci się, próbujesz znów. Dalej Ci się nie udaje? Jeszcze raz — i jeszcze raz i jeszcze raz. Jeśli Ci się dalej nie udaje — krok wstecz, spójrz co robisz źle — zauważyłeś? Wyeliminuj przeszkodę i naciskaj dalej — tak powinniśmy działać. *rozsiadł się w fotelu i uśmiechnął się pod nosem*
    Kayleigh Verlaineaux: Po przyjeździe tutaj, napotkałeś jakieś trudności przy tworzeniu i początkach prowadzenia działalności? Jakich rad udzieliłbyś osobom, które zastanawiają się nad rozpoczęciem swojej działalności? Jakie kwestie powinni szczegółowo przeanalizować i "pochylić się" nad nimi?
    Spencer Lloyd: Każda forma działalności to inny aspekt prawny. Warto wiedzieć w zakresie prawa co wolno a czego nie wolno, co należy a czego nie należy. Ja co prawda sam wole zrozumieć rozumienie litery prawa, aczkolwiek osobom, które nie potrafią aż tak wnikliwie zrozumieć tych paragrafów polecam prawników trudniących się w prawie handlowym i udzielających porad pro bono, czyli za darmo - to dobry pierwszy krok. Następnie — cóż, warto zweryfikować rynek, konkurencje, sytuacje, grupę odbiorców Twojego produktu — w tym powinien pomóc Ci biznesplan i analiza SWOT — dzięki temu dowiesz się jakie są Twoje silne i słabe strony i obierzesz kurs jak wzmocnić mocne strony i wyeliminować te słabe. No i kapitał - nie musi on być wielki, w tym właśnie tkwi sens. Budowanie marki i przedsiębiorstwa to powolny proces, który faktyczne duże zyski pozwala osiągnąć dopiero wtedy, kiedy jest się kimś mocnym i poważnym na rynku. Zadaniem przedsiębiorcy jest wytworzenie popytu na usługi i weryfikacja czy podaż produktu odpowiada popytowi. Czasami może być przesyt produktu a czasami niedosyt. Musimy na bieżąco analizować nasze możliwości, zachęcać konsumentów do skorzystania akurat z naszych produktów. Dlatego w dzisiejszych czasach marketing jest tak ważną gałęzią w sekcji sprzedaży. Możesz posiadać produkt, ale bez jego wyreklamowania, nie trafi on do większego grona a właśnie na tym nam zależy.
    Kayleigh Verlaineaux: A jeśli ktoś nadal będzie miał wątpliwości i będzie potrzebował pomocy, Lloyd Investments jest otwarte na nowe projekty i opcje, które może wesprzeć merytorycznie i finansowo. Spencer, na koniec, jeśli mógłbyś cofnąć się w czasie, zmieniłbyś coś w swoim życiu?
    Spencer Lloyd: To życie, które mam wiele mnie nauczyło. O świecie, ludziach, ich sytuacjach, problemach.. nie chciałbym zmieniać niczego w życiu. Każdy ze scenariuszy podobnie jak ten dzisiejszy uczy nas czegoś nowego. Człowiek nigdy nie był i nie będzie stały we Wszechświecie. Codziennie nabywamy innych doświadczeń, nasze charaktery ulegają zmianie i gdy jednego dnia mówimy, że nie wierzymy, że coś nam się uda, drugiego dnia robimy to i nam się udaje. Nie zmieniłbym niczego w moim życiu. *uśmiechnął się w kierunku Kayleigh i kiwnął twierdząco głową*
    Kayleigh Verlaineaux: I tym zdaniem zakończymy nasz dzisiejszy wywiad. Moim gościem był Spencer Lloyd, CEO Lloyd Investments i Lloyd Architecture. Dziękuję Ci za ten krótki wywiad, Spencer.
    Spencer Lloyd: Dziękuje widzom i słuchaczom oraz Tobie Kayleigh — pozdrawiam serdecznie każdą mi bliską osobę, mojego brata i Was wszystkich jeszcze raz. Spokojnej nocy! *uśmiechnął się do kamery*
    Kayleigh Verlaineaux: Zapraszamy również na inne materiały zrealizowane w studiu Weazel News, mówiła do Was Kayleigh Verlaineaux, do zobaczenia w kolejnych wywiadach!

  2. Girion polubił odpowiedź w temacie przez przekadzia w 009. Druga edycja White Collar Tournament już za nami. Amatorski turniej, który przyniósł ze sobą wiele emocji, poznaj szczegóły wydarzenia!   
    **Na stronie głównej Weazel News pojawił się nowy artykuł na temat amatorskiego turnieju LSBA, który przyciągnął wiele osób i wzbudził nie małe emocje. Weazel News było patronem medialnym wydarzenia. Możliwość komentowania z podstawową moderacją została włączona**
    W dniu 18 lutego 2024 roku w Colosseum Gym, znajdującym się na Mission Row fani sportów walki, a zwłaszcza boksu mieli swoje małe święto. W mieście zaczęło być głośno o White Collar Tournament II, amatorskim turnieju, gdzie zawodnicy mogli pokazać swój zapał do walki oraz talent. Już chwilę przed startem turnieju, sala treningowa była zapełniona. Każdy miłośnik boksu chciał zobaczyć swoich faworytów. Minęła godzina 7 PM, a na ringu pojawił się prowadzący turniej Hans Preslar, który przywitał wszystkich zgromadzonych, organizatorów oraz sponsorów takich jak: Bean Machine, We Are Success, Pacific Combat Club, Colosseum Gym, Ink Inc oraz Le Lapidaire. Po tym przywitaniu, Hans zapowiedział start pojedynków. Na ten wieczór zostało przewidzianych 7 walk - 4 ćwierćfinałowe, 2 półfinałowe i ostanie finałowe starcie. Zasady zapytacie? Nic prostszego! Czysty boks, zakaz kopania, używania łokci, jeżeli któryś zawodnik złamałby zasadę zostaje uznany faul zaś obaj zawodnicy zostają cofani do swoich narożników.
    Na pierwszy ogień na ring zostali wywołani Ace Bidman, który przede wszystkim znany jest z Muay Thai oraz były pięściarz przez wielu kojarzony z występami w VFF Tione Carter. W pierwszej rundzie sędzia już musiał reagować i cofnąć zawodników do narożników po faulu Ace'a, a po wznowieniu walki zawodnicy nie szczędzili sił. Runda się zakończyła i zdecydowanie przewagę w niej miał Ace. Druga runda przebiegła sprawnie i w trzeciej decydującej obaj zawodnicy nie odpuszczali. Gdy tylko walka dobiegła końca nie pozostało nic innego jak czekać na decyzję sędziego, gdzie ostatecznie Tione Carter został okrzyknięty zwycięzcą.
    Nie czekając prowadzący przeszedł do zapowiedzi drugiej walki, w której na przeciw siebie stanęli Mick Malik, który brał udział w pierwszej edycji tego turnieju oraz Jacob Colin, również uczestnik poprzedniej edycji, w której zaszedł do finału, lecz przegrał swoją walkę. Pierwsza runda, tak jak w poprzedniej walce była dość wyrównana i po chwili zawodnicy zostali cofnięci do narożników. Kolejne dwie rundy pokazały wolę walki obu zawodników, ale również to, że Malik nie miał cały czas chłodnej głowy, popełniając coraz więcej błędów i faulując przeciwnika. I właśnie to wiele kosztowało Malika, który po jednym z kolejnych fauli został zdyskwalifikowany, a zwycięsko na ringu pozostał Jacob Colin. Walki ćwierćfinałowe zbliżały się powoli ku końcowi, publiczność czekała na nie, głodni byli widowiska jakie dawali im zwodnicy tego wieczora.
    Hans ponownie pojawił się na ringu, by zapowiedzieć trzecią walkę, gdzie w przeciwnych narożnikach stanęli Marcus Colin oraz Jack Krieger, który tego wieczora debiutował. Na początku walka była dość wyrównana, lecz debiutanta zaczęły zżerać nerwy i popełniał coraz więcej błędów faulując swojego przeciwnika, a sędzia dał mu ostatnie ostrzeżenie. Dzięki temu Kreiger chyba się opamiętał i do końca rundy mogliśmy podziwiać wspaniałe popisy obu zawodników na ringu. Pozostałe rundy przebiegły bez fauli i zaś zawodnicy dli publiczności niezłe show, lecz gdy trzecia runda się zakończyła to Markus Colin mógł zapisać na swoje konto dziewięćdziesiątą piątą wygraną nie dając debiutantowi żadnych szans.
    Turniej nabierał coraz bardziej rozpędu i czekała już ostatnia walka ćwierćfinałowa, która miała wyłonić czwartego zawodnika w półfinałach. Czy do wielkiej czwórki dostanie się kolejny debiutant Barry Fisher? A może to jego przeciwnik, pochodzący z Vice City Marquis North pokaże, że to właśnie on powinien znaleźć się w półfinale? Publiczność wtedy jeszcze tego nie wiedziała i z niecierpliwością czekała na rozstrzygniecie. Pierwsza runda ruszyła i wydawało się, że całą walkę pod kontrolą ma North jednak popełnił faul, przez co Fisher mógł złapać oddech. Mimo faulu North nie stracił koncentracji i cały czas napierał na Fishera, dzięki czemu na koniec rundy do narożnika to właśnie North schodziła zwycięski z tej rundy. Mimo podbramkowej sytuacji Fisher zmobilizował się na ostatnią rundę i posłał Northowi niesamowitą kombinację, która go powaliła. Sędzia nie miał innego wyjścia jak ogłosić zwycięzcą Barrego Fishera.   
    Z każdą walką publiczność była coraz bliżej odpowiedzi na pytanie: Kto w tej edycji będzie triumfował? Nadszedł czas na walki półfinałowe, została czwórka, a wśród nich jest osoba, która dzisiaj z Colosseum Gym wyjdzie okrzyknięta mianem zwycięzcy. Hans przed zapowiedzią pierwszej walki półfinałowej podziękował każdemu zawodnikowi, który tamtego wieczoru startował w turnieju. Następnie bez zbędnej zwłoki zaprosił ponownie na ring Tiona Cartera oraz Jacoba Colina. Gdy zawodnicy dostali sygnał do walki od razu na siebie ruszyli, po wymianie ciosów Tione dokonał faulu przez co obaj musieli wrócić do narożników. Mimo tego potknięcia Carter zachował skupienie i zdominował pierwszą rundę. Chwila wytchnienia i start drugiej rundy... i co można powiedzieć? Zdecydowanie ta walka była jedną z najszybszych tego wieczora i pokazała dominację Cartera nad swoim rywalem. Po wymianie ciosów Carter posłał Colina na deski co skutkowało, że wygrał swoją walkę i jako pierwszy wszedł do wielkiego finału. 
    Jedna walka dzieliła publiczność oraz samych zawodników od poznania triumfatora tamtego wieczoru. Markus Colin czy Barry Fisher, kto z tej dwójki stanie twarzą w twarz z Carterem w finale?  Pierwsza runda i Fisher pokazują swoją szybkość zadając przeciwnikowi szybką kombinację co skutkuje położeniem Colina na deski. Druga runda kilka wymian i faul Fishera, zaczynają w narożnikach, Colin bardzo defensywnie czekając na okazję i wyprowadzenie kontry co mu się udaje i posyła przeciwnika na deski. Ostatni runda, obaj zawodnicy chcą dotrzeć do finałów. W trzeciej rundzie ponownie widzimy schemat z poprzednich rund jednak role się odwracają i to Colin zadaje serię ciosów, a Fisher w defensywie czekał na swoją okazję, co mu się opłaciło, po niecelnej serii Colina, Fisher posłał go na deski i tym samym wszedł do wielkiego finału. 
    Emocje zostały rozgrzane już do czerwoności. Hans z ringu poinformował publiczność, że nie będzie jednej a jeszcze dwie walki, gdyż przegrani w półfinałach skrzyżują rękawice w walce o trzecie miejsce. Po tym komunikacie fani walk również mogli usłyszeć, że Phil Fama w marcu będzie brał udział w zawodowej walce, a jego przeciwnikiem będzie Marcus Chambers. Po tej informacji zapowiedziano walkę o trzecie miejsce, gdzie naprzeciw siebie stanęli Colinowie - Jacob oraz Marcus. Obaj zawodnicy podczas tej walki pokazali charakter, wolę walki i szli równo. Nie zabrakło również gestów fair play co pokazuje, że sport potrafi ukazać zdrową rywalizację i motywować. Po trzech rundach to finalnie Jacob okazał się lepszy i i wywalczył sobie miejsce na podium. 
    Walka finałowa, na nią cały wieczór czekała publiczność oraz sami zawodnicy. Tione Carter i Barry Fisher. Pierwsza runda i można było zobaczyć, że Carter ma większe doświadczenie i nie daje szans debiutantowi. Posłał mniej doświadczonego kolegę na deski. Publiczność podekscytowana i runda druga się zaczęła. Determinacja i chęć wygranej zapewne dały debiutantowi sporą motywację, bo to właśnie on podczas tej rundy dominował i udało mu się zdominować Cartera. Trzecia runda, zawodnicy już zmęczeni po poprzednich walkach, w każdy cios wkładają wszystkie swoje siły, wymiana ciosów i nagle celne trafienie Cartera, który posyła przeciwnika na deski tym samym wygrywając cały turniej. Na sali wiwaty, radość zwycięzcy. Pozostaje jedynie wręczenie nagród i pucharów. Przypominamy, że zwycięzca tamtego wieczoru zainkasował $70.000, Fisher, debiutant dochodzący do finału za drugie miejsce otrzymał $45.000, a Jacob Colin dzięki wygranej w ostatniej walce i zajęcie trzeciego miejsca wyszedł z Colosseum GYM bogatszy o $25.000. 
    Słowami zakończenia, bez dwóch zdań LSBA pokazało, że wielkie emocje można wzbudzać nawet jeżeli walczą amatorzy, turniej pokazał jak wielu zdeterminowanych mamy zawodników, którzy za jakiś czas mogą błyszczeć w zawodowych galach. Fani sportów walki powinni śledzić ich następne ruchy, bo jak pokazał nam niedzielny wieczór emocji nie brakowało i każdy mógł poczuć zastrzyk adrenaliny, gdy ich faworyci toczyli zacięte batalie na ringu.  
    Fotorelacja z wydarzenia:
    BY GABRIELLE MILLS | 19.02.2024

  3. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez krystiiian w [Projekt IC] Los Santos Boxing Association   
    **18.02.2024r o 19:00 odbył się amatorski turniej pod nazwa; White Collar Tournament II który zawojował społeczność Los Santos przez pryzmat chaotycznych pojedynków, fauli i awantur na ringu. Na platformach takich jak; Lifeinvander i Youtube można zobaczyć skróty z walk które zostały dodane przez oficjalne konto Los Santos Boxing Association.**



  4. Vigdis polubił odpowiedź w temacie przez przekadzia w 009. Druga edycja White Collar Tournament już za nami. Amatorski turniej, który przyniósł ze sobą wiele emocji, poznaj szczegóły wydarzenia!   
    **Na stronie głównej Weazel News pojawił się nowy artykuł na temat amatorskiego turnieju LSBA, który przyciągnął wiele osób i wzbudził nie małe emocje. Weazel News było patronem medialnym wydarzenia. Możliwość komentowania z podstawową moderacją została włączona**
    W dniu 18 lutego 2024 roku w Colosseum Gym, znajdującym się na Mission Row fani sportów walki, a zwłaszcza boksu mieli swoje małe święto. W mieście zaczęło być głośno o White Collar Tournament II, amatorskim turnieju, gdzie zawodnicy mogli pokazać swój zapał do walki oraz talent. Już chwilę przed startem turnieju, sala treningowa była zapełniona. Każdy miłośnik boksu chciał zobaczyć swoich faworytów. Minęła godzina 7 PM, a na ringu pojawił się prowadzący turniej Hans Preslar, który przywitał wszystkich zgromadzonych, organizatorów oraz sponsorów takich jak: Bean Machine, We Are Success, Pacific Combat Club, Colosseum Gym, Ink Inc oraz Le Lapidaire. Po tym przywitaniu, Hans zapowiedział start pojedynków. Na ten wieczór zostało przewidzianych 7 walk - 4 ćwierćfinałowe, 2 półfinałowe i ostanie finałowe starcie. Zasady zapytacie? Nic prostszego! Czysty boks, zakaz kopania, używania łokci, jeżeli któryś zawodnik złamałby zasadę zostaje uznany faul zaś obaj zawodnicy zostają cofani do swoich narożników.
    Na pierwszy ogień na ring zostali wywołani Ace Bidman, który przede wszystkim znany jest z Muay Thai oraz były pięściarz przez wielu kojarzony z występami w VFF Tione Carter. W pierwszej rundzie sędzia już musiał reagować i cofnąć zawodników do narożników po faulu Ace'a, a po wznowieniu walki zawodnicy nie szczędzili sił. Runda się zakończyła i zdecydowanie przewagę w niej miał Ace. Druga runda przebiegła sprawnie i w trzeciej decydującej obaj zawodnicy nie odpuszczali. Gdy tylko walka dobiegła końca nie pozostało nic innego jak czekać na decyzję sędziego, gdzie ostatecznie Tione Carter został okrzyknięty zwycięzcą.
    Nie czekając prowadzący przeszedł do zapowiedzi drugiej walki, w której na przeciw siebie stanęli Mick Malik, który brał udział w pierwszej edycji tego turnieju oraz Jacob Colin, również uczestnik poprzedniej edycji, w której zaszedł do finału, lecz przegrał swoją walkę. Pierwsza runda, tak jak w poprzedniej walce była dość wyrównana i po chwili zawodnicy zostali cofnięci do narożników. Kolejne dwie rundy pokazały wolę walki obu zawodników, ale również to, że Malik nie miał cały czas chłodnej głowy, popełniając coraz więcej błędów i faulując przeciwnika. I właśnie to wiele kosztowało Malika, który po jednym z kolejnych fauli został zdyskwalifikowany, a zwycięsko na ringu pozostał Jacob Colin. Walki ćwierćfinałowe zbliżały się powoli ku końcowi, publiczność czekała na nie, głodni byli widowiska jakie dawali im zwodnicy tego wieczora.
    Hans ponownie pojawił się na ringu, by zapowiedzieć trzecią walkę, gdzie w przeciwnych narożnikach stanęli Marcus Colin oraz Jack Krieger, który tego wieczora debiutował. Na początku walka była dość wyrównana, lecz debiutanta zaczęły zżerać nerwy i popełniał coraz więcej błędów faulując swojego przeciwnika, a sędzia dał mu ostatnie ostrzeżenie. Dzięki temu Kreiger chyba się opamiętał i do końca rundy mogliśmy podziwiać wspaniałe popisy obu zawodników na ringu. Pozostałe rundy przebiegły bez fauli i zaś zawodnicy dli publiczności niezłe show, lecz gdy trzecia runda się zakończyła to Markus Colin mógł zapisać na swoje konto dziewięćdziesiątą piątą wygraną nie dając debiutantowi żadnych szans.
    Turniej nabierał coraz bardziej rozpędu i czekała już ostatnia walka ćwierćfinałowa, która miała wyłonić czwartego zawodnika w półfinałach. Czy do wielkiej czwórki dostanie się kolejny debiutant Barry Fisher? A może to jego przeciwnik, pochodzący z Vice City Marquis North pokaże, że to właśnie on powinien znaleźć się w półfinale? Publiczność wtedy jeszcze tego nie wiedziała i z niecierpliwością czekała na rozstrzygniecie. Pierwsza runda ruszyła i wydawało się, że całą walkę pod kontrolą ma North jednak popełnił faul, przez co Fisher mógł złapać oddech. Mimo faulu North nie stracił koncentracji i cały czas napierał na Fishera, dzięki czemu na koniec rundy do narożnika to właśnie North schodziła zwycięski z tej rundy. Mimo podbramkowej sytuacji Fisher zmobilizował się na ostatnią rundę i posłał Northowi niesamowitą kombinację, która go powaliła. Sędzia nie miał innego wyjścia jak ogłosić zwycięzcą Barrego Fishera.   
    Z każdą walką publiczność była coraz bliżej odpowiedzi na pytanie: Kto w tej edycji będzie triumfował? Nadszedł czas na walki półfinałowe, została czwórka, a wśród nich jest osoba, która dzisiaj z Colosseum Gym wyjdzie okrzyknięta mianem zwycięzcy. Hans przed zapowiedzią pierwszej walki półfinałowej podziękował każdemu zawodnikowi, który tamtego wieczoru startował w turnieju. Następnie bez zbędnej zwłoki zaprosił ponownie na ring Tiona Cartera oraz Jacoba Colina. Gdy zawodnicy dostali sygnał do walki od razu na siebie ruszyli, po wymianie ciosów Tione dokonał faulu przez co obaj musieli wrócić do narożników. Mimo tego potknięcia Carter zachował skupienie i zdominował pierwszą rundę. Chwila wytchnienia i start drugiej rundy... i co można powiedzieć? Zdecydowanie ta walka była jedną z najszybszych tego wieczora i pokazała dominację Cartera nad swoim rywalem. Po wymianie ciosów Carter posłał Colina na deski co skutkowało, że wygrał swoją walkę i jako pierwszy wszedł do wielkiego finału. 
    Jedna walka dzieliła publiczność oraz samych zawodników od poznania triumfatora tamtego wieczoru. Markus Colin czy Barry Fisher, kto z tej dwójki stanie twarzą w twarz z Carterem w finale?  Pierwsza runda i Fisher pokazują swoją szybkość zadając przeciwnikowi szybką kombinację co skutkuje położeniem Colina na deski. Druga runda kilka wymian i faul Fishera, zaczynają w narożnikach, Colin bardzo defensywnie czekając na okazję i wyprowadzenie kontry co mu się udaje i posyła przeciwnika na deski. Ostatni runda, obaj zawodnicy chcą dotrzeć do finałów. W trzeciej rundzie ponownie widzimy schemat z poprzednich rund jednak role się odwracają i to Colin zadaje serię ciosów, a Fisher w defensywie czekał na swoją okazję, co mu się opłaciło, po niecelnej serii Colina, Fisher posłał go na deski i tym samym wszedł do wielkiego finału. 
    Emocje zostały rozgrzane już do czerwoności. Hans z ringu poinformował publiczność, że nie będzie jednej a jeszcze dwie walki, gdyż przegrani w półfinałach skrzyżują rękawice w walce o trzecie miejsce. Po tym komunikacie fani walk również mogli usłyszeć, że Phil Fama w marcu będzie brał udział w zawodowej walce, a jego przeciwnikiem będzie Marcus Chambers. Po tej informacji zapowiedziano walkę o trzecie miejsce, gdzie naprzeciw siebie stanęli Colinowie - Jacob oraz Marcus. Obaj zawodnicy podczas tej walki pokazali charakter, wolę walki i szli równo. Nie zabrakło również gestów fair play co pokazuje, że sport potrafi ukazać zdrową rywalizację i motywować. Po trzech rundach to finalnie Jacob okazał się lepszy i i wywalczył sobie miejsce na podium. 
    Walka finałowa, na nią cały wieczór czekała publiczność oraz sami zawodnicy. Tione Carter i Barry Fisher. Pierwsza runda i można było zobaczyć, że Carter ma większe doświadczenie i nie daje szans debiutantowi. Posłał mniej doświadczonego kolegę na deski. Publiczność podekscytowana i runda druga się zaczęła. Determinacja i chęć wygranej zapewne dały debiutantowi sporą motywację, bo to właśnie on podczas tej rundy dominował i udało mu się zdominować Cartera. Trzecia runda, zawodnicy już zmęczeni po poprzednich walkach, w każdy cios wkładają wszystkie swoje siły, wymiana ciosów i nagle celne trafienie Cartera, który posyła przeciwnika na deski tym samym wygrywając cały turniej. Na sali wiwaty, radość zwycięzcy. Pozostaje jedynie wręczenie nagród i pucharów. Przypominamy, że zwycięzca tamtego wieczoru zainkasował $70.000, Fisher, debiutant dochodzący do finału za drugie miejsce otrzymał $45.000, a Jacob Colin dzięki wygranej w ostatniej walce i zajęcie trzeciego miejsca wyszedł z Colosseum GYM bogatszy o $25.000. 
    Słowami zakończenia, bez dwóch zdań LSBA pokazało, że wielkie emocje można wzbudzać nawet jeżeli walczą amatorzy, turniej pokazał jak wielu zdeterminowanych mamy zawodników, którzy za jakiś czas mogą błyszczeć w zawodowych galach. Fani sportów walki powinni śledzić ich następne ruchy, bo jak pokazał nam niedzielny wieczór emocji nie brakowało i każdy mógł poczuć zastrzyk adrenaliny, gdy ich faworyci toczyli zacięte batalie na ringu.  
    Fotorelacja z wydarzenia:
    BY GABRIELLE MILLS | 19.02.2024

  5. P8ToJa polubił odpowiedź w temacie przez przekadzia w 009. Druga edycja White Collar Tournament już za nami. Amatorski turniej, który przyniósł ze sobą wiele emocji, poznaj szczegóły wydarzenia!   
    **Na stronie głównej Weazel News pojawił się nowy artykuł na temat amatorskiego turnieju LSBA, który przyciągnął wiele osób i wzbudził nie małe emocje. Weazel News było patronem medialnym wydarzenia. Możliwość komentowania z podstawową moderacją została włączona**
    W dniu 18 lutego 2024 roku w Colosseum Gym, znajdującym się na Mission Row fani sportów walki, a zwłaszcza boksu mieli swoje małe święto. W mieście zaczęło być głośno o White Collar Tournament II, amatorskim turnieju, gdzie zawodnicy mogli pokazać swój zapał do walki oraz talent. Już chwilę przed startem turnieju, sala treningowa była zapełniona. Każdy miłośnik boksu chciał zobaczyć swoich faworytów. Minęła godzina 7 PM, a na ringu pojawił się prowadzący turniej Hans Preslar, który przywitał wszystkich zgromadzonych, organizatorów oraz sponsorów takich jak: Bean Machine, We Are Success, Pacific Combat Club, Colosseum Gym, Ink Inc oraz Le Lapidaire. Po tym przywitaniu, Hans zapowiedział start pojedynków. Na ten wieczór zostało przewidzianych 7 walk - 4 ćwierćfinałowe, 2 półfinałowe i ostanie finałowe starcie. Zasady zapytacie? Nic prostszego! Czysty boks, zakaz kopania, używania łokci, jeżeli któryś zawodnik złamałby zasadę zostaje uznany faul zaś obaj zawodnicy zostają cofani do swoich narożników.
    Na pierwszy ogień na ring zostali wywołani Ace Bidman, który przede wszystkim znany jest z Muay Thai oraz były pięściarz przez wielu kojarzony z występami w VFF Tione Carter. W pierwszej rundzie sędzia już musiał reagować i cofnąć zawodników do narożników po faulu Ace'a, a po wznowieniu walki zawodnicy nie szczędzili sił. Runda się zakończyła i zdecydowanie przewagę w niej miał Ace. Druga runda przebiegła sprawnie i w trzeciej decydującej obaj zawodnicy nie odpuszczali. Gdy tylko walka dobiegła końca nie pozostało nic innego jak czekać na decyzję sędziego, gdzie ostatecznie Tione Carter został okrzyknięty zwycięzcą.
    Nie czekając prowadzący przeszedł do zapowiedzi drugiej walki, w której na przeciw siebie stanęli Mick Malik, który brał udział w pierwszej edycji tego turnieju oraz Jacob Colin, również uczestnik poprzedniej edycji, w której zaszedł do finału, lecz przegrał swoją walkę. Pierwsza runda, tak jak w poprzedniej walce była dość wyrównana i po chwili zawodnicy zostali cofnięci do narożników. Kolejne dwie rundy pokazały wolę walki obu zawodników, ale również to, że Malik nie miał cały czas chłodnej głowy, popełniając coraz więcej błędów i faulując przeciwnika. I właśnie to wiele kosztowało Malika, który po jednym z kolejnych fauli został zdyskwalifikowany, a zwycięsko na ringu pozostał Jacob Colin. Walki ćwierćfinałowe zbliżały się powoli ku końcowi, publiczność czekała na nie, głodni byli widowiska jakie dawali im zwodnicy tego wieczora.
    Hans ponownie pojawił się na ringu, by zapowiedzieć trzecią walkę, gdzie w przeciwnych narożnikach stanęli Marcus Colin oraz Jack Krieger, który tego wieczora debiutował. Na początku walka była dość wyrównana, lecz debiutanta zaczęły zżerać nerwy i popełniał coraz więcej błędów faulując swojego przeciwnika, a sędzia dał mu ostatnie ostrzeżenie. Dzięki temu Kreiger chyba się opamiętał i do końca rundy mogliśmy podziwiać wspaniałe popisy obu zawodników na ringu. Pozostałe rundy przebiegły bez fauli i zaś zawodnicy dli publiczności niezłe show, lecz gdy trzecia runda się zakończyła to Markus Colin mógł zapisać na swoje konto dziewięćdziesiątą piątą wygraną nie dając debiutantowi żadnych szans.
    Turniej nabierał coraz bardziej rozpędu i czekała już ostatnia walka ćwierćfinałowa, która miała wyłonić czwartego zawodnika w półfinałach. Czy do wielkiej czwórki dostanie się kolejny debiutant Barry Fisher? A może to jego przeciwnik, pochodzący z Vice City Marquis North pokaże, że to właśnie on powinien znaleźć się w półfinale? Publiczność wtedy jeszcze tego nie wiedziała i z niecierpliwością czekała na rozstrzygniecie. Pierwsza runda ruszyła i wydawało się, że całą walkę pod kontrolą ma North jednak popełnił faul, przez co Fisher mógł złapać oddech. Mimo faulu North nie stracił koncentracji i cały czas napierał na Fishera, dzięki czemu na koniec rundy do narożnika to właśnie North schodziła zwycięski z tej rundy. Mimo podbramkowej sytuacji Fisher zmobilizował się na ostatnią rundę i posłał Northowi niesamowitą kombinację, która go powaliła. Sędzia nie miał innego wyjścia jak ogłosić zwycięzcą Barrego Fishera.   
    Z każdą walką publiczność była coraz bliżej odpowiedzi na pytanie: Kto w tej edycji będzie triumfował? Nadszedł czas na walki półfinałowe, została czwórka, a wśród nich jest osoba, która dzisiaj z Colosseum Gym wyjdzie okrzyknięta mianem zwycięzcy. Hans przed zapowiedzią pierwszej walki półfinałowej podziękował każdemu zawodnikowi, który tamtego wieczoru startował w turnieju. Następnie bez zbędnej zwłoki zaprosił ponownie na ring Tiona Cartera oraz Jacoba Colina. Gdy zawodnicy dostali sygnał do walki od razu na siebie ruszyli, po wymianie ciosów Tione dokonał faulu przez co obaj musieli wrócić do narożników. Mimo tego potknięcia Carter zachował skupienie i zdominował pierwszą rundę. Chwila wytchnienia i start drugiej rundy... i co można powiedzieć? Zdecydowanie ta walka była jedną z najszybszych tego wieczora i pokazała dominację Cartera nad swoim rywalem. Po wymianie ciosów Carter posłał Colina na deski co skutkowało, że wygrał swoją walkę i jako pierwszy wszedł do wielkiego finału. 
    Jedna walka dzieliła publiczność oraz samych zawodników od poznania triumfatora tamtego wieczoru. Markus Colin czy Barry Fisher, kto z tej dwójki stanie twarzą w twarz z Carterem w finale?  Pierwsza runda i Fisher pokazują swoją szybkość zadając przeciwnikowi szybką kombinację co skutkuje położeniem Colina na deski. Druga runda kilka wymian i faul Fishera, zaczynają w narożnikach, Colin bardzo defensywnie czekając na okazję i wyprowadzenie kontry co mu się udaje i posyła przeciwnika na deski. Ostatni runda, obaj zawodnicy chcą dotrzeć do finałów. W trzeciej rundzie ponownie widzimy schemat z poprzednich rund jednak role się odwracają i to Colin zadaje serię ciosów, a Fisher w defensywie czekał na swoją okazję, co mu się opłaciło, po niecelnej serii Colina, Fisher posłał go na deski i tym samym wszedł do wielkiego finału. 
    Emocje zostały rozgrzane już do czerwoności. Hans z ringu poinformował publiczność, że nie będzie jednej a jeszcze dwie walki, gdyż przegrani w półfinałach skrzyżują rękawice w walce o trzecie miejsce. Po tym komunikacie fani walk również mogli usłyszeć, że Phil Fama w marcu będzie brał udział w zawodowej walce, a jego przeciwnikiem będzie Marcus Chambers. Po tej informacji zapowiedziano walkę o trzecie miejsce, gdzie naprzeciw siebie stanęli Colinowie - Jacob oraz Marcus. Obaj zawodnicy podczas tej walki pokazali charakter, wolę walki i szli równo. Nie zabrakło również gestów fair play co pokazuje, że sport potrafi ukazać zdrową rywalizację i motywować. Po trzech rundach to finalnie Jacob okazał się lepszy i i wywalczył sobie miejsce na podium. 
    Walka finałowa, na nią cały wieczór czekała publiczność oraz sami zawodnicy. Tione Carter i Barry Fisher. Pierwsza runda i można było zobaczyć, że Carter ma większe doświadczenie i nie daje szans debiutantowi. Posłał mniej doświadczonego kolegę na deski. Publiczność podekscytowana i runda druga się zaczęła. Determinacja i chęć wygranej zapewne dały debiutantowi sporą motywację, bo to właśnie on podczas tej rundy dominował i udało mu się zdominować Cartera. Trzecia runda, zawodnicy już zmęczeni po poprzednich walkach, w każdy cios wkładają wszystkie swoje siły, wymiana ciosów i nagle celne trafienie Cartera, który posyła przeciwnika na deski tym samym wygrywając cały turniej. Na sali wiwaty, radość zwycięzcy. Pozostaje jedynie wręczenie nagród i pucharów. Przypominamy, że zwycięzca tamtego wieczoru zainkasował $70.000, Fisher, debiutant dochodzący do finału za drugie miejsce otrzymał $45.000, a Jacob Colin dzięki wygranej w ostatniej walce i zajęcie trzeciego miejsca wyszedł z Colosseum GYM bogatszy o $25.000. 
    Słowami zakończenia, bez dwóch zdań LSBA pokazało, że wielkie emocje można wzbudzać nawet jeżeli walczą amatorzy, turniej pokazał jak wielu zdeterminowanych mamy zawodników, którzy za jakiś czas mogą błyszczeć w zawodowych galach. Fani sportów walki powinni śledzić ich następne ruchy, bo jak pokazał nam niedzielny wieczór emocji nie brakowało i każdy mógł poczuć zastrzyk adrenaliny, gdy ich faworyci toczyli zacięte batalie na ringu.  
    Fotorelacja z wydarzenia:
    BY GABRIELLE MILLS | 19.02.2024

  6. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez SMK w 009. Druga edycja White Collar Tournament już za nami. Amatorski turniej, który przyniósł ze sobą wiele emocji, poznaj szczegóły wydarzenia!   
    **Lenny Davies jest zadowolony z przebiegu niedzielnych zawodów White Collar Tournament II, nie spodziewał się tak licznego zainteresowanie ze strony publiczności, do chwili obecnej odpisuje na wiadomości dotyczące współpracy, popijając przy tym zieloną herbatę.**
  7. Playboy roku Sentino polubił odpowiedź w temacie przez przekadzia w 009. Druga edycja White Collar Tournament już za nami. Amatorski turniej, który przyniósł ze sobą wiele emocji, poznaj szczegóły wydarzenia!   
    **Na stronie głównej Weazel News pojawił się nowy artykuł na temat amatorskiego turnieju LSBA, który przyciągnął wiele osób i wzbudził nie małe emocje. Weazel News było patronem medialnym wydarzenia. Możliwość komentowania z podstawową moderacją została włączona**
    W dniu 18 lutego 2024 roku w Colosseum Gym, znajdującym się na Mission Row fani sportów walki, a zwłaszcza boksu mieli swoje małe święto. W mieście zaczęło być głośno o White Collar Tournament II, amatorskim turnieju, gdzie zawodnicy mogli pokazać swój zapał do walki oraz talent. Już chwilę przed startem turnieju, sala treningowa była zapełniona. Każdy miłośnik boksu chciał zobaczyć swoich faworytów. Minęła godzina 7 PM, a na ringu pojawił się prowadzący turniej Hans Preslar, który przywitał wszystkich zgromadzonych, organizatorów oraz sponsorów takich jak: Bean Machine, We Are Success, Pacific Combat Club, Colosseum Gym, Ink Inc oraz Le Lapidaire. Po tym przywitaniu, Hans zapowiedział start pojedynków. Na ten wieczór zostało przewidzianych 7 walk - 4 ćwierćfinałowe, 2 półfinałowe i ostanie finałowe starcie. Zasady zapytacie? Nic prostszego! Czysty boks, zakaz kopania, używania łokci, jeżeli któryś zawodnik złamałby zasadę zostaje uznany faul zaś obaj zawodnicy zostają cofani do swoich narożników.
    Na pierwszy ogień na ring zostali wywołani Ace Bidman, który przede wszystkim znany jest z Muay Thai oraz były pięściarz przez wielu kojarzony z występami w VFF Tione Carter. W pierwszej rundzie sędzia już musiał reagować i cofnąć zawodników do narożników po faulu Ace'a, a po wznowieniu walki zawodnicy nie szczędzili sił. Runda się zakończyła i zdecydowanie przewagę w niej miał Ace. Druga runda przebiegła sprawnie i w trzeciej decydującej obaj zawodnicy nie odpuszczali. Gdy tylko walka dobiegła końca nie pozostało nic innego jak czekać na decyzję sędziego, gdzie ostatecznie Tione Carter został okrzyknięty zwycięzcą.
    Nie czekając prowadzący przeszedł do zapowiedzi drugiej walki, w której na przeciw siebie stanęli Mick Malik, który brał udział w pierwszej edycji tego turnieju oraz Jacob Colin, również uczestnik poprzedniej edycji, w której zaszedł do finału, lecz przegrał swoją walkę. Pierwsza runda, tak jak w poprzedniej walce była dość wyrównana i po chwili zawodnicy zostali cofnięci do narożników. Kolejne dwie rundy pokazały wolę walki obu zawodników, ale również to, że Malik nie miał cały czas chłodnej głowy, popełniając coraz więcej błędów i faulując przeciwnika. I właśnie to wiele kosztowało Malika, który po jednym z kolejnych fauli został zdyskwalifikowany, a zwycięsko na ringu pozostał Jacob Colin. Walki ćwierćfinałowe zbliżały się powoli ku końcowi, publiczność czekała na nie, głodni byli widowiska jakie dawali im zwodnicy tego wieczora.
    Hans ponownie pojawił się na ringu, by zapowiedzieć trzecią walkę, gdzie w przeciwnych narożnikach stanęli Marcus Colin oraz Jack Krieger, który tego wieczora debiutował. Na początku walka była dość wyrównana, lecz debiutanta zaczęły zżerać nerwy i popełniał coraz więcej błędów faulując swojego przeciwnika, a sędzia dał mu ostatnie ostrzeżenie. Dzięki temu Kreiger chyba się opamiętał i do końca rundy mogliśmy podziwiać wspaniałe popisy obu zawodników na ringu. Pozostałe rundy przebiegły bez fauli i zaś zawodnicy dli publiczności niezłe show, lecz gdy trzecia runda się zakończyła to Markus Colin mógł zapisać na swoje konto dziewięćdziesiątą piątą wygraną nie dając debiutantowi żadnych szans.
    Turniej nabierał coraz bardziej rozpędu i czekała już ostatnia walka ćwierćfinałowa, która miała wyłonić czwartego zawodnika w półfinałach. Czy do wielkiej czwórki dostanie się kolejny debiutant Barry Fisher? A może to jego przeciwnik, pochodzący z Vice City Marquis North pokaże, że to właśnie on powinien znaleźć się w półfinale? Publiczność wtedy jeszcze tego nie wiedziała i z niecierpliwością czekała na rozstrzygniecie. Pierwsza runda ruszyła i wydawało się, że całą walkę pod kontrolą ma North jednak popełnił faul, przez co Fisher mógł złapać oddech. Mimo faulu North nie stracił koncentracji i cały czas napierał na Fishera, dzięki czemu na koniec rundy do narożnika to właśnie North schodziła zwycięski z tej rundy. Mimo podbramkowej sytuacji Fisher zmobilizował się na ostatnią rundę i posłał Northowi niesamowitą kombinację, która go powaliła. Sędzia nie miał innego wyjścia jak ogłosić zwycięzcą Barrego Fishera.   
    Z każdą walką publiczność była coraz bliżej odpowiedzi na pytanie: Kto w tej edycji będzie triumfował? Nadszedł czas na walki półfinałowe, została czwórka, a wśród nich jest osoba, która dzisiaj z Colosseum Gym wyjdzie okrzyknięta mianem zwycięzcy. Hans przed zapowiedzią pierwszej walki półfinałowej podziękował każdemu zawodnikowi, który tamtego wieczoru startował w turnieju. Następnie bez zbędnej zwłoki zaprosił ponownie na ring Tiona Cartera oraz Jacoba Colina. Gdy zawodnicy dostali sygnał do walki od razu na siebie ruszyli, po wymianie ciosów Tione dokonał faulu przez co obaj musieli wrócić do narożników. Mimo tego potknięcia Carter zachował skupienie i zdominował pierwszą rundę. Chwila wytchnienia i start drugiej rundy... i co można powiedzieć? Zdecydowanie ta walka była jedną z najszybszych tego wieczora i pokazała dominację Cartera nad swoim rywalem. Po wymianie ciosów Carter posłał Colina na deski co skutkowało, że wygrał swoją walkę i jako pierwszy wszedł do wielkiego finału. 
    Jedna walka dzieliła publiczność oraz samych zawodników od poznania triumfatora tamtego wieczoru. Markus Colin czy Barry Fisher, kto z tej dwójki stanie twarzą w twarz z Carterem w finale?  Pierwsza runda i Fisher pokazują swoją szybkość zadając przeciwnikowi szybką kombinację co skutkuje położeniem Colina na deski. Druga runda kilka wymian i faul Fishera, zaczynają w narożnikach, Colin bardzo defensywnie czekając na okazję i wyprowadzenie kontry co mu się udaje i posyła przeciwnika na deski. Ostatni runda, obaj zawodnicy chcą dotrzeć do finałów. W trzeciej rundzie ponownie widzimy schemat z poprzednich rund jednak role się odwracają i to Colin zadaje serię ciosów, a Fisher w defensywie czekał na swoją okazję, co mu się opłaciło, po niecelnej serii Colina, Fisher posłał go na deski i tym samym wszedł do wielkiego finału. 
    Emocje zostały rozgrzane już do czerwoności. Hans z ringu poinformował publiczność, że nie będzie jednej a jeszcze dwie walki, gdyż przegrani w półfinałach skrzyżują rękawice w walce o trzecie miejsce. Po tym komunikacie fani walk również mogli usłyszeć, że Phil Fama w marcu będzie brał udział w zawodowej walce, a jego przeciwnikiem będzie Marcus Chambers. Po tej informacji zapowiedziano walkę o trzecie miejsce, gdzie naprzeciw siebie stanęli Colinowie - Jacob oraz Marcus. Obaj zawodnicy podczas tej walki pokazali charakter, wolę walki i szli równo. Nie zabrakło również gestów fair play co pokazuje, że sport potrafi ukazać zdrową rywalizację i motywować. Po trzech rundach to finalnie Jacob okazał się lepszy i i wywalczył sobie miejsce na podium. 
    Walka finałowa, na nią cały wieczór czekała publiczność oraz sami zawodnicy. Tione Carter i Barry Fisher. Pierwsza runda i można było zobaczyć, że Carter ma większe doświadczenie i nie daje szans debiutantowi. Posłał mniej doświadczonego kolegę na deski. Publiczność podekscytowana i runda druga się zaczęła. Determinacja i chęć wygranej zapewne dały debiutantowi sporą motywację, bo to właśnie on podczas tej rundy dominował i udało mu się zdominować Cartera. Trzecia runda, zawodnicy już zmęczeni po poprzednich walkach, w każdy cios wkładają wszystkie swoje siły, wymiana ciosów i nagle celne trafienie Cartera, który posyła przeciwnika na deski tym samym wygrywając cały turniej. Na sali wiwaty, radość zwycięzcy. Pozostaje jedynie wręczenie nagród i pucharów. Przypominamy, że zwycięzca tamtego wieczoru zainkasował $70.000, Fisher, debiutant dochodzący do finału za drugie miejsce otrzymał $45.000, a Jacob Colin dzięki wygranej w ostatniej walce i zajęcie trzeciego miejsca wyszedł z Colosseum GYM bogatszy o $25.000. 
    Słowami zakończenia, bez dwóch zdań LSBA pokazało, że wielkie emocje można wzbudzać nawet jeżeli walczą amatorzy, turniej pokazał jak wielu zdeterminowanych mamy zawodników, którzy za jakiś czas mogą błyszczeć w zawodowych galach. Fani sportów walki powinni śledzić ich następne ruchy, bo jak pokazał nam niedzielny wieczór emocji nie brakowało i każdy mógł poczuć zastrzyk adrenaliny, gdy ich faworyci toczyli zacięte batalie na ringu.  
    Fotorelacja z wydarzenia:
    BY GABRIELLE MILLS | 19.02.2024

  8. MaryMaddie polubił odpowiedź w temacie przez przekadzia w 009. Druga edycja White Collar Tournament już za nami. Amatorski turniej, który przyniósł ze sobą wiele emocji, poznaj szczegóły wydarzenia!   
    **Na stronie głównej Weazel News pojawił się nowy artykuł na temat amatorskiego turnieju LSBA, który przyciągnął wiele osób i wzbudził nie małe emocje. Weazel News było patronem medialnym wydarzenia. Możliwość komentowania z podstawową moderacją została włączona**
    W dniu 18 lutego 2024 roku w Colosseum Gym, znajdującym się na Mission Row fani sportów walki, a zwłaszcza boksu mieli swoje małe święto. W mieście zaczęło być głośno o White Collar Tournament II, amatorskim turnieju, gdzie zawodnicy mogli pokazać swój zapał do walki oraz talent. Już chwilę przed startem turnieju, sala treningowa była zapełniona. Każdy miłośnik boksu chciał zobaczyć swoich faworytów. Minęła godzina 7 PM, a na ringu pojawił się prowadzący turniej Hans Preslar, który przywitał wszystkich zgromadzonych, organizatorów oraz sponsorów takich jak: Bean Machine, We Are Success, Pacific Combat Club, Colosseum Gym, Ink Inc oraz Le Lapidaire. Po tym przywitaniu, Hans zapowiedział start pojedynków. Na ten wieczór zostało przewidzianych 7 walk - 4 ćwierćfinałowe, 2 półfinałowe i ostanie finałowe starcie. Zasady zapytacie? Nic prostszego! Czysty boks, zakaz kopania, używania łokci, jeżeli któryś zawodnik złamałby zasadę zostaje uznany faul zaś obaj zawodnicy zostają cofani do swoich narożników.
    Na pierwszy ogień na ring zostali wywołani Ace Bidman, który przede wszystkim znany jest z Muay Thai oraz były pięściarz przez wielu kojarzony z występami w VFF Tione Carter. W pierwszej rundzie sędzia już musiał reagować i cofnąć zawodników do narożników po faulu Ace'a, a po wznowieniu walki zawodnicy nie szczędzili sił. Runda się zakończyła i zdecydowanie przewagę w niej miał Ace. Druga runda przebiegła sprawnie i w trzeciej decydującej obaj zawodnicy nie odpuszczali. Gdy tylko walka dobiegła końca nie pozostało nic innego jak czekać na decyzję sędziego, gdzie ostatecznie Tione Carter został okrzyknięty zwycięzcą.
    Nie czekając prowadzący przeszedł do zapowiedzi drugiej walki, w której na przeciw siebie stanęli Mick Malik, który brał udział w pierwszej edycji tego turnieju oraz Jacob Colin, również uczestnik poprzedniej edycji, w której zaszedł do finału, lecz przegrał swoją walkę. Pierwsza runda, tak jak w poprzedniej walce była dość wyrównana i po chwili zawodnicy zostali cofnięci do narożników. Kolejne dwie rundy pokazały wolę walki obu zawodników, ale również to, że Malik nie miał cały czas chłodnej głowy, popełniając coraz więcej błędów i faulując przeciwnika. I właśnie to wiele kosztowało Malika, który po jednym z kolejnych fauli został zdyskwalifikowany, a zwycięsko na ringu pozostał Jacob Colin. Walki ćwierćfinałowe zbliżały się powoli ku końcowi, publiczność czekała na nie, głodni byli widowiska jakie dawali im zwodnicy tego wieczora.
    Hans ponownie pojawił się na ringu, by zapowiedzieć trzecią walkę, gdzie w przeciwnych narożnikach stanęli Marcus Colin oraz Jack Krieger, który tego wieczora debiutował. Na początku walka była dość wyrównana, lecz debiutanta zaczęły zżerać nerwy i popełniał coraz więcej błędów faulując swojego przeciwnika, a sędzia dał mu ostatnie ostrzeżenie. Dzięki temu Kreiger chyba się opamiętał i do końca rundy mogliśmy podziwiać wspaniałe popisy obu zawodników na ringu. Pozostałe rundy przebiegły bez fauli i zaś zawodnicy dli publiczności niezłe show, lecz gdy trzecia runda się zakończyła to Markus Colin mógł zapisać na swoje konto dziewięćdziesiątą piątą wygraną nie dając debiutantowi żadnych szans.
    Turniej nabierał coraz bardziej rozpędu i czekała już ostatnia walka ćwierćfinałowa, która miała wyłonić czwartego zawodnika w półfinałach. Czy do wielkiej czwórki dostanie się kolejny debiutant Barry Fisher? A może to jego przeciwnik, pochodzący z Vice City Marquis North pokaże, że to właśnie on powinien znaleźć się w półfinale? Publiczność wtedy jeszcze tego nie wiedziała i z niecierpliwością czekała na rozstrzygniecie. Pierwsza runda ruszyła i wydawało się, że całą walkę pod kontrolą ma North jednak popełnił faul, przez co Fisher mógł złapać oddech. Mimo faulu North nie stracił koncentracji i cały czas napierał na Fishera, dzięki czemu na koniec rundy do narożnika to właśnie North schodziła zwycięski z tej rundy. Mimo podbramkowej sytuacji Fisher zmobilizował się na ostatnią rundę i posłał Northowi niesamowitą kombinację, która go powaliła. Sędzia nie miał innego wyjścia jak ogłosić zwycięzcą Barrego Fishera.   
    Z każdą walką publiczność była coraz bliżej odpowiedzi na pytanie: Kto w tej edycji będzie triumfował? Nadszedł czas na walki półfinałowe, została czwórka, a wśród nich jest osoba, która dzisiaj z Colosseum Gym wyjdzie okrzyknięta mianem zwycięzcy. Hans przed zapowiedzią pierwszej walki półfinałowej podziękował każdemu zawodnikowi, który tamtego wieczoru startował w turnieju. Następnie bez zbędnej zwłoki zaprosił ponownie na ring Tiona Cartera oraz Jacoba Colina. Gdy zawodnicy dostali sygnał do walki od razu na siebie ruszyli, po wymianie ciosów Tione dokonał faulu przez co obaj musieli wrócić do narożników. Mimo tego potknięcia Carter zachował skupienie i zdominował pierwszą rundę. Chwila wytchnienia i start drugiej rundy... i co można powiedzieć? Zdecydowanie ta walka była jedną z najszybszych tego wieczora i pokazała dominację Cartera nad swoim rywalem. Po wymianie ciosów Carter posłał Colina na deski co skutkowało, że wygrał swoją walkę i jako pierwszy wszedł do wielkiego finału. 
    Jedna walka dzieliła publiczność oraz samych zawodników od poznania triumfatora tamtego wieczoru. Markus Colin czy Barry Fisher, kto z tej dwójki stanie twarzą w twarz z Carterem w finale?  Pierwsza runda i Fisher pokazują swoją szybkość zadając przeciwnikowi szybką kombinację co skutkuje położeniem Colina na deski. Druga runda kilka wymian i faul Fishera, zaczynają w narożnikach, Colin bardzo defensywnie czekając na okazję i wyprowadzenie kontry co mu się udaje i posyła przeciwnika na deski. Ostatni runda, obaj zawodnicy chcą dotrzeć do finałów. W trzeciej rundzie ponownie widzimy schemat z poprzednich rund jednak role się odwracają i to Colin zadaje serię ciosów, a Fisher w defensywie czekał na swoją okazję, co mu się opłaciło, po niecelnej serii Colina, Fisher posłał go na deski i tym samym wszedł do wielkiego finału. 
    Emocje zostały rozgrzane już do czerwoności. Hans z ringu poinformował publiczność, że nie będzie jednej a jeszcze dwie walki, gdyż przegrani w półfinałach skrzyżują rękawice w walce o trzecie miejsce. Po tym komunikacie fani walk również mogli usłyszeć, że Phil Fama w marcu będzie brał udział w zawodowej walce, a jego przeciwnikiem będzie Marcus Chambers. Po tej informacji zapowiedziano walkę o trzecie miejsce, gdzie naprzeciw siebie stanęli Colinowie - Jacob oraz Marcus. Obaj zawodnicy podczas tej walki pokazali charakter, wolę walki i szli równo. Nie zabrakło również gestów fair play co pokazuje, że sport potrafi ukazać zdrową rywalizację i motywować. Po trzech rundach to finalnie Jacob okazał się lepszy i i wywalczył sobie miejsce na podium. 
    Walka finałowa, na nią cały wieczór czekała publiczność oraz sami zawodnicy. Tione Carter i Barry Fisher. Pierwsza runda i można było zobaczyć, że Carter ma większe doświadczenie i nie daje szans debiutantowi. Posłał mniej doświadczonego kolegę na deski. Publiczność podekscytowana i runda druga się zaczęła. Determinacja i chęć wygranej zapewne dały debiutantowi sporą motywację, bo to właśnie on podczas tej rundy dominował i udało mu się zdominować Cartera. Trzecia runda, zawodnicy już zmęczeni po poprzednich walkach, w każdy cios wkładają wszystkie swoje siły, wymiana ciosów i nagle celne trafienie Cartera, który posyła przeciwnika na deski tym samym wygrywając cały turniej. Na sali wiwaty, radość zwycięzcy. Pozostaje jedynie wręczenie nagród i pucharów. Przypominamy, że zwycięzca tamtego wieczoru zainkasował $70.000, Fisher, debiutant dochodzący do finału za drugie miejsce otrzymał $45.000, a Jacob Colin dzięki wygranej w ostatniej walce i zajęcie trzeciego miejsca wyszedł z Colosseum GYM bogatszy o $25.000. 
    Słowami zakończenia, bez dwóch zdań LSBA pokazało, że wielkie emocje można wzbudzać nawet jeżeli walczą amatorzy, turniej pokazał jak wielu zdeterminowanych mamy zawodników, którzy za jakiś czas mogą błyszczeć w zawodowych galach. Fani sportów walki powinni śledzić ich następne ruchy, bo jak pokazał nam niedzielny wieczór emocji nie brakowało i każdy mógł poczuć zastrzyk adrenaliny, gdy ich faworyci toczyli zacięte batalie na ringu.  
    Fotorelacja z wydarzenia:
    BY GABRIELLE MILLS | 19.02.2024

  9. SMK polubił odpowiedź w temacie przez przekadzia w 009. Druga edycja White Collar Tournament już za nami. Amatorski turniej, który przyniósł ze sobą wiele emocji, poznaj szczegóły wydarzenia!   
    **Na stronie głównej Weazel News pojawił się nowy artykuł na temat amatorskiego turnieju LSBA, który przyciągnął wiele osób i wzbudził nie małe emocje. Weazel News było patronem medialnym wydarzenia. Możliwość komentowania z podstawową moderacją została włączona**
    W dniu 18 lutego 2024 roku w Colosseum Gym, znajdującym się na Mission Row fani sportów walki, a zwłaszcza boksu mieli swoje małe święto. W mieście zaczęło być głośno o White Collar Tournament II, amatorskim turnieju, gdzie zawodnicy mogli pokazać swój zapał do walki oraz talent. Już chwilę przed startem turnieju, sala treningowa była zapełniona. Każdy miłośnik boksu chciał zobaczyć swoich faworytów. Minęła godzina 7 PM, a na ringu pojawił się prowadzący turniej Hans Preslar, który przywitał wszystkich zgromadzonych, organizatorów oraz sponsorów takich jak: Bean Machine, We Are Success, Pacific Combat Club, Colosseum Gym, Ink Inc oraz Le Lapidaire. Po tym przywitaniu, Hans zapowiedział start pojedynków. Na ten wieczór zostało przewidzianych 7 walk - 4 ćwierćfinałowe, 2 półfinałowe i ostanie finałowe starcie. Zasady zapytacie? Nic prostszego! Czysty boks, zakaz kopania, używania łokci, jeżeli któryś zawodnik złamałby zasadę zostaje uznany faul zaś obaj zawodnicy zostają cofani do swoich narożników.
    Na pierwszy ogień na ring zostali wywołani Ace Bidman, który przede wszystkim znany jest z Muay Thai oraz były pięściarz przez wielu kojarzony z występami w VFF Tione Carter. W pierwszej rundzie sędzia już musiał reagować i cofnąć zawodników do narożników po faulu Ace'a, a po wznowieniu walki zawodnicy nie szczędzili sił. Runda się zakończyła i zdecydowanie przewagę w niej miał Ace. Druga runda przebiegła sprawnie i w trzeciej decydującej obaj zawodnicy nie odpuszczali. Gdy tylko walka dobiegła końca nie pozostało nic innego jak czekać na decyzję sędziego, gdzie ostatecznie Tione Carter został okrzyknięty zwycięzcą.
    Nie czekając prowadzący przeszedł do zapowiedzi drugiej walki, w której na przeciw siebie stanęli Mick Malik, który brał udział w pierwszej edycji tego turnieju oraz Jacob Colin, również uczestnik poprzedniej edycji, w której zaszedł do finału, lecz przegrał swoją walkę. Pierwsza runda, tak jak w poprzedniej walce była dość wyrównana i po chwili zawodnicy zostali cofnięci do narożników. Kolejne dwie rundy pokazały wolę walki obu zawodników, ale również to, że Malik nie miał cały czas chłodnej głowy, popełniając coraz więcej błędów i faulując przeciwnika. I właśnie to wiele kosztowało Malika, który po jednym z kolejnych fauli został zdyskwalifikowany, a zwycięsko na ringu pozostał Jacob Colin. Walki ćwierćfinałowe zbliżały się powoli ku końcowi, publiczność czekała na nie, głodni byli widowiska jakie dawali im zwodnicy tego wieczora.
    Hans ponownie pojawił się na ringu, by zapowiedzieć trzecią walkę, gdzie w przeciwnych narożnikach stanęli Marcus Colin oraz Jack Krieger, który tego wieczora debiutował. Na początku walka była dość wyrównana, lecz debiutanta zaczęły zżerać nerwy i popełniał coraz więcej błędów faulując swojego przeciwnika, a sędzia dał mu ostatnie ostrzeżenie. Dzięki temu Kreiger chyba się opamiętał i do końca rundy mogliśmy podziwiać wspaniałe popisy obu zawodników na ringu. Pozostałe rundy przebiegły bez fauli i zaś zawodnicy dli publiczności niezłe show, lecz gdy trzecia runda się zakończyła to Markus Colin mógł zapisać na swoje konto dziewięćdziesiątą piątą wygraną nie dając debiutantowi żadnych szans.
    Turniej nabierał coraz bardziej rozpędu i czekała już ostatnia walka ćwierćfinałowa, która miała wyłonić czwartego zawodnika w półfinałach. Czy do wielkiej czwórki dostanie się kolejny debiutant Barry Fisher? A może to jego przeciwnik, pochodzący z Vice City Marquis North pokaże, że to właśnie on powinien znaleźć się w półfinale? Publiczność wtedy jeszcze tego nie wiedziała i z niecierpliwością czekała na rozstrzygniecie. Pierwsza runda ruszyła i wydawało się, że całą walkę pod kontrolą ma North jednak popełnił faul, przez co Fisher mógł złapać oddech. Mimo faulu North nie stracił koncentracji i cały czas napierał na Fishera, dzięki czemu na koniec rundy do narożnika to właśnie North schodziła zwycięski z tej rundy. Mimo podbramkowej sytuacji Fisher zmobilizował się na ostatnią rundę i posłał Northowi niesamowitą kombinację, która go powaliła. Sędzia nie miał innego wyjścia jak ogłosić zwycięzcą Barrego Fishera.   
    Z każdą walką publiczność była coraz bliżej odpowiedzi na pytanie: Kto w tej edycji będzie triumfował? Nadszedł czas na walki półfinałowe, została czwórka, a wśród nich jest osoba, która dzisiaj z Colosseum Gym wyjdzie okrzyknięta mianem zwycięzcy. Hans przed zapowiedzią pierwszej walki półfinałowej podziękował każdemu zawodnikowi, który tamtego wieczoru startował w turnieju. Następnie bez zbędnej zwłoki zaprosił ponownie na ring Tiona Cartera oraz Jacoba Colina. Gdy zawodnicy dostali sygnał do walki od razu na siebie ruszyli, po wymianie ciosów Tione dokonał faulu przez co obaj musieli wrócić do narożników. Mimo tego potknięcia Carter zachował skupienie i zdominował pierwszą rundę. Chwila wytchnienia i start drugiej rundy... i co można powiedzieć? Zdecydowanie ta walka była jedną z najszybszych tego wieczora i pokazała dominację Cartera nad swoim rywalem. Po wymianie ciosów Carter posłał Colina na deski co skutkowało, że wygrał swoją walkę i jako pierwszy wszedł do wielkiego finału. 
    Jedna walka dzieliła publiczność oraz samych zawodników od poznania triumfatora tamtego wieczoru. Markus Colin czy Barry Fisher, kto z tej dwójki stanie twarzą w twarz z Carterem w finale?  Pierwsza runda i Fisher pokazują swoją szybkość zadając przeciwnikowi szybką kombinację co skutkuje położeniem Colina na deski. Druga runda kilka wymian i faul Fishera, zaczynają w narożnikach, Colin bardzo defensywnie czekając na okazję i wyprowadzenie kontry co mu się udaje i posyła przeciwnika na deski. Ostatni runda, obaj zawodnicy chcą dotrzeć do finałów. W trzeciej rundzie ponownie widzimy schemat z poprzednich rund jednak role się odwracają i to Colin zadaje serię ciosów, a Fisher w defensywie czekał na swoją okazję, co mu się opłaciło, po niecelnej serii Colina, Fisher posłał go na deski i tym samym wszedł do wielkiego finału. 
    Emocje zostały rozgrzane już do czerwoności. Hans z ringu poinformował publiczność, że nie będzie jednej a jeszcze dwie walki, gdyż przegrani w półfinałach skrzyżują rękawice w walce o trzecie miejsce. Po tym komunikacie fani walk również mogli usłyszeć, że Phil Fama w marcu będzie brał udział w zawodowej walce, a jego przeciwnikiem będzie Marcus Chambers. Po tej informacji zapowiedziano walkę o trzecie miejsce, gdzie naprzeciw siebie stanęli Colinowie - Jacob oraz Marcus. Obaj zawodnicy podczas tej walki pokazali charakter, wolę walki i szli równo. Nie zabrakło również gestów fair play co pokazuje, że sport potrafi ukazać zdrową rywalizację i motywować. Po trzech rundach to finalnie Jacob okazał się lepszy i i wywalczył sobie miejsce na podium. 
    Walka finałowa, na nią cały wieczór czekała publiczność oraz sami zawodnicy. Tione Carter i Barry Fisher. Pierwsza runda i można było zobaczyć, że Carter ma większe doświadczenie i nie daje szans debiutantowi. Posłał mniej doświadczonego kolegę na deski. Publiczność podekscytowana i runda druga się zaczęła. Determinacja i chęć wygranej zapewne dały debiutantowi sporą motywację, bo to właśnie on podczas tej rundy dominował i udało mu się zdominować Cartera. Trzecia runda, zawodnicy już zmęczeni po poprzednich walkach, w każdy cios wkładają wszystkie swoje siły, wymiana ciosów i nagle celne trafienie Cartera, który posyła przeciwnika na deski tym samym wygrywając cały turniej. Na sali wiwaty, radość zwycięzcy. Pozostaje jedynie wręczenie nagród i pucharów. Przypominamy, że zwycięzca tamtego wieczoru zainkasował $70.000, Fisher, debiutant dochodzący do finału za drugie miejsce otrzymał $45.000, a Jacob Colin dzięki wygranej w ostatniej walce i zajęcie trzeciego miejsca wyszedł z Colosseum GYM bogatszy o $25.000. 
    Słowami zakończenia, bez dwóch zdań LSBA pokazało, że wielkie emocje można wzbudzać nawet jeżeli walczą amatorzy, turniej pokazał jak wielu zdeterminowanych mamy zawodników, którzy za jakiś czas mogą błyszczeć w zawodowych galach. Fani sportów walki powinni śledzić ich następne ruchy, bo jak pokazał nam niedzielny wieczór emocji nie brakowało i każdy mógł poczuć zastrzyk adrenaliny, gdy ich faworyci toczyli zacięte batalie na ringu.  
    Fotorelacja z wydarzenia:
    BY GABRIELLE MILLS | 19.02.2024

  10. krystiiian polubił odpowiedź w temacie przez przekadzia w 009. Druga edycja White Collar Tournament już za nami. Amatorski turniej, który przyniósł ze sobą wiele emocji, poznaj szczegóły wydarzenia!   
    **Na stronie głównej Weazel News pojawił się nowy artykuł na temat amatorskiego turnieju LSBA, który przyciągnął wiele osób i wzbudził nie małe emocje. Weazel News było patronem medialnym wydarzenia. Możliwość komentowania z podstawową moderacją została włączona**
    W dniu 18 lutego 2024 roku w Colosseum Gym, znajdującym się na Mission Row fani sportów walki, a zwłaszcza boksu mieli swoje małe święto. W mieście zaczęło być głośno o White Collar Tournament II, amatorskim turnieju, gdzie zawodnicy mogli pokazać swój zapał do walki oraz talent. Już chwilę przed startem turnieju, sala treningowa była zapełniona. Każdy miłośnik boksu chciał zobaczyć swoich faworytów. Minęła godzina 7 PM, a na ringu pojawił się prowadzący turniej Hans Preslar, który przywitał wszystkich zgromadzonych, organizatorów oraz sponsorów takich jak: Bean Machine, We Are Success, Pacific Combat Club, Colosseum Gym, Ink Inc oraz Le Lapidaire. Po tym przywitaniu, Hans zapowiedział start pojedynków. Na ten wieczór zostało przewidzianych 7 walk - 4 ćwierćfinałowe, 2 półfinałowe i ostanie finałowe starcie. Zasady zapytacie? Nic prostszego! Czysty boks, zakaz kopania, używania łokci, jeżeli któryś zawodnik złamałby zasadę zostaje uznany faul zaś obaj zawodnicy zostają cofani do swoich narożników.
    Na pierwszy ogień na ring zostali wywołani Ace Bidman, który przede wszystkim znany jest z Muay Thai oraz były pięściarz przez wielu kojarzony z występami w VFF Tione Carter. W pierwszej rundzie sędzia już musiał reagować i cofnąć zawodników do narożników po faulu Ace'a, a po wznowieniu walki zawodnicy nie szczędzili sił. Runda się zakończyła i zdecydowanie przewagę w niej miał Ace. Druga runda przebiegła sprawnie i w trzeciej decydującej obaj zawodnicy nie odpuszczali. Gdy tylko walka dobiegła końca nie pozostało nic innego jak czekać na decyzję sędziego, gdzie ostatecznie Tione Carter został okrzyknięty zwycięzcą.
    Nie czekając prowadzący przeszedł do zapowiedzi drugiej walki, w której na przeciw siebie stanęli Mick Malik, który brał udział w pierwszej edycji tego turnieju oraz Jacob Colin, również uczestnik poprzedniej edycji, w której zaszedł do finału, lecz przegrał swoją walkę. Pierwsza runda, tak jak w poprzedniej walce była dość wyrównana i po chwili zawodnicy zostali cofnięci do narożników. Kolejne dwie rundy pokazały wolę walki obu zawodników, ale również to, że Malik nie miał cały czas chłodnej głowy, popełniając coraz więcej błędów i faulując przeciwnika. I właśnie to wiele kosztowało Malika, który po jednym z kolejnych fauli został zdyskwalifikowany, a zwycięsko na ringu pozostał Jacob Colin. Walki ćwierćfinałowe zbliżały się powoli ku końcowi, publiczność czekała na nie, głodni byli widowiska jakie dawali im zwodnicy tego wieczora.
    Hans ponownie pojawił się na ringu, by zapowiedzieć trzecią walkę, gdzie w przeciwnych narożnikach stanęli Marcus Colin oraz Jack Krieger, który tego wieczora debiutował. Na początku walka była dość wyrównana, lecz debiutanta zaczęły zżerać nerwy i popełniał coraz więcej błędów faulując swojego przeciwnika, a sędzia dał mu ostatnie ostrzeżenie. Dzięki temu Kreiger chyba się opamiętał i do końca rundy mogliśmy podziwiać wspaniałe popisy obu zawodników na ringu. Pozostałe rundy przebiegły bez fauli i zaś zawodnicy dli publiczności niezłe show, lecz gdy trzecia runda się zakończyła to Markus Colin mógł zapisać na swoje konto dziewięćdziesiątą piątą wygraną nie dając debiutantowi żadnych szans.
    Turniej nabierał coraz bardziej rozpędu i czekała już ostatnia walka ćwierćfinałowa, która miała wyłonić czwartego zawodnika w półfinałach. Czy do wielkiej czwórki dostanie się kolejny debiutant Barry Fisher? A może to jego przeciwnik, pochodzący z Vice City Marquis North pokaże, że to właśnie on powinien znaleźć się w półfinale? Publiczność wtedy jeszcze tego nie wiedziała i z niecierpliwością czekała na rozstrzygniecie. Pierwsza runda ruszyła i wydawało się, że całą walkę pod kontrolą ma North jednak popełnił faul, przez co Fisher mógł złapać oddech. Mimo faulu North nie stracił koncentracji i cały czas napierał na Fishera, dzięki czemu na koniec rundy do narożnika to właśnie North schodziła zwycięski z tej rundy. Mimo podbramkowej sytuacji Fisher zmobilizował się na ostatnią rundę i posłał Northowi niesamowitą kombinację, która go powaliła. Sędzia nie miał innego wyjścia jak ogłosić zwycięzcą Barrego Fishera.   
    Z każdą walką publiczność była coraz bliżej odpowiedzi na pytanie: Kto w tej edycji będzie triumfował? Nadszedł czas na walki półfinałowe, została czwórka, a wśród nich jest osoba, która dzisiaj z Colosseum Gym wyjdzie okrzyknięta mianem zwycięzcy. Hans przed zapowiedzią pierwszej walki półfinałowej podziękował każdemu zawodnikowi, który tamtego wieczoru startował w turnieju. Następnie bez zbędnej zwłoki zaprosił ponownie na ring Tiona Cartera oraz Jacoba Colina. Gdy zawodnicy dostali sygnał do walki od razu na siebie ruszyli, po wymianie ciosów Tione dokonał faulu przez co obaj musieli wrócić do narożników. Mimo tego potknięcia Carter zachował skupienie i zdominował pierwszą rundę. Chwila wytchnienia i start drugiej rundy... i co można powiedzieć? Zdecydowanie ta walka była jedną z najszybszych tego wieczora i pokazała dominację Cartera nad swoim rywalem. Po wymianie ciosów Carter posłał Colina na deski co skutkowało, że wygrał swoją walkę i jako pierwszy wszedł do wielkiego finału. 
    Jedna walka dzieliła publiczność oraz samych zawodników od poznania triumfatora tamtego wieczoru. Markus Colin czy Barry Fisher, kto z tej dwójki stanie twarzą w twarz z Carterem w finale?  Pierwsza runda i Fisher pokazują swoją szybkość zadając przeciwnikowi szybką kombinację co skutkuje położeniem Colina na deski. Druga runda kilka wymian i faul Fishera, zaczynają w narożnikach, Colin bardzo defensywnie czekając na okazję i wyprowadzenie kontry co mu się udaje i posyła przeciwnika na deski. Ostatni runda, obaj zawodnicy chcą dotrzeć do finałów. W trzeciej rundzie ponownie widzimy schemat z poprzednich rund jednak role się odwracają i to Colin zadaje serię ciosów, a Fisher w defensywie czekał na swoją okazję, co mu się opłaciło, po niecelnej serii Colina, Fisher posłał go na deski i tym samym wszedł do wielkiego finału. 
    Emocje zostały rozgrzane już do czerwoności. Hans z ringu poinformował publiczność, że nie będzie jednej a jeszcze dwie walki, gdyż przegrani w półfinałach skrzyżują rękawice w walce o trzecie miejsce. Po tym komunikacie fani walk również mogli usłyszeć, że Phil Fama w marcu będzie brał udział w zawodowej walce, a jego przeciwnikiem będzie Marcus Chambers. Po tej informacji zapowiedziano walkę o trzecie miejsce, gdzie naprzeciw siebie stanęli Colinowie - Jacob oraz Marcus. Obaj zawodnicy podczas tej walki pokazali charakter, wolę walki i szli równo. Nie zabrakło również gestów fair play co pokazuje, że sport potrafi ukazać zdrową rywalizację i motywować. Po trzech rundach to finalnie Jacob okazał się lepszy i i wywalczył sobie miejsce na podium. 
    Walka finałowa, na nią cały wieczór czekała publiczność oraz sami zawodnicy. Tione Carter i Barry Fisher. Pierwsza runda i można było zobaczyć, że Carter ma większe doświadczenie i nie daje szans debiutantowi. Posłał mniej doświadczonego kolegę na deski. Publiczność podekscytowana i runda druga się zaczęła. Determinacja i chęć wygranej zapewne dały debiutantowi sporą motywację, bo to właśnie on podczas tej rundy dominował i udało mu się zdominować Cartera. Trzecia runda, zawodnicy już zmęczeni po poprzednich walkach, w każdy cios wkładają wszystkie swoje siły, wymiana ciosów i nagle celne trafienie Cartera, który posyła przeciwnika na deski tym samym wygrywając cały turniej. Na sali wiwaty, radość zwycięzcy. Pozostaje jedynie wręczenie nagród i pucharów. Przypominamy, że zwycięzca tamtego wieczoru zainkasował $70.000, Fisher, debiutant dochodzący do finału za drugie miejsce otrzymał $45.000, a Jacob Colin dzięki wygranej w ostatniej walce i zajęcie trzeciego miejsca wyszedł z Colosseum GYM bogatszy o $25.000. 
    Słowami zakończenia, bez dwóch zdań LSBA pokazało, że wielkie emocje można wzbudzać nawet jeżeli walczą amatorzy, turniej pokazał jak wielu zdeterminowanych mamy zawodników, którzy za jakiś czas mogą błyszczeć w zawodowych galach. Fani sportów walki powinni śledzić ich następne ruchy, bo jak pokazał nam niedzielny wieczór emocji nie brakowało i każdy mógł poczuć zastrzyk adrenaliny, gdy ich faworyci toczyli zacięte batalie na ringu.  
    Fotorelacja z wydarzenia:
    BY GABRIELLE MILLS | 19.02.2024

  11. Nexisten polubił odpowiedź w temacie przez przekadzia w 009. Druga edycja White Collar Tournament już za nami. Amatorski turniej, który przyniósł ze sobą wiele emocji, poznaj szczegóły wydarzenia!   
    **Na stronie głównej Weazel News pojawił się nowy artykuł na temat amatorskiego turnieju LSBA, który przyciągnął wiele osób i wzbudził nie małe emocje. Weazel News było patronem medialnym wydarzenia. Możliwość komentowania z podstawową moderacją została włączona**
    W dniu 18 lutego 2024 roku w Colosseum Gym, znajdującym się na Mission Row fani sportów walki, a zwłaszcza boksu mieli swoje małe święto. W mieście zaczęło być głośno o White Collar Tournament II, amatorskim turnieju, gdzie zawodnicy mogli pokazać swój zapał do walki oraz talent. Już chwilę przed startem turnieju, sala treningowa była zapełniona. Każdy miłośnik boksu chciał zobaczyć swoich faworytów. Minęła godzina 7 PM, a na ringu pojawił się prowadzący turniej Hans Preslar, który przywitał wszystkich zgromadzonych, organizatorów oraz sponsorów takich jak: Bean Machine, We Are Success, Pacific Combat Club, Colosseum Gym, Ink Inc oraz Le Lapidaire. Po tym przywitaniu, Hans zapowiedział start pojedynków. Na ten wieczór zostało przewidzianych 7 walk - 4 ćwierćfinałowe, 2 półfinałowe i ostanie finałowe starcie. Zasady zapytacie? Nic prostszego! Czysty boks, zakaz kopania, używania łokci, jeżeli któryś zawodnik złamałby zasadę zostaje uznany faul zaś obaj zawodnicy zostają cofani do swoich narożników.
    Na pierwszy ogień na ring zostali wywołani Ace Bidman, który przede wszystkim znany jest z Muay Thai oraz były pięściarz przez wielu kojarzony z występami w VFF Tione Carter. W pierwszej rundzie sędzia już musiał reagować i cofnąć zawodników do narożników po faulu Ace'a, a po wznowieniu walki zawodnicy nie szczędzili sił. Runda się zakończyła i zdecydowanie przewagę w niej miał Ace. Druga runda przebiegła sprawnie i w trzeciej decydującej obaj zawodnicy nie odpuszczali. Gdy tylko walka dobiegła końca nie pozostało nic innego jak czekać na decyzję sędziego, gdzie ostatecznie Tione Carter został okrzyknięty zwycięzcą.
    Nie czekając prowadzący przeszedł do zapowiedzi drugiej walki, w której na przeciw siebie stanęli Mick Malik, który brał udział w pierwszej edycji tego turnieju oraz Jacob Colin, również uczestnik poprzedniej edycji, w której zaszedł do finału, lecz przegrał swoją walkę. Pierwsza runda, tak jak w poprzedniej walce była dość wyrównana i po chwili zawodnicy zostali cofnięci do narożników. Kolejne dwie rundy pokazały wolę walki obu zawodników, ale również to, że Malik nie miał cały czas chłodnej głowy, popełniając coraz więcej błędów i faulując przeciwnika. I właśnie to wiele kosztowało Malika, który po jednym z kolejnych fauli został zdyskwalifikowany, a zwycięsko na ringu pozostał Jacob Colin. Walki ćwierćfinałowe zbliżały się powoli ku końcowi, publiczność czekała na nie, głodni byli widowiska jakie dawali im zwodnicy tego wieczora.
    Hans ponownie pojawił się na ringu, by zapowiedzieć trzecią walkę, gdzie w przeciwnych narożnikach stanęli Marcus Colin oraz Jack Krieger, który tego wieczora debiutował. Na początku walka była dość wyrównana, lecz debiutanta zaczęły zżerać nerwy i popełniał coraz więcej błędów faulując swojego przeciwnika, a sędzia dał mu ostatnie ostrzeżenie. Dzięki temu Kreiger chyba się opamiętał i do końca rundy mogliśmy podziwiać wspaniałe popisy obu zawodników na ringu. Pozostałe rundy przebiegły bez fauli i zaś zawodnicy dli publiczności niezłe show, lecz gdy trzecia runda się zakończyła to Markus Colin mógł zapisać na swoje konto dziewięćdziesiątą piątą wygraną nie dając debiutantowi żadnych szans.
    Turniej nabierał coraz bardziej rozpędu i czekała już ostatnia walka ćwierćfinałowa, która miała wyłonić czwartego zawodnika w półfinałach. Czy do wielkiej czwórki dostanie się kolejny debiutant Barry Fisher? A może to jego przeciwnik, pochodzący z Vice City Marquis North pokaże, że to właśnie on powinien znaleźć się w półfinale? Publiczność wtedy jeszcze tego nie wiedziała i z niecierpliwością czekała na rozstrzygniecie. Pierwsza runda ruszyła i wydawało się, że całą walkę pod kontrolą ma North jednak popełnił faul, przez co Fisher mógł złapać oddech. Mimo faulu North nie stracił koncentracji i cały czas napierał na Fishera, dzięki czemu na koniec rundy do narożnika to właśnie North schodziła zwycięski z tej rundy. Mimo podbramkowej sytuacji Fisher zmobilizował się na ostatnią rundę i posłał Northowi niesamowitą kombinację, która go powaliła. Sędzia nie miał innego wyjścia jak ogłosić zwycięzcą Barrego Fishera.   
    Z każdą walką publiczność była coraz bliżej odpowiedzi na pytanie: Kto w tej edycji będzie triumfował? Nadszedł czas na walki półfinałowe, została czwórka, a wśród nich jest osoba, która dzisiaj z Colosseum Gym wyjdzie okrzyknięta mianem zwycięzcy. Hans przed zapowiedzią pierwszej walki półfinałowej podziękował każdemu zawodnikowi, który tamtego wieczoru startował w turnieju. Następnie bez zbędnej zwłoki zaprosił ponownie na ring Tiona Cartera oraz Jacoba Colina. Gdy zawodnicy dostali sygnał do walki od razu na siebie ruszyli, po wymianie ciosów Tione dokonał faulu przez co obaj musieli wrócić do narożników. Mimo tego potknięcia Carter zachował skupienie i zdominował pierwszą rundę. Chwila wytchnienia i start drugiej rundy... i co można powiedzieć? Zdecydowanie ta walka była jedną z najszybszych tego wieczora i pokazała dominację Cartera nad swoim rywalem. Po wymianie ciosów Carter posłał Colina na deski co skutkowało, że wygrał swoją walkę i jako pierwszy wszedł do wielkiego finału. 
    Jedna walka dzieliła publiczność oraz samych zawodników od poznania triumfatora tamtego wieczoru. Markus Colin czy Barry Fisher, kto z tej dwójki stanie twarzą w twarz z Carterem w finale?  Pierwsza runda i Fisher pokazują swoją szybkość zadając przeciwnikowi szybką kombinację co skutkuje położeniem Colina na deski. Druga runda kilka wymian i faul Fishera, zaczynają w narożnikach, Colin bardzo defensywnie czekając na okazję i wyprowadzenie kontry co mu się udaje i posyła przeciwnika na deski. Ostatni runda, obaj zawodnicy chcą dotrzeć do finałów. W trzeciej rundzie ponownie widzimy schemat z poprzednich rund jednak role się odwracają i to Colin zadaje serię ciosów, a Fisher w defensywie czekał na swoją okazję, co mu się opłaciło, po niecelnej serii Colina, Fisher posłał go na deski i tym samym wszedł do wielkiego finału. 
    Emocje zostały rozgrzane już do czerwoności. Hans z ringu poinformował publiczność, że nie będzie jednej a jeszcze dwie walki, gdyż przegrani w półfinałach skrzyżują rękawice w walce o trzecie miejsce. Po tym komunikacie fani walk również mogli usłyszeć, że Phil Fama w marcu będzie brał udział w zawodowej walce, a jego przeciwnikiem będzie Marcus Chambers. Po tej informacji zapowiedziano walkę o trzecie miejsce, gdzie naprzeciw siebie stanęli Colinowie - Jacob oraz Marcus. Obaj zawodnicy podczas tej walki pokazali charakter, wolę walki i szli równo. Nie zabrakło również gestów fair play co pokazuje, że sport potrafi ukazać zdrową rywalizację i motywować. Po trzech rundach to finalnie Jacob okazał się lepszy i i wywalczył sobie miejsce na podium. 
    Walka finałowa, na nią cały wieczór czekała publiczność oraz sami zawodnicy. Tione Carter i Barry Fisher. Pierwsza runda i można było zobaczyć, że Carter ma większe doświadczenie i nie daje szans debiutantowi. Posłał mniej doświadczonego kolegę na deski. Publiczność podekscytowana i runda druga się zaczęła. Determinacja i chęć wygranej zapewne dały debiutantowi sporą motywację, bo to właśnie on podczas tej rundy dominował i udało mu się zdominować Cartera. Trzecia runda, zawodnicy już zmęczeni po poprzednich walkach, w każdy cios wkładają wszystkie swoje siły, wymiana ciosów i nagle celne trafienie Cartera, który posyła przeciwnika na deski tym samym wygrywając cały turniej. Na sali wiwaty, radość zwycięzcy. Pozostaje jedynie wręczenie nagród i pucharów. Przypominamy, że zwycięzca tamtego wieczoru zainkasował $70.000, Fisher, debiutant dochodzący do finału za drugie miejsce otrzymał $45.000, a Jacob Colin dzięki wygranej w ostatniej walce i zajęcie trzeciego miejsca wyszedł z Colosseum GYM bogatszy o $25.000. 
    Słowami zakończenia, bez dwóch zdań LSBA pokazało, że wielkie emocje można wzbudzać nawet jeżeli walczą amatorzy, turniej pokazał jak wielu zdeterminowanych mamy zawodników, którzy za jakiś czas mogą błyszczeć w zawodowych galach. Fani sportów walki powinni śledzić ich następne ruchy, bo jak pokazał nam niedzielny wieczór emocji nie brakowało i każdy mógł poczuć zastrzyk adrenaliny, gdy ich faworyci toczyli zacięte batalie na ringu.  
    Fotorelacja z wydarzenia:
    BY GABRIELLE MILLS | 19.02.2024

  12. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez Nexisten w 008. Zayuan "Lights Out" Monroe bez skrupułów o federacji VFF: "Kontrakt wygasł i oferowali śmieszne stawki, gdzie ja ryzykuję życie". Bokser wypowiedział się bez hamulców na temat Matt Orton, czy to zapowiedź nadchodzącej walki w oktagonie?   
    Na stronie głównej ujawnił się zapis z wczorajszego wywiadu, przeprowadzonego na żywo na antenie Weazel News. Całość jest dostępna w formie wideo oraz transkrypcji. Możliwość komentowania jest włączona, z aktywowaną automatyczną moderacją nieodpowiednich komentarzy.
    Jaxon De Nieves: Dobry wieczór, Santos! Mówi dla Was Jaxon De Nieves prosto ze studia Weazel News. Mam dziś przyjemność gościć na moim fotelu dość znanego boksera, aktualnego CEO We Are Success, Zayuan "Lights Out" Monroe. Cześć Zayuan, stresujesz się?
    Zayuan Monroe: Ayoo, LS.. jak się macie?! Wpadłem odpowiedzieć na parę pytań. Stresuje? Nah, to chleb powszedni.
    Jaxon De Nieves: Cieszę się niezmiernie, że mogę Cię gościć na moim fotelu. Myślę, że Twoi fani chcieliby Cię nieco lepiej poznać, dajmy im taką możliwość! Chciałbyś na rozgrzewkę zdradzić nam, co zainspirowało Cię do rozpoczęcia swojej kariery bokserskiej?
    Zayuan Monroe: Strzał w dziesiątkę z tym pytaniem. Jestem zawodnikiem wywodzącym się z amatorskiego boksu, później trafiłem na BJJ i wpadłem w wir amatorskich walk w MMA. VFF słabo oferowało i poszedłem w boks. Wszędzie, gdzie show i pieniądze, tam i ja.
    Jaxon De Nieves: Jak to się stało, że trafiłeś do amatorskiego boksu? Już od dzieciństwa wiązałeś swoje zainteresowania ze sztukami walki, lub ogólnie mówiąc sportem, czy wywodziło się to bardziej z czystego przypadku?
    Zayuan Monroe: Amatorski boks i walki, no to głównie sprawka trenera. Ogólnie boks i wciągnięcie mnie w to zawdzięczam mojemu kuzynowi Shakur Alexander, to on mnie zabrał na pierwszy trening. Shakur, wracaj ziomku i naprostuj to miasto.
    Jaxon De Nieves: Jakie są Twoje największe osiągniecia w karierze, które najbardziej utkwiły Ci w pamięci do tego momentu? Inaczej ubierając to w słowa, z czego w swojej karierze jesteś najbardziej dumny?
    Zayuan Monroe: Największe osiągnięcie to wejście do najlepszej federacji MMA w tym kraju, czyli VFF. No jednak kto sobie wyobrażał taki przebieg, wiele ludzi zaczyna pro karierę od zwykłych raczkujących federacji. Jak chodzi o drugie najlepsze osiągnięcie, to zbicie Tiona Carterka, ziomku czekałem na walkę z Ortonem, najwidoczniej chyba Orton się wystraszył.. tak na poważnie to cztery wygrane mistrza stanu w zawodowym boksie.
    Jaxon De Nieves: Dość pokaźne osiągnięcia, po których na pewno możesz poklepać się z dumą po ramieniu. Wspomniałeś o walce z Tione Carter, pozostając przy tym temacie — jak radzisz sobie ze stresem i presją przed ważnymi walkami? Masz na to jakiś swój sposób?
    Zayuan Monroe: Radzić ze stresem mówisz, emm.. sprawa jest prosta, trzeba zajarać mocny kush, bez tego nie ma dobrej walki, nie ma tego luzu. Wszystko legalne, to nie jakaś Europa śmieszna, gdzie zawodnicy nawet nie mogą zajarać, to jakiś żart! HAHAHAHA.
    Jaxon De Nieves: Każdy ma swój sposób na redukcję stresu! Wspomniałeś wcześniej o Shakur Alexander, który jako pierwszy popchnął Cię do pierwszego treningu. Czy oprócz niego masz jakiegoś mentora lub wzór do naśladowania w boksie?
    **Jaxon De Nieves sięgnął po swoją szklankę z wodą, przystawił ją do ust i napił się łyka, oczekując na odpowiedź gościa**
    Zayuan Monroe: W boksie? Terance Crawford, a jak chodzi ogólnie to pieprzony Ronnie West. Ten koleś wyparował, czekam na jego comeback. Sto tysięcy dolarów daje, że on leży na Jamajce i suszy się w cieple.
    Jaxon De Nieves: Pozostańmy przy rzucaniu nazwiskami, bo to coś, co lubię! Jak wiadomo branża sportowa lub ogólnie mówiąc branża naszych kochanych gwiazdek bywa dość chaotyczna. Chciałbyś zdradzić nam trochę ciekawostek, z kim utrzymujesz bliski, dobry kontakt a za kim totalnie nie przepadasz? Nie wstydź się, ludzie uwielbiają takie gorące plotki!
    Zayuan Monroe: Ominę kwestie pierwszą, to zupełnie niepotrzebne. Zaczynam od razu od drugiej, kogo nie lubię, nie przepadam za nim? Ta cała banda Ortona, nie rozumiem ich podejścia, słabiaki.
    **Zayuan Monroe zabrał szkło ze stolika, przepił gadkę o bandzie Ortona**
    Jaxon De Nieves: Widzę, że lubisz od razu przechodzić do konkretów. Chciałbyś przybliżyć nam skąd wzięła się taka nienawiść do, jak Ty to nazwałeś, "bandy Ortona"? Wynikło to z jakichś nieprzyjemnych sytuacji w przeszłości?
    Zayuan Monroe: Strasznie mi są obojętni, ale zachowują się jak... będę lepiej oszczędzać w słowach. Ostatnia sprawka na gali VFF, jakiś Scott, Carl czy tam Colby, nie pamiętam imienia. Wystartował do Cartera, ten mu skopał dupsko i jeszcze mu groził, co to za zachowanie, no bez przesady, hahahah! Nie mogę, ten koleś to naprawdę wielki dureń. Pierwsze słyszę o nim, podjeżdża do mojego ziomka z taką gadką, zero szacunku do LEPSZYCH, niech takie gostki z "bandy Ortona" nie odzywają się, szkodzą sobie.
    Jaxon De Nieves: Właśnie dlatego wspomniałem, że branża bywa bardzo chaotyczna! **zaśmiał się** Chciałbyś w przyszłości stoczyć walkę z kimś z tak zwanej przez Ciebie "bandy Ortona", czy raczej wolisz pozostawić to w najbliższym czasie poza oktagonem?
    Zayuan Monroe: Dobre, dobre ziomku, naprawdę dobre! **zaśmiał się** Przecież to gostki bez rekordu, kogo ja mam bić? Od razu napieprzę Ortonowi, tak żeby gostek zrozumiał, że jego "banda" to amatorzy. HAHA.
    Jaxon De Nieves: Wróćmy do nieco spokojniejszego tematu, nie wykluczam, że zahaczymy jeszcze ten temat pod koniec. Dość świeżą sprawą jest to, że zostałeś ambasadorem marki Le Lapidaire, chciałbyś zdradzić nam, kto pierwszy wyszedł z inicjatywą podjęcia współpracy oraz jak do tej pory przebiega wasza współpraca, jesteś z niej zadowolony?
    Zayuan Monroe: CEO Le Lapidaire, to raczej żadna tajemnica... business is business. Nie mam żadnych problemów z współpracami, naprawdę dobrze mi się współpracuje z każdym, kto płaci, hahah.
    Jaxon De Nieves: Słowo klucz, czyli stanowisko CEO. Jak wiadomo, dość niedawno w sieci pojawiły się pierwsze informacje o We Are Success, czyli dość świeża agencja sportowa w której piastujesz właśnie stanowisko CEO. Opowiedz nam po krótce, czym w ogóle jest We Are Success i skąd w ogóle wziął się pomysł na stworzenie swojej własnej agencji sportowej?
    Zayuan Monroe: We Are Success to agencja sportowa założona przeze mnie i Lenny Davies, promotra sportów walk i CEO Los Santos Boxing Association. Promujemy sport, wiecznie nie będę walczyć, więc staram się już teraz powoli budować renomę swojej własnej firmy. Działamy promująco, w przyszłości będziemy na pewno organizować zawody sportowe, amatorskie lub semi-pro. Nie mogę dużo mówić, bo wiele będziecie mogli zobaczyć za niedługo.
    Jaxon De Nieves: Moje kolejne pytanie dotyczyło właśnie waszych pierwszych większych ruchów, ale myślę, że już w tym pytaniu na to odpowiedziałeś wspominając o zawodach! Rozumiem, że Lenny Davies od samego początku Ci towarzyszył czy dołączył na stanowisko COO dopiero po jakimś czasie od tego, jak zacząłeś powoli realizować swój pomysł?
    Zayuan Monroe: Śmieszna sprawa, Lenny to ogólnie były włodarz VFF i obecny LSBA, tam, gdzie się biję za pieniądze. Mam z nim dobry kontakt i to on bardziej prowadzi mnie za rękę, w branży sportowej siedzi dłużej niż ja. To prawdziwy promotor. Odpowiadając na pytanie, był od początku. To w głównej mierze mój pomysł, ale od razu mu go przedstawiłem i powiedział, że w to wchodzi na sto procent.
    Jaxon De Nieves: Trzymam kciuki, że wspólnymi siłami zdołacie stworzyć coś wielkiego. Wcześniej wspomniałeś już o Los Santos Boxing Association, którego raczej nie ma co ukrywać, także jesteś częścią. LSBA zapowiedziało drugą edycją White Collar Boxing Tournament na nadchodzącą niedzielę. Chcesz nam zdradzić, czego możemy się spodziewać po tym wydarzeniu lub po prostu zachęcić słuchaczy do wpadnięcia i zobaczenia tych emocji i adrenaliny na własne oczy?
    Zayuan Monroe: Ayoo, to jest takie proste.. Los Santos Boxing Association to najlepsza akcja, która będzie miała miejsce w tym miesiącu. Spójrzcie sami, mój brat Tione Carter bierze udział i znowu wygra, pieprzony zabijaka. Szkoda, że "banda Ortona" nie walczy. C'mon, wpadajcie tam, 7 PM odpalają to na maksa. Dużo krwi i nokautów, taką mam nadzieje. Czysty boks i pieprzona kasa na stole, opcja zakładu, żeby trochę kaski skosić też jest zachęcająca.
    Jaxon De Nieves: Dołączam się do zachęty, mogę ukradkiem zdradzić, że jako Weazel News także będziemy na miejscu relacjonując całe widowisko dla Was, słuchaczy na żywo. Wróćmy do tematów które skupiają się na Tobie. Informacja, która zalała media już jakiś czas temu, ale myślę, że warto abyś się do niej odniósł podczas dzisiejszego wywiadu. Dokładniej chodzi mi o sytuacją, w której stałeś się ofiarą pobicia i wylądowałeś w ciężkim stanie w szpitalu. Chcesz opowiedzieć swoim fanom, co wtedy się wydarzyło?
    Zayuan Monroe: Ponad miesiąc temu byłem na imprezie w jakimś klubie. Wpadło paru gostków, coś tam napieprzali na mnie i jak wychodziłem to wskoczyli mi na głowę, dałem się im i wybuchła bójka. Później cisza, pobudka w szpitalu i problemy z karierą, całe szczęście wracam i nie postawiłem kropki na końcu. Prawdziwy król jest tylko jeden, jestem nim ja.
    Jaxon De Nieves: Myślę, że to nie łatwy temat dla Ciebie, ale jestem dobrej myśli, że rozwiązałeś kilka wątpliwości w głowach odbiorców. Jak już sam wspomniałeś, wracasz. Zahaczę tutaj o publiczne oświadczenie Eugenics Medical Center z dnia 13 lutego 2024 roku, w którym poinformowano, że na szczęście odzyskałeś sprawność kręgosłupa szyjnego. Zaciekawiła mnie jednak wzmianka o tym, że masz możliwość wzięcia udziału w treningach i tak dalej na ustalonych warunkach. Jakie to warunki i kiedy możemy się spodziewać Twojego wielkiego powrotu?
    Zayuan Monroe: Warunki? Ziomku, dobry og kush przed treningiem i tyle! **zaśmiał się** Poważka. Mam przez pierwszy okres dwóch tygodni dobrze rozgrzewać kark, chodzić na wizyty i ograniczać uderzenia na głowę, skupiać ćwiczenia na odcinek szyjny i tyle. Jak pytasz o powrót, wszystko się okaże. Zależy, kiedy Ortona się złapie na mocne ciosy, hahahahah.. lubię rozdawać smaczki, taka ciekawostka, bardzo lubię miesiąc marzec.
    Jaxon De Nieves: Wyczuwam mocną sugestię, że w marcu będziemy świadkami zaserwowanego przez Ciebie show. Osobiście nie mogę się doczekać! Czy oprócz wcześniej wymienionych sytuacji w Twojej karierze miałeś już jakieś cięższe kontuzje? Była jakaś, która szczególnie wyłączyła Cię na dłuższy czas z życia lub samego sportu, którą szczególnie zapamiętałeś?
    Zayuan Monroe: Tiah, przesrana sytuacja.. jak podpisałem kontrakt pro z VFF, tego samego dnia na molo mnie postrzelił jakiś pojeb, trafił mnie w lewą rękę, wykluczyło mnie to na dwa miesiące. VFF to jakaś pechowa federacja, UPS!
    **Zayuan Monroe zaśmiał się po swojej wypowiedzi**
    Jaxon De Nieves: Rozumiem, że z federacją VFF nie rozeszliście się w zbyt pozytywnych, lub nawet neutralnych relacjach? Przynajmniej tak skazują Twoje wypowiedzi!
    Zayuan Monroe: Żart, nie mam do nich problemu.. kontrakt wygasł i oferowali śmieszne stawki, gdzie ja ryzykuję życie. Nie podobała mi się tylko wypowiedź tego całego włodarza, Marducka czy tam Murdocka. Nie pamiętam co dokładnie tam pisał, ale że pociąg pojechał. W sumie średnio mnie to interesuje, jestem dwa kroki przed każdym, jestem najlepszy w tym boksie! 2024 to mój rok, to mój czas na pokazanie swoich możliwości, gold belt to tylko kwestia czasu w Los Santos Boxing Association.
    Jaxon De Nieves: Wspomniałeś wcześniej, że marzec będzie ciekawy, jeśli chodzi o Twoją osobę. Myślisz już bardziej przyszłościowo o swoich celach na najbliższe lata w karierze? Oczywiście pomijając rozwój We Are Success, bo to brzmi dla mnie jak coś oczywistego!
    Zayuan Monroe: Mam proste cele, serio! Najmłodszy zawodnik z gold belt w Los Santos Boxing Association, najszybszy nokaut i rozwój osobisty, jakaś yoga czy coś. Wpadnę chyba na karate, haha.
    Jaxon De Nieves: Ambicji w Tobie nie brakuje, Zayuan! **podeśmiał się krótko** Wspomniałeś, że chciałbyś potraktować We Are Success jako zabezpieczenie swojej przyszłości, bo nie będziesz wiecznie walczył. Jak widzisz siebie po zakończeniu kariery sportowej? Oczywiście z punktu widzenia realisty!
    Zayuan Monroe: No co.. wiecznie nie będę walczyć, bo mikro urazy i to jednak szkodliwy sport dla zdrowia, mam taką nadzieje, nie jak Tyson Fury co wraca czwarty raz z emerytury. Jak ciekawi Cię co będę robił dalej, to nie wiem.. chyba jakiś e-sport **zarechotał** może golf, hahah.. tak na poważnie, to skupię się na promowaniu sportu, może wykupię jakąś federację i będę tworzyć legendy i przyszłych mistrzów, to by było naprawdę dobre.
    Jaxon De Nieves: Tiah.. e-sport **zaśmiał się, naciskając na słowo sport** Dobrze, że żartujesz! Jakoś nie mogę sobie Ciebie wyobrazić na polu golfowym, a jeśli tak będzie.. to czekam na zaproszenie na wspólną rundkę! Sport, a także sam boks to zainteresowanie wielu młodych osób. Chciałbyś dać jakąś radę dla świeżych osób, dopiero stawiających swoje pierwsze kroki w boksie? W końcu pewnie dla niektórych jesteś idolem, myślę, że taka rada dobrze by im zrobiła!
    Zyauan Monroe: Ja IDOLEM?! **zaśmiał się** Daj spokój. Ale jak chcecie radę to cool. Sport to naprawdę zabawa, baw się i wygrywaj.
    Jaxon De Nieves: Wiesz, ludzie często dobierają sobie idoli nie tylko po statusie popularności, a po ich osiągnięciach, tym co sobą reprezentują lub po prostu po charakterze, determinacji. Ale tymi pięknymi słowami powoli dobiegamy do końca dzisiejszego wywiadu. Nawet nie wiem, kiedy tak szybko ten czas zleciał, bo naprawdę przyjemnie mi się z Tobą rozmawiało! Zayuan, to Twoje kilka minut, które możesz wykorzystać na pozdrowienia lub cokolwiek chcesz. Wszystkie kamery są Twoje, let's go!
    **Operator wykonał zbliżenie na Zayuan Monroe**
    Zayuan Monroe: Ayoo **pomachał do kamery** chciałbym na wstępie wam podziękować za możliwość przybycia na wywiad i wam widzowie za to, że byliście tutaj z nami. Dzięki za możliwość dodania czegoś od siebie, a więc.. Orton i cała jego banda, schowajcie się za zasłoną mojej osoby. Ty i cała banda to pozerzy, nie macie ambicji sportowej i walczycie jedynie z sobą, darujcie sobie potyczkę słowną i przyznajcie mi rację. Jestem prawdziwym mistrzem. Pozdrawiam każdego mojego prawdziwego fana!
    Jaxon De Nieves: Pieczątka w postaci gorącego tematu bandy na sam koniec, oh yeah! Mówił dla Was Jaxon De Nieves prosto ze studia Weazel News, a moim gościem był nikt inny jak bokser i CEO We Are Success Zayuan "Lights Out" Monroe! Do następnego razu, Santos.

  13. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez Nexisten w 007. Takedown na Sacchetti Crime Family zakończony powodzeniem, członkowie rodziny mafijnej w obliczu zarzutów o szereg popełnionych przestępstw   
    W godzinach wieczornych na stronie głównej Weazel News pojawił się nowy materiał. Jest to artykuł nawiązujący do świeżego tematu, jakim jest zatrzymanie rodziny mafijnej przez współpracę FBI i organów ścigania. Możliwość komentowania jest włączona.
    Dziś wieczorem agenci FBI połączyli siły z organami ścigania, aby wspólnie doprowadzić do aresztowania kluczowych członków lokalnej rodziny mafijnej mającej swoje korzenie w San Fierro.
    Członkowie rodziny mafijnej Sacchetti stoją w obliczu zarzutów o ściąganie haraczy na mocy stanowej ustawy o organizacjach pod wpływem przestępców i organizacji korupcyjnych (RICO) i przebywają w areszcie za serię przestępstw popełnionych w imieniu mafii co najmniej od 2015 do 2023 roku. Między innymi wpośród zarzutów znajduję się także spisek mający na celu napaść w ramach wymuszeń, przestępstwa związkowe, przestępstwa związkowe mające na celu zdominowanie branży transportowej w Los Santos, oszustwa związkowe, lichwiarstwo, prowadzenie nielegalnych operacji hazardowych i inne przestępstwa.
    Pełniący obowiązki prokuratora USA mówi: "Oskarżeni rzekomo stosowali przemoc i groźby użycia przemocy, jak zawsze robi to amerykańska mafia, aby zarobić nielegalne pieniądze, wymusić dyscyplinę w szeregach i uciszać świadków"
    Zastępca dyrektora FBI udzielił komentarza: "Rodziny mafijne w naszym kraju wciąż uważają, że ich sposób życia jest akceptowalny i poprzez swoje przestępcze zachowanie nadal pokazują, że nie planują przestać"
    Doświadczony śledczy zajmujący się przestępczością zorganizowaną ujawnił, że Departament Sprawiedliwości podsunął pomysł przeprowadzenia koordynowanej, stanowej likwidacji już na początku 2022 roku: "Dokonywaliśmy dużych eliminacji LCN, ale nigdy tak dużej"
    Wśród listy oskarżonych znajdują się między innymi takie osoby jak: Gerard Sacchetti (boss), Johnny Casalino (underboss), Perry Gallucci (consigliere), Peter Zaccaria (street boss), Phil DiNardo (kapitan), Roy Larese (kapitan) oraz Joseph Scavo (kapitan).
     
    Do sieci trafiły zdjęcia oraz film z zatrzymania rodziny mafijnej
    BY NORMA MITCHELL | 14.02.2024

  14. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez styfix w 006. "Będąc osobą, która jest w jakiś sposób rozpoznawalna, trzeba mieć świadomość tego, że nie jest się anonimowym.." Lou Coulibaly w wywiadzie o swoich relacjach z poprzednim managerem. Czy Lou ma w planach zmianę kierunku na muzykę?   
    **Po otrzymaniu cynka od menadżera odnośnie publikacji wywiadu z jej udziału, Lou zabrała się za czytanie go i analizowanie swoich wypowiedzi. Coulibaly twierdzi, że jej temat nie został wyczerpany nawet w pięćdziesięciu procentach, patrząc na to co się działo w przeszłości. Liczy na kolejne zaproszenia od dziennikarzy w podobnej lub bardziej luźnej formule**
  15. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez anti w 006. "Będąc osobą, która jest w jakiś sposób rozpoznawalna, trzeba mieć świadomość tego, że nie jest się anonimowym.." Lou Coulibaly w wywiadzie o swoich relacjach z poprzednim managerem. Czy Lou ma w planach zmianę kierunku na muzykę?   
    * Avice w biurze przeczytała artykuł, sądzi, że Lou z punktu biznesowego to maszynka do pieniędzy ale nie przystoi jej o tym mówić prywatnie. Cała afera wokół zdjęcia z nią oraz sytuacja z newsem CP sprawiło, że w jeden dzień ICE PLANET wygenerowało obrót rzędu ponad miliona i w sumie sprawiło, że pół milionowy kontrakt z L. Coulibaly spłacił się z bomby.
  16. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez Shadek w 006. "Będąc osobą, która jest w jakiś sposób rozpoznawalna, trzeba mieć świadomość tego, że nie jest się anonimowym.." Lou Coulibaly w wywiadzie o swoich relacjach z poprzednim managerem. Czy Lou ma w planach zmianę kierunku na muzykę?   
    **Na oficjalnej stronie Weazel News pojawił się nowy artykuł. Jest to rozmowa przeprowadzona pomiędzy rozpoznawalną modelką Lou Coulibaly, a dziennikarką Kayleigh Verlaineaux. Materiał dostępny jest w formie nagrania. Możliwość komentowania włączona**
    Kayleigh Verlaineaux: Dobry wieczór Los Santos! Mówi do Was Kayleigh Verlaineaux wprost ze studia Weazel News, a wraz ze mną mój dzisiejszy gość, Lou Coulibaly! Niezwykle miło mi Cię gościć w naszym studiu, Lou!
    *Kayleigh spojrzała prosto do kamery z dużym uśmiechem witając widzów, wystawiła dłoń na powitanie siedzącej obok Lou*
    *Lou uścisnęła dłoń Kayleigh, z uśmiechem na ustach witając się z kobietą*
    Lou Coulibaly: Hej, Wam! Na wstępie chciałabym się z Wami wszystkimi przywitać, jak i podziękować za zaproszenie do dzisiejszego programu. Co mogę na wstępie powiedzieć, jestem gotowa na wszelkie pytania — na te trudniejsze w szczególności.
    Kayleigh Verlaineaux: Jesteśmy dzisiaj z Wami, aby odpowiedzieć na pytania krążące wokół Lou, która zdążyła o ostatnim czasie poczynić niezwykle duże kroki w świecie modelingu! Lou, opowiedz nam o tym! Zostałaś w końcu ambasadorką nie jednej, a aż dwóch marek z sektora odzieżowego i jubilerskiego.
    Lou Coulibaly: Zgadza się, zostałam ambasadorką dwóch marek — ICE PLANET, które zajmuje się szeroko pojętą biżuterią oraz Gusset — marki, która produkuje ekskluzywną bieliznę. Z tą drugą marką miałam okazję współpracować już wcześniej, przy poprzednich kampaniach reklamowych i zostanie ich pierwszym partnerem ambasadorskim było naturalną koleją rzeczy. Z obu tych ruchów jestem naprawdę dumna, choć czas ogłoszenia dwóch nowych współprac jest totalnym zbiegiem okoliczności. Dużą zasługę w nawiązaniu tych współprac ma Marquis *spojrzała w kierunku publiczności, unosząc kąciki ust do góry. Po chwili powróciła do kontaktu wzrokowego z prowadzącą* mój menadżer, który dopiął to wszystko w całość i będzie nadzorował to, jak będzie przebiegać współpraca z tymi przedsiębiorstwami. Za to wszystko chciałabym mu na wstępie tego wywiadu podziękować.
    Kayleigh Verlaineaux: Jak dowiedzieliśmy się jednak w ostatnim czasie, Marquis to nie tylko Twój manager, ale również i partner! W temacie urosło wiele kontrowersji na których temat chcielibyśmy poznać Twoje zdanie. Jak czujesz się z tym, że Twoi fani na platformie LifeInvader zauważyli Was już i sfotografowali razem tygodnie temu? W końcu szerokim echem obiło się zdjęcie, na którym wyjątkowo dobrze ubrani udajecie się do jednej z restauracji w centrum Rockford przed oficjalnym ogłoszeniem Waszego związku.
    Lou Coulibaly: Będąc osobą, która jest w jakiś sposób rozpoznawalna trzeba mieć świadomość tego, że nie jest się anonimowym. Ciągle natrafiam na fanów, którzy chcą zrobić mi lub wraz ze mną zdjęcie — to jest naturalne, tak samo jak bycie obiektem zainteresowania portali plotkarskich, którzy potrafią tworzyć dość ciekawe teorie spiskowe. Będąc szczera - jedyną reakcją na to, co wypłynęło w sieć był uśmiech na twarzy mojej, jak i Marquisa. Patrząc na metody działania portali typu Mask Off, Celebrity Preview, mogłam jedynie zadawać sobie pytanie: "Kiedy cokolwiek wypłynie", bo w żaden sposób nie próbowałam się kryć z tym, że relacja z nim jest czymś więcej, niż jedynie relacją na tle zawodowym.
    Kayleigh Verlaineaux: Pozostaje oczywiście życzyć Wam szczęścia i sukcesów w życiu prywatnym i zawodowym, ale czy życzyłaś tego swojemu poprzedniemu managerowi, Dominick Grimaldi? Czy Wasza relacja z Marquisem wpłynęła jakoś na decyzję o zmianie osoby odpowiedzialnej za Twoją karierę?
    Lou Coulibaly: Z Dominickiem sprawa wyglądała następująco — kompletnie zniknął ze świata menadżerskiego. Dość nagle, nie zostawiając żadnego znaku. Próbowałam się wielokrotnie z nim kontaktować, lecz bez skutku. No i przez pewien czas pozostałam bez menadżera, bez całego zespołu wokół siebie. A jeśli chodzi o kwestię z Marquisem — poznałam go w momencie, kiedy już byłam "wolną agentką" na rynku. Sam, osobiście zaproponował mi współpracę i z niej skorzystałam — nie miałam nic do stracenia. No i nasza relacja na tle zawodowym była od samego początku synergią — dogadywaliśmy się zawodowo, co widać efekty obecnie... oraz prywatnie, co z czasem, naturalnie przerodziło się w coś więcej.
    *Kayleigh pokiwała kilka razy twierdząco w stronę kobiety, sięgnęła po wodę upijając trochę ze szklanki, odstawiła ją po tym na stolik*
    Kayleigh Verlaineaux: Niedawno na Twoim profilu na LifeInvader pojawił się pewien wpis, który w formie ankiety pytał Twoich odbiorców w jakim gatunku muzyki widzieliby Twoją osobę — widzisz się w roli piosenkarki, muzyka? Może już pracujesz nad swoją karierą w świecie muzyki i niedługo zobaczymy trochę twórczości z Twojej strony?
    Lou Coulibaly: Odpowiem Ci wprost — nie. Nie i mogę obiecać swoim fanom, że nigdy w ten kierunek nie pójdę. Muszę zadbać o zdrowie słuchu moich fanów... *roześmiała się* bo talentu wokalnego mi brak.
    Kayleigh Verlaineaux: Jestem pewna, że widzowie chętnie odsłuchaliby chociażby singiel z Twojej strony, aby samemu przekonać się o Twoich umiejętnościach wokalnych! Kto wie? Może zostaniesz nową gwiazdą sceny muzycznej, która podbije serca mieszkańców LS?
    Lou Coulibaly: Raczej to nie jest i nie będzie ścieżką kariery, w którą chciałabym pójść w przyszłości. Raz już miałam okazję przesłuchać swój głos w warunkach studyjnych i uprzedzam, nawet autotune by mi nie pomógł. A jeszcze odnosząc się do tego postu — była to ironia, skierowana w stronę osób dookoła środowiska modelingowego i trendu związanego ze zbaczaniem ze ścieżki modelki na rzecz muzyki. Nie wiem, czy to są personalne decyzje tych osób, czy też jest taktyka wytwórni muzycznych — co można również przypuszczać, patrząc na ogólnie historię muzyki rozrywkowej na całym świecie.
    Kayleigh Verlaineaux: Niestety, w najbliższym czasie nie usłyszymy nic ze strony Lou, natomiast usłyszeliśmy o Tobie niedawno w utworze od strony początkującej artystki, Dakoty Williams — jak zareagowałaś na wzmiankę o sobie w jej utworze?
    Lou Coulibaly: Chyba każdy, kto śledzi mój profil na Lifeinvader widział moją reakcję. Powiem Ci wprost — kompletnie jej nie znam, kompletnie nie wiem kto za nią stoi. Ale wiem jedno — dość mocno przysłużyła mi się w tym i pomogła ogłosić to, co planowałam od dłuższego czasu opublikować na swoich socialach. W dniu publikacji otrzymałam sporo DM'ów od fanów, od znajomych z linkiem do kawałku Dakoty. Przesłuchałam go, przeanalizowałam tekst, swój wers i finalnie postanowiłam wykorzystać okazję na potwierdzenie wszystkich teorii spiskowych związanych z relacją Marquisa ze mną.
    Kayleigh Verlaineaux: Więc można powiedzieć, że Dakota swoją próbą uderzenia w Twoją osobę pomogła Ci z ogłoszeniem swojego związku jaki publiczny? Następnym razem najwyraźniej musi postarać się bardziej, gdyż jej wersy napędzają jedynie kariery osób, które chciała obnażyć i ośmieszyć.
    Lou Coulibaly: Nie chciałabym użyć żadnych kontrowersyjnych słów, lecz po prostu — była dla mnie "pożyteczna". Co do twojej tezy — masz w stu procentach rację i tu trzeba życzyć jej powodzenia. Może następnym razem trafi celniej lub wybierze kogoś, kto się bardziej tym przejmie. I na tym chyba można zamknąć tą kwestię, prawda?
    Kayleigh Verlaineaux: Życzymy więc dla Dakoty pomyślności w składaniu kolejnych tekstów... Próba ośmieszenia Cię w jej wykonaniu nie do końca się udała, ale czy nie uważasz, że usuwanie zdjęcia na LifeInvader gdy nie zyskało dużej ilości serduszek jest żenujące? Pod repostowanym zdjęciem wywiązała się dość duża dyskusja wśród fanów, którzy wytykają Ci pogoń za serduszkami oraz niezadowolenie z małej ilości — czy Twoja kariera oscyluje wokół ilości polubień i rozgłosu jaki zdobywasz w sieci przez zdjęcia z kolejnych sesji? Jaki był motyw repostu zdjęcia, któremu mimo słabych wyników udało się przebić wielu osobom na stronę główną?
    Lou Coulibaly: Zacznę może od tego: każda kariera persony powiązanej z modelingiem, fotomodelingu w większej lub mniejszej części zależy od ilości polubień oraz zasięgu, które tworzone są poprzez rozgłos związany z sesjami zdjęciowymi — to już nasza normalność *zrobiła krótką przerwę, podczas której wzięła łyka wody* A już Ci tłumaczę, dlaczego — zasięgi to "wabik" na reklamodawców. To jest całkowicie normalne, że przedsiębiorstwa decydują się na osoby, które są bardziej rozpoznawalne, które mają większy fanbase, bo to wynika z czystych założeń biznesowych. A ja muszę się przyznać — usunęłam te zdjęcia z dwóch powodów: raz — rozdzielczości zdjęcia, które opublikowałam. Dwa, brak wstrzelenia się w algorytm. Przyznaje, to była czysta kalkulacja związana z tym, że z poprzednią wersją nie wstrzeliłam się w "prime time", publikując to zbyt wcześnie dla samego algorytmu. To jest jedynie mój błąd, nie chcę się zbytnio bronić w tym temacie. Ale z drugiej strony wielokrotnie, wiele różnych osób stosowało podobną taktykę i większego zamieszania wokół tej kwestii nie było. Ale nie zmienia to faktu, że to ja mogę jedynie bić się w klatkę piersiową za to, jaki krok wczoraj podjęłam.
    Kayleigh Verlaineaux: Nic nie umyka czujnemu oku fanów, którzy aktywnie śledzą Cię na social mediach — jedno powiadomienie, a pod zdjęciem zbiera się wierna rzesza, która jest gotowa pójść za Tobą w ogień.. co chciałabyś powiedzieć do nich na koniec naszego spotkania?
    Lou Coulibaly: Chciałabym bardzo podziękować za wsparcie — czy to teraz, gdy... faktycznie popełniłam błąd, czy przy wielu przykrych momentach które wydarzyły się w przeszłości. Jesteście naprawdę cudowni, kocham Was wszystkich i w nagrodę mogę wam obiecać — nie zatrzymuje się, a efekty już niedługo. Mam w głowie ogrom pomysłów, sporo projektów do realizacji w najbliższym czasie. I warto na nie czekać, naprawdę.
    Kayleigh Verlaineaux: I tym akcentem skończymy nasze spotkanie — dziękuję wszystkim za wspólnie spędzony czas, moim gościem była dziś Lou Coulibaly, która jak zapewnia ciągle idzie do przodu, dlatego zachęcam do sprawdzenia jej aktywności w social mediach, gdyż jest tam naprawdę mnóstwo rzeczy wartych obejrzenia. Mówiła do Was Kayleigh Verlaineaux, widzimy się w kolejnych wywiadach na antenie Weazel News!
    *Kayleigh spojrzała prosto w obiektyw kamery z szerokim, wyraźnym uśmiechem*

  17. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez Profesor Dziad w 005. "Byliśmy też w innych częściach miasta, rozdaliśmy trochę tego, dorzuciliśmy swoje gadżety. Głównie chodziło o promocje." Aston Mills o promocji swojej marki, jej działaniu oraz nadużywaniu uprawnień przez organy ścigania   
    Na oficjalnej stronie Weazel News pojawił się nowy materiał. Jest to wywiad przeprowadzony przez Hans Preslar, który odbył się z Aston Mills. Materiał dostępny jest w formie wideo oraz transkrypcji. Możliwość komentowania włączona.
    Hans Preslar: Dzień dobry Państwu! Nazywam się Hans Preslar i zapraszam was na kolejny wywiad z moim nowym gościem, a jest nim Aston Mills. Młody i wchodzący na rynek modowy chłopak, który będzie w ogniu ciężkich pytań. Aston, jak się czujesz z tym faktem, że dzisiejsza rozmowa będzie opiewała o twarde i ciężkie pytania?

    *Hans spojrzał się do kamery z uśmiechem, gdy rozpoczął prowadzić wywiad. Kolejno skierował dłoń do Mills'a, jak i również przekręcił się na fotelu tak, aby być na wprost niego*

    Aston Mills: Cześć. Na wstępie chciałbym się z Wami przywitać. Cześć Los Santos, cześć Hans. Występ w tym studiu to dla mnie zaszczyt. Jeśli chodzi o pytania. Nie czuję żadnej presji, spodziewałem się, że pytania mogą być trudne i wydaje mi się, że odpowiednio się do nich przygotowałem.

    *Aston podał mu dłoń, puścił uśmiech, po czym zwrócił się w jego stronę, aby mieć na niego lepszy widok*
    Hans Preslar: Zatem przekonajmy się i zacznijmy na ten moment powoli. Aston, nie od dziś wiadomo, że działasz w branży odzieżowej, a raczej mody ulicznej pod nazwą BEEZY WORLD. Możesz nam nieco przybliżyć twój udział w tym projekcie, a zarazem co skłoniło cię, aby rozpocząć przygodę z właśnie tego typu rynkiem?
    Aston Mills: Tak, zgadza się. Beezy World jest to mój projekt oraz mojego przyjaciela, Seven. Ja jestem całym pomysłodawcą, on realizuje większość projektów. Jestem bardziej od strony technicznej, od marketingu czy też od PRu. Co mnie do tego skłoniło? Byłem dobrym uczniem, miałem pasje oraz hobby. Jedną z tych pasji była właśnie moda. Uważam, że jestem osobą kreatywną, co przekłada się właśnie na projekty i ich realizacje. Z początku zamysł co do Beezy World był trochę inny. Ubrania raczej nie miały docierać do osób z miasta, a moim celem były bardziej osoby z południowej części miasta, a między innymi moi przyjaciele z Jordan Downs.. z Grape Street. Przed wypuszczeniem pierwszego dropu w sieć, wykonaliśmy kilka projektów właśnie dla społeczności z Grape Street. Miałem od nich wiele wsparcia, wtedy dołączył do mnie Seven i wspólnie wypuściliśmy drop Everyone is Beezy. Skąd w ogóle pomysł, aby bardziej to popchnąć? Jest to proste. Wiele osób, które wychowują się w środowisku gangowym, nie mają łatwo, ja jestem jedną z tych osób, która wychowała się na zimnych ulicach. Nie ukrywam swojej przynależności do gangu. Jestem w nim od czternastego roku życia. Cel jest prosty, każdy chce zacząć nowe życie i opuścić tę część miasta. Ja chcę do tego dążyć, chcę zaistnieć w świecie show-biznesu, a razem ze mną Seven oraz cały skład Beezy World. Chcemy zacząć nowe, lepsze życie.
    Hans Preslar: Skoro już mowa o twoim powiązaniach, a wręcz udziałach w gangu, to możesz mi powiedzieć, jak udało ci się utrzymać tak dobre wyniki w nauce z działalnością w gangu? Raczej mamy takie wyobrażenie, że jeśli ktoś jest członkiem gangu, to kompletnie nie uczył się w szkole, a nawet został z niej wydalony. Jak to było w twoim przypadku?
    Aston Mills: Jasne, Hans. Wiele dzieciaków, które są w gangu i chodzą do szkoły, to wdają się w konflikty i problemy z prawem, mają kiepskie stopnie. Mam dwóch starszych braci, jestem najmłodszy z rodu Mills. Rodzice od zawsze chcieli mnie trzymać z daleka od ulic. Czasami nawet nie mogłem wyjść z domu, żeby się spotkać ze znajomymi, cokolwiek porobić. Może dziwnie to zabrzmi z moich ust, lubiłem się uczyć. To była moja jedyna odskocznia od tego wszystkiego, co działo się dookoła mnie. Wierzyłem, że dobrą nauką osiągnę to, czego niektórzy nie mogli osiągnąć. Zacząłem się dobrze uczyć, gdy poznałem swoją dziewczynę byłą dziewczynę. Pozdrawiam ją serdecznie z tego miejsca, na pewno się domyśli, że chodzi o nią poniekąd do siebie pasowaliśmy. Mieliśmy podobne ambicje, a ona chciała zostać prawnikiem z tego, co wiem, jest na dobrej drodze. Cieszę się, że daje sobie radę i nie poddała się, gdy się rozstaliśmy. Tak naprawdę to dzięki niej zacząłem się przykładać do nauki. Rzadko wychodziłem z domu, a szkoła to było jedyne miejsce, w którym mogłem się z nią spotykać, więc poniekąd byłem zmuszony, aby się przykładać.
    Hans Preslar: Wow, zaskoczyłeś mnie i złamałeś poważny stereotyp, który panuje w naszym społeczeństwie, odnośnie członków grup przestępczych, a nauki. Myślisz, że jesteś wyjątkiem, czy raczej jest więcej takich osób jak ty?
    Aston Mills: Myślę, że jestem jedną z niewielu osób, które potrafiły połączyć te dwie rzeczy ze sobą dzieciaki myślą, że szkoła jest im do niczego nie potrzebna, że zarobią porządną gotówkę bez szkoły. Jest to możliwe, jeśli ma się talent. Jeśli go nie masz będzie Ci ciężko. Odpowiadając na twoje pytanie... uważam, że jestem jedną z niewielu osób, które potrafiły połączyć szkołę z życiem w gangu.
    Hans Preslar: Zapewne wymagało to od ciebie ogromu determinacji oraz siły, co podziwiam. Może kiedyś podzielisz się z nami swoimi wynikami ze szkoły, co?
    Aston Mills: Powinienem gdzieś to mieć w domu, jeśli znajdę to chętnie Ci to przekażę i będziesz mógł to udostępnić. Uważam, że jest czym się pochwalić, w końcu życie w miejscu pełnym gangów i ukończenie szkoły z dobrymi stopniami wynikami jest prawie niemożliwe.
    Hans Preslar: Trzymam cię za słowo, a widzowie oraz słuchacze są świadkami twoich słów. Aston, nauka nauką oraz życie w gangu to jedno. Wiele portali informacyjnych mówiło o tobie, że miałeś problemy z prawem i zmagasz się z tak prześladowaniem ze strony organów ścigania. Zgadasz się, że jesteś ofiarą systemu, przez co jesteś ciągle zatrzymywany przez zastępców, czy to oficerów i nie możesz spokojnie żyć?
    Aston Mills: Zgadzam się z tym w stu procentach, Hans. Pierwszą sytuacją, która raczej to zapoczątkowała jest moje aresztowanie przez dwóch detektywów z CIT z departamentu szeryfa. Swoją drogą, okazali się w porządku i ich pozdrawiam. Potem okazało się, że to dopiero początek było tego dość dużo. Mogę powiedzieć, że jakąś część mojego życia spędziłem w areszcie. Po wydarzeniach z Beef 'n Pistols raczej się uspokoiło, aczkolwiek niektórzy z oficerów dalej mnie obserwują. Chciałem nagłośnić niepoprawne zachowania tych dwóch departamentów, wpadłem do jaskini lwa. Próbują się na mnie mścić na każdym kroku potrafili nawet odwiedzać moją dziewczynę... byłą dziewczynę. Jak już mówiłem, doznałem w końcu trochę spokoju, ale dalej czuję się zagrożony z ich strony. Czy uważam, że jestem ofiarą systemu? Uważam, że tak. Ba, jest dużo takich osób, ale boją się to nagłaśniać medialnie, dlatego mam prośbę. Nie bójcie się o tym mówić, nagłaśniajcie to. Rasizm i nadużycia uprawnień wśród służb porządkowych jest teraz na porządku dziennym. Mam nadzieję, że jestem pierwszą osobą, która otwarcie o tym mówi i chcę to nagłaśniać, dlatego róbcie to i wy... Bezpieczeństwo jest najważniejsze.
    Hans Preslar: Zgadzam się z tobą, że w pełnym koszu zdrowych jabłek znajdzie się kilka zgniłych, co jest oczywiście metaforą do błędów działania organów ścigania, lecz wróćmy bezpośrednio do ciebie. Możesz nam powiedzieć, ile masz wyroków i czy zgadzasz się z nimi.
    Aston Mills: Takich, za które odsiadywałem swój wyrok? Dwa lub trzy... nie pamiętam dokładnie. Czy się z nimi zgadzam? To zależy. Zależy, z którego punktu widzenia na to spojrzysz. Myślę, że gdybym wtedy miał dobrych prawników to bym pozostał czysty do dnia dzisiejszego.
    Hans Preslar: Jasne, ale przyjmijmy taką zdroworozsądkową pozycję i w pełni merytoryczną, a zarazem racjonalną. Zgadasz się z nimi, że złamałeś prawo i wyrok został słusznie wydany na twoją osobę?
    Aston Mills: Myślę, że tak. Pomimo tego, że wielokrotnie byłem zatrzymywany i stawiany przed sądem. Uważam, że te wyroki były słuszne.
    Hans Preslar: Więc dlaczego złamałeś wielokrotnie prawo? Chciałeś coś udowodnić samemu sobie, że coś możesz, czy raczej szukałeś poklasku u innych?
    Aston Mills: Odsiadywałem dwa wyroki za posiadanie nielegalnej broni palnej. Dorastając w tamtej części miasta ciężko spotkać osobę bez broni. Dlaczego złamałem prawo? W trosce o swoje bezpieczeństwo. Wolałem spędzić parę miesięcy w więzieniu niż być martwym.
    Hans Preslar: Okej... miałeś pewną sytuację dość niedawno pod Beef 'n Pistols, gdzie pojawiło się kilka teorii na temat przebiegu całej sytuacji oraz co tam zaszło. Możesz nam o tym opowiedzieć?
    Aston Mills: Tak, mogę o tym opowiedzieć, nie mam z tym problemu. To była chyba sobota? Godziny wieczorne, organizowane przez mega w porządku osoby. Bawiłem się tam ze swoimi znajomymi. Nie słyszałem, aby ktoś był jakkolwiek do kogoś źle nastawiony. Po jakimś czasie usłyszałem gdzieś swoje nazwisko dokładniej, że służby są na zewnątrz i szukają Aston Mills. Zapytałem tego faceta, czy jest pewny, że chodzi o mnie powiedział, że raczej tak. Wyszedłem na zewnątrz do nich, nie chciałem, aby ktoś inny ucierpiał. W środku było bardzo dużo osób. Gdy wyszedłem, powiedziałem, że nazywam się Aston Mills. Jeden z oficerów praktycznie siłą wrzucił mnie do środka mówiąc, że mam tam wrócić. Wróciłem dość zdziwiony? Pomyślałem, że gość ze mnie żartował. Nie minęło kilka minut, każdy z nas usłyszał huk granatów, krzyk ludzi. Oddział SEB wraz z lokalna policja weszli do środka, aresztowali mnie pod zarzutem... grożenie bronią palną bądź jej repliką? Oczywiście zostałem za to uniewinniony, nie mieli wystarczających dowodów na moją winę, a ich jedynym dowodem było nagranie z kamer, które zarejestrowało, że wjechałem i wyjechałem z warsztatu. Mam wypis z aresztu, też mógłbym to potwierdzić i są osoby, które potwierdzą moją wersję.
    Hans Preslar: Jeśli już mowa o bezpośrednim działaniu organów ścigania wobec ciebie, to możesz powiedzieć, w jaki sposób nadużywali swoich uprawnień wobec ciebie? Jakie prawa również mogli złamać?
    Aston Mills: Jeśli chodzi o to mnie to były to głównie nieuzasadnione zatrzymania mnie, czy mojego wozu nawet w momencie, w którym szedłem do sklepu, który jest po drugiej stronie sklepu. Nie zachowywałem się zbyt agresywnie, nawet gdy uważałem, że jestem osobą niewinną. Jeśli chodzi o sytuacje, które nie dotyczyły mnie. Byłem świadkiem jednej sytuacji, która gdzieś tam utkwiła mi w pamięci z powodu tego, że ofiarą był mój przyjaciel... Zaid. Został zatrzymany pod klubem, a oficer, który go zatrzymywał i przeszukiwał był wobec niego agresywny i nie ustępował pomimo próśb ze strony mojego przyjaciela. Mój prawnik pracuje nad dwoma pozwami w kierunku służb porządkowych. Nie chcę się czuć zagrożony ze strony służb porządkowych.
    Hans Preslar: Aston, skoro uważasz siebie za ofiarę systemu, to czemu nie skierowałeś sprawy bezpośrednio do odpowiednich organów danych departamentów? Dobrze wiemy, że są wytyczne odpowiednie grupy w służbach, aby weryfikować czynności swoich oficerów, czy to zastępców. Również nie wierzysz w ich działania i wolisz to nagłaśniać?
    Aston Mills: Jest sytuacja, przez którą tego nie zrobiłem. Jakiś czas temu wóz moich przyjaciół został zatrzymany przez jednostki departamentu policji. Wtedy został ranny mój przyjaciel, nagrałem jasno tę sytuację. Dostał polecenie, wykonał je i został postrzelony z karabinu szturmowego. Po okazaniu nagrania osobie, która wtedy dowodziła całą sceną — dostałem informacje, że się przyjrzą tej oficer. Po kilku dniach dostałem informacje od jednego z oficerów, że została zwolniona, a tydzień później widziałem ją, gdy patrolowała ulice. Uważam, że takie wydziały ukrywają to. Nie wiem, jaki jest tego powód, ale to robią.
    Hans Preslar: Czyli planujesz masowe pozwy ze swoim prawnikiem przeciwko wszystkim takowym osobą z organów ścigania, które wobec ciebie, czy też twoich przyjaciół łamały wasze prawa i nadużywały uprawnień, tak?
    Aston Mills: Uważam, że otwarte i jawne sprawy przyciągną większą uwagę ludzi. Czy planuje masowe pozwy? Nie mam pojęcia, na pewno nie będę przechodził obojętnie, gdy któryś z LEO zacznie łamać prawo, wtedy na pewno zareaguje. Jeśli chodzi o przeszłość, raczej jej nie dotknę. Teraz jestem tylko i wyłącznie skupiony na tym, co się dzieje teraz i na tym, co będzie jutro czy za tydzień.
    Hans Preslar: Wróćmy zatem do twojej marki odzieżowej. Rozdawałeś kiedyś bluzy dla osób, które były w tamtym czasie na Vespucci Beach. Portal plotkarki Celebrity Preview wysnuł hipotezę, że chciałeś się pozbyć odrzutów produkcyjnych. Była to kwestia reklamowa twojej marki, czy jednak ta hipoteza ma odrobinę prawdy w sobie?
    Aston Mills: Uważam, że nie. Moim celem było wtedy wypromowanie nadchodzącego dropu, czyli space falling. Odpowiadając na Twoje pytanie, była to głównie kwestia reklamowa oraz promocyjna. Wraz z Baby Chu... moim przyjacielem, który mi pomagał. Byliśmy też w innych częściach miasta, rozdaliśmy trochę tego, dorzuciliśmy swoje gadżety. Głównie chodziło o promocje.
    Hans Preslar: Mamy spodziewać się większej ilości tego typu rodzaju promocji swojej marki, czy stawiasz raczej na inne metody pozyskania rozgłosu?

    Aston Mills: Może się to powtórzyć, a może nie. Nie chcę nic obiecywać. Stawiam na inny formy rozgłosu i mam do tego kilka projektów oraz pomysłów, które mogą niebawem ujrzeć światło dzienne.
    Hans Preslar: Możesz nam zdradzić, jakie masz plany na dalszy rozwój BEEZY WORLD oraz to, czego możemy się spodziewać w przyszłości?
    Aston Mills: Myślę, że tak. Jest w planach konkurs ze znaną i dość lubianą osobą. Nie mogę zdradzić, kto nią będzie, ale mogę obiecywać, że główne nagrody ucieszą zwycięzcę. Jaki mam dalszy pomysł na Beezy World? Myślę, że to, co do tej pory. Zaangażowanie, precyzja i poświęcanie czasu to recepta na sukces. Do tej pory to robiłem i widzę tego efektu. Może się coś zmieni, na razie o tym nie myślę. Mogę też zdradzić drugą rzecz. Będzie niebawem coś dla osób zakochanych, kiedy? Możecie się domyślać.
    Hans Preslar: Bluzy w tematyce walentynkowej?
    Aston Mills: Może to być bluza, może to być kurtka... nie mam pojęcia, Hans.

    *Aston zarechotał, napił się wody ze szklanki*
    Hans Preslar: Za kilka dni przekonamy się, co miałeś na myśli.

    *Hans zaśmiał się pod nosem i przytaknął do niego głową*
    Hans Preslar: Aston, dziękuję ci za rozmowę oraz czas spędzony w studio. Miałeś kilka dni temu urodziny, więc życzę ci wszystkiego dobrego oraz spokoju w życiu, który przyda ci się na sto procent. Dziękuję również Państwu.

    *Prowadzący pod koniec skierował dłoń do Aston'a i spojrzał się do kamery ze szczerym uśmiechem*
    Aston Mills: Dziękuje Ci za rozmowę, Hans. Dziękuję Ci również za życzenia urodzinowe. Pozdrawiam każdą osobę, która przyczyniła się do rozwoju marki Beezy World. Dobrej nocy, Los Santos.

    *Aston uścisnął jego dłoń, uśmiechnął się też do kamery*

  18. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez Katharina w 005. "Byliśmy też w innych częściach miasta, rozdaliśmy trochę tego, dorzuciliśmy swoje gadżety. Głównie chodziło o promocje." Aston Mills o promocji swojej marki, jej działaniu oraz nadużywaniu uprawnień przez organy ścigania   
    **Savina po powrocie do domu, dorwała się do wywiadu z Astonem. Obejrzała cały, zwracając dużą uwagę na mowę jego ciała. Jest dumna z niego i mimo, że ma do niego mieszane uczucia postanowiła, iż będzie go wspierać bez względu na wszystko.
  19. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez Nexisten w WEAZEL SHORTS — quick information on your home page   
    (kliknij tutaj, aby przejść)
  20. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez CZEMP1ON w 004. Tajemnicze zamieszki pod barem w centrum miasta, praktycznie pod drzwiami Departamentu. Nieznane przyczyny śmierci dwójki mężczyzn   
    **Na oficjalnej stronie Weazel News pojawił się nowy materiał. Jest to reportaż z miejsca brutalnej i przerażającej zbrodni towarzyszącej otwarciu nowego klubu - Cockatoos Night Club. Możliwość komentowania została włączona.**
    Dnia 02.02.2024, kilka minut przed północą przy nowo otwartym klubie, niedaleko stacji departamentu policji doszło do rzezi. Na chodniku leżała dwójka martwych mężczyzn. Po wstępnych ustaleniach, oboje mężczyźni odnieśli śmierć na miejscu, natomiast nadal nie jest wiadome, co mogło być przyczyną ich zgonu. Czyżby było to zaplanowane ciche morderstwo? Śmierć dwójki mężczyzn jest niebywałą zagadką, którą mamy nadzieję, uda się rozwiązać.
    Dziennikarze na miejscu słusznie zauważyli, że oprócz dwójki martwych mężczyzn kilka metrów dalej doszło do zamieszek i bijatyk z nieznanych powodów. Czyżby śmierć denatów mogła być spowodowana bijatyką po imprezie w okolicznym klubie? Zwróćmy także uwagę na sam czas interwencji służb. Mieszkańcy jak i świadkowie tych przerażających wydarzeń dzwonili łącznie ponad 5 razy na numer alarmowy 9-1-1, a służby pomimo zagrożenia życia mieszkańców i obecności denatów w miejscu publicznym zjawili się po pół godziny pomimo bardzo bliskiej odległości całego zajścia od stacji departamentu policji. Pomimo samego pojawienia się wymienionych służb, czas trwania zabezpieczenia zwłok i miejsca zdarzenia wymagał ponad godziny czasu. Miejmy nadzieję, że sytuacja taka jak ta będzie przestrogą dla wszelkich imprezowiczów i spacerujących późnymi porami obywateli a lekcję z tej przykrej sytuacji wyciągnie każdy... może i nawet nasze służby?
    Jako redakcja Weazel News składamy kondolencje dla rodzin zmarłych.
    BY RAYMOND HALL | 03.02.2024

  21. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez kuszpinski w 003. "Na swoich mediach społecznościowych wrzucam swoje prawdziwie życie - nie udaje kogoś, kim nie jestem." Santiago "Gjeezy" Roach o swoich mrocznych stronach i rapie   
    **Lil Sant przeczytał tylko o sobie wzmianke nie zwracając na to wszystko bardziej uwagi ze względu na to, że dzień przed wypuszczeniem wywiadu obaj artyści zakończyli ze sobą beef. Dodał komentarz;**
    'Spór zażegnany👊'
  22. przekadzia polubił odpowiedź w temacie przez Profesor Dziad w 003. "Na swoich mediach społecznościowych wrzucam swoje prawdziwie życie - nie udaje kogoś, kim nie jestem." Santiago "Gjeezy" Roach o swoich mrocznych stronach i rapie   
    Na oficjalnej stronie Weazel News pojawił się nowy materiał. Jest to wywiad przeprowadzony przez Hans Preslar, który odbył się z Santiago "Gjeezy" Roach. Materiał dostępny jest w formie wideo oraz transkrypcji. Możliwość komentowania włączona.
    Hans Preslar: Dzień dobry Państwu! Nazywam się Hans Preslar i będę miał dzisiaj niezwykłą przyjemność przeprowadzić wywiad z młodym i utalentowanym raperem, który olbrzymimi krokami wdrapuje się na rynek muzyczny Los Santos, a jest nim Santiago Gjeezy Roach. Cześć Gjeezy i miło mi cię powitać w naszym studio. Jak czujesz się pierwszy raz przed oficjalnym wywiadem? 

    *Hans spojrzał się do kamery, gdy rozpoczął wywiad, po czym wskazał grzecznościowo na Santiago, do którego finalnie się odwrócił i rozpoczął rozmowę*

    Santiago Roach: Cześć Hans, cześć Los Santos.. Czuje się świetnie, mogę powiedzieć, że jak ryba w wodzie, no nie? 

    *Santiago witając się, spojrzał kolejno na Hansa, a później do kamery, posyłając uśmiech do obiektywu, wrócił wzrokiem na prowadzącego*

    Hans Preslar: Od samego początku, gdy tutaj usiadłeś, widziałem w tobie sporą pewność, a przypomnijmy, że masz dopiero dziewiętnaście lat. Santiago, zacznijmy od samego początku, a dokładniej cofnijmy się o wcześniej wspominane dziewiętnaście lat. Powiedz mi, jak wyglądało twoje dzieciństwo? Wiem to, że wychowałeś się, w łagodnie to mówiąc, bardzo ciężkiej dzielnicy, gdzie żaden dzień nie mógł być spokojny.
    Santiago Roach: Moje dzieciństwo przebiegło o dziwo spokojniej niż mogło.. Wychowywała mnie mama i babcia, ojca nigdy nie było w moim życiu na stałe, ale przecież pochodzę z projektów mieszkalnych Jordan Downs. Takie rzeczy tam to normalność.
    Hans Preslar: Zatem na pewno miałeś styczność z działającymi tam gangami, racja?
    Santiago Roach: Tak, to prawda.
    Hans Preslar: Santiago, raczej nie jest to tajemnicą, że na swój profil Lifeinvader wrzucasz wiele zdjęć. Masz również takie zdjęcia, gdzie widać tam znaczne ilości gotówki oraz broni. Jest to swojego rodzaju działalność budowania twojej osoby w świecie mediów społecznościowych oraz pozycji na rynku, czy raczej faktów, że jako młody chłopak miałeś kiedyś styczność z osobami ze sfery przestępczej?

    *Hans skierował swój wzrok prosto w oczy Roach'a, kolejno gestykulując w jego kierunku, przy pomocy prawej dłoni*
    Santiago Roach: Właściwie to dwie opcje, które mi dałeś, są prawidłową odpowiedzią. Na swoich mediach społecznościowych wrzucam swoje prawdziwie życie - nie udaje kogoś, kim nie jestem. To wszystko jest naturalne.
    Hans Preslar: Uważasz więc, że twoje dzieciństwo się już skończyło? Masz niecałe dwadzieścia lat i niebagatelna ilość rodziców może powiedzieć, że tak młody wiek jest jeszcze czasem dorastania.
    Santiago Roach: Sam nie wiem, jak na to odpowiedzieć. Z jednej strony, to ja przejąłem pałeczkę osoby, która dba o swoją rodzinę i robi, co może, aby zapewnić jej stabilność. Z drugiej strony, jeszcze uczę się życia i uważam, że jeszcze sporo przede mną. Dzieciaki z okolic, w których dorastałem, zazwyczaj muszą szybciej dorosnąć, aby utrzymać się przy życiu. *chwycił za szklankę i upił z niej trochę wody, wracając do swojej wypowiedzi* Uważam, że tak. Wiele dzieciaków z tych okolic nie ma pomysłu na siebie, nie ma przyszłości zapewnionej z góry, jeśli chce się coś osiągnąć, to trzeba o to walczyć samemu w każdy możliwy sposób.
    Hans Preslar: Masz może jakiś taki pomysł, sposób na pomoc dla takich dzieci, aby odciągnąć je za wszelką cenę od obierania w życiu ścieżki przestępczej?
    Santiago Roach: Przede wszystkim chciałbym, aby te dzieciaki nie opuszczały szkoły, mój znajomy Baby Pluto wraz z panem Fields dość niedawno mocno wspierają szkolnictwo w biedniejszej części miasta. Gangowość to nic przyjemnego zwłaszcza dla psychiki. Najgorszy jest widok zapłakanej matki, gdy trafisz na najgorsze zakończenie, prowadząc takie życie.
    Hans Preslar: Myślisz, że działania związane w szkołach z jeszcze większą liczbą jakichś zajęć muzycznych byłaby rozwiązaniem na ten problem?
    Santiago Roach: Czy to zajęcia artystyczne, czy sportowe. Dzieciaki potrzebują pomysłu na siebie i miejsca, w którym będą mogły rozwijać swoje prawdziwe pasje, miejsca, w którym będą mogły pokazać swoje zainteresowania.
    Hans Preslar: Wróćmy do ciebie, Santiago. Jak to było z tobą i muzyką? Kiedy miałeś pierwszy raz styczność właśnie z taką formą rozrywki?

    Santiago Roach: Moja przygoda z muzyką zaczęła się już od dziecka, moja babcia zabierała mnie na spotkania chóru kościelnego i z czasem spędzałem z nią większość czasu na tych zebraniach. Co do muzyki typu rap... zaczęło się całkiem niedawno. Mój znajomy Keenan i jego brat Jordan zaprosili mnie do swojego studio, gdzie nagrywali wspólny utwór, sporo się wygłupialiśmy nagrywając i przez to zajawiłem się na robienie muzyki dla szerszego grona odbiorców. Później pomagałem w nagrywkach mojego znajomego Baby Delore, który już w jakiś sposób był rozpoznawalny w mieście, zacząłem się w to zagłębiać i tak znalazłem się tutaj.
    Hans Preslar: Nie spodziewałem się, że tak charakterny chłopak zaczynał od śpiewania w kościelnym chórze, hah. Pamiętasz swój pierwszy kawałek, który nagrałeś?

    *Hans zaśmiał się, słysząc wspomnienie o śpiewaniu w kościelnym chórze, lecz po chwili jedynie przytaknął głową i zadał pytanie*

    Santiago Roach: Damn.. Pierwszego na pewno nie było, ponieważ jestem konsekwentny wobec swojej twórczości - jeśli coś mi się nie spodoba, to idzie w zapomnienie. Jeśli pytasz o pierwszy publiczny utwór to tak doskonale go pamiętam.
    Hans Preslar: Możesz powiedzieć nam, jakie były kulisy powstawania tego utworu? Domyślam się, że robiliście to na domowym sprzęcie, gdzie nie było nawet mowy o profesjonalizmie.
    Santiago Roach: Naah. Robiliśmy to jakby to powiedzieć w półprofesjonalnych warunkach. Siedząc w domu, wpadłem na beat w internecie i z nudów zacząłem pisać wers za wersem, kierując się głównie tym, co odczuwam w tym momencie. Odezwałem się do mojego znajomego Jordana i umówiliśmy się na sesje w jego studio. Stwierdziliśmy, że ten utwór nadaje się na publikacje, więc to zrobiłem.

    *Santiago kończąc wypowiedź, poprawił się w fotelu, złapał za szklankę i upił parę większych łyków*
    Hans Preslar: Czyli rap to nie tylko planowane utwory, które są sumiennie zaplanowane, lecz również improwizacja. Był to dla ciebie najbardziej emocjonalny kawałek, który nagrałeś, czy masz może inny, który darzysz jeszcze większą dawką emocji?
    Santiago Roach: Bardziej emocjonalne są dwa następne, które wypuściłem w krótkim odstępie czasu - oddałem w nich swoje emocje, można powiedzieć, że serce.
    Hans Preslar: Możesz przybliżyć, jakie dokładnie to są kawałki oraz to, dlaczego są dla ciebie aż tak ważne?
    Santiago Roach: Pierwszym kawałkiem jest LETTER, skierowałem tam wersy do swojej mamy i opowiedziałem nieco więcej o swoim dzieciństwie. Drugi kawałek LOST napisałem będąc w stanie delikatnego wzruszenia? Nie umiem opisać tej emocji. Opowiedziałem tam o tym, jak jest teraz i skierowałem linijki do osób, które są przy mnie blisko i mnie wspierają.
    Hans Preslar: Jeszcze trochę i może zaczniesz pisać jakieś romantyczne piosenki, zamiast ulicznego rapu z będącej w ciężkiej sytuacji dzielnicy. Twoim zdaniem można połączyć romantyczność z ulicznym rapem, czy raczej nie ma takiej opcji?
    Santiago Roach: Jak najbardziej da się to zrobić, mimo że trudnością może być otoczenie, z którego artysta się wywodzi. Nie jestem w stanie przewidzieć, jaki będzie mój następny utwór, ale nie będę ukrywał, że miałem w planach taki typ utworu.
    Hans Preslar: Zatem czekamy na kolejny utwór i liczymy, że zaskoczysz nas czymś naprawdę nietypowym. Obecnie jesteś związany z marką odzieżową Beezy World. Co skłoniło cię do przyłączenia się do ich projektu?
    Santiago Roach: Ja i Aston znamy się od dziecka - oboje jesteśmy częścią społeczeństwa Jordan Downs. Wypuszczając drop Free Chino Movement, chcieliśmy wesprzeć rodzinę wspomnianego Chino i odciążyć ich finansowo.
    Hans Preslar: Czyli jednak nie robi się wszystkiego w tej branży dla pieniędzy, lecz również ze szlachetnych pobudek. Co jest dla ciebie taką największą motywacją do robienia muzyki, a co powinno się zmienić u innych muzyków?
    Santiago Roach: Słuchając niektórych artystów z okolic Davis, nabawiłem się łez... Niestety nie były to łzy wzruszenia, tylko po prostu nie mogłem wytrzymać ze śmiechu. Mimo że nie uważam się za wybitnego artystę, to jestem w stanie powiedzieć, że niektóre utwory to przesada.
     
    Hans Preslar: Jeśli już mowa o szczerości oraz innych artystach, to niedługo po wizycie Lil Sant'a w naszym studio wypuściłeś kawałek, w którym doszło do wybuchu wielu emocji, które siedziały w tobie. Co takiego stało się pomiędzy wami? Czy zostały przekroczone jakieś granice?

    *Hans przekręcił się na fotelu, skupiając swój wzrok jeszcze bardziej na Roach'u*
    Santiago Roach: Wspomniałem o tym w swoim poście na Lifeinvader... Mam dość tego, jak ten facet opowiada o tym, jak kiedyś był aktywny setowo, a tak naprawdę nie znaczył nic. Ten gość został obrabowany tyle razy, że nie da się tego policzyć, a i tak próbuje wyjść na kogoś znaczącego z bogatą przeszłością. W innych przypadkach nigdy nie widziałem Lil Sant na wygranej pozycji.

    *Santiago poprawił fullcap na swojej głowie, poprawił pozycje w fotelu, patrząc na Hans'a*
    Hans Preslar: Czyli kiedyś mieliście ze sobą znacznie więcej wspólnego. Od dawna jesteś z nim w tak ostrych relacjach i głównym powodem było pobicie twojego przyrodniego brata?
    Santiago Roach: Głównym naszego sporu były prawdopodobnie relacje naszych setów. Kojarzyłem tego durnia, zanim zaczął wrzucać swoje rzeczy do internetu. Dopóki Sant nie wchodzi mi w drogę lub nie kłamie w wywiadach, nie zwracam na niego uwagi. Swoją drogą ten bardzo aktywny i twardy czarnuch ostatnio przeprosił mnie podczas imprezy w klubie - miał łzy w oczach, musiał się bać czy coś.
    Hans Preslar: I tym zakończymy naszą rozmowę. Santiago, dziękuję ci za czas spędzony ze mną i życzę dalszych sukcesów w rapie.

    *Hans po wszystkim skierował dłoń do Roach'a, kierując twarz prosto do kamery*
    Santiago Roach: Dziękuje za możliwość opowiedzenia swojej historii. Liczę, że będziemy mieli przyjemność spotkać się, gdy będę wyżej.

    *Santiago skierował twarz do kamery, gestykulując "G" do obiektywu dodając ostatnie słowa do kamery*
    Santiago Roach: GuttaJeezy, sprawdzajcie moje utwory a nowe rzeczy już niebawem!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności Regulamin